rozwiń zwiń
Felicytka

Profil użytkownika: Felicytka

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 6 tygodni temu
428
Przeczytanych
książek
465
Książek
w biblioteczce
15
Opinii
76
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Strony www:
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Jest teraz moda na wartościowe baśnie dla dzieci. Najlepiej, żeby były mądre np. o kupie (to mój ulubiony przykład), z przesłaniem np. o chłopcu/dziewczynce chorych ma raka, jeszcze bez przemocy, ciekawe, nowatorskie, dobrze napisane, modnie zilustrowane (żadnych różowych księżniczek) itp. Nie widzę w tym nic złego. Nie mam dzieci toteż nie mam powodu się zachwycać lub bulwersować. To pozostawiam rodzicom ,niech oni biją się z myślami, co i jak czytać dzieciom. Ja natomiast tak sobie ostatnio do poduszki czytałam Baśnie z 1001 nocy, w wersji ocenzurowanej czyli dla dzieci. Wycięto fragmenty wierszowane, przemocowe i seksualne.

Baśnie z 1001 nocy są kanonem bajkowym. Tak jak na przykład Baśnie braci Grimm lub H. Ch. Andersena. Nie wiem jaki wpływ na dzieci mają bajki współczesne o dzieciach z ADHD czy o układzie trawiennym człowieka. To się pewnie okaże za 20 – 30 lat. Jednak już można dociekać, co z naszą, dorosłych, psychiką zrobiły baśnie z kanonu bajkowego. Do tego oczywiście potrzebne jest mędrca szkiełko i oko, a nie moje skromne blogowe wypociny, ale zawsze mogę podywagować.

Najbardziej przyciągnęły moją uwagę przygody Aladyna. Ta niezwykła postać jest pełna sprzeczności. Na początku jest urwisem, obibokiem i fanem łatwych pieniędzy. Po zdobyciu lampy i pierścienia ma możliwość posiadania czego tylko zapragnie. Jednak zamawia tylko, dla siebie i matki, stoły z jedzeniem. Następnie sprzedaje na bazarze za bezcen talerze. I utrzymuje niewielką rodzinę z tego, co zdobędzie. Gdy się zakochuje w księżniczce, wysyła matkę w swaty do sułtana. Ta wędruje przez całe miasto z półmiskiem kamieni szlachetnych w swoich codziennych zniszczonych szatach. Gdy w końcu udaje się jej doczekać na audiencję wręcza dar w imieniu syna prosi i o rękę księżniczki. Sułtan zgadza się na ślub, ale zastrzega, że dopiero za trzy miesiące. Namawia go do tego zazdrosny wezyr, który liczy na to, że to jego syn zostanie mężem księżniczki oraz zgarnie wszystkie zaszczyty należne małżonkowi, a następnie zostanie sułtanem.

Przez trzy miesiące sułtan zdążył zapomnieć o obietnicy i wydał księżniczkę za syna wezyra. W tym czasie Aladyn nie zmienił stylu życia siedział sobie spokojnie w małej chatce w biednej dzielnicy.

Kiedy dowiedział się, że księżniczka właśnie bierze ślub. Zawezwał dżina lampy i poprosił go o pomoc. Przez dwie noce dżin przynosił młodą parę do jego domu. Przerażona dziewczyna spała na posłaniu Aladyna, a syn wezyra zniewolony czarodziejską mocą na śmietniku. Gdy wszystko wyszło na jaw sułtan unieważnił ślub.

Ponownie do sułtana przychodzi matka Aladyna przypomnieć o obietnicy. Zazdrosny wezyr namawia sułtana na jeszcze jeden unik. Sułtan prosi o wystawienie wspaniałego pałacu dla córki. Aladyn zatrudnia dżina i w ciągu jednej nocy na przeciwko pałacu sułtana staje nowa wspaniała budowla. Nareszcie Aladyn może pojąć za zonę ukochaną. Księżniczka widząc wszystkie te wspaniałości oraz przystojnego darczyńce zakochuje się w nim bez pamięci i nie żałuje już anulowania ślubu z synem wezyra.

