-
ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant13
-
Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyTrzeci sezon „Bridgertonów” tuż-tuż, a w Świątyni Opatrzności Bożej niecodzienni gościeAnna Sierant4
-
ArtykułyLiteratura młodzieżowa w Polsce: Słoneczna wiosna z Martą ŁabęckąLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-03-10
Czuję się rozczarowany, finał na który czekałem już od trzech ostatnich książek był tak wielce niesatysfakcjonujący i napisany na jedną modłę, że to dla mnie szok. A tym bardziej boli mnie ten fakt ponieważ "Pentagram" to na tę chwilę mocny kandydat na najlepiej napisaną książkę z repertuaru o Harry Hole.
Mnogość wątków tutaj, relacja Harrego z Tomem i z "firmą" Policja była tutaj świetna. Męczyło już trochę to jego pijaństwo, ale w odpowiednim momencie jak zwykle umiał wrócić do rzeczywistości. Budowanie seryjnego zabójcy -świetne, jak zwykle jednak koniec spłaszczony i niewymagający, znowu szkoda. Postać Willego Barliego - świetna! Postać komendanta wydziału zabójstw - w punkt. Nawet kolega Harrego, Oyston, czy jakoś tak pięknie daje radę. Aj, Nesbo, czemu Ty mi to robisz i nie umiesz dopinać tego co tak świetnie budujesz?? Mocne 7/10.
Czuję się rozczarowany, finał na który czekałem już od trzech ostatnich książek był tak wielce niesatysfakcjonujący i napisany na jedną modłę, że to dla mnie szok. A tym bardziej boli mnie ten fakt ponieważ "Pentagram" to na tę chwilę mocny kandydat na najlepiej napisaną książkę z repertuaru o Harry Hole.
Mnogość wątków tutaj, relacja Harrego z Tomem i z "firmą" Policja...
Zaraz po "Człowiek Nietoperz" i "Pierwszy Śnieg" moja ulubiona część z serii o Harrym. Mnogość wątków, fantastyczny finał, intryga z Tomem już zmierza do rychłego rozwiązania, wprowadzenie nowego przyjemnego bohatera - Beaty, rozwinięcie postaci wprowadzonych w poprzednich częściach, jak Halvorson i inni. Świetnie rozpisany Raskol. Polecam rozdzielić sobie w głowie wątek Anny i napadu, ja przez połowę książki myślałem, że to ta sama sprawa, a jednak gdybym wiedział od początku to lektura byłaby przyjemniejsza. Bardzo podobał mi się wątek gdy Harry został uwikłany w pewną sprawę (bez spoilerów).
Córa moja mi klika w klawiaturę, więc muszę już kończyć tę krótką opinię:)
Zaraz po "Człowiek Nietoperz" i "Pierwszy Śnieg" moja ulubiona część z serii o Harrym. Mnogość wątków, fantastyczny finał, intryga z Tomem już zmierza do rychłego rozwiązania, wprowadzenie nowego przyjemnego bohatera - Beaty, rozwinięcie postaci wprowadzonych w poprzednich częściach, jak Halvorson i inni. Świetnie rozpisany Raskol. Polecam rozdzielić sobie w głowie wątek...
więcej mniej Pokaż mimo to
Trzecia z serii o Harrym Hole.
I... czytało mi się bardzo przyjemnie. Jo Nesbo ma coś w sobie co potrafi przelać na papier i świat ten jest niesamowicie immersyjny.
Zacznę od minusów, momentami książka jest rozwlekana, między innymi cały początek tak dokładnie opisujący procedury zabezpieczania przyjazdu prezydenta innego kraju do Norwegii. Aczkolwiek było tam sporo ciekawych wątków, których czytelnik niestety nie doceni, gdyż jeszcze nie zna wszystkich figur na szachownicy. Potem wszystko zgrabnie się łączy.
Bardzo przyjemny wątek Ellen i Harrego. Oraz jego nowej miłości - tak skomplikowanej. Ach, Harry, niepoprawny romantyku, co kobiety w tobie widzą.
Przyznaję, że męczyły mnie wątki z przeszłości. Nakomplikowane ponownie. Te imiona - Daniel, Kryte, czy jakoś tak, i wszystkie inne... ja nadal nie wiem kto był kim. Przez co nie potrafiłem tak bardzo docenić plot twistu.
Główny zły - bardzo przyjemnie rozpisany.
