swiatromansow

Profil użytkownika: swiatromansow

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 godziny temu
721
Przeczytanych
książek
733
Książek
w biblioteczce
520
Opinii
2 469
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 2 cytaty
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , ,

Seria Knockemout może przytłaczać grubością, ale jest to bez dwóch zdań jedna z najlepiej dopracowanych, przy tym moich ulubionych małomiasteczkowych historii. Nawet pomimo niedoskonałości, nawet jeśli niektórych bohaterów lubię bardziej od innych - nie da się po prostu nie zauroczyć tym klimatem, tym małym społeczeństwem, które autorka stworzyła, bo poznawanie każdej kolejnej książki było jak powrót do domu przynoszącego spokój i ukojenie, otulającego ciepłem i komfortem. I chyba jak wszyscy najbardziej nie mogłam się doczekać historii Sloane i Luciana, których wątek ciągnie się od samego początku. Ekscytacja wokół tej książki była tak duża, że sama zdążyłam sobie wyrobić oczekiwania i moją własną wizję tej powieści. Ale czy autorce udało się te oczekiwania spełnić?

Z ogromną (nie macie pojęcia jak ogromną) przykrością muszę napisać, że... niestety nie do końca. I wiem, że znajduję się z moją opinią w znaczącej mniejszości, bo jednak czytam i słyszę głównie opinie, że to najlepsza część ze wszystkich, ale osobiście zupełnie nie tego się spodziewałam po tej dwójce. Już od początku serii autorka wrzucała nam pewne informacje, że za Sloane i Lucianem ciągnie się pewna przeszłość i historia, o której nikt z ich przyjaciół tak naprawdę nie wie. Teraz znają ich jedynie jako wrogów, którzy raczej starają się schodzić sobie z drogi, bo inaczej zawsze kończy się to kłótnią. Ale kiedyś byli sobie bliscy, mieszkali w sąsiednich domach i kradli sobie krótkie chwile przyjaźni, o której nikt nie wiedział, aż wydarzyło się coś, co kompletnie zmieniło ich relację, a także ich jako ludzi. Teraz wszyscy znamy Luciana jako tajemniczego, bezwzględnego miliardera, który zarządza własną firmą i zajmuje się niebezpiecznymi sprawami, a Sloane jako miejscową bibliotekarkę, która kocha swoje małomiasteczkowe życie i marzy o rodzinie. Czy po tylu latach uda im się w końcu pogodzić i zostawić przeszłość za sobą?

Jeśli sięgacie po tę część z nadzieją na to, że Sloane i Lucian w końcu zaczną przepracowywać swoją przeszłość i uczucia do siebie, a my dostaniemy długo wyczekiwane odpowiedzi, to uzbrójcie się w cierpliwość i najlepiej ogromny dzbanek melisy, bo prawdopodobnie nie raz będziecie mieli ochotę wyrzucić tę książkę za okno. Kto mnie chociaż trochę zna, ten wie, że mam zerową cierpliwość dla bohaterów, którzy się nie komunikują i zachowują jak dzieci, a niestety tylko tak opisałabym tę dwójkę. Jakimś cudem umknęła mi informacja, że prawie wszyscy ci bohaterowie mają prawie czterdzieści lat, o czym zresztą łatwo można zapomnieć, bo dawno już nie czytałam o tak niedojrzałych postaciach, jak Sloane i Lucian.

Nie mówię, że oczekiwałam, iż autorka już na samym początku rozwiąże tak długo ciągnący się konflikt i wyjawi odpowiedzi na wszystkie pytania, ale kiedy zbliżałam się do pięćsetnej strony (z siedmiuset!!), a oni przeprowadzili ze sobą tylko JEDNĄ rozmowę na temat wspólnej przeszłości, moja wszelka cierpliwość się wyczerpała. Otrzymałam za to całą masę dziecinnych kłótni, dogryzania sobie jak przedszkolaki, i to wcale nie w taki zabawny sposób. Za każdym razem, kiedy pojawiali się razem wśród znajomych, zatruwali powietrze swoją zjadliwością i toksycznością, psując całą atmosferę, i miałam ich już serdecznie dość. A potem, żeby tylko wszystko pogorszyć, przeszli od wrogów do wrogów z korzyściami i musiałam co parę stron czytać kolejną żenującą scenę erotyczną, która - znowu - w żaden sposób nie popychała rozwoju ich relacji do przodu. Przysięgam, w pewnym momencie pojawiały się co rozdział.

