rozwiń zwiń

Oficjalne recenzje użytkownika

Więcej recenzji
Okładka książki Kot Bob i ja. Jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy James Bowen
Ocena 7,2
Recenzja Przyjaciół poznaje się w biedzie

Osobista opowieść pełna emocji, którą zdecydowanie można podciągnąć pod autobiografię Jamesa Bowena, ulicznego muzyka, którego połączyła przyjaźń z pewnym rudym kocurem, znalezionym na ulicy. To właśnie ten kot częściowo wtłacza w życie głównego bohatera, a zarazem autora, wiele...

Avatar
Inwazja_Czytadełek Czytaj więcej
Okładka książki Kiedy wszystko się zmienia Lisa De Jong
Ocena 7,3
Recenzja Czasami nie możemy kogoś uratować...

Drugi tom cyklu „Rains” może nieźle zaskoczyć, gdyż główną bohaterką już nie jest Kate z „Kiedy pada deszcz”, za to poznajemy jej współlokatorkę. Autorka daje nam całkiem nową historię Emery i Drake'a, choć nie obejdzie się tutaj bez wzmianek z poprzedniego tomu. Dwudziestoletnia Em...

Avatar
Inwazja_Czytadełek Czytaj więcej

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

ponownie przeczytana: 05.12.2020 i nadal tak samo dobra ♥️

ponownie przeczytana: 05.12.2020 i nadal tak samo dobra ♥️

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

reread 24.09.2020

reread 24.09.2020

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ocena mniej niż dziesięć tylko i AŻ dlatego, że... Mam ogromny niedosyt po tym zakończeniu ;)

Ocena mniej niż dziesięć tylko i AŻ dlatego, że... Mam ogromny niedosyt po tym zakończeniu ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

reread 25.09.2020

reread 25.09.2020

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem jedną z osób, którym wystarczy pokazać książkę z tematyką zwierzęcą, bym po chwili zapragnęła ją posiadać i czytać. W taki sposób w moje ręce trafiła właśnie ta książka i co prawda nie czytałam wcześniej opisu i nie wiedziałam, że to własnie autorka książki podzieliła się na papierze swoją historią. Cóż... Może tak nie do końca swoją, bo dzieloną z Gizelle, mastifką, którą autorka dostała na dziewiętnaste urodziny i od tamtej pory były nierozłączne. Znamy jednak okrutną formę czasu i łatwo można dojść do tego o czym jest ta historia. Na każdego kiedyś musi nadejść pora, tym razem wcale nie było inaczej. Zapraszam do poznania mojej opinii o wspaniałej historii tych dwóch wspaniałych istot.

Nie każdy z nas ma kolorowe życie, niektórzy gnębią się niską płacą, inni mają problemu w domu, a jeszcze inni pogłębiają swoją rozpacz z winy rodziców. Tak też było w tym przypadku, ponieważ z winy matki Lauren rozpadła się cała rodzina. Właśnie wtedy Lauren miała przyjemność poznać dość małego, uroczego szczeniaka jakim była Gizelle, która od tej pory miała rozświetlać życie dziewiętnastolatki. Prędko też stały się nierozłączne, choć mastifka osiągnęła dość pokaźne rozmiary, a sama waga psa nie pozostawała dłużna wzrostowi, mimo to poznały Nowy Jork i zamieszkały razem w akademiku, a wiadomo, że tam "dużo miejsca" jest pojęciem mocno dyskusyjnym. Sama Gizelle stała się powiernikiem młodej kobiety, była jej najlepszą przyjaciółką, terapeutką i najbliższą istotą, więc ich więź była naprawdę imponująca.
Niestety szczęście dziewczyny i suczki nie trwało tak długo, jakby sobie tego życzyły. Gizelle zachorowała na śmiertelną chorobę, a weterynarze mogli tylko rozkładać ręce, ponieważ nie wynaleziono na nią leku. To wtedy własnie Lauren rozpoczęła walkę o każdą chwilę, którą mogłaby spędzić ze swoją najwierniejszą towarzyszką. Zabrała ją w ostatnią podróż, by móc spełnić marzenia i zachować w sercu wiele najpiękniejszych chwil z ostatnich momentów życia swojej przyjaciółki.

