-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
-
ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
-
ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Biblioteczka
2023-08-15
2022-05-03
2022-03-13
Jestem autentycznie zirytowana i zawiedziona. Naczytałam się tyłu zachwytów nad tym komiksem, a jest on po prostu słaby. Początek był bardzo dobrym wprowadzeniem do poznania przeszłości i motywów postaci Batmana, że nie mogłam się oderwać. Potem wgłębianie się w ten bajzel Gotham, obserwując jak Bruce staje się Mrocznym Rycerzem, było ciekawym przeżyciem, bo nadal się tego uczył i zdarzało mu się popełniać błędy, a nie że robi parę kopnięć i po sprawie. Szczególnie podobała mi się scena w której wykrawiajac się, rozmawia z popiersiem ojca i łał, to był mrok którego oczekiwałam. W międzyczasie na scenę wkracza porucznik Gordon, który walczy z korupcją w policji, i pomimo paru fajnych scen, po prostu mi się to przejadło. A im dalej czytałam, tym było to męczące, aż w końcu za mało było Batmana w Batmanie, a zakończenie na dachu ni z tego ni z owego, tak po prostu. Kolejne rozczarowanie. Chociaż wątek z Cat Woman był niespodziewanie fajny i w sumie szkoda, że tak mało scenek.
Jestem autentycznie zirytowana i zawiedziona. Naczytałam się tyłu zachwytów nad tym komiksem, a jest on po prostu słaby. Początek był bardzo dobrym wprowadzeniem do poznania przeszłości i motywów postaci Batmana, że nie mogłam się oderwać. Potem wgłębianie się w ten bajzel Gotham, obserwując jak Bruce staje się Mrocznym Rycerzem, było ciekawym przeżyciem, bo nadal się tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03-06
2022-02-28
To mój pierwszy przeczytany komiks o Batmanie i mimo początkowego sceptycyzmu, było to bardzo udane spotkanie . Fabuła przypadła mi do gustu, była mroczna i spójna oraz ciekawie i w zupełnie inny sposób przedstawiała relacja Jokera z Batmanem. Wątpliwości i rozważania Bruce'a nad sensem tego konfliktu, było dla mnie powiewem świeżości w mojej znajomości ich historii, a nie tylko skakaniem sobie do gardeł jak na filmach, bo jeden zrobił to, a drugiemu to nie na rączkę. Podobał mi się również pomysł na pokazanie przeszłości Jokera w konfrontacji z teraźniejszością. W końcu historia w której nie tylko kąpiel w trujących chemikaliach, a inne tragiczne wydarzenia w jego życiu, sprawiły że zatracił się w szaleństwie. Wisienką na torcie był wielki finał, konfrontacja Jokera z Batmanem i było to bardzo poruszające widowisko. Warto również wspomnieć o pięknych ilustracjach, bo to naprawdę dobra robota.
To mój pierwszy przeczytany komiks o Batmanie i mimo początkowego sceptycyzmu, było to bardzo udane spotkanie . Fabuła przypadła mi do gustu, była mroczna i spójna oraz ciekawie i w zupełnie inny sposób przedstawiała relacja Jokera z Batmanem. Wątpliwości i rozważania Bruce'a nad sensem tego konfliktu, było dla mnie powiewem świeżości w mojej znajomości ich historii, a nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-06
,,Arcymag" to już ostatni tom przygód praktykantki magii papieru, Ceony Twill przed którą staje wyzwanie zdania końcowego egzaminu na Składacza. Wszystko wydaje się w jej życiu w końcu układać. Miłość między nią a Emery'm kwitnie w najlepsze, a dziewczyna potajemnie zgłębia wiedzę na temat innych praktyk magicznych. Jednak na horyzoncie zbierają się czarne chmury, zwiastując kolejne kłopoty. Ceony będzie musiała stawić czoła swoim wewnętrznym demonom, żeby raz na zawsze rozliczyć się z przeszłością.
Ten tom był po prostu cudowny. Pomimo swojej prostoty, a czasem nawet przewidywalności, czytało mi się go niezmiernie dobrze. Był mega wciągający, a momentami miał wręcz mroczny klimat, czym trafił prosto do mojego serca. Poza tym w tej części autorka przeszła samą siebie, rozszerzając perspektywę czytelnika na poznanie innych profesji magicznych w bardzo kreatywny i błyskotliwy sposób. Fajnie było obserwować jak Ceony studiowała inne magiczne rzemiosła, żeby sprytnie ułatwiać sobie życie i kopać tyłki zwyrolom. Dziewczyna nie owijała w bawełnę i brała sprawy we własne ręce-i właśnie takie waleczne bohaterki lubię najbardziej. I oczywiście muszę wspomnieć o jej związku z Emery'm, nad którym się dalej rozpływam. Oni są razem tacy kochani! Na każdą wzmianę na temat ich codzienności, czy liścikach to siedziałam i cieszyłam michę. Istna słodycz. I jeszcze to zakończenie, które mnie zmiotło, bo było urocze, ale zdecydowanie za krótke.
