rozwiń zwiń
posportowejstronie

Profil użytkownika: posportowejstronie

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
52
Przeczytanych
książek
52
Książek
w biblioteczce
52
Opinii
85
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Siatkarskich autobiografii na rynku nie ma zbyt wiele, i dotyczą w szczególności polskich zawodników takich jak Paweł Zagumny czy Marcin Prus, dlatego też trudno było się spodziewać, że doczekamy się książki opisującą życiorys siatkarza z zagranicy. Szlaki jednak przeciera wydawnictwo SQN, które postanowiło wydać autobiografię Gilberto Amauri de Godoy Filho, czyli popularnego Giby.

Przyznaję, że wyczekiwałem na tę książkę, jeszcze gdy zobaczyłem ją w oryginale udało mi się zerknąć kilka fragmentów. Teraz przeczytałem ją od deski do deski. I nie zawiodłem się, ale… od początku.

„Giba w punkt” czyta się przyjemnie. Pierwsze rozdziały wciągają niemiłosiernie, bo w opisie lat z dzieciństwa najwięcej się dzieje i wydaje się, że są to fakty nieznane szerszej publiczności. Chociaż książka zaczyna się od wspomnień z dopingowej wpadki Giby z 2002 roku, kiedy to uległ pokusie i zapalił marihuanę. Oczywiście nie mogło zabraknąć opisu wydarzeń z choroby, z którą zmagał się siatkarz. Giba wraca pamięcią do tego przykrego zdarzenia, które było bodźcem do obrania takiej ścieżki życiowej. Bez wątpienia Giba w dzieciństwie miał pod górkę, choć często sam był temu winien, jak wtedy, gdy z drzewa spadł na ostre zakończenie bramy, która mogła przebić mu szyję! Na szczęście skończyło się na 150 szwach na lewej ręce. Inna historia... I ponownie Giba uszedł z życiem. Tym razem w wypadku samochodowym, w miejscu, w którym wcześniej nikt nie przeżył. Jemu się udało. Momentami lektura przybiera fabułę filmu „Oszukać przeznaczenie”.

Kolejne rozdziały książki są już mniej przerażające. A wiele miejsca poświęcono siatkówce. Dyscyplinie dla której Giba został stworzony, choć niewiele brakowało a moglibyśmy go nie oglądać na parkietach. Dlaczego? Nie dlatego, że oszukał przeznaczenie, ale z powodu niskiego wzrostu, a także małej popularności volleya i rodzinnym przekonaniom, aby młody Giba został piłkarzem, jak ojciec. Każdy ten powód został szczegółowo opisany, a dzięki temu ukazuje się nam obraz człowieka zdeterminowanego i wiedzącego, co chce w życiu osiągnąć.

Giba przedstawia także losy złotej drużyny Bernardo Rezende. Opowiada o funkcjonowaniu grupy, o swojej zmieniającej się roli w zespole. Nie zabrakło też kulis rozstania i powrotu do kadry jednego z najlepszych rozgrywających na świecie Ricardo Garci. Brazylijczyk prostuje pewne fakty i wyjaśnia wątpliwości, które docierały do mediów, jak choćby te mówiące o tym, że słynny rozgrywający pożegnał się z reprezentacją, bo nie chciał podzielić się nagrodą z kolegami.

„Giba w punkt” prezentuje także życie prywatne mistrza olimpijskiego z Aten. A te naprawdę było/jest owocne. Giba wspomina o swoich miłosnych perypetiach, małżeństwach i dzieciach. Ukazuje również, jak stabilność uczuciowa wpływa na jego zachowania na parkiecie.

W autobiografii Giby siatkówki jest sporo, nie mogło być zresztą inaczej. Choć odniosłem wrażenie, że została potraktowana pobieżnie, w szczególności jeśli chodzi o wszystkie złote momenty generacji chłopców Rezende. O ile, w początkowych rozdziałach roi się od detali i faktów, w dalszej następuje prześlizgiwanie się po temacie. Czyżby nic godnego uwagi nie działo się w szatni najlepszej drużyny pierwszego dziesięciolecia XXI wieku? Mam co do tego wątpliwości, tak jak do konieczności zamieszczania fragmentu dotyczącego kontuzji złamania penisa...