I tu przezywam streszczenie. Sam ten fragment baśni nasuwa wiele pytań.

Dlaczego Aladyn gdy ma taką możliwość, po zdobyciu lampy, nie korzysta z niej i dalej żyje biednie? Myślę, że to mentalność prostaczka. Człowiek, który nigdy nie zaznał bogactwa nie wie czego nie ma. To, że był w stanie zapewnić jedzenie oraz utrzymanie bez większych trudów było dla niego wystarczającym luksusem. Nie wie czego może chcieć więcej.

Dlaczego wysyła matkę w zwykłych szatach na piechotę do sułtana? Pewnie z tych samych powodów, co wyżej. Nie pomyślał, że lepszy skutek odniosła by jej prośba gdyby wysłał matkę odpowiednio ubraną ze świtą. A może w patriarchalnym postrzeganiu świata nie mam powodu stroić matki? Tu jest pewna niekonsekwencja, bo gdy dochodzi do ślubu matka zostaje obsypana darami, strojami oraz dostaje służbę.

Dlaczego przez te trzy miesiące zwłoki nie próbuje spotkać się z księżniczką i poznać jej? Może nie warto i tak będzie siedzieć w osobnej części pałacu przeznaczonej dla kobiet? Jej charakter nie jest znaczący w takiej sytuacji, liczy się tylko wygląd.

Dlaczego gdy porywa młodą parę i ma okazję chociażby przedstawić się wybrance nie robi nic. Ani nie próbuje jej uspokoić, ani wyjaśnić powodu porwania, ani też zapytać, co sądzi o jego pomyśle na ożenek z nią? Generalnie przez całą baśń nikt nie liczy się z opinią księżniczki i o nic jej nie pyta. Po ślubie udział dziewczyny w akcji opowieści nie zmienia się znacząco. Dowiadujemy się tylko, że nie żałowała zamiany mężów.

Czy Aladyn jest postacią pozytywną? Raczej nie, jest zwyczajnie bardzo ludzki i męski w swoim postępowaniu. Widać wyraźnie brak ogłady w początkowej części opowiadania. Nie zna się na kamieniach szlachetnych, żyje tak jak wcześniej, bo nie wie czego może więcej zapragnąć prócz jedzenia. Potem dokształca się rozmawiając z kupcami i złotnikami. Nabiera odpowiedniego obycia i wiedzy. Może to też przekłada się na stosunek do matki – nie wie, co może jej dać, potem już ma świadomość, że matka bogacza musi się odpowiednio prezentować. Jest typem macho. Kobieta jest trofeum więc nie ma powodu z nią rozmawiać wystarczy ją zdobyć.

Na korzyść Aladyna przemawia jego sposób wykorzystywania lampy. Wprawdzie nie buduje żłobków i przedszkoli, ale też nie pragnie armat i wojska.

Rys już zupełnie współczesny w moich rozważaniach to kwestia rozdawania pieniędzy. Aladyn jadąc na ślub rozrzucał wśród tłumu złote monety. Czynił to jeszcze potem wielokrotnie. Lud bardzo go pokochał za tę hojność. Z mojego punktu takie postępowanie nie przynosi ludziom korzyści podobnie jak budowanie pałacu w jedną noc mocą magicznych zdolności dżina. Dżin zabrał ludziom potencjalne miejsca pracy i możliwość zarobienia własnych nie podarowanych pieniędzy. Rozrzucone złoto mógł Aladyn przeznaczyć na budowę szkół, warsztatów itp.

Tak wiele jest kwestii dyskusyjnych w tej opowieści, że tylko ta jedna baśń wystarczyłaby spokojnie na rozbudowaną pracę naukową socjologa, filozofa lub ekonomisty.

Być może rodzice czytając nam tego typu opowiadania zrobili z nas potwory albo unieszczęśliwili nas na całe życie wpajając stereotypowe postawy męskie i kobiece. Nie wiem czy rodzice zniszczyli mi życie, ale na pewno autor/autorzy pisząc Baśnie nie miał na myśli dzieci.