Chciałam moich odpowiedzi na to, do czego między nimi doszło, i je dostałam. I nie będę ukrywać, to łamiąca serce i bardzo emocjonalna przeszłość, która zrozumiale pokomplikowała wiele spraw, tym bardziej, że autorka jak zwykle przedstawia nam bohaterów z krwi i kości, którzy popełniają wiele błędów i starają się na nich uczyć. Ale czy warto było czekać aż tyle czasu, aby dostać jedynie całą masę kłótni, wyrzucania sobie żali, unikania tematu, aby na koniec przeczytać przyspieszoną wersję ich szczęśliwego zakończenia? Niestety nie. Ogromnie mnie to zawiodło, bo miałam nadzieję, że to rzeczywiście będzie moja ulubiona para. Miałam nadzieję na o wiele więcej szczerości wobec siebie, rozmów na temat tego, co ich rozdzieliło, odbudowywania wzajemnego zaufania. Jakiegoś ukazania, że im zależy na tym, aby siebie odzyskać, poza okazjonalnymi wstawkami, że Lucian robił coś dla Sloane, chociaż nie była tego świadoma - no bo co z takich gestów, skoro aż do ostatniej chwili nie zrobili kroku w stronę pojednania?

Muszę też przyznać, że Lucian bardzo mnie w tym tomie testował i przeszłam od bycia zaintrygowaną do zmęczoną jego niepotrzebnie oschłym i okrutnym zachowaniem wobec Sloane. Ona oczywiście również nie jest bez winy, bo ma swoje za uszami i czasami miałam ochotę nią potrząsnąć, ale Lucian przekraczał granice i szczerze mówiąc, cieszyłam się za każdym razem, gdy reszta bohaterów kazała mu wyjąć kij z tyłka, bo zapewne wszyscy razem mieliśmy dość jego zachowania. Wiecie, jak bardzo musiał mnie wkurzać, że stwierdziłam, że to Knox stał się najbardziej rozsądną postacią (męską) w tym gronie? Rozumiecie mnie? Burkliwy Knox, który przed wizją ślubu uciekał gdzie pieprz rośnie, a teraz całuje ziemię po której stąpa Naomi?

Zupełnie jak w drugim tomie, znowu całą tę książkę uratowała dla mnie reszta bohaterów, których uwielbiam całym sercem. A najbardziej uwielbiam to, jak rozwinął się związek Knoxa i Naomi, którzy nadal pozostają moją ukochaną parą tej serii. Nie będę ukrywać, pod koniec kompletnie się rozkleiłam, bo autorka wręcz idealnie zawiązała wszelkie wątki i czytając ostatni epilog ledwo widziałam na oczy. Pomimo narzekań, pomimo niedoskonałości, strasznie się do tego miasteczka przywiązałam i jest to bardzo słodko-gorzkie pożegnanie. Te ostatnie rozdziały to była moja ulubiona część tej historii, bo ukazały, jak wspaniałą przyszywaną rodzinę stworzyli ci bohaterowie - posklejani z różnych doświadczeń, zostawiając za sobą traumę przeszłości i dając szansę najpotężniejszej sile miłości.

Recenzja z bloga: https://weronikarecenzuje.blogspot.com/2024/04/lucy-score-to-co-chcemy-zostawic-za-soba.html

Seria Knockemout może przytłaczać grubością, ale jest to bez dwóch zdań jedna z najlepiej dopracowanych, przy tym moich ulubionych małomiasteczkowych historii. Nawet pomimo niedoskonałości, nawet jeśli niektórych bohaterów lubię bardziej od innych - nie da się po prostu nie zauroczyć tym klimatem, tym małym społeczeństwem, które autorka stworzyła, bo poznawanie każdej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie potrafię przejść obojętnie obok romansu hokejowego, a tym bardziej z tak uroczym opisem, więc skusiłam się na Mister Hockey niemalże natychmiastowo, chociaż tak naprawdę nigdy o tej książce ani autorce wcześniej nie słyszałam. I cóż, to był mój błąd, bo moje pierwsze zaskoczenie pojawiło się w momencie, gdy odebrałam książkę i okazało się, że liczy ona ledwo dwieście stron. Ale okej, mój błąd, nie zwróciłam na to uwagi, więc i tak dałam jej szansę, chociaż ja niestety ani za nowelkami (chyba że to jakiś dodatek do pełnowymiarowej książki) ani opowiadaniami nie przepadam. Niestety, ta książka rozczarowała mnie niemalże na każdej płaszczyźnie.

