rozwiń zwiń
Nesania

Profil użytkownika: Nesania

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 7 lata temu
173
Przeczytanych
książek
213
Książek
w biblioteczce
10
Opinii
41
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Przeczytanie "Feblika" zajęło mi nieco ponad 2 godziny w ten gorący, sierpniowy wieczór. Za tę książkę wzięłam się tego samego dnia, którego skończyłam czytać "Wnuczkę do orzechów" (a jeszcze dzień wcześniej - "McDusię") - obie poprzednie książki bardzo mnie zawiodły, dlatego może ta część bardziej przypadła mi do gustu, bowiem miałam bardzo niskie oczekiwania.
Historia przewidywalna, to już mogę sobie pominąć, choć nie zawsze rozwiązanie miłostek naszych bohaterów z tej serii było takie oczywiste. To, że Kreska zwiąże się z Maćkiem albo że Fryderyk jednak wróci do Pyzy nie wydawało się aż tak pewne, jak to, że Agnieszka, nowa główna bohaterka, zwiąże się z Ignacym Grzegorzem (a co tam, od razu zaręczy! W końcu ja i Wy zapewne także, po paru dniach znajomości z miejsca chcecie brać ślub z nowo poznaną osobą, a jak!).
Mimo to... przedstawiona historia wydała mi się bardzo sympatyczna, sielska, spokojna, nawet wesoła. Zdarzyło się, że parę razy uśmiechnęłam się do czytanego tekstu (np. rozmowa Józefa z Ignacym G. przez telefon).
Pozycja na wakacje idealna.
Teraz dziwnie się czuję bez żadnej kolejnej nieprzeczytanej książki pani M. Musierowicz na półce. Nie pozostaje mi tylko czekać na kolejne części, choć obawiam się, że moje sentymentalne serducho mogłoby się nieco zasmucić, bo czuję, że pani Musierowicz powoli próbuje nas oswoić z myślą, że Mila i Ignacy Borejko opuszczą ten świat, a kolejnego tomu bez nich nie wyobrażam sobie, po prostu. A i pewnie ich śmierć mogłaby zostać przez Autorkę potraktowana z patosem, a tego bym nie zniosła.

Przeczytanie "Feblika" zajęło mi nieco ponad 2 godziny w ten gorący, sierpniowy wieczór. Za tę książkę wzięłam się tego samego dnia, którego skończyłam czytać "Wnuczkę do orzechów" (a jeszcze dzień wcześniej - "McDusię") - obie poprzednie książki bardzo mnie zawiodły, dlatego może ta część bardziej przypadła mi do gustu, bowiem miałam bardzo niskie oczekiwania.
Historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wnuczka do orzechów" to kolejna część Jeżycjady, w której pojawia nam się nowa postać i to w dodatku siedemnastoletnia, czyli nastolatka, przez co mogłoby się wydawać, że odpoczniemy troszkę od dzieciarni wszelkiego rodzaju - Łusi, Józinków i innych. Nic bardziej mylnego, teraz i oni są juz duzi, zaradni, wspaniali, idealni etc., etc., etc. ... Czasem, czytając Jeżycjadę, mam wrażenie, że czytam książkę fantasy, autentycznie. Wprost o dreszcze przyprawiają mnie postaci jedenastoletnie, używające słów, o których istnieniu żaden rówieśnik nie ma zielonego pojęcia, rzucające cytatami po łacinie, przy czym rówieśnicy ledwo co opanowali język angielski. Owszem, bywają wyjątki, ale jak to się dzieje, że każda z nowszych postaci pani Musierowicz jest tak idealna i dokształcona? Oczywiście, Autorka dopisuje jakieś wady, wymyśla i wymyśla, ale na cóż to komu, skoro stara się, by tylko te wady nie zostały zapamiętane albo dostrzegalne?
Wracając do "Wnuczki do orzechów" - bohaterka ma się wydawać sympatyczna, natomiast mnie nie przypadała do gustu (ktoś słyszał o jakiejś wadzie Doroty?). Zupełnie nieinteresujące babcie Doroty i historia jej matki. Nie wiem, czemu to służyło, czemu było wałkowane przez tyle stron. Rozmowy między obiema babciami były sztuczne i nijakie.
Jedynym zabawnym elementem opowieści były fragmenty listów Idy do Gabrieli. Zawsze jakoś pałałam dużą sympatią do tej postaci. Ach, i całkiem zabawne było pchanie przez Ignacego G. Strybę motorynki. :)
Całkowicie niepotrzebny i dziwnie rozwinięty wątek kłótni Marka i Idy. To miał być kryzys małżeński czy co? Niespecjalnie rozumiem.
Zakończenie dość dziwne, bo nie zapominajmy, to już XXI wiek i niewiele osób teraz w takim wieku chce brać ślub. Jeszcze zabawniejsze jest to, że wcześniej właściwie nawet nie zamienili ze sobą słowa (poza jakimiś zdawkowymi). "Kupa śmiechu".