Mocna część, jednak wydaje mi się, że miała więcej potencjału. Cóż, biorę się za "trzeci klucz." :)
Trzecia z serii o Harrym Hole.
I... czytało mi się bardzo przyjemnie. Jo Nesbo ma coś w sobie co potrafi przelać na papier i świat ten jest niesamowicie immersyjny.
Zacznę od minusów, momentami książka jest rozwlekana, między innymi cały początek tak dokładnie opisujący procedury zabezpieczania przyjazdu prezydenta innego kraju do Norwegii. Aczkolwiek było tam sporo...
Trzecia książka autora Jo Nesbo, którą wchłonąłem. Mimo wielu sceptycznych opinii tutaj, sięgnąłem zaciekawiony, jak rozpoczyna się historia Harrego. I... Jestem zachwycony. Autor wprost przeniósł mnie do Sydney. Czułem ten vibe niczym detektyw Hole, wręcz imprezową atmosferę miasta i gorący klimat.
Ani razu nie miałem uczucia, że książka się dłuży, czy, że jakiś wątek jest niepotrzebny. Końcówka delikatnie mnie rozczarowała i trochę spodziewałem się kto może być zabójcą. Brakowało finałowej pogadanki między Harrym, a mordercą. I trochę brakowało rozwinięcia wątku Bridget, ale teraz myślę, że taki był zamiar i Jo Nesbo trafił w punkt - tego co ulotne i już nie wróci. Baaardzo polecam. Na tę chwilę, moja ulubiona część z serii.
Trzecia książka autora Jo Nesbo, którą wchłonąłem. Mimo wielu sceptycznych opinii tutaj, sięgnąłem zaciekawiony, jak rozpoczyna się historia Harrego. I... Jestem zachwycony. Autor wprost przeniósł mnie do Sydney. Czułem ten vibe niczym detektyw Hole, wręcz imprezową atmosferę miasta i gorący klimat.
Ani razu nie miałem uczucia, że książka się dłuży, czy, że jakiś wątek jest...
2023-09-14
NAJGORSZA KSIĄŻKA JAKA TYLKO ISTNIEJE. Już wiem czemu tak rzadko sięgam po fantastykę. Bo jest tak odrealniona od rzeczywistości, że dla poważnego człowieka ciężko się w taką akcję wczuć. I żeby nie było, Pratchetta przeczytałem parę tytułów i wszystkie były kiepskie. Albo przynajmniej nie dla mnie. Jedyny świetny tytuł tego aktora to "Piekło pocztowe", ale tam przynajmniej postacie były świetnie napisane.
A tu mamy przygłupa Ricewinda, idiotę Dwukwiata, jakiś biegający kufer, starucha - podróbę Conana Barbarzyńcy i jakąś laskę zabójczynię - tępą dzidę. Jedynie Trymon miał jakiś mini potencjał na początku, ale potem Pratchett wszystko spartolił. Syf. 3 gwiazdki za całkiem przyjemne zakończenie i moment jak Dwukwiat wyjmuje rzeczy z kufra.
A tak to strata czasu. Nie polecam ludziom nie lubiącym fantastyki.
NAJGORSZA KSIĄŻKA JAKA TYLKO ISTNIEJE. Już wiem czemu tak rzadko sięgam po fantastykę. Bo jest tak odrealniona od rzeczywistości, że dla poważnego człowieka ciężko się w taką akcję wczuć. I żeby nie było, Pratchetta przeczytałem parę tytułów i wszystkie były kiepskie. Albo przynajmniej nie dla mnie. Jedyny świetny tytuł tego aktora to "Piekło pocztowe", ale tam...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-19
Ledwo co skończyłem "American psycho" i pomyślałem, że muszę się jakoś oczyścić. Wpisałem książki komedie i na pierwszych pozycjach jakimś cudem wyskoczyła mi seria z Bridget Jones. Kojarzyłem to. Kojarzyłem z filmu, który był świetną lekką angielską komedią, też 6/10. No, może w porywach do 7.
Formuła w sumie podobna, dużo opisów wypalonych papierosów i alkoholu. Zauważyłem podobieństwo, bo pomimo, że tutaj bohaterka jest biedna mentalnie i majątkowo to też w pewnym sensie przybiera maskę jak Patrick Bateman. Muszę też zaznaczyć, że postać matki to najbardziej irytująca postać, z którą się ostatnio w literaturze spotkałem.