Opis tej książki jest zwodniczy, bo zapowiada naprawdę uroczy, hokejowy rom-com, w którym zawodowy hokeista zakochuje się w "zwyczajnej" dziewczynie. Jed West jest kapitanem drużyny NHL Denver Hellions, który właśnie poprowadził ich do zwycięstwa po morderczych play-offach. Na zwycięstwo pada jednak cień jego kontuzji podczas jednego z meczy, która daje mu się we znaki do dziś i stawia pod znakiem zapytania całą jego karierę. Breezy to natomiast nieśmiała bibliotekarka, która zostaje na lodzie, gdy na spotkaniu z młodszymi czytelnikami organizowanym przez nią w bibliotece nie pojawia się trener drużyny, który miał wziąć udział w czytaniu dla dzieci. Kiedy więc jej siostra, dziennikarka sportowa, ratuje ją z opresji, nie spodziewa się, że na jego miejsce pojawi się sam kapitan drużyny i jej ulubiony gracz hokeja - Jed West. Ani, że zwróci na niego swoją uwagę.

Nie jestem pewna, czy największym problemem tej książki jest jej długość, czy może całokształt, ale to był niestety wielki niewypał. Wynudziłam się na niej niemiłosiernie, bo tak naprawdę fabuła tutaj prawie w ogóle nie istnieje, a bohaterowie to jedynie namiastki postaci, którymi mogłyby być, gdyby autorka spędziła nad nimi więcej czasu. Początkowo skusił mnie motyw zwykłej dziewczyny zakochującej się w gwieździe hokeja, ale ta relacja wypadła tak powierzchownie, że już po paru rozdziałach byłam gotowa z tej książki zrezygnować.

Pierwsze spotkanie Jeda i Breezy (swoją drogą, o co chodzi z Amerykanami i ich przedziwnymi przezwiskami?) wywołało we mnie takie zażenowanie, że się dosłownie skręcałam. Główna bohaterka to definicja stereotypowej quirky bohaterki, która nie potrafi skleić nawet jednego sensownego zdania przy facecie, nosi legginsy w czaszki i zapewne potyka się o swoje nogi, a główny bohater z jakiegoś powodu uznaje ją za najbardziej fascynującą osobę na świecie już po pierwszym spotkaniu, chociaż nie zamienili razem nawet jednego normalnego słowa.

Ale spokojna głowa, bo oczywiście od razu pojawiło się pożądanie i pragnienie wskoczenia sobie do łóżka, więc wszystko jest w porządku. Żałuję, że autorka nie poświęciła tyle czasu na rozwinięcie tych postaci, ile spędziła na opisywaniu na tysiąc żenujących sposobów, jak bardzo mają na siebie chętkę, a potem robią to w każdej części jej domu. Chyba jakąś jedną czwartą książki przekartkowałam, bo ileż można czytać o seksie, gdy całość liczy niewiele ponad 200 stron? Nie żartuję, ich cała relacja została w sumie spłycona tylko do jednego - do smutu.

Jed i Breezy mieli szansę zostać naprawdę interesującymi postaciami, ale zamiast zagłębić się w ich historie, kompleksy i psychikę, autorka wolała zamieść większość tych spraw pod dywan, aby potem wybuchły w najbardziej absurdalny i przewidywalny sposób. Nie muszę chyba wspominać, że mamy tu przypadek insta love i do tej pory nie wiem, skąd się ta miłość wzięła. Tak się przez tę dwójkę wynudziłam, że nawet tak krótka historia ciągnęła mi się niemiłosiernie. Nie rozumiem, skąd na Goodreads wzięło się porównanie do Icebreakera, bo te dwie książki nie mają ze sobą nic wspólnego - tutaj nawet hokej tak naprawdę nie istnieje.

Jedyny powód, dlaczego nie dałam tej książce jednej gwiazdki jest taki, że naprawdę nie uważam, aby autorka źle pisała. Ta historia miała potencjał, ale nie oszukujmy się - dwieście stron po prostu nie wystarczy, bo wszystko wypadło płytko i powierzchownie. Może gdybyście mieli ochotę na taką błyskawiczną lekturę na godzinkę czy dwie, wtedy spodobałaby się wam bardziej. Dla mnie to była niestety strata czasu i wybierałabym spośród o niebo lepszych hokejowych romansów na rynku.