Żałuję, że już koniec historii, ponieważ bardzo polubiłam ten świat i zżyłam się z bohaterami. Nie mogę się doczekać premiery 4 tomu, żeby chociaż wrócić do tej magicznej Anglii, i nowych przygód z nową bohaterką.
,,Arcymag" to już ostatni tom przygód praktykantki magii papieru, Ceony Twill przed którą staje wyzwanie zdania końcowego egzaminu na Składacza. Wszystko wydaje się w jej życiu w końcu układać. Miłość między nią a Emery'm kwitnie w najlepsze, a dziewczyna potajemnie zgłębia wiedzę na temat innych praktyk magicznych. Jednak na horyzoncie zbierają się czarne chmury,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-20
,,Nasz system jest tak zorganizowany, że ten człowiek może zabijać tyle razy, ile zapragnie. I będzie zabijał, my natomiast wciąż będziemy aresztować nie tych ludzi , niewinnych, ludzi, których nie lubimy, którzy się nam nie podobają, a on ciągle będzie zabijał."
Świetny i nietuzinkowy kryminał, okraszony brutalną rzeczywistością lat 50-tych, obnażający absurdalność radzieckiego systemu, gdzie pod płaszczykiem partyjnym, szerzyło się bezprawie, a ludzi trzymano w garści przy pomocy terroru i strachu. Okrutne morderstwa dzieci przeplatające się z obrazem życia społecznego, wręcz dobitnie pokazywały tą paranoiczną bańkę propagandy wykreowaną przez stalinowską władzę.
Fabuła tej książki, to naprawdę coś niesamowitego. Powoli stopniowane napięcie oraz budowanie fałszywego poczucia bezpieczeństwa, momentami przyprawiało mnie o zawrót głowy. Podobało mi się, że zamiast skupić się na wątku kryminalnym, autor na początku wprowadza czytelnika w ten dziwny świat, odsłaniając przed nim różne sfery życia związane z wpływem dyktatury na społeczeństwo-od biedoty do wysoko postawionych. Byłam tym poruszona i niekiedy rozbita, ponieważ czasami niedowierzałam temu, co czytałam. Ten abstrakcyjny świat, był kiedyś rzeczywisty, gdzie na porządku dziennym trzeba było oglądać się za siebie, bo człowiek człowiekowi wilkiem i nawet głupia pierdoła mogła oznaczać czyjąś śmierć. Opisy samych tych zdarzeń sprawiały, że aż miałam ciary na plecach.
Równie dobrym wątkiem była przemiana głównego bohatera, który z wyżyn władzy spada na samo dno i musi zmierzyć się z trudami nowego życia, jako nic nieznaczący szary obywatel. Dość ciekawy proces odnajdywania w sobie resztek człowieczeństwa ponad to, co od dziecka mu wpajano na temat wyższości partii nad wszystkim innym. Do tego dochodzi jeszcze prowadzone przez niego śledztwo, które mozolnie się rozkręcało, ale jak już nabrało dynamizmu, to nie byłam w stanie się oderwać. Analizowanie faktów i szukanie poszlak trochę jak "po okruszkach chleba", poznając również motywy i działania z perspektywy zabójcy, to prawdziwa literacka uczta. Genialna intryga, powoli łącząca wszystkie poboczne wątki w sprytny sposób, ale której finał niestety trochę mnie rozczarował, bo liczyłam na to, że wszyscy bohaterowie zginą, żeby właśnie autor pokazał, że pomimo wysiłków jakich podjął się bohater w imię sprawiedliwości, działania jednostki i tak nie miały znaczenia w obliczu okrutnego systemu władzy.
,,Nasz system jest tak zorganizowany, że ten człowiek może zabijać tyle razy, ile zapragnie. I będzie zabijał, my natomiast wciąż będziemy aresztować nie tych ludzi , niewinnych, ludzi, których nie lubimy, którzy się nam nie podobają, a on ciągle będzie zabijał."
Świetny i nietuzinkowy kryminał, okraszony brutalną rzeczywistością lat 50-tych, obnażający absurdalność...
2021-07-20
2021-07-01
2021-06-15
XVIII wiek, Francja. Pewna dziewczyna z wioski imieniem Addie LaRue, zawiera umowę w lesie z nocnym bóstwem. Pragnie wolności, bez przynależności do nikogo, by w pełni móc doświadczyć życia bez ograniczeń, szukając przy tym ucieczki od zaaranżowanego małżeństwa z mężczyzną, którego nie kocha. W zamian za to, obiecuje ofiarę ze swojej duszy. Jednak to życzenie obraca się przeciwko niej, ponieważ owszem dostaje nieśmiertelność, ale naznaczoną samotnym życiem, skazana na zapomnienie, stając się niewidzialnym duchem pośród innych ludzi.