,,Giba w punkt” jest lekturą obowiązkową dla fana siatkówki, czy pozostali sięgną po książkę z rozrzewnieniem? Nie wiem, o ile siatkarscy kibice powinni być uradowani poznaniem historii jednego z najlepszych siatkarzy świata, o tyle dla przeciętnego Kowalskiego opowieść o Gibie może nie w pełni oddawać to jakim człowiekiem i siatkarzem zapamiętano go na boiskach całego świata. Bo jak dla mnie ilość piłek przyjętych w punkt przez Gibę podczas meczów powinna odzwierciedlać się wysoką jakością słowa pisanego jego własnej biografii.

Fragmenty z autobiografii:

„Najczęściej bawiliśmy się w chowanego na tyłach naszego budynku.(…) „Może spróbujemy na drzewach”. To był mój pomysł. Zresztą genialny. Kiedy wspiąłem się pierwszy raz, złamała się gałąź. Znajdująca się pode mną krata bramy jednego z domów miała ostre zakończenia w kształcie lancy, a podczas upadku jedna z nich mogła przebić mi szyję. Mogłem umrzeć. Pomyślałem szybko i wyciągnąłem przed siebie lewą rękę. Skoczyłem”.

„W autobusie zapanował harmider. Krzyki i ogromne zamieszanie. Nagle rozegrała się zabawna scena: my, mistrzowie świata, awanturujemy się, a w autobusie obok Polacy, wicemistrzowie, otwierają szampana. Dostrzegli, co się u nas działo. Otworzyli okna i podali nam trzy butelki. „Przestańcie się kłócić i świętujcie”. Nic lepszego nie mogliśmy zrobić. Jedni wrócili do Europy, drudzy polecieli bezpośrednio do Europy. Zakończyliśmy rok jako mistrzowie, ale być może już przewidywaliśmy, co nas czeka – spięcie”.

Moja ocena 4/5

Siatkarskich autobiografii na rynku nie ma zbyt wiele, i dotyczą w szczególności polskich zawodników takich jak Paweł Zagumny czy Marcin Prus, dlatego też trudno było się spodziewać, że doczekamy się książki opisującą życiorys siatkarza z zagranicy. Szlaki jednak przeciera wydawnictwo SQN, które postanowiło wydać autobiografię Gilberto Amauri de Godoy Filho, czyli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piłkarz z blizną. Franck Ribery jest rozpoznawalnym sportowcem. Ze względu na charakterystyczną bliznę na twarzy nie jest on tak rozchwytany przez marketingowców jak chociażby Cristiano Ronaldo czy Robert Lewandowski. Francuskiego zawodnika bardzo rzadko ujrzymy w różnego rodzaju akcjach reklamowych. Z pewnością jednak Ribery jest piłkarzem, którego w równym rzędzie można postawić obok takich piłkarskich tuzów jak wspomniany Portugalczyk czy Lionel Messi.

Dla Ribery’ego piłkarza nożna jest najważniejsza. O tym jaką drogę musiał przejść z betonowego podwórka prowincjonalnego miasteczka na najsławniejsze stadiony świata czytelnicy dowiedzą się z biografii „Piłkarz z blizną” autorstwa Alexisa Menuge wydanej przez Wydawnictwo SQN.

Czytelnik bardzo szybko poznaje historię blizny Ribery’ego. Zawodnik mając zaledwie 2 lata, omal nie zginął w wypadku samochodowym. Francuz opisuje to zdarzenie w ten sposób: ,,zderzyliśmy się, a ja poleciałem z tylnego siedzenia wprost na przednią szybę. Przeżyłem, ale na twarzy musieli mi założyć chyba ze 100 szwów”. I tak po wypadku piłkarzowi zostały rozległe blizny na czole i prawym policzku. Ten przerażający incydent naznaczył los głównego bohatera, który twierdzi, że bez tej blizny byłby zwykłym chłopakiem. Oszpecona twarz sprawiła, że stał się silniejszy i odporniejszy na krytykę już od najmłodszy lat. Bardzo często musiał znosić obelgi, brutalne wyzwiska czy wytykanie palcami ze strony innych osób. To ukształtowało jego charakter, uodpornił się na krytykę, walczył i kroczył do przodu.

