-
ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać319
-
ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
-
Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Biblioteczka
2024-03-17
2024-03-03
O mój Boziu, chyba mam nowego ulubionego autora <3
Przy tym opowiadaniu wielokrotnie śmiałam się w głos, co w moim przypadku nie jest stanem normalnym (w sensie "zwykłym", "typowym"). Były momenty, że praktycznie co zdanie była beczka śmiechu. Chęć pokazania mężowi tych co lepszych, kończyła się tym, że czytałam mu całe długie fragmenty. No cóż, każdego szkoda.
Oczywiście "Małe Zwierzątka" to nie tylko humor. Rzekłabym, że to po prostu świetny dodatek do całej palety emocji, które nam serwuje Radek Rak. Przy tym krótkim utworze zdążyłam się śmiać, wzruszyć, rozzłościć z bezsilności na niesprawiedliwość, zszokować, obrzydzić, a nawet bać. Do tego dochodzi ten przepiękny styl przy opisywaniu zwykłego życia, zwykłych rzeczy i zwykłych ludzi. Naprawdę, czytając scenę randki nad rzeką, czułam to pachnące słońce i pachnące deski kładki i wodę. Opisy były tak piękne i plastyczne, że ja po prostu tam byłam. W ogóle sposób wyrażania myśli autora trafia wprost do mojego serduszka. Ja dokładnie wiem o co mu chodzi, czar, który autor roztacza, na mnie działa, a ja się mu chętnie poddaję.
Bardzo polubiłam głównego bohatera. Niesamowicie mu współczułam i było mi przykro podczas czytania niektórych fragmentów. A ujął mnie on swoim podejściem do zwierząt i uważnością na nie - na istoty, którymi mało kto się przejmuje (tak, ja zwykle gram druidem w grach :D). Jednocześnie szalenie podobała mi się jego erudycja, ale jeszcze bardziej mądrość życiowa.
Opowiadanie zawiera myśli skłaniające do dalszych refleksji. Nad paroma akapitami warto się zatrzymać, zostać z nimi dłużej i chwilę pomyśleć.
W ogóle natomiast nie spodziewałam się tutaj parafraz Pisma Świętego. Bardzo mi się one podobały. Dodawały mistycyzmu i podkreślały ważność danego wydarzenia, ale też ogólnie przenosiły zwykłe życie w strefę sacrum. Mmm... No rozpływam się po prostu...
Z chęcią dałabym 10 gwiazdek, ale brakowało mi mocnego akordu w zakończeniu. Ale to nic nie szkodzi. Piękne to było opowiadanie.
Jestem zachwycona. Polecam wszystkim. Godzinka czasu, a wrażenia z lektury bezcenne. Odradzam natomiast audiobook, bo on zabił cały humor, choć spodziewałam się, że jeszcze podbije efekt. Niestety tak się nie stało, miałam wrażenie większej melancholii niż żartów.
Opowiadanie jest dostępne za darmo na WolneLektury.pl, którym serdecznie dziękuję za możliwość zapoznania się z takim fantastycznym dziełem.
O mój Boziu, chyba mam nowego ulubionego autora <3
Przy tym opowiadaniu wielokrotnie śmiałam się w głos, co w moim przypadku nie jest stanem normalnym (w sensie "zwykłym", "typowym"). Były momenty, że praktycznie co zdanie była beczka śmiechu. Chęć pokazania mężowi tych co lepszych, kończyła się tym, że czytałam mu całe długie fragmenty. No cóż, każdego szkoda.
Oczywiście...
2024-03-03
Chciałam się zapoznać z tym utworem zanim zacznę czytać "Baśn o Wężowym Sercu albo Wtóre Słowo o Jakóbie Szeli" Radka Raka, a jakoś mnie tak właśnie naszła ochota na tę książkę.