Byłam bardzo podekscytowana, kiedy wkraczałam w ten świat, zauroczona pięknym językiem oraz historycznym krajobrazem społecznym i kulturowym. Wprowadzona na początku narracja z dwóch sfer czasowych, gdzie mogłam śledzić początki bohaterki, jak i jej współczesne życie, było niezwykle ciekawe i rozbudzało wewnętrzną ochotę na więcej. W życiu Addie działo się jednocześnie dużo i mało, bo przeważnie były to rozpaczliwe próby kradzieży jedzenia/ubrania, oszustwa oraz poszukiwanie bliskości innych ludzi chociaż na jedną noc (dopóki nie zamkną oczu, bo wtedy ją zapominają). Nawet momentami aż serce mi się krajało nad jej marnym losem, ale potem zaczęło mnie to wszystko nużyć. Bo ileż można czytać o tym samym? To było dobre na początku, kiedy bohaterka zostaje zmuszona, żeby wpasować się w nowe realia, kiedy uczy się kraść, poznajemy jej odczucia itd., ale nie co 50 stron to samo, bo musi to i tamto. Jeszcze jakby to było powiązane z jakimś ważnym wydarzeniem, którego była uczestniczką, ale były to bardziej refleksje i użalania się nad sobą. Odkładałam przez to książkę parę razy, bo po prostu nie chciało mi się czytać tej monotonii.
Nie wspominając do tego jakże irytującą koncepcję, bycia Addie muzą dla każdego dosłownie artysty. Rozumiem, że to miała być próba uwiecznienia w sztuce swojego istnienia i że mogło to się zdarzyć parę razy na przestrzeni wieków, ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że przez 300 lat była aż taką inspiracją dla wszystkich których spotkała, jakby była niewiadomo kim, a nie dziewczyną z wioski. Bo miała siedem piegów na twarzy, przypominające konstelację gwiazd? Trochę mnie to nie przekonywało.
Interesującymi przerywnikami w mijających latach Addie, były za to spotkania z bóstwem o imieniu Luc, który próbuje skłonić ją do poddania się, żeby umowa mogła się dopełnić, a on otrzyma wtedy swoją zapłatę. Autorka kreuje jego postać, jako prastarą, kapryśną i niezwykle okrutną, która nie ułatwia życia dziewczynie, podrzucając jej co rusz kłody pod nogi, co jest dla niej swoistą torturą. Jest bliska załamania i zmęczona, ale mimo to odmawia mu za każdym razem, walcząc o życie, jakiego pragnęła. I to był świetny wątek, którego wyczekiwałam wraz z rozwijającą się fabułą. Te sprzeczki, walka między nimi były niezwykle ekscytujące. Jednak tu znowu następuje zgrzyt, ponieważ pojawia się najdziwniejsza rzecz w tej książce, jaki jest epizodyczny wątek miłosny... Między Addie i Luc'iem...Między ofiarą, a potworem... Dlaczego, po co. Nie rozumiem tego. Mają dobrze napisaną chemię, ale żeby to poszło w takim kierunku? On nieraz wyrządzał jej krzywde, a ona wpadła mu w ramiona z samotności? Co to jakiś syndrom sztocholmski, czy co... Byłam zdezorientowana i rozczarowana, jak czytałam te sceny. Trochę zakończenie mi to wynagrodziło, ale tak czy siak, to było niesmaczne.
Już wolałam relację Addie z drugim głównym bohaterem, Henry'm który jest pierwszym człowiekiem, który zapamiętał ją od 300 lat. I to jest piękne uczucie, jakie się między nimi rozwija. Spotyka się dwoje ludzi, złamanych przez los, którzy zagubieni szukają własnej drogi, aż w końcu odnajdują siebie nawzajem. Ich życie jest pełne trudów i zakrętów, ale mimo wszystko starają się przy sobie trwać. Gdzieś tam wiedziałam, że to nie potrwa długo, ale nie spodziewałam się aż takiego ciosu na sam koniec. To kolejny dowód na okrucieństwo Luc'a, kolejna paskudna gierka na złamanie Addie i przez to nie cierpię go za to jeszcze bardziej. Dlatego zakończenie książki sprawiło mi niemałą satysfakcję.
Czy jestem rozczarowana? Nie, bo historia była niezwykle ciekawa, i w pewnym sensie piękna. Dobrze się przy niej bawiłam, chociaż mogłabyć trochę krótsza. Mimo wszystko polecam.