Jest teraz moda na wartościowe baśnie dla dzieci. Najlepiej, żeby były mądre np. o kupie (to mój ulubiony przykład), z przesłaniem np. o chłopcu/dziewczynce chorych ma raka, jeszcze bez przemocy, ciekawe, nowatorskie, dobrze napisane, modnie zilustrowane (żadnych różowych księżniczek) itp. Nie widzę w tym nic złego. Nie mam dzieci toteż nie mam powodu się zachwycać lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie momenty, w których nie wiem jak zacząć, żeby było błyskotliwie, inteligentnie i zachęcająco. W takich chwilach zawsze przychodzi mi do głowy zdanie: Kiedy byłam małym chłopcem… i tu dalsza część wywodu. Dlatego dziś z braku lepszej koncepcji zacznę tym, jakże błyskotliwym, zdaniem.

Kiedy byłam małym chłopcem zastanawiałam się nad książkami, ale nie tyle ich treścią, co ich bytem materialnym. W szkole zawsze uczono nas szanować książki. Robiliśmy okładki na "zetperach". Pani zwracała uwagę kiedy ktoś mazał po książce. Oddanie poplamionej książki do biblioteki to wstyd i hańba – w szkolnej, a w publicznej można było zapłacić karę. W młodości miałam zwyczaj czytać książki w wannie. Jak wiadomo takie fanaberie nie konieczne kończyły się dobrze dla powieści. Nie jestem pewna, ale z tego co pamiętam, utopiłam "Trzech Muszkieterów". Na szczęście panowie wybrali zawód wysokiego ryzyka więc byli psychicznie przygotowanie na krótki i tragiczny żywot. Miałam straszne wyrzuty sumienia. Książek z przemoczonymi i pogiętymi od mokrych paluchów kartkami pewnie nie zliczę.

Wydawało mi się, że szanowanie książek jest priorytetem dla każdego mola książkowego. To taki dogmat, nikt nie wie dlaczego, ale wszyscy wierzący przyjmują, że to prawda.

Jedak życie nie zna pewników, przynajmniej w kwestii zwyczajów czytelniczych.

Jak to zwykle w życiu bywa są dwie szkoły "falenicka" i "otwocka". Jedna nie dopuszcza jakichkolwiek uszkodzeń ciała książkowego. Druga natomiast pozwala znęcać się nad wybranką do woli.

Dosłownie kilka dni temu spotkałam się z obiema szkołami w jednej książce.

"Kochanek winien jej [książce] platoniczne uwielbienie i szlachetne, acz z góry skazane na niepowodzenie wysiłki zachowania po wieczne czasy stanu nieskalanej czystości, w jakim książka opuściła księgarnię."

[Autorka i jej rodzina] "wierzyła w miłość zmysłową. Dla nas święte były słowa książki – ale służące im papier, tkanina, karton, klej, nici i farba drukarska stanowiły zaledwie naczynie, i wolno było się z nim obchodzić tak rozpustnie, jak dyktowała żądza lub pragmatyzm, bez obawy popełnienia świętokradztwa. Bezlitosne używanie nie świadczyło o braku szacunku, lecz o zażyłości."

Opcja gwałtownych porywów miłości jest mi bliższa, ale nawyki są silne, i jeśli zaznaczam coś lub robię adnotację to delikatnie ołówkiem, żeby w razie potrzeby wytrzeć wszystko gumką. Choć z drugiej strony cudownie jest mieć w rękach zaczytaną książkę wypełnioną notatkami w różnych kolorach. Ale z trzeciej strony wspaniale jest mieć nowy egzemplarz jeszcze pachnący farbą i być jej pierwszą kochanką. Jednak z czwartej strony wyznaję zasadę, że książka powinna być czytana, bo tylko wtedy żyje. Dlatego po przeczytaniu często oddaje znajomym to, co ich akurat interesuje lub sprzedaje na Allegro.

