Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Mam poważne wątpliwości odnośnie do oceny zdolności postrzegania świata przez ludzi, którzy traktują treść tej książki jedynie w kategoriach fikcji literackiej... I trzymam się od nich z daleka, tak na wszelki wypadek.

"Właśnie Janina opowiada o tym, jak w wieku lat czternastu padła ofiarą gwałtu zbiorowego i miała skrobankę. W zeszłym tygodniu opowiadała to samo. Robiła wrażenie niemal dumnej. Zresztą to wcale nie musi być prawda. Na Wyznawaniu bezpieczniej coś wymyślić, niż się przyznać, że nic się nie ma do opowiedzenia. Ale ponieważ chodzi o Janinę, jest to pewnie mniej więcej prawda.
- Ale czyja to była wina? - pyta Ciotka Helena, unosząc w górę tłusty palec.
- Jej wina, jej wina, jej wina - skandujemy (...)"

Książka ważna, przerażająca, aktualna. O tym, że hasło "władza absolutna deprawuje absolutnie" to nie tylko niemający znaczenia slogan a tak naprawdę uniwersalna definicja społeczeństwa, która sprawdza się z powodzeniem w każdym czasie. Bo zawsze znajdzie się gdzieś jakiś Komendant i jakaś Serena, która będzie krzywdziła innych w imię "wyższego dobra".

Mam poważne wątpliwości odnośnie do oceny zdolności postrzegania świata przez ludzi, którzy traktują treść tej książki jedynie w kategoriach fikcji literackiej... I trzymam się od nich z daleka, tak na wszelki wypadek.

"Właśnie Janina opowiada o tym, jak w wieku lat czternastu padła ofiarą gwałtu zbiorowego i miała skrobankę. W zeszłym tygodniu opowiadała to samo. Robiła...

Zupełnie niezrozumiałym jest dla mnie usilne zakazywanie sprzedaży tej książki (kiedyś - wyniesienie jej do rangi >>zakazanego dzieła<<, z trudem możliwego do zdobycia). A gdyby pozycję można było łatwiej dostać z pewnością więcej ludzi pojęłoby znaczenie terminu "grafomaństwo". To nic więcej jak pseudointelektualny, żałosny bełkot kogoś, kto bardzo by chciał być i wybitnym, i mądrym, i godnym zapamiętania... a z racji tego, że konkurencja była duża i niedościgniona, autor postanowił i palić książki i
zacząć mordować innych, by tych rzeczywiście wybitnych, mądrych i godnych zapamiętania się pozbyć.

Nie zasługuje na nawet jedną gwiazdkę, ale dostaje, by obniżyć ocenę. Pozostaje jednak zdumienie, jak taka wątpliwej jakości jednostka jak autor komentowanej książki mogła porwać miliony? A może należałoby raczej spytać: kim były te miliony, które dały się porwać? Bo moim zdaniem tutaj leży główny problem o czym często się zapomina, skupiając się jedynie na życiu i decyzjach głównych "protagonistów" lat 1939-1945. Ale człowiekowi łatwiej uwierzyć, że to jakaś niemiecka elita polityczna zorganizowała ludziom rozrywki w postaci łapanek, wędrówek przez komin, gwałtów, mordów, gett niż w to, że te rozrywki organizowali zwykli ludzie, tacy jak Czytelnik i ja. Ktoś kiedyś mi powiedział, że już prędzej Czesi uwierzą w Boga, niż człowiek w banalność zła. I to jest straszna prawda.

Zupełnie niezrozumiałym jest dla mnie usilne zakazywanie sprzedaży tej książki (kiedyś - wyniesienie jej do rangi >>zakazanego dzieła<<, z trudem możliwego do zdobycia). A gdyby pozycję można było łatwiej dostać z pewnością więcej ludzi pojęłoby znaczenie terminu "grafomaństwo". To nic więcej jak pseudointelektualny, żałosny bełkot kogoś, kto bardzo by chciał być i...