Najlepszą funkcją tej pozycji jest jednak - relaks. Tak! Bo przy niej się zrelaksujesz i odetniesz. W sumie, wiem czemu tak jest. Czemu tak dobrze to działa? Ponieważ każdy człowiek ma w sobie naturę podglądacza, a forma książki to tytułowy dziennik. Niejako więc zaglądamy w dziennik Bridget Jones i poznajemy jej myśli. Minus jest jednak taki, że tak gdzie wreszcie jest zawiązanie fabuły nie dowiadujemy się nic. NIC!
Choćby przykład z kartkami świątecznymi i zaproszeniami, czy imprezą u Rebbeci. No trudno.
Podsumowując to co powyższe - polecam. Po drugą część jednak nie wiem czy sięgnę.
Ledwo co skończyłem "American psycho" i pomyślałem, że muszę się jakoś oczyścić. Wpisałem książki komedie i na pierwszych pozycjach jakimś cudem wyskoczyła mi seria z Bridget Jones. Kojarzyłem to. Kojarzyłem z filmu, który był świetną lekką angielską komedią, też 6/10. No, może w porywach do 7.
Formuła w sumie podobna, dużo opisów wypalonych papierosów i alkoholu....
Bardzo w porządku, podoba mi się, że kolejne rozdziały są powtarzane o prosty przykład, który konsekwentnie jest rozwijany. Brak mi trochę odwołań do innych produkcji, a także wprowadzenia do kwestii silników w grach, gdzie wszakże tworzone są dane tytuły.
Bardzo w porządku, podoba mi się, że kolejne rozdziały są powtarzane o prosty przykład, który konsekwentnie jest rozwijany. Brak mi trochę odwołań do innych produkcji, a także wprowadzenia do kwestii silników w grach, gdzie wszakże tworzone są dane tytuły.
Pokaż mimo to
Jak dla mnie niesamowity bełkot. Męczyłem się czytając tę lekturę. Jednocześnie jest to przykład książki gorszej od swojej filmowej adaptacji (którą oceniam całkiem wysoko). Okej, zauważmy, że mimo współczesnej tematyki, autora opublikował tytuł w 1991. To szmat czasu i ciekawym jest patrzeć na zgniliznę Nowego Jorku z perspektywy materialisty i kapitalisty.
Jednak mam z tą książką duży problem. Mianowicie...
Większość książki to bełkot opisujący popisującego się wiedzą Patricka na temat ubrań, muzyki, klubów, restauracji, alkoholi, narkotyków, broni. Dużo się też poświęca czasu na opisy rezerwacji do restauracji i jakie to jest ważne dla bohaterów. Nonsens.
Ale to co uderzyło mnie najbardziej to obrzydliwe, dokładnie opisane sceny morderstw, gwałtów i tortur. Czułem się zniesmaczony.
W żaden sposób nie da się lubić głównego bohatera, bo nie robi nic, żeby wyrwać się, ze świata, którego nie czuje. Jest egoistą i tchórzem.
Jak dla mnie niesamowity bełkot. Męczyłem się czytając tę lekturę. Jednocześnie jest to przykład książki gorszej od swojej filmowej adaptacji (którą oceniam całkiem wysoko). Okej, zauważmy, że mimo współczesnej tematyki, autora opublikował tytuł w 1991. To szmat czasu i ciekawym jest patrzeć na zgniliznę Nowego Jorku z perspektywy materialisty i kapitalisty.
Jednak mam z...
2023-05-29
Solidny tytuł, przyznaję, że spodziewałem się po tytule, okładce, opisie i pierwszych paru stronach czegoś zupełnie innego. Tymczasem otrzymałem książkę w stylu dobrej zagadki rodem z Pana Samochodzika w wersji dla dorosłych. Na mocny plus zasługuje wiele barwnych postaci. Każda z nich jest jakaś, ma swoje motywacje i swój charakter.
Z minusów - punkty Krystyny i niejako sztuczne wydłużenie książki, która i tak ma ponad 400 stron. Po jakimś czasie to trochę irytowało.
Przyjemne domknięcie wszystkich wątków. Polecam.
Solidny tytuł, przyznaję, że spodziewałem się po tytule, okładce, opisie i pierwszych paru stronach czegoś zupełnie innego. Tymczasem otrzymałem książkę w stylu dobrej zagadki rodem z Pana Samochodzika w wersji dla dorosłych. Na mocny plus zasługuje wiele barwnych postaci. Każda z nich jest jakaś, ma swoje motywacje i swój charakter.