Recenzja z bloga: https://weronikarecenzuje.blogspot.com/2024/04/lia-riley-mister-hockey.html

Nie potrafię przejść obojętnie obok romansu hokejowego, a tym bardziej z tak uroczym opisem, więc skusiłam się na Mister Hockey niemalże natychmiastowo, chociaż tak naprawdę nigdy o tej książce ani autorce wcześniej nie słyszałam. I cóż, to był mój błąd, bo moje pierwsze zaskoczenie pojawiło się w momencie, gdy odebrałam książkę i okazało się, że liczy ona ledwo dwieście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najnowszy romans Rebeki Yarros to klasyczna historia o dwójce osób, których łączy prawdziwe uczucie, ale którym zupełnie nie sprzyja czas. Jeśli znacie powieści w stylu "Ludzie, których spotykamy na wakacjach" Emily Henry, to z pewnością wiecie, o czym mówię. Jestem już na tyle zaznajomiona z piórem autorki, że szykowałam się na emocje i cierpienie, które może i by tam było, gdyby nie to, że... ta historia to jeden wielki, frustrujący bałagan. I nie wierzę, że to piszę, bo osobiście uwielbiam twórczość autorki całym sercem, ale ta książka niestety okazała się lekkim rozczarowaniem.

Izzy i Nate spotykają się w dość niecodziennych warunkach, ponieważ siadając obok siebie w samolocie nie spodziewają się, że przyjdzie im przeżyć razem katastrofę lotniczą. Z nieznajomych, pomiędzy którymi wybucha chemia, bardzo szybko stają się dwójką ludzi, których łączy najbardziej traumatyczne przeżycie w ich młodym wieku. I chociaż po tym wszystkim nie widzą się przez kolejne dwa lata, los z jakiegoś powodu co chwilę stawia ich na swojej drodze tylko po to, aby zaraz ich rozdzielić. Nate wstępuje do armi, Izzy rozwija swoją karierę i ciągle wszystko wskazuje na to, że pomimo rosnącego między nimi uczucia, nigdy nie dostaną szansy, aby zbudować razem coś prawdziwego. W końcu dzieje się coś, co na dobre rozdziela ich ścieżki na długie lata. Aż do momentu, gdy Izzy trafia w ramach pracy do Afganistanu i ponownie staje na drodze Nate'a. Teraz jego zadaniem jest zapewnić jej ochronę i bezpieczeństwo, a przy tym zapomnieć o ich wieloletniej historii. Okazuje się być to jednak trudne, gdy za każdym razem patrząc na pierścionek na jej palcu przypomina sobie ich ostatnie spotkanie oraz uczucia, które nosił do niej w swoim sercu przez dużą część swojego życia.

Jeśli planujecie czytać tę historię to ostrzegam was - uzbrójcie się w cierpliwość, bo możecie mieć czasami ochotę rwać sobie włosy z głowy. Jak uwielbiam motyw right person, wrong time, tak historia Izzy i Nate'a jest prawdopodobnie najbardziej frustrującą i męczącą historią, jaką miałam okazję czytać już od bardzo dawna. Dzięki rozdziałom z przeszłości mamy okazję zaobserwować cały przebieg ich relacji, która rozwija się na przestrzeni niemalże dziesięciu lat, ale patrząc teraz z perspektywy całej przeczytanej książki, aż nie mogę uwierzyć, że dwójce osób, której rzekomo tak bardzo na sobie zależało, musiało zająć aż tak wiele czasu, aby zrobić w końcu krok w swoją stronę.

Zacznijmy od tego, że początek tej historii ciągnął mi się jak flaki z olejem. Zaczynamy ponownym spotkaniem bohaterów po latach, a autorka od razu zarzuca czytelnika różnymi subtelnymi wskazówkami, że ta dwójka ma za sobą bardzo skomplikowaną i trudną historię. Do końca książki wisi nad nami widmo ich rozstania sprzed lat i powód, który oczywiście zostaje zdradzony pod koniec, ale ja naczytałam się już tyle tego typu książek, że to mnie nawet nie ruszyło. Męczyło mnie natomiast to, że między tą dwójką nie było po prostu zbytnio chemii.

Dodatkowo jak na historię tak rozciągniętą w czasie i na miłość tak rzekomo silną, Izzy i Nate spędzili ze sobą zaskakująco mało czasu i poczynili naprawdę niewiele kroków w swoją stronę. Zawsze było tylko pełno wymówek, dlaczego nie powinni być razem. Pod koniec tej książki byłam już tak zmęczona ich ciągłym powtarzaniem, że "kiedyś w końcu dostaniemy swoją szansę, ale jeszcze nie teraz", że nie mogliby mnie mniej obchodzić. Bo jak mają dostać swoją szansę, jeśli sami nie spróbują czegoś zmienić? Przecież nie spadnie im ona nagle z nieba, jeśli sami nie poczynią kroków w swoją stronę i nie zdecydują się na kompromisy. Ich brak komunikacji swoich uczuć, ciągle wodzenie za nos siebie oraz inne osoby, które w międzyczasie stawały na ich drodze, były jednocześnie tak frustrujące i toksyczne, że naprawdę miałam ich już dość.

