-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Biblioteczka
Książka pełna bzdur do tego stopnia, że w pewnym momencie (opis sprawy sądowej dot. Olgi Łochtiny) zwątpiłam, zastanawiając się, czy jest w ogóle sens czytać ją dalej.
Największym jej plusem jest koniec ("zapiski na luźnych kartkach" - krótkie anegdoty), a tuż za nim w całości przetłumaczone pisma Rasputina ("Żywot doświadczonego pątnika" i "Moje myśli i rozważania").
Wspomnienia mają swój klimat i dużo mówią o relacjach ojca z córką, jest też przepis na carskie lody. Tak że ogólnie polecam, ale na wszelki wypadek lepiej nie wierzyć w nic, co pisze Matriona.
Książka pełna bzdur do tego stopnia, że w pewnym momencie (opis sprawy sądowej dot. Olgi Łochtiny) zwątpiłam, zastanawiając się, czy jest w ogóle sens czytać ją dalej.
Największym jej plusem jest koniec ("zapiski na luźnych kartkach" - krótkie anegdoty), a tuż za nim w całości przetłumaczone pisma Rasputina ("Żywot doświadczonego pątnika" i "Moje myśli i rozważania")....
2017-11-07
Nie bardzo wiem, jak ocenić taką powieść, bo to nie jest książka o Kocie. Kot nie myślał "z czułością", że jego siostra wygląda jak aniołek, Kot już jako dziecko przymierzał nóż do jej pleców. Nie bywał onieśmielony komplementami koleżanek, bo ich nie dostawał. Podchodził do obcych dziewczyn i albo je molestował, albo wyznawał im miłość. To był chory człowiek, który nie potrafił nawiązywać kontaktów. Pierwszy atak Kota został opisany tak, jakby wynikał z kłótni w klubie, jakby Kot działał w gniewie. A wcale tak nie było, tamtego dnia Karol zwyczajnie wyszedł z domu po to, żeby zabić. Niektóre sceny są wręcz absurdalne, a książkowy Lolo nie ma nic wspólnego z tym prawdziwym, podobnie zresztą kilka innych postaci. Powieść wydaje się być luźną fantazją na temat tego, kim mógł być Kot, ale fantazją kogoś, kto Kota nie zna. I to mnie dziwi, bo Marta Szreder miała dostęp do materiałów, których zwykły śmiertelnik nie obejrzy, takich jak np. oryginalny pamiętnik plastyczki. Kot był "perełką" wśród morderców, unikatem na skalę światową - niestety książka tego nie pokazała.
Nie bardzo wiem, jak ocenić taką powieść, bo to nie jest książka o Kocie. Kot nie myślał "z czułością", że jego siostra wygląda jak aniołek, Kot już jako dziecko przymierzał nóż do jej pleców. Nie bywał onieśmielony komplementami koleżanek, bo ich nie dostawał. Podchodził do obcych dziewczyn i albo je molestował, albo wyznawał im miłość. To był chory człowiek, który nie...
więcej mniej Pokaż mimo toIdee, które autor przemycał w wypowiedziach części bohaterów i które - jak mi się początkowo zdawało - mogły być jego własnymi, już kilka stron dalej boleśni obalali inni. Nie można było przywrzeć do jednego punktu widzenia i na tym poprzestać. Naprawdę nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby napisać coś takiego. Cała powieść zdaje się być skonstruowana tak, jakby Dostojewski z oddali patrzył na przeróżne poglądy bohaterów i nie dawał po sobie poznać, które osobiście odrzuca, a które są mu bliskie. Lub nawet jakby sam nie wiedział, a może po prostu pogodził się z tym, że prawie każdy z jego bohaterów ma odrobinę racji. Piękne.