Z minusów - punkty Krystyny i niejako...
Bardzo relaksująca książka, poza tym to powiew świeżości od europejskiej czy amerykańskiej literatury. Historie proste i przyjemne, z typowym dla Japończyków smutkiem i poruszaniem głębokich uczuć.
Bardzo relaksująca książka, poza tym to powiew świeżości od europejskiej czy amerykańskiej literatury. Historie proste i przyjemne, z typowym dla Japończyków smutkiem i poruszaniem głębokich uczuć.
Pokaż mimo to
Zanim przejdziemy do opinii podsumujmy kilka faktów:
- autor książki na dzień dzisiejszy ma 1,2 miliarda długu, warto brać poprawkę na jego wiedzę w kwestii edukowania kogokolwiek w kwestii finansowej (jednak biorę pod uwagę, że pan Robert może być już tak wtajemniczony w temat, że wpakował się w to świadomie albo rozliczając to w podatkach, albo ukrywając prawdziwą fortunę w spółkach matkach, albo przyświeca mu zasada "jeżeli jesteś dłużny bankowi 100$ to Twój problem, jeżeli miliard to problem banku :) ).
- książka jest w dużej części reklamą autora i jego produktów takich jak książki i jego gra planszowa (hehe)
- książka jest sztucznie napompowana treścią, występuje tam wiele powtórzeń tych samych tematów. Dodatkowo wykresy (aktywa, pasywa) zabierają po 1/3 kartki i jest ich tam trochę. Mamy też sporo cytatów z tej samej książki, którą właśnie czytamy w stylowych kwadracikach " a to ciekawe ", durnota.
- autor głównie dorobił się na swojej książce i grach planszowych (także na nieruchomościach, ale jednak...). Zawsze jestem sceptyczny do kogoś kto pisze o tym jak zarabiać i zarabia na tym pieniądze. Niemniej, jeżeli umie to robić - super.
- książka jest sprzed 24 lat, trochę się pozmieniało w kwestiach podatkowych, nieruchomości i na giełdzie. Jednak uniwersalne prawdy o finansach, powściągliwości i zarządzaniu aktywami są bardzo w porządku.
Teraz opinia, ale po punktach powyżej, wiele nie dodam.
Nie jest to zła pozycja. Czyta się to ciekawie, tylko trzeba oddzielać ziarno od plewu. Jest tu sporo przydatnej wiedzy jak i sporo durnot i banałów. Trzeba to czytać bardzo uważnie i krytycznie, jednak można wynieść stąd coś dla siebie. Ja utwierdziłem się w paru rzeczach i zmieniłem delikatnie podejście do dwóch tematów w swoim życiu. Niemniej ciągła krytyka ludzi oszczędzających i pogarda do pracujących razi. Wiadomo, dobrze jest inwestować, ale oszczędzanie nie jest niczym złym w mojej opinii. Ciągłe wychwalanie gry cashflow to jakiś żart, czy to jakaś intelektualna masturbacja pana Roberta jak wspaniałą grę stworzył, czy reklama? Sama gra brzmi ciekawie, ale 400 zł za karciankę, która jest wykonana tragicznie to jakiś żart. To już lepiej kupić monopol. Bardzo na plus jest zachęcanie przez autora do edukacji, odrzucenia przez człowieka arogancji oraz temat o braniu, ale także dawaniu. Nooo, tutaj naprawdę wielki szacun dla autora. Za to tłumaczenie autora o kupnie mieszkania w aukcjach komorniczych i sprzedawanie ich z marżą na poziomie 150% jest opisane tak ogólnikowo, że może to wprowadzić w błąd nieświadomego czytelnika, a nawet wyrządzić mu krzywdę - warto się edukować zanim tak się postąpi i na pewno warto próbować, ale krok po kroku.
Ogólnie - bardzo polecam, ale zachęcam do czujnego czytania:)
Zanim przejdziemy do opinii podsumujmy kilka faktów:
więcej Pokaż mimo to- autor książki na dzień dzisiejszy ma 1,2 miliarda długu, warto brać poprawkę na jego wiedzę w kwestii edukowania kogokolwiek w kwestii finansowej (jednak biorę pod uwagę, że pan Robert może być już tak wtajemniczony w temat, że wpakował się w to świadomie albo rozliczając to w podatkach, albo ukrywając prawdziwą fortunę...