Książka z pewnością należy do tych, które łamią serce, jednocześnie zadziwiając swoją prawdziwością. Poruszył mnie już sam fakt, że autorka miała odwagę przelać tę historię na papier, podzielić się z ludźmi kawałkiem swojego życia, wspomnieniami, które zapewne bolały, choć również dawały szczęście, bo... są o Gizelle, wiernej i wspaniałej towarzyszce, która do ostatnich chwil była ze swoim człowiekiem. Historia należy do tych pouczających, pomaga zrozumieć więź między człowiekiem, a zwierzęciem, tego nie da się opisać słowami, a przynajmniej jest to bardzo ciężkie zadanie, jednak wszyscy powinniśmy wiedzieć o co chodzi. Zwierzęta udowadniają swoją wierność, są szczerze, nie potrafią kłamać i to jest piękne. Nie ma lepszego kompana od czworonoga (lub dwu, w końcu bierzemy pod uwagę papugi ;) ), a każde zwierzę może zmienić nasze życie, odwrócić światopogląd i pokazać co jest tak naprawdę ważne.
Jeszcze raz, jestem pełna podziwu dla autorki, sama nie podjęłabym się opisywania takiej historii, gdyby przydarzyła się akurat mnie, jednak cieszę się, że taka książka powstała i ma szansę być nagłośniona, ponieważ należy jej się, a każdy powinien taką historię znać. Może na papierze nie jest długa, jednak autorka z pewnością ma dużo, dużo więcej wspomnień związanych ze swoją mastifką. Pozostaje mi tylko życzyć każdemu tak wspaniałego psa jakim była Gizelle, choć pamiętajcie, uparciuchy zwierzęce też są wspaniałe :)

Jestem jedną z osób, którym wystarczy pokazać książkę z tematyką zwierzęcą, bym po chwili zapragnęła ją posiadać i czytać. W taki sposób w moje ręce trafiła właśnie ta książka i co prawda nie czytałam wcześniej opisu i nie wiedziałam, że to własnie autorka książki podzieliła się na papierze swoją historią. Cóż... Może tak nie do końca swoją, bo dzieloną z Gizelle, mastifką,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Literatura historyczna jest chyba jedną z moich ulubionych, choć niestety jest najrzadziej na moim blogu spotykana, jednak niedługo prawdopodobnie się to odmieni, gdyż zabieram się w końcu za pisanie o książkach nieco bardziej wymagających od czytelnika. Uważam, że jest to dobre oderwanie się lekkości obecnie popularnych książek.
Ta powieść jest historią fabularyzowaną, czymś ogólnodostępnym i łatwym w odbiorze, bardzo pomocnym w poznaniu kawałka świata z przeszłości i w większości bardzo zajmuje czas czytelnikowi, zwyczajnie wciąga i pochłania bez reszty. Narodziny Tudorów obiecują, że przedstawią nam jak Henryk VII zasiadł na tronie i ja czytam o tym już któryś raz, jednak każda książka tego rodzaju jest napisana w taki sposób, że czuję się jakbym odkrywała historię na nowo, niezwykła rzecz. Autorka bardzo dobrze oddała realia tamtych czasów, konkretnie sposobów panowania Yorków o których dowiadywałam się z przekładów historycznych, które są oczywiście również ogólnodostępne, wystarczy trochę poszukać. Można powiedzieć, że jest to jedna z rozsądnie i mądrze napisanych książek, które czytałam, ale po prawdzie również nie zdarzyło mi się sięgnąć po jakąś specjalnie złą, więc ta pozostanie w moim sercu nieco powyżej przeciętnej, wymagałam więcej faktów i ciekawostek, a nie powielania wszystkiego, co już zostało napisane. Duży plus za sposób przedstawienia