I tak z dwóch stron medalu zrobiły się cztery strony świata. I bądź tu mądry człowieku – znajdź najlepsze wyjście. Niszczyć czy nie niszczyć? Oto jest pytanie.

Zwolenników szanowania lektur ucieszy ten cytat:

"Cesarz Menelik II, panujący w Etiopii na przełomie stuleci, lubił żuć stronice swojej Biblii. Zmarło mu się, niestety, po skonsumowaniu całej Księgi Królów."

Ale i brutalni kochankowie nie są pozbawieni argumentów.

[Pewna pani] "zabrała na włóczęgę po Jukatanie Opowiadania i wiersze zebrane Edgara Allana Poe i ilekroć wylądował na nich jakiś interesujący żuk, zatrzaskiwała okładki. Zgromadziła takie opasłe insectarium, iż obawiała się, że Poe może nie przejść przez odprawę celną. (Przeszedł)."

Czy to nie wspaniałe E.A. Poe i robale. Powstało wielowymiarowe dzieło geniuszu pisarskiego połączone z, bliskim autorowi, horrorem stworzonym przez czytelnika.

Wszystkie te rozważania wywołane przez amerykańską pisarkę są oczywiście głębokie i twórcze, moi wewnętrzni oponenci mogą się spierać od rana do wieczora lub odwrotnie. Jednak, i tak, jak zwykle wygra szara polska rzeczywistość. Aby pozwolić sobie na luksus zatrzaskiwania okładek z robalami, topienie lub wydzieranie kartek trzeba mieć dość pieniędzy, żeby bez wyrzeczeń, w razie potrzeby, kupić kolejny egzemplarz. A mnie na to nie stać… dlatego pozostanę przy ołówku nawet podczas spotkania z A.E. Poe.

Są takie momenty, w których nie wiem jak zacząć, żeby było błyskotliwie, inteligentnie i zachęcająco. W takich chwilach zawsze przychodzi mi do głowy zdanie: Kiedy byłam małym chłopcem… i tu dalsza część wywodu. Dlatego dziś z braku lepszej koncepcji zacznę tym, jakże błyskotliwym, zdaniem.

Kiedy byłam małym chłopcem zastanawiałam się nad książkami, ale nie tyle ich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lionel to młody przestępca. Ledwie skończył dwadzieścia lat, a już ma na koncie parę odsiadek. W krótkich przerwach między kolejnymi wizytami w zakładzie karnym zajmuje się odzyskiwaniem długów. Do pracy zabiera ze sobą dwa pitbule. Psy regularnie karmi tabasco i upija tanim piwem. Lionel jest też wujkiem i opiekunem Desa. Des stracił rodziców, teraz zdany jest na talent wychowawczy osiem lat starszego Li. Kuzyni mieszkają w ciasnym mieszkaniu na trzydziestym pietrze w bloku komunalnym. Gdy wuj siedzi w więzieniu Des musi radzić sobie sam. Przyjął zasadę robienie wszystkiego dokładnie odwrotnie niż każe mu Li. Lionel puka się w głowę na chodzenie do szkoły. Des nie wagaruje i uczy się pilnie. Każe chodzić z nożem – Des tylko wzdycha i potakuje.

W tę rutynę dnia codziennego nagle wkrada się chaos. Li wygrywa kupę kasy na loterii. To tylko pozornie wielkie szczęści. Teraz musi radzić sobie z rodziną, która go nachodzi i oczekuje, że podzieli się z nimi pieniędzmi. Trudno też mu odnaleźć się w nowej roli celebryty. Prześladują go paparazzi, wdzięczą się do niego kobiety, a on biedny łapie się za głowę i niewiele z tego wszystkiego rozumie.

Nie pozostaje mu nic innego jak ponownie iść do paki. Tam ma czas i spokój. Może wszystko przemyśleć i zaplanować.

To tylko jeden z licznych wątków zawartych w książce. Jeszcze są bracia Li, którzy mają imiona członków zespołu The Beatles. Lionel jest ostatnim dzieckiem Grace. Niestety zabrakło już dla niego stosownego imienia. Grace to matka Li i babka Desa, ma zaledwie 39 lat oraz spory bagaż doświadczeń. Czuje się bardzo samotna. Za wszelką cenę chce mieć kogoś bliskiego. Ma mroczną tajemnicę, która powoli ją wyniszcza.