Cóż mogę powiedzieć. Poemat nawet nieźle napisany, choć czasem miałam wrażenie, że te rymy nie są idealne i czasem mnie to wybijało z rytmu. Parę razy jednak prychnełam śmiechem, czego nie spodziewałam się wcale po tym utworze, a mnie też ogólnie trudno rozśmieszyć słowem pisanym.
Ciężko mi ocenić Szelę jako bohatera. Nie znałam go wcześniej i to jest moja jedyna styczność z nim do tej pory. Niby autor próbuje pokazać inny punkt widzenia na niego, niż ogólnie panujący ówcześnie, ale chyba mnie to nie przekonuje... Rozumiem jego motywacje, ale na razie staję po stronie przeciwników. Cytowanie Pisma Świętego przy mordowaniu ludzi dla mnie raczej trąci fanatyzmem, przekonaniem o własnej nieomylności i przede wszystkim niezrozumieniem o co w Ewangelii chodzi, niż powodem do wychwalania osoby, która to robi. W ogóle wydaje mi się to obrzydliwe. Argumentacja, że Szelę trzeba wychwalać, bo to jeden z niewielu bohaterów chłopskich, przypomina mi trochę pewien obecny odłam lewicy, która wychwala paździerze filmowe/serialowe tylko dlatego, że są postępowe i wszystkie rasy są w nim reprezentowane. Spotkałam się z takimi komentarzami np do Rings of Power, że może serial jest średni, ale trzeba go chwalić, bo w końcu jest reprezentacja i inkluzywność w Śródziemiu.
No cóż, zobaczymy wersję Radka Raka. Może zmienię zdanie, a może polubię jego bohatera w całkowitym oderwaniu od oryginału, wyłącznie jako fikcyjną postać literacką.
Utwór przeczytałam dzięki Wolnym Lekturom, za co dziękuję.
Chciałam się zapoznać z tym utworem zanim zacznę czytać "Baśn o Wężowym Sercu albo Wtóre Słowo o Jakóbie Szeli" Radka Raka, a jakoś mnie tak właśnie naszła ochota na tę książkę.
Cóż mogę powiedzieć. Poemat nawet nieźle napisany, choć czasem miałam wrażenie, że te rymy nie są idealne i czasem mnie to wybijało z rytmu. Parę razy jednak prychnełam śmiechem, czego nie...
2024-01-15
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Był moment, że zastanawiałam się czy nie dać 7 gwiazdek, jednak doszłam do wniosku, że ona jednak dalej ma kawałek tego geniuszu, który objawił się w pełnej krasie w części pierwszej i w większości drugiej. No i obiektywnie ta lektura i tak plasuje się w czołówce fantastyki.
Na początku nie mogłam się oderwać od tego tomu. Bardzo mnie ciekawiły dzieje dzieci Paula i jego siostry Alii. W ogóle są to bardzo skomplikowani bohaterowie i ciekawie było ukazane kim oni w zasadzie są. Bardzo mnie to oszukiwało, zwłaszcza w przypadku Leto i to do tego stopnia, że gdy słuchałam jego wypowiedzi i czytałam o jego czynach, to musiałam sobie wręcz przypominać, że on ma aparycję kilkuletniego chłopca i wtedy mi się te sceny wydawały takie dziwne... Ale raczej w pozytywnym sensie, bo wyrywały mnie z dotychczasowych przyzwyczajeń co do bohaterów i... doświadczeń z życia.
Niestety chyba w 2/3 książki zaczęło mi się dłużyć, a fabuła już tak nie wciągała, jak na początku. W pewnym momencie chyba za dużo było dziwnego gadania, które nic ze sobą nie niosło (w pierwszej i drugiej części też ono było, ale tam było baaardzo gęsto czuć, że pod nim jest drugie, trzecie i kolejne dno i to było ekstra) i w ogóle opisy wizji były dla mnie mało ciekawe (w przypadku wizji Paula było to moim zdaniem dużo lepiej podane, bardziej czuć było jego dylematy, uczucia i do czego chce dojść i czego uniknąć).