Autorka umiliła nam czytanie, zapewniła dobre fakty, okroiła nieco zbędne fakty, co nadało powieści tempa, które sprzyja lekturze. Intrygi zostały opisane w sposób interesujący, wręcz pochłaniający, a w dodatku napędza całą machinę fabularną, czytelnik może się tylko rozpływać podczas zapoznawania się z lekturą i przeżywać w swojej głowie kolejne sceny z kartek powieści. Joanna Hickson zapewniła nam odpowiednią dawkę (dużą) prawdziwej, rzetelnej historii, jej faktów, dlatego wszyscy z pewnością znajdą tu coś dla siebie, a fani historii będą wniebowzięci. Dodatkowo zadbano, by w książce znalazło się drzewo genealogiczne, które ułatwia nam zapoznanie wszystkich ludzi, który, jak wiadomo, nie mamy zbytnio jak pamiętać, czy poznać, musimy w większości zawierzać pisarzom. Te kilkaset stron wprawiło mnie w dobry nastrój, bo w końcu przeczytałam coś, co opłacało się przeczytać.

Zdecydowanie polecam fanom powieści historycznych na zasadzie fabularyzowania, świetny zabieg literacki moim zdaniem. Z pewnością każdy znajdzie coś tu dla siebie, można uznać, że to kryminał od 1451 roku i w dodatku na faktach ;)

Literatura historyczna jest chyba jedną z moich ulubionych, choć niestety jest najrzadziej na moim blogu spotykana, jednak niedługo prawdopodobnie się to odmieni, gdyż zabieram się w końcu za pisanie o książkach nieco bardziej wymagających od czytelnika. Uważam, że jest to dobre oderwanie się lekkości obecnie popularnych książek.
Ta powieść jest historią fabularyzowaną,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy ma swoje wyobrażenie szesnastych urodzin, jedni chcą je spędzić w gronie rodziny, inni ze znajomymi, ale są też tacy jak Anna Spencer, którzy chcą złamać reguły i przedwcześnie spędzić urodziny w klubie. Dziewczyna wybiera się tam ze swoi chłopakiem, prawdopodobnie mężczyzną jej życia i postanawiają uhonorować jej urodziny całonocną imprezą, tańcem i zabawą. Niestety te urodziny nie kończą się dobrze za sprawą Cartera Thomasa, który handluje bronią i diluje. Ten mężczyzna zmienia na długi czas życie Anny w piekło.
Każdy ma swoje wyobrażenie idealnej pracy, oczywiście jedni wolą ciepłą posadę w biurze, niektórzy woleliby mieć więcej ruchu, ale są też tacy jak Ashton Taylor, który został komandosem i chce dostać jakiś poważny przydział, jako że jest najlepszy. Ku zdziwieniu jego przydziałem jest Anna Spencer, córka senatora i kandydata na prezydenta, ponoć problemowa dziewczyna, która już wielu zdążyła przegonić i nakłonić do zmiany posady, dziewczyna z problemami o której bezpieczeństwo martwi się ojciec. Ashton przyjmuje wyzwanie i jest gotów stawić czoła udawaniu chłopaka nieprzewidywalnej Anny.
Niedługo Carter Thomas znów może pojawić się w życiu Anny, tym razem jednak ona może mieć u swojego boku doświadczonego komandosa.