Życie nie oszczędzało Francka, wypadek to jedno, ale również jego piłkarska ścieżka nie układała się po myśli. Gdy miał 20 lat pozostał bez środków do życia. Nie chciał go żaden klub. Zmuszony był szukać pracy, aby utrzymać rodzinę wiercił dziury w ziemi obsługując młot pneumatyczny. Piłka to jednak było to, co kręciło Ribery’ego ponad wszystko. Za 250 euro miesięcznie grał w drugoligowym Stade Brestois. Dobre występy sprawiły, że trafił do FC Metz, potem był turecki Galatasaray Stambuł. Z książki dowiadujemy się, że przygoda w Turcji piłkarsko okazało się mało udana i przede wszystkim krótka, niemniej odcisnęło piętno na życie, piłkarza zmieniając jego percepcję wiary, co poskutkowało przejściem na islam. Prawdziwa eksplozja talentu nastąpiła w Olympique Marsylia. W Marsylii Ribéry pokazał swoje wielkie możliwości i uaktywnił drzemiący w nim potencjał. Nie uszło to uwadze największych klubów świata takich jak FC Barcelona, Real Madryt, Manchester United czy Bayern Monachium. Ostatecznie przeszedł do Monachium, w którym występuję do dziś. Jest legendą bawarskiego klubu, a niemieccy kibice szanują i uwielbiają Francuza stojąc za nim murem w najtrudniejszych momentach, doceniając zawodnika bardziej niż rodzimi fani.

W biografii Ribery’ego historia klubowa przeplata się z występami w barwach reprezentacji. Z kadrą jednak nie odnosił znaczących sukcesów (wicemistrzostwo świata w 2006 roku), a umiejętności piłkarza nigdy nie mogły wkomponować się w wyniki osiągane w barwach Trójkolorowych. Autor biografii nie pomija wydarzeń trudnych dla francuskiej piłki, w których Ribery brał udział. Opowieść dotyczy się nieudanych mistrzostw świata z 2010 roku, dzięki Menuge poznajmy kolejny głos w sprawie konfliktu we francuskiej ekipie.

Z pewnością twórca biografii mimo znajomości z piłkarzem stara się zachować obiektywizm i nie koloryzuje opowieści. Przedstawia ciemniejszą stronę Francuza. „Piłkarz z blizną” to nie tylko laurka na cześć Ribery’ego, ale także skandale i awantury z udziałem gwiazdy Bayernu.

Książka jest rzetelną próbą spisania historii urodzonego w Boulogne-sur-Mer współczesnego symbolu Bayernu Monachium. Publikacja ukazuje plusy i minusy kariery Ribery’ego. Jego żarty i występki mniej lub bardziej udane, wzorowe i naganne zachowania. W ten sposób czytelnik wnika w osobowościowy portret zawodnika. Rysuje nam się postać zdeterminowanego zawodnika, który po prostu chce grać w futbol. To święta prawda, piłka nożna nade wszystko, bo czy w innym razie Ribery nie zdecydował się na operację plastyczną upiększając swój wizerunek?
Książka może skłonić do refleksji, że wygląd i dbanie o własny wizerunek to nie wszystko, choć z pewnością biografia Ribery’ego nie odciśnie takiego piętna jak piłkarskie poczynania Francuza.

Fragmenty z biografii:

„Już w dzieciństwie rówieśnicy nazywali mnie Quasimodo. Czy może pan to sobie wyobrazić? Potwornie mnie to bolało. W pewnej chwili całą skumulowaną we złość wyładowałem w grze w piłkę. Bez tej blizny byłbym zwykłym chłopakiem. Teraz mam jednak silny charakter i niezłomną wolę. Jestem dumny z tego, co musiałem przejść. Nigdy nie było mi łatwo. Dziś kocham swoja twarz. Kocham swoje życie”.

„Mój tata myślał, że poradzę sobie z obsługą młota pneumatycznego. Gdy go uruchomiłem, zaczął latać we wszystkich kierunkach. To wtedy zrozumiałem, jak ciężko pracuje ojciec. Z drugiej strony dotarło do mnie, że na dłuższą metę nie jest to zajęcie dla mnie. Dlatego koniecznie musiałem poradzić sobie jako piłkarz”.