"Wnuczka do orzechów" to kolejna część Jeżycjady, w której pojawia nam się nowa postać i to w dodatku siedemnastoletnia, czyli nastolatka, przez co mogłoby się wydawać, że odpoczniemy troszkę od dzieciarni wszelkiego rodzaju - Łusi, Józinków i innych. Nic bardziej mylnego, teraz i oni są juz duzi, zaradni, wspaniali, idealni etc., etc., etc. ... Czasem, czytając Jeżycjadę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu kolejnej, bo już 19. pozycji Jeżycjady - "McDusi" - mam bardzo mieszane uczucia i dosyć ciężko jest mi je odpowiednio opisać.
Tytuł wskazuje, że mowa będzie o McDusi, czyli Magdalenie, córce Kreski i Maćka Ogorzałków. Ale nic bardziej mylnego (dzięki Bogu). Postać jest... hm, ciężko w jakikolwiek sposób ją opisać. Nijaka? Denerwująca? Niewzbudzająca sympatii? To pani Musierowicz starała się, byśmy jej nie polubili czy samo jej to tak wyszło? Przecież doskonale pamiętam dobrze rąbniętą Idę z "Idy sierpniowej", silną i niezależną Bellę z "Córki Robrojka" czy buntowniczą Laurę z wielu wcześniejszych części. One (i nie tylko) wzbudzały różne emocje, ale żadna z nich nie była tak nijaka i denerwująca jak McDusia (jak to ktoś wcześniej napisał, przebija nawet i Hildegardę z "Żaby"). Jej historia miłosna osadzona w realiach McDonalda niespecjalnie mnie rozbawiła, a chyba miała (?).
Święta ukazane w tej części nie mają klimatu. Wiem, że czytałam tę książkę latem, w trzydziestostopniowym upale, natomiast "Noelkę" także przeczytałam w wakacje, a mimo to śpiewać kolędy już mi się chciało, a za oknem na upartego mogłabym dojrzeć spadające płatki śniegu.
Postacie bardzo się zmieniły, niestety. Mila Borejko, którą zawsze lubiłam, jakoś w tej części mi się nie podoba, wydaje się być zupełnie inną osobą. To samo tyczy się Ignacego Borejki i Idy Pałys (którą Autorka najwyraźniej próbuje nam obrzydzić).
Mamy też powrót Janusza Pyziaka - po co, co wprowadził, co się zmieniło? Nie wiadomo, raczej nikt z nas się tego nie dowie. Wydaje mi się, że ciekawym zabiegiem, jaki pani Musierowicz mogła przeprowadzić, byłoby dodanie tej postaci jakichś zalet, pozytywów. Czy jakieś nam przedstawiono? Nie. To napuszony, ponury gbur, Który Nie Umie Kochać, kupuje drogie i nieużyteczne prezenty i w ogóle powinien się wypchać.
Śmiesznie nielogiczne wydarzenie to upicie się Józefa Pałysa. Naprawdę, kupa śmiechu. To wydarzenie zasługuje na medal za najbardziej nielogiczne wydarzenie z CAŁEJ Jeżycjady. Mamy bowiem nastolatka, który idzie do kumpla i zajada się u niego jakąś masą czekoladową domowej roboty, do której dodano alkoholu. I teraz pytanie, ile on musiałby tego zjeść, by zacząć się zataczać, gadać od rzeczy i by język zaczął mu się plątać? (Pamiętając przy okazji, że mimo wszystko, każdy z nas ma pewne granice i zjedzenie samemu jednego słoika Nutelli czy podobnej masy czekoladowej może przyprawić o spore mdłości i spowodować wstręt do wszelkich słodyczy i cukrów na długi, długi czas). No, najwyraźniej pani Musierowicz nie zadała sobie tego pytania i tak oto czytamy o nastolatku, zataczającym się w domu Borejków, Idzie, dostającej histerii i zalewającej go zimnym prysznicem.
Natomiast moment, który sprawił, że McDusia przekonała się do Ignacego Grzegorza Stryby najwidoczniej mi umknął. Było parę sytuacji wcześniej, podczas których łapali się za rączki jak przedszkolaki, ale no właśnie, jak to ta zakochana we frytkach McDusia i swoim ex, przekonała się do chudego i zupełnie nudzącego ją Ignacego? Kiedy, jak i gdzie?
Mamy też wątek Józefa Pałysa i jego koleżanki z klasy, Agnieszki. Niespecjalnie interesujące, zapychacz, który jedynie sprawił, że książka, zamiast 250 stron, miała 300 (z hakiem, jeśli się nie mylę).
Książkę ratują poszczególne dialogi i historia z histerią Laury zaraz po tym, jak się okazało, że nie ma w czym pójść do ślubu. Nie wiem, czy taki był zamysł Autorki, ale mnie osobiście bardzo rozbawiła wizja uciekającego Tygryska, za nią goniącej Gabrieli, Mili za Gabrielą i Ignacego za Milą, w kącie płaczącej McDusi i pocieszającego ją Miągwy i w tle ponurego Józefa z rękoma w kieszeniach. Taka typowa nerwowa atmosfera po jakiejś aferze.
Potem mieliśmy wzruszający moment, w którym Adam wkroczył do akcji i uspokoił Laurę, zaplótł jej warkocza i włożył wianek. Dla tych dwóch fragmentów chyba było warto przeczytać tę książkę, choć wolałabym mimo wszystko napisać "mimo dwóch nieudanych fragmentów, warto było przeczytać tę książkę".
Ale cóż. Bywa.

Po przeczytaniu kolejnej, bo już 19. pozycji Jeżycjady - "McDusi" - mam bardzo mieszane uczucia i dosyć ciężko jest mi je odpowiednio opisać.
Tytuł wskazuje, że mowa będzie o McDusi, czyli Magdalenie, córce Kreski i Maćka Ogorzałków. Ale nic bardziej mylnego (dzięki Bogu). Postać jest... hm, ciężko w jakikolwiek sposób ją opisać. Nijaka? Denerwująca? Niewzbudzająca...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Nesania

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [1]

Tadeusz Różewicz
Ocena książek:
7,6 / 10
129 książek
3 cykle
Pisze książki z:
408 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
173
książki
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
41
razy
W sumie
wystawione
166
ocen ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
429
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
5
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]