Aby jednak nie było, że się tylko czepiam, to mniej więcej po dwustu stronach historia nabiera tempa i wtedy już naprawdę się wciągnęłam. Tym bardziej, że poza wątkiem miłosnym w tle dzieje się wiele innych rzeczy, a sam wątek wojny nadrabia wiele rzeczy, których tutaj po prostu zabrakło. Jedyne, co jest stałe, to sposób pisania Yarros, która swoimi słowami potrafi ująć nawet najbardziej bolesne, łamiące serce momenty. Ukazana wojna budzi grozę i cierpienie, szczególnie patrząc z perspektywy tego, co obecnie dzieje się na świecie. Bywało tak wiele momentów, kiedy po prostu ciężko było mi iść dalej, bo uderzała we mnie realność tych momentów. Ta strata, żałoba, ciągły strach. Cierpienie zwykłych ludzi.

Chociaż Nate nie zostanie moją ulubioną postacią, to autorka naprawdę dobrze ukazała, jak bardzo wpływa na kogoś takie przeżycie. Widać było jego wewnętrzne cierpienie i poczucie winy, z którym borykał się od lat, czując jednocześnie, że nie może pozwolić, aby ktokolwiek to zauważył, bo wojna nie jest łaskawa dla osób słabych psychicznie. Chociaż jego decyzje wobec Izzy mnie frustrowały, to pewne rewelacje pod koniec pozwoliły mi go lepiej zrozumieć. Natomiast Izzy? Cóż, nie wiem co mam powiedzieć na jej temat poza tym, że jednocześnie jej współczułam, że zawsze był ktoś, kogo wybierała ponad siebie, jak i ciągle czułam się sfrustrowana jej zachowaniem.

Gdyby jednak nie zostanie moją ulubioną książką Yarros, ale mimo to czytało się ją szybko, więc nie jest do końca taka zła. Może gdyby nie frustrujące decyzje bohaterów i fakt, że ich taniec wokół siebie trwający aż 10 lat mnie strasznie zmęczył, podobałaby mi się bardziej. Zabrakło mi tu też tych emocji, które zawsze towarzyszą książkom autorki - szykowałam się na płacz, ale nie wylałam nawet jednej łzy. Jeśli jednak lubicie takie historie o osobach, którym czas i okoliczności nie sprzyjają pomimo uczuć, to może akurat wam się spodoba.

Recenzja z bloga https://weronikarecenzuje.blogspot.com/2024/03/rebecca-yarros-gdyby-jednak.html

Najnowszy romans Rebeki Yarros to klasyczna historia o dwójce osób, których łączy prawdziwe uczucie, ale którym zupełnie nie sprzyja czas. Jeśli znacie powieści w stylu "Ludzie, których spotykamy na wakacjach" Emily Henry, to z pewnością wiecie, o czym mówię. Jestem już na tyle zaznajomiona z piórem autorki, że szykowałam się na emocje i cierpienie, które może i by tam...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika swiatromansow

z ostatnich 3 m-cy
swiatromansow
2024-04-16 17:09:57
swiatromansow oceniła książkę To, co chcemy zostawić za sobą na
6 / 10
i dodała opinię:
2024-04-16 17:09:57
swiatromansow oceniła książkę To, co chcemy zostawić za sobą na
6 / 10
i dodała opinię:

Seria Knockemout może przytłaczać grubością, ale jest to bez dwóch zdań jedna z najlepiej dopracowanych, przy tym moich ulubionych małomiasteczkowych historii. Nawet pomimo niedoskonałości, nawet jeśli niektórych bohaterów lubię bardziej od innych - nie da się po prostu nie zauroczyć tym k...