Moja ocena: 2,5/5

Piłkarz z blizną. Franck Ribery jest rozpoznawalnym sportowcem. Ze względu na charakterystyczną bliznę na twarzy nie jest on tak rozchwytany przez marketingowców jak chociażby Cristiano Ronaldo czy Robert Lewandowski. Francuskiego zawodnika bardzo rzadko ujrzymy w różnego rodzaju akcjach reklamowych. Z pewnością jednak Ribery jest piłkarzem, którego w równym rzędzie można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piłkarska gorączka za sprawą Euro 2016 ogarnęła całą Polskę. Mecze ogląda się lub słucha, śledzi się na bieżąco portale społecznościowe, aby wiedzieć co dzieje się u naszej drużyny. Dla wielbicieli słowa drukowanego też coś się znajdzie, bo o naszych aktualnych reprezentantach można przeczytać. Nie tylko o Kubie Błaszczykowskim czy Robercie Lewandowskim, a o polskim obrońcy. Nie, nie chodzi o Michała Pazdana, który zatrzymał Niemców, ale o Kamila Glika, który także w dużej mierze przyczynił się do „zwycięskiego” remisu z mistrzami świata.

Wydawnictwo SQN wydało autoryzowaną biografię środkowego obrońcy kadry narodowej „Liczy się charakter” w której spisaniu pomógł dziennikarz Michał Zichlarz, który zna Kamila jeszcze z czasów, gdy ten dopiero zaczynał swoją piłkarską przygodę. Droga Glika do tego, aby znalazł się na Euro nie była może szczególnie wyjątkowa, to nie opowieść z gatunku tych od zera do bohatera czy od pucybuta do milionera. Nie znaczy to jednak, że nie warto jej czytać, wręcz przeciwnie. Ta zwyczajność ma swój urok, co więcej publikacja nie jest oderwana od rzeczywistości, a czytelnik, który po nią sięgnie może pomyśleć: może mi się udać, muszę tylko tego bardzo chcieć! Opowieść Glika pokazuje jak odważnymi decyzjami, ale też ciężką pracą dochodzi się do zrealizowania własnych celów.

Książka „Liczy się charakter” podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich jest najobszerniejsza i związana jest z początkowym okresem gry w piłkę Kamila, czyli opowiada o grze w Jastrzębiu-Zdroju, Wodzisławiu Śląskim oraz życiu w Hiszpanii. Druga część poświęcona jest karierze we Włoszech, a trzecia koncentruje się na występach Kamila w reprezentacji Polski.

I w każdej z tych części ukazany jest charakter Kamila, jego nieustępliwość i zawziętość, które pomagają mu uporać się z wieloma przeciwnościami losu, problemami czy słowami krytyki. Ambicja, determinacja, ale też wytrwałość do katorżniczej pracy spowodowały, że jest w tym miejscu, gdzie teraz. Zawodowo gra w futbol, jest cenionym piłkarzem znanego klubu będąc jego kapitanem oraz stanowi ważne ogniwo w reprezentacji Polski!

Talent to nie wszystko, umiejętnie trzeba nim zarządzać i podejmować mądre decyzje. Wielu ekspertów pukało się w głowę, gdy 17-letni Glik postanawia spróbować swoich sił w Realu. Tak, tak w tym Realu, w Madrycie miał okazje trenować z Raulem czy Casillasem. Furory w Hiszpanii Glik nie zrobił, ale czego się nauczył to jego i tego nie zabrał mu nikt. Tam hartował się charakter zawodnika, tam początek miało profesjonalne zetknięcie z piłką.

Czytając opowieść o Gliku najciekawsza wydała mi się pierwsza część opowiadająca o początkach fascynacji futbolem i podejmowaniu decyzji będąc jeszcze nastolatkiem. Ten czas w życiu Glika to niełatwa sztuka wyboru, weryfikacja swojego rzeczywistego ja z ja idealnym. Wydaje się, że zamiast futbolowych umiejętności Glik przede wszystkim nauczył się życia, życia w obcym kraju, bez rodziny i przyjaciół.
Włoski okres w biografii Glika jest bardzo wyniosły, bo Polak jest w Turynie szanowany. Kibice FC Torino są zachwyceni polskim obrońcą, proszą go zdjęcia czy autografy, a małżonce wysyłają pozdrowienia dla męża. Fragmenty te są o tyle ciekawe, że autor postanowił wybrać się osobiście do stolicy Piemontu i włoskie rozdziały książki przyjmują bardzo reporterski charakter.