Potem pojawiły się jakieś dziwne pomysły, z którymi nie wiem jak mam żyć i co o nich myśleć. Ale u mnie jest to też poniekąd na plus. Dlatego mam taki problem z oceną tej książki. Ja generalnie bardzo lubię pomysły genialne i obrzydliwe jednocześnie, dlatego na przykład tak bardzo lubię Mroczne Materie Pullmana, a tutaj jest tego wbród. Pomysł filtraka jest świetny, ale to co on implikuje, jest jednocześnie obrzydliwe i GENIALNIE obrzydliwe. Z drugiej strony jak sobie wyobraziłam te fikołki, na które on pozwalał, to trochę mnie krindż złapał. No i nie wiem. Chyba bym to przeżyła, gdyby nie okazało się, że całą książkę chyba kibicowałam tym złym... Ale to też jest w jakiś sposób pociągające i nawet to, że "chyba"...
Wracając zatem do bohaterów, książka na pewno pozwala zastanowić się nad tym, jakby mogła myśleć taka długowieczna niemal boska istota, która ma na wyciągnięcie jednej ręki tysiące doświadczeń swoich przodków, a na wyciągnięcie drugiej tysiące przyszłych lat i realną możliwość sprawczości i kształtowania przez ten czas wszechświata. To się praktycznie samo kalkuluje w bezduszną istotę ponad małymi problemami i małym życiem.
Bardzo mi się podobało, że udało się zrehabilitować Alię i to właśnie w taki sposób, jak w książce. Bardzo ją lubiłam w drugiej części i trochę mi było szkoda na myśl, co się z nią stało, ale znowu było to dla mnie jednocześnie smutne, a jednocześnie genialne i obrzydliwe. Dobrze, że miała możliwość odzyskania wolności. Z drugiej strony jak sobie pomyślę o tej scenie i o Jessice... Eh.
Polecam, ale teraz to już chyba tylko fanom Diuny. Ja mimo wszystko zaliczam Dzieci Diuny do udanej lektury, bo widzę wartość w tylu mieszanych uczuciach, które we mnie wywołały i bardzo to doceniam. To dobra literatura, ale mindfuck też coraz większy, no i niestety do poziomu pierwszej części jej dosyć daleko. Na koniec trzy słowa: dziwne, genialne, obrzydliwe.
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Był moment, że zastanawiałam się czy nie dać 7 gwiazdek, jednak doszłam do wniosku, że ona jednak dalej ma kawałek tego geniuszu, który objawił się w pełnej krasie w części pierwszej i w większości drugiej. No i obiektywnie ta lektura i tak plasuje się w czołówce fantastyki.
Na początku nie mogłam się oderwać od tego tomu....
Ciekawa koncepcja, ale książka nie porwała mnie jakoś bardzo. Ja wiem, że w starym SF czasami szału nie ma, bo my te motywy przewałkowane miliony razy widzieliśmy w nowszych tekstach kultury i to od tych klasyków były one zapożyczone i wyewoluowane, no ale i tak nie poprawia to przyjemności z czytania. No i trzeba zaznaczyć, że istnieją też klasyki SF, które zachwycają do tej pory, so...
Trochę nie mogłam uwierzyć w to, że drastyczny wzrost inteligencji zafundowały nam świat postapo. Nie wątpię, że zrobiłby się na początku lekki chaos i panika, ale raczej nie doszłoby do takich dantejskich scen jak opisywane w tej książce. Wyższa inteligencja raczej zwiększa empatię. No chyba, że mamy do czynienia z psychopatą. Owszem bardziej inteligentni złoczyńcy i oszuści na pewno wykorzystaliby to do swoich celów, ale inteligencja wszystkich wokół też wzrosła, więc ci z kolei umieliby przejrzeć te fortele i nie daliby się oszukać (albo by dali, ale daliby się też oszukać przed wzrostem inteligencji), ergo może i bezwzględna wartość inteligencji rośnie, ale inteligencja względna w odniesieniu do reszty społeczeństwa jest taka sama jak przed wzrostem. Czyli w ostatecznym rozrachunku nic by się nie zmieniło.