XVIII wiek, Francja. Pewna dziewczyna z wioski imieniem Addie LaRue, zawiera umowę w lesie z nocnym bóstwem. Pragnie wolności, bez przynależności do nikogo, by w pełni móc doświadczyć życia bez ograniczeń, szukając przy tym ucieczki od zaaranżowanego małżeństwa z mężczyzną, którego nie kocha. W zamian za to, obiecuje ofiarę ze swojej duszy. Jednak to życzenie obraca się...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-19
,,Front burzowy" to odmóżdżacz, którego potrzebowałam i który sprawił, że zatęskniłam za bardziej wymagającymi książkami.
Okładka tej książki w zestawieniu z opisem była dla mnie trochę myląca, bo po przeczytaniu notki na odwrocie, pomyślałam sobie, że główny bohater to będzie taki trochę John Constantine-łowca w pełnej krasie, w swoim zawiadackim płaszczu i z zabawkami za pazuchą, co trochę sugerowały mi nawet pierwsze rozdziały. Tymczasem jak pomyślę sobie, jak nasz dziwaczny narrator Harry Dresden, będący magiem do wynajęcia, któremu potrafi przeszkadzać w walce z demonem szampon szczypiący go w oczy, ponieważ nie zdążył domyć włosów i powala go byle śmiertelnik z kijem bejsbolowym w ciemnej alejce... To po prostu nie mogę ze śmiechu. Serio, to jest tak absurdalne, że aż komiczne. Poza tym facet niby uważa się za takiego eksperta w sprawach paranormalnych i ciągle powtarza o swoim doświadczeniu, a zachowuje się jak fajtłapa, jeśli chodzi chociażby o zapamiętanie przepisu na eliksir.
Trochę szkoda, bo klimat tego drugiego świata był naprawdę ciekawy. Fantastyczne istoty, czy rytuały magiczne robiły wrażenie, ale to za mało żebym została z tą serią na dłużej. Śledztwo głównego bohatera też wyglądało obiecująco, ale więcej było w tym chaosu niż logicznego myślenia. O tyle dobrze, że książkę czytało się błyskawicznie, ale niestety nie była ona zbyt angażującą lekturą. Dla mnie taka trochę słabizna.
,,Front burzowy" to odmóżdżacz, którego potrzebowałam i który sprawił, że zatęskniłam za bardziej wymagającymi książkami.
Okładka tej książki w zestawieniu z opisem była dla mnie trochę myląca, bo po przeczytaniu notki na odwrocie, pomyślałam sobie, że główny bohater to będzie taki trochę John Constantine-łowca w pełnej krasie, w swoim zawiadackim płaszczu i z zabawkami za...
Jakoś nie umiem zacząć tej recenzji inaczej, niż od napisania że ,,Szpital kosmiczny" to super wciągająca historia. Momentami przypominało to kosmiczną wersję "Doktora House'a", co rozdział pojawiał się kolejny nietypowy przypadek i błyskotliwa droga do odkrycia jego wyleczenia. Bardzo podobało mi się, w jaki sposób lekarze przygotowywali się do takiego procesu. Nie musieli zapamiętać danych na temat danej rasy, tylko w razie potrzeby szli do specjalnego pokoju i wgrywali sobie informacje do mózgu na jej temat. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, bo do tej pory nie spotkałam się z czymś takim w książkach. Na dodatek pacjenci nie byle jacy, najbardziej osobliwe z osobliwych form życia, a autor wymyślił ich tak dużo na taką skalę, że nie mieściło mi się to w głowie. Najfajniejsze były integracje między tymi dziwacznymi postaciami z ludzkim doktorem, przy których niejednokrotnie można było się uśmiechnąć. Trochę obawiałam się, że nie przyswoję tego wszystkiego, ale na szczęście w każdym rozdziale było małe przypomnienie, co oznaczają dane symbole, żeby taki laik powieści s-f jak ja, to ogarnął.
Przyznaję, że pomimo mojego zachwytu, bywały momenty w których te wszystkie procedury medyczne były zbyt nużące, a ludzcy bohaterowie mnie niezwykle irytowali, ale koniec końców podobała mi się podróż w tą dotąd nieznaną część galaktyki i może skuszę się kiedyś wrócić.
Jakoś nie umiem zacząć tej recenzji inaczej, niż od napisania że ,,Szpital kosmiczny" to super wciągająca historia. Momentami przypominało to kosmiczną wersję "Doktora House'a", co rozdział pojawiał się kolejny nietypowy przypadek i błyskotliwa droga do odkrycia jego wyleczenia. Bardzo podobało mi się, w jaki sposób lekarze przygotowywali się do takiego procesu. Nie musieli...
więcej Pokaż mimo to