Książka jest z gatunku tych cięższych, a mimo to czyta się ją świetnie. Autor ma niesamowite poczucie humoru w pozornie tragicznych sytuacjach widzi komizm. Nadaje to książce lekkość, ale nie banalność. Mino absurdów i komizmu to poważna lektura. Tak jak jest w podtytule – to raport o stanie państwa. O kondycji moralnej różnych warstw społecznych. To nie całkiem poważna książka o poważnych rzeczach. Warto ją przeczytać pośmiać się oraz zastanowić jacy jesteśmy.

Moje ulubione cytaty:

[Li po odsiadce w więzieniu uznał, że Marlon na niego doniósł, żeby oddzielić go od dziewczyny i ją odbić. Po wyjściu z pudła Lionel wyzywa konkurenta na pojedynek. Przy okazji osobistych porachunków można też całkiem nieźle zarobić]

Des:

- Żeby wyleczyć zranioną dumę. I żeby mieć komu dokopać, jak już wyjdzie. No więc zrobili sobie te balety w garażu. Gołe pięści. Nadzy do pasa. Płatne wejściówki. Pewnie było tak jak u Lady Godivy, tyle że z udziałem samych mężczyzn. Trwało to godzinę.

- Kto wygrał?

- Wujek Li. Technicznie. Bo był w szpitalu przez tydzień. A Marlon był w szpitalu przez miesiąc. Słyszałem, że podobno ciągnęli to jeszcze w karetce.

*

Lionel:

- […] Jezu. No więc ta elegancka RDR [rozwódka do ruchania], Des, zdjęła z siebie szmaty warte jakieś czterdzieści patyków i nazwała mnie … nazwała mnie gumofilcem. Co to jest gumofilec? Znaczy się ja rozumiem, że to nic ładnego? Ale co to jest gumofilec?

Des z wahaniem zasugerował, że to pewnie od wiejskich gumowców z filcem.

- Uważasz? Tak sobie myślałem, że to coś o tym, że ja teraz jestem ze wsi. [...]

Lionel to młody przestępca. Ledwie skończył dwadzieścia lat, a już ma na koncie parę odsiadek. W krótkich przerwach między kolejnymi wizytami w zakładzie karnym zajmuje się odzyskiwaniem długów. Do pracy zabiera ze sobą dwa pitbule. Psy regularnie karmi tabasco i upija tanim piwem. Lionel jest też wujkiem i opiekunem Desa. Des stracił rodziców, teraz zdany jest na talent...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Felicytka

z ostatnich 3 m-cy
Felicytka
2024-03-13 21:14:17
Felicytka dodała książkę Włoskie buty na półkę Chcę przeczytać
2024-03-13 21:14:17
Felicytka dodała książkę Włoskie buty na półkę Chcę przeczytać
Włoskie buty Henning Mankell
Cykl: Fredrik Welin (tom 1)
Średnia ocena:
6.9 / 10
1439 ocen

ulubieni autorzy [10]

Haruki Murakami
Ocena książek:
7,2 / 10
45 książek
4 cykle
4234 fanów
Juliusz Verne
Ocena książek:
6,5 / 10
164 książki
8 cykli
693 fanów
Andreï Makine
Ocena książek:
6,5 / 10
9 książek
0 cykli
10 fanów

Ulubione

Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata Zobacz więcej
Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej
Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej
Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej
Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej
Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej
Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej
Stanisław Ignacy Witkiewicz Listy do żony (1923-1927) Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
428
książek
Średnio w roku
przeczytane
20
książek
Opinie były
pomocne
76
razy
W sumie
wystawione
243
oceny ze średnią 6,4

Spędzone
na czytaniu
1 971
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
16
minut
W sumie
dodane
4
W sumie
dodane
6
książek [+ Dodaj]