Z ostatniej reprezentacyjnej części dowiadujemy się, że Glik mógłby być Glückiem i grać w barwach niemieckiej reprezentacji. Stoper ma niemieckie korzenie i nasi zachodni sąsiedzi robili na niego zakusy, ale to Polacy byli szybsi, a co najważniejsze serce Kamila bije w biało-czerwonych barwach. Oprócz aktualnych informacji dotyczących eliminacji do Euro czy za czasów gry u Smudy. Są też wspomnienia z występów juniorskich i tego jak Kamil zakładał rękawice i stawał w bramce, bo wychodziło mu to całkiem nieźle.

Wielu może się dziwić jaki jest sens pisania książki o 28-letnim zawodniku czynnie grającym. „Liczy się charakter” powstała z pasji, z pasji do futbolu. Autor biografii od 16 roku życia zna Kamila i śledzi jego karierę. Korzystając z własnego archiwum, ale przede wszystkim z rozmów z Glikiem, a także wywiadów z jego rodziną i przyjaciółmi, kolegami i trenerami z boiska wyłania się obraz piłkarza, który nie był określony jako piłkarski talent, a mimo to zrobił karierę. Nie od dziś wiadomo, że talent to nie wszystko. Charakter też się liczy!
Książka będzie dobrą okazją, by w przerwie pomiędzy meczami reprezentacji poznać losy jednego z filarów reprezentacji Polski. Zawodnika, który dzięki odporności na niepowodzenia, zaangażowaniu w to co robi i rzecz jasna ciężkiej pracy święci sukcesy.

Fragmenty z biografii:

„W szkole nie byłem najgrzeczniejszym uczniem. Raz pani z geografii nie potrafiła sobie ze mną poradzić w czasie lekcji, więc wysłała mnie do dyrektora. Poszedłem tam nie ze strachem, ale z uśmiechem na ustach. Dyrektor, wiadomo, zganił mnie za moje zachowanie, ale zaraz potem kazał usiąść i zaczął pytać, jak tam w klubie w Wodzisławiu, jak mi idzie. Dużo mu zawdzięczam. Wiedziałem, że przy nim nic złego mi się nie stanie i nie będę miał w szkole poważniejszych problemów. Mogę chyba powiedzieć, że dzięki niemu czułem się w szkole bardziej uprzywilejowany. Poza tym dyrektor uczył WF-u, żył sportem, zresztą do dzisiaj tak jest”.

„Prezes PZPN (Zbigniew Boniek) po meczu (przegranym na Wembley z Anglią 0:2 w październiku 2013 roku) zszedł do szatni i powiedział do zawodników, że nie mają sił, żeby biegać przez 90 minut. Dziwił się też, że piłkarz, który gra w Serie A, nie może wybiegać całego spotkania. Mam taki charakter, że wstałem i zapytałem czy prezes mówi do mnie. Odpowiedział, że tak. Na to zareagowała reszta chłopaków: wstali i uspokoili sytuację. Na tym się skończyło. To byłą słowna sprzeczka. Nic poważnego”.

Moja ocena: 3,5/5

Piłkarska gorączka za sprawą Euro 2016 ogarnęła całą Polskę. Mecze ogląda się lub słucha, śledzi się na bieżąco portale społecznościowe, aby wiedzieć co dzieje się u naszej drużyny. Dla wielbicieli słowa drukowanego też coś się znajdzie, bo o naszych aktualnych reprezentantach można przeczytać. Nie tylko o Kubie Błaszczykowskim czy Robercie Lewandowskim, a o polskim...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika posportowejstronie

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
52
książki
Średnio w roku
przeczytane
4
książki
Opinie były
pomocne
85
razy
W sumie
wystawione
52
oceny ze średnią 6,1

Spędzone
na czytaniu
275
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
4
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]