Książka satysfakcjonująca. Nie zdarzyło mi się od dawna zderzyć z podobną tematyką, częściej jest to popularyzowany wątek w filmach, jednak w książce sprawdza się zdecydowanie lepiej. Autorka wyraźnie od początku miała plan na wydarzenia, nie ma tu zbędnego chaosu, wręcz przeciwnie, wszystko jest przejrzyste, szybko można się zorientować o co chodzi, gdyż po prostu wszystko zostaje nam wytłumaczone.
Mankamentem są bohaterzy. Ma się wrażenie, że są oni utartym przez Kirsty Moseley schematem, dziewczyna potrzebuje towarzystwa, by zasnąć, a mężczyzna jest idealny, poświęcony swojemu zadaniu. Kojarzycie to z jakąś książką? Jeśli nie, to przeczytajcie inne książki tej autorki, albo nie, zależy czy lubicie mielenie w kółko tych samych typów postaci. Anna od początku sprawiała mi problem, niby opryskliwa, problematyczna, wielu ludzi traciło przez nią pracę, a tu nagle zjawia się Ashton i jak ręką odjął, zmienia swoje nastawienie, jest już zdecydowanie bardziej przystępna, pozwala mu siedzieć w swoim pokoju, ba, leżeć w jednym łóżku. To bohaterka, która ma mocny charakter do czasu poznania książkowego przystojniaka, a szkoda, bo miała potencjał na świetną postać żeńską. O Ashtonie mogę powiedzieć tyle, że jest taki, jak większość książkowych mężczyzn, opiekuńczy, zaradny, łamiący problematyczny charakter głównej bohaterki, a w dodatku nastawiony na pracę, na plus jest też to, że nie jest typowym książkowym playboyem. Mimo stereotypów u bohaterów razem stanowią ładną całość w tej historii i nie drażnią, a nawet wydają się niebanalni, dopiero po rozłożeniu ich charakterów na czynniki widać ogólne problemy z oryginalnością.
Akcja i tematyka podobają mi się najbardziej. To, co musiała przeżyć główna bohaterka jest zatrważające i pokazuje, że nie jesteśmy wszechmocni, że czasami nie możemy nic zrobić, ale mimo krzywd musimy ruszyć do przodu, dać sobie czas. Mamy mocno podkreślony wątek radzenia sobie z demonami przeszłości i mimo, że akcja biegnie do przodu bardzo szybko, to mamy dobrze rozbudowane, oraz opisane cierpienie głównej bohaterki. Niestety uważam, że sam początek, pierwsze kilkadziesiąt stron książki najbardziej wciąga czytelnika, a później zostajemy zasypywani toną cukru, ponieważ wkrada się całkiem spora ilość przesłodzonych scen, a jakby je trochę zneutralizować, to mielibyśmy bardzo, ale to bardzo dobrą książkę. Niemniej, podobała mi się cała historia, czytało się lekko, samo zakończenie spowodowało, że aż chce się sięgnąć po kolejny tom i mam nadzieję, że się nie zawiodę.

Tom pierwszy cyklu Guarded Hearths zapowiada nam naprawdę dobrą serię, którą warto przeczytać dla rozluźnienia, odbicia się od lektur cięższych i bardziej wymagających. Ta książka pozwala nam odpocząć, zrelaksować się, a jednocześnie wciąga i niezwykle umila czas. Fabuła ma sens, w dodatku jest specyficzna, dość niecodzienna biorąc pod uwagę inne książki tego typu, gdzie wydarzenia mają się ku sobie, a my mamy wrażenie, że czytamy tę samą historię, tylko z innymi bohaterami. Ja jeszcze nie zderzyłam się z tak przeprowadzoną akcją, dlatego też jestem zadowolona i trafiam na listę szczęśliwych i usatysfakcjonowanych odbiorców tej książki.

Każdy ma swoje wyobrażenie szesnastych urodzin, jedni chcą je spędzić w gronie rodziny, inni ze znajomymi, ale są też tacy jak Anna Spencer, którzy chcą złamać reguły i przedwcześnie spędzić urodziny w klubie. Dziewczyna wybiera się tam ze swoi chłopakiem, prawdopodobnie mężczyzną jej życia i postanawiają uhonorować jej urodziny całonocną imprezą, tańcem i zabawą. Niestety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kilka minut po przeczytaniu:
Obecnie jestem w stanie powiedzieć tylko jedno: "WOW!"

Kilka minut po przeczytaniu:
Obecnie jestem w stanie powiedzieć tylko jedno: "WOW!"

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Życie zaczyna się dopiero po śmierci, dla tej historii właśnie taka jest rzeczywistość, tylko umiera się szybciej, a każdy musi do dnia swojej śmierci wybrać frakcję do której dołączą- Trojkę, lub Miriadę, obie toczą zażarty bój o Niezwerbowanych. Tenley od zawsze posiadała ogromny dar, moc tak wielką, że obie frakcje pragną mieć ją po swojej stronie. Mimo wszystko Ten nie chce opowiedzieć się za żadną stroną, a niedługo ma się przekonać, że takie niezdecydowanie i zwlekanie przynosi niekoniecznie dobre skutki.