Idee, które autor przemycał w wypowiedziach części bohaterów i które - jak mi się początkowo zdawało - mogły być jego własnymi, już kilka stron dalej boleśni obalali inni. Nie można było przywrzeć do jednego punktu widzenia i na tym poprzestać. Naprawdę nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby napisać coś takiego. Cała powieść zdaje się być skonstruowana tak, jakby...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sięgając po tę książkę, nie do końca wiedziałam, co o niej sądzić - mało kto o niej słyszał, o autorce też niewiele informacji można było znaleźć. Na szczęście dowiedziałam się, że Lilly zajmowała się Stalinem i komunizmem od ok. 30 lat, i krótko mówiąc, naprawdę znała się na rzeczy. Sama przeprowadzała wywiady z ludźmi, którzy znali Stalina (lub jego rodzinę) osobiście, m. in. z jego wnukami - a takie relacje z zasady są bardzo cenne. Korzystała też m. in. z wspomnień Swietłany Alliłujewej i Mołotowa, dzięki czemu mogła nakreślić portret takiego Stalina, jakiego zapamiętali jego bliscy. Mam wrażenie, że pomogło jej w tym także to, że jest kobietą - oprócz przytaczania suchych faktów snuła też rozważania np. na temat tego, co w danej chwili mógł czuć Stalin i jak mogło się to wiązać z tym, co przeżył wcześniej. W innych biografiach Stalina, z którymi się zetknęłam (a wszystkie z nich napisali mężczyźni), autorzy robili to rzadziej, skupiając się raczej na suchych faktach historycznych. Zresztą Marcou podkreśliła na wstępie, że nie chce pisać o Stalinie jak o potworze, ale raczej jak o człowieku, którego postara się choć trochę zrozumieć - co jest rzadkością, którą trzeba docenić. Historii w tej książce jest mniej niż w innych biografiach, lecz wystarczająco dużo (a nawet więcej!), by móc wszystko pięknie połączyć z życiem osobistym naszego okrutnika.
Mimo to natknęłam się jedną historyczną "nieścisłość" (nie wiem, jak nazwać to inaczej). Chodzi o moment, w którym Lilly pisze:
"Podróżując bez paszportu, Koba miał trudności z przekroczeniem granicy. [...] Gdy przybył do małego miasteczka granicznego, poszedł, tym razem instynktownie, za przypadkowo spotkanym człowiekiem. Był to Polak, szewc z zawodu. [...] Rozmawiali o swoich krajach, Dżugaszwili opowiedział gospodarzowi o swoim ojcu, który również był szewcem. Tak dalece mu zaufał, że wyznał, iż musi nielegalnie przekroczyć granicę. Polak zaoferował swoją pomoc, znając dobrze te okolice. Gdy dotarli do właściwego miejsca, Stalin chciał mu zapłacić. <<Nie - odparł tamten - proszę tego nie robić [...]. Obaj jesteśmy synami uciemiężonych narodów i powinniśmy sobie wzajemnie pomagać>>. Tak mówił Polak do Gruzina".
Jako źródło pisarka podaje pamiętniki Anny Alliłujewej, szwagierki Stalina, która wspominała, że "Koba opowiadał jej o tym ze śmiechem". Edward Radziński, historyk o wiele bardziej znany, w swojej biografii Stalina komentuje tę historię tak: "Rzeczywiście, takie rzeczy można opowiadać tylko naiwnym dziewczętom - i tylko ze śmiechem. Nadal pozostaje więc pytanie: w jaki sposób Koba bez paszportu, pilnowany przez policję, zdołał dwukrotnie przekroczyć granicę?" - odnosi się tutaj do podejrzeń, że Stalin mógł być agentem Ochrany. Marcou z kolei we wstępie do swojej książki informuje, że "zrezygnowała z podejmowania polemiki w sprawach nie popartych żadnymi danymi archiwalnymi", właściwie z góry odrzucając tezę, że Stalin podwójnym agentem jednak mógł być. I dlatego wersję Stalina uznaje za całkowicie wiarygodną, co (według mnie) wydaje się raczej niemądre, jeśli weźmiemy pod uwagę skłonności Stalina do kłamania i fakt, że Anna Alliłujewa była kobietą wyjątkowo naiwną: gdy Stalin powiedział jej, że mąż (Stanisław Redens, polski czekista) został rozstrzelany (tym razem nie kłamał), nie uwierzyła mu. W to, że jej mąż żyje gdzieś daleko z nową rodziną, nie przestała wierzyć nawet po obejrzeniu dokumentów o jego pośmiertnej rehabilitacji (!). Tak więc Stalin mógł jej z łatwością "wcisnąć" tę ckliwą historyjkę o szewcu, która z prawdą niewiele mogła mieć wspólnego - a o tym Lilly Marcou chyba zapomniała.