Rozwiń Rozwiń
To, co chcemy zostawić za sobą Lucy Score
Cykl: Knockemout (tom 3)
Średnia ocena:
8.6 / 10
174 ocen
swiatromansow
2024-04-11 14:22:14
swiatromansow oceniła książkę Twój na zawsze na
10 / 10
2024-04-11 14:22:14
swiatromansow oceniła książkę Twój na zawsze na
10 / 10
Twój na zawsze Abby Jimenez
Cykl: Part of Your World (tom 2)
Średnia ocena:
8.3 / 10
182 ocen
swiatromansow
2024-04-06 19:26:50
swiatromansow oceniła książkę The Mistake. Błąd na
10 / 10
2024-04-06 19:26:50
swiatromansow oceniła książkę The Mistake. Błąd na
10 / 10
The Mistake. Błąd Elle Kennedy
Cykl: Off-Campus (tom 2)
Średnia ocena:
7.5 / 10
4391 ocen
swiatromansow
2024-04-03 12:49:21
swiatromansow oceniła książkę Chcesz się założyć? na
6 / 10
2024-04-03 12:49:21
swiatromansow oceniła książkę Chcesz się założyć? na
6 / 10
Chcesz się założyć? Lynn Painter
Cykl: Pan Zły Numer (tom 2)
Średnia ocena:
7.2 / 10
305 ocen
swiatromansow
2024-04-03 12:48:47
swiatromansow i magdzia_96 są teraz znajomymi
2024-04-03 12:48:47
swiatromansow i magdzia_96 są teraz znajomymi
swiatromansow
2024-04-03 12:48:42
swiatromansow i tbr_without_limit są teraz znajomymi
2024-04-03 12:48:42
swiatromansow i tbr_without_limit są teraz znajomymi
swiatromansow
2024-04-03 12:48:36
swiatromansow i izabelitka1911 są teraz znajomymi
2024-04-03 12:48:36
swiatromansow i izabelitka1911 są teraz znajomymi
swiatromansow
2024-04-03 12:48:29
swiatromansow i dobra_strona_ksiazki są teraz znajomymi
2024-04-03 12:48:29
swiatromansow i dobra_strona_ksiazki są teraz znajomymi
swiatromansow
2024-04-02 19:18:29
swiatromansow oceniła książkę Mister Hockey na
3 / 10
i dodała opinię:
2024-04-02 19:18:29
swiatromansow oceniła książkę Mister Hockey na
3 / 10
i dodała opinię:

Nie potrafię przejść obojętnie obok romansu hokejowego, a tym bardziej z tak uroczym opisem, więc skusiłam się na Mister Hockey niemalże natychmiastowo, chociaż tak naprawdę nigdy o tej książce ani autorce wcześniej nie słyszałam. I cóż, to był mój błąd, bo moje pierwsze zaskoczenie pojawi...

Rozwiń Rozwiń
Mister Hockey Lia Riley
Średnia ocena:
5.5 / 10
104 ocen
swiatromansow
2024-03-29 17:47:00
swiatromansow oceniła książkę Luna i pewne kłamstwo na
10 / 10
i dodała opinię:
2024-03-29 17:47:00
swiatromansow oceniła książkę Luna i pewne kłamstwo na
10 / 10
i dodała opinię:

Nie ma drugiej takiej autorki, która tworzy historie tak dobre i tak wciągające, że te sześćset-siedemset stron istnego slow burnu leci mi jak za mrugnięciem oka. Po prostu nie ma. A "Luna i pewne kłamstwo" to nie tylko kolejna jej książka, która kompletnie skradła moje serce, al...

Rozwiń Rozwiń

ulubieni autorzy [3]

Colleen Hoover
Ocena książek:
7,6 / 10
26 książek
6 cykli
5078 fanów
J. Lynn
Ocena książek:
7,2 / 10
16 książek
4 cykle
564 fanów
Jessica Sorensen
Ocena książek:
7,0 / 10
40 książek
10 cykli
300 fanów

Ulubione

Brittainy C. Cherry Kochając pana Danielsa Zobacz więcej
J. Lynn Zaczekaj na mnie Zobacz więcej
Brittainy C. Cherry Kochając pana Danielsa Zobacz więcej
Leisa Rayven Złe serce Zobacz więcej
Corinne Michaels Say You'll Stay Zobacz więcej
Mia Sheridan Bez złudzeń Zobacz więcej
Shelby Mahurin Bogowie i potwory Zobacz więcej
Jenn Bennett Miłosne graffiti Zobacz więcej
Corinne Michaels Say You'll Stay Zobacz więcej
Shelby Mahurin Bogowie i potwory Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
720
książek
Średnio w roku
przeczytane
80
książek
Opinie były
pomocne
2 469
razy
W sumie
wystawione
713
ocen ze średnią 8,0

Spędzone
na czytaniu
4 349
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
godzina
32
minuty
W sumie
dodane
2
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]