Trójkąt miłosny! Tak, nikt by się nie spodziewał, że to już tryliardowa powieść z trójkątem miłosnym (bo przecież przy każdej nastolatce zawsze kręci się dwóch chłopaków, tak?). Poznajcie Kiliana i Archera, dwóch adonisów, którzy kręcą się wokół naszej głównej bohaterki. Kilian jest aroganckim, zapatrzonym w siebie egoistą, a Archer... Hem... Archer też jest przystojny. Kogo wybrała Tenley? Oczywiście Kiliana, co możemy poznać po większym skupieniu się na jego osobie i cechach w książce. Tak, dobrze się czyta książki z trójkątem miłosny, ale to jest temat wałkowany od lat i nic nowego nam to już nie wniesie. Możemy jednak zawsze skoncentrować się na głównej bohaterce, która nie grzeszy inteligencją, jest bardziej łatwowierna niż dziecko, a mimo to uważa, że jest dość aspołeczna i zamknięta na innych. Cóż, z większą sprzecznością się jeszcze nie spotkałam

Powieść jaką jest "Firstlife" z pewnością przynosi wiele sprzeczności, między innymi dlatego, że bardzo kojarzy się z wieloma innymi książkami, przykładowo z "Niezgodną" V. Roth, albo z "Plagą samobójców" S. Young, co mówi nam, że nie jest łatwo napisać książkę bez (nawet przypadkowego) wzorowania się na tym co przeczytaliśmy. Pozytyw jest taki, że jeśli ktoś jest fanem wymienionych powyżej książek, to może po tę sięgnąć bez wahania, inaczej jest z tymi, co jeszcze mają lekkie uprzedzenia. Historia, która jest zawarta w tej książce, nie mówi nam praktycznie nic. Często błądziłam i szukałam odniesienia do tego, co autorka wymyśliła i nam podała na tacy, jednak dla mnie motyw przewodni był niemal niewyczuwalny, niezbyt było wiadomo o co chodzi samej autorce, a bohaterka chyba nie wiedziała nic o tym, co robi. Tak, dostajemy świetną akcję, ciągle coś się dzieje, nie ma momentu, byśmy się nudzili, jednak ona do niczego nie prowadzi. Do teraz nie mam pojęcia o co chodziło (a może po prostu nie umiem czytać ;) ). W dodatku jeśli myślicie, że przez całą książkę poznacie moc głównej bohaterki, to jesteście w błędzie, nie znajdziecie wzmianki o tym, a przecież książka nie należy do tych króciutkich. Nie wiem dlaczego autorka nam tego nie zdradziła, ale przecież nie opisała też dokładnie świata w jakim się poruszamy., czasami zmieniała wygląd bohaterów (a szkoda), nie mamy pojęcia też o ludziach odpowiedzialnych za frakcje. Jedyne co muszę przyznać, to fakt, że zakończenie książki sprawiło, że moja ocena jest wyższa, ale mnie łatwo przekonać samymi zakończeniami, bo wiadomo, że dobrze napisane zakończenie jest większością sukcesu, ludzie po prostu je najbardziej zapamiętują i dlatego strasznie oddziałuje to na ocenę końcową.

Podsumowując: książka wciąga mimo swoich błędów, zmarnowany potencjał książki, bohaterowie naiwni i płytcy, w dodatku mamy standardowy trójkąt miłosny, historia nie należy do najlepszych, ale za to okładka jest przepiękna. Wyczuwam, że to kolejna książka z tych, które albo się kocha, albo nienawidzi. Cóż, ja się bardziej skłaniam ku tej drugiej opcji, a wy?

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com

Życie zaczyna się dopiero po śmierci, dla tej historii właśnie taka jest rzeczywistość, tylko umiera się szybciej, a każdy musi do dnia swojej śmierci wybrać frakcję do której dołączą- Trojkę, lub Miriadę, obie toczą