Dlatego troszkę się boję, że książka może zawierać również inne drobne błędy (których nie wyłapałam, bo na historii się nie znam), ale i tak jest to książka świetna. Polecam każdemu!
Sięgając po tę książkę, nie do końca wiedziałam, co o niej sądzić - mało kto o niej słyszał, o autorce też niewiele informacji można było znaleźć. Na szczęście dowiedziałam się, że Lilly zajmowała się Stalinem i komunizmem od ok. 30 lat, i krótko mówiąc, naprawdę znała się na rzeczy. Sama przeprowadzała wywiady z ludźmi, którzy znali Stalina (lub jego rodzinę) osobiście, m....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
To książka nie tylko o historii widzianej okiem Sergo, lecz pełna również docinek, którymi Beria rzucał na prawo i lewo + jego zwyczajów, opinii i cytatów, na których temat milczą inne biografie. To właśnie te elementy pozwalają spojrzeć na Berię i jego współpracowników z nieco nowej perspektywy, a być może nawet sprawić, że nabierzemy do radzieckiego okrutnika nieco sympatii.
Na zachętę wklejam mój ulubiony cytat Sergo:
"Dzisiaj na widok łotrów i durniów, którzy mnożą się na ruinach radzieckiego imperium, ogarniają mnie wątpliwości. Może nie miałem racji, potępiając Stalina? Może znał tych ludzi doskonale i słusznie uważał, że przemawia do nich tylko pałka? A poza tym, czyż jako młody człowiek nie poznał do głębi całej Rosji, wraz z jej żandarmami i zbrodniarzami?".
Polecam.
To książka nie tylko o historii widzianej okiem Sergo, lecz pełna również docinek, którymi Beria rzucał na prawo i lewo + jego zwyczajów, opinii i cytatów, na których temat milczą inne biografie. To właśnie te elementy pozwalają spojrzeć na Berię i jego współpracowników z nieco nowej perspektywy, a być może nawet sprawić, że nabierzemy do radzieckiego okrutnika nieco...
więcej mniej Pokaż mimo to
Obrzydliwie tendencyjna książka. Mandy na każdym kroku podkreśla wady Billa.
Szczegółowo wylicza, ile Billa kosztowało to i owo; wspomina, jak to mówiła, że nie chce od niego pieniędzy - jakimś cudem zapomniała jednak wspomnieć o 580 tys. funtów odszkodowania, które upolowała w sądzie. Zapomina też o tym, że gdyby nie Bill, jej "kariera muzyczna" by nie istniała. Z matki, która pozwalała tak młodej dziewczynie spotykać się ze starym dziadem, robi niemal świętą.
Wstrętny Bill, z którym Mandy z własnej woli żyła przez kilka lat. Biorąc z nim ślub, dobrze wiedziała, jakim jest człowiekiem.
Warto też spojrzeć choćby na tekst "I Just Can't Wait", gdzie Mandy wprost przyznaje, że ci, którzy nazywają ją głupią, "może i mają rację", ale ona kocha [Billa] tak mocno, że "zrobiłaby wszystko, o co ten by ją poprosił". Wypadałoby i w książce podkreślić własną winę i głupotę.
Minusem jest też to, że tytuły piosenek Stonesów (jak choćby oryginalny tytuł książki - "It's All Over Now"), które pełnią tu funkcję gier słownych, przetłumaczono na polski bez wzmianki o tym, że są właśnie tytułami. Nie każdy zna te piosenki (ja np. znam słabo i pewnie nie wszystko wyłapałam), a żart (czy tam smaczek) ucieka.
A z plusów - nie ma się wrażenia, że Mandy kłamie, że zmyśla (choć być może manipuluje i zataja). Poza tym książka bardzo wciąga. Mimo że o Stonesach nie dowiemy się z niej niczego, to warto przeczytać, jeśli kogoś interesuje sam Bill.
Obrzydliwie tendencyjna książka. Mandy na każdym kroku podkreśla wady Billa.
więcej Pokaż mimo toSzczegółowo wylicza, ile Billa kosztowało to i owo; wspomina, jak to mówiła, że nie chce od niego pieniędzy - jakimś cudem zapomniała jednak wspomnieć o 580 tys. funtów odszkodowania, które upolowała w sądzie. Zapomina też o tym, że gdyby nie Bill, jej "kariera muzyczna" by nie istniała. Z matki,...