Co do tego, że ludzie zaczęliby porzucać dotychczasową pracę, bo byłaby dla nich mało ciekawa, to niejednokrotnie członkowie Mensy wykonują nieciekawe zawody. Nie wszyscy odnieśli sukces, a duża ich część wnioskuje, że uczestnictwo w wyścigu szczurów jest głupie, więc w nim nie uczestniczą i wysiadają z tego pociągu. Nie ma sobie żył wypruwać dla idei kogoś innego, które nie są Twoje. Ale coś robić musisz, żeby przeżyć, to dajesz z siebie minimum, a wykonując nudne zadania możesz rozmyślać o czymś interesującym. Z drugiej strony jak już jesteś taki inteligentny, to masz świadomość, że pewne rzeczy musisz zrobić i nie zawsze Ci one sprawiają przyjemność, albo są ekstra ciekawe. Czasami po prostu trzeba je zrobić i tyle, przełknąć tę tabletkę i już. Żaden inteligentny człowiek się nie zastanawia czy aby na pewno będzie dla niego ciekawe wyrzucenie śmieci czy przetkanie zatkanej ubikacji. Trzeba to zrobić i tyle. Tak samo trzeba pracować, żeby jeść. Nie ma tu filozofii.
Owszem, znalazłyby się osoby, które chciałyby wtedy zmienić swoje życie, rzucić pracę, popierdolić wszystko i wyjechać w Bieszczady, więc jednym z rozwiązań powyższego problemu jest zatrudnianie do takich prac ludzi, którzy wcześniej byli mniej inteligentni, a drugim że ci naukowcy uzbrojeni w dodatkową inteligencję mogliby w inny sposób sobie z tym poradzić, np. skonstruować robota do tych prac, jakoś zoptymalizować proces, itd.
Za to bardzo ciekawym aspektem wydaje mi się podłoże psychiczne człowieka w tej sytuacji. Ludzie inteligentni dużo (za dużo) myślą i często mają poczucie bezsensu. Trudno jest im być szczęśliwym, a są do tej inteligencji przyzwyczajeni od dziecka. W związku z powyższym bardzo ciekawym jest temat nagłego drastycznego wzrostu inteligencji ludzi, którzy wcześniej byli po prostu normalni, a teraz muszą mierzyć się z czymś, do czego nie wypracowali sobie żadnych mechanizmów obronnych przez lata, jak to jest w przypadku mensan. Chyba dlatego tak mi się podobał wątek Sheili. Miałam dać książce 6 gwiazdek, ale za zakończenie jej historii dorzucam jedną ekstra.
Szkoda, że nie było więcej o walce i współpracy z inteligentnymi zwierzętami. Bardzo mnie ciekawiło jak ludzie sobie poradzą w ujarzmieniu inteligentnych zwierząt, albo jakie perspektywy otworzy współpraca z tymi inteligentniejszymi, np. delfinami czy krukami. Był oczywiście wątek farmy, ale wydaje mi się, że było to ledwo napomknięte i dało się z tego więcej wycisnąć. W ogóle takie mam wrażenie po tej książce, że koncepcja super ciekawa, ale potencjał niewykorzystany. I dało się z tego więcej wycisnąć.
Generalnie można przeczytać, ale z podobnej tematyki dużo dużo bardziej podobały mi się "Kwiaty dla Algernona".
Ciekawa koncepcja, ale książka nie porwała mnie jakoś bardzo. Ja wiem, że w starym SF czasami szału nie ma, bo my te motywy przewałkowane miliony razy widzieliśmy w nowszych tekstach kultury i to od tych klasyków były one zapożyczone i wyewoluowane, no ale i tak nie poprawia to przyjemności z czytania. No i trzeba zaznaczyć, że istnieją też klasyki SF, które zachwycają do...
więcej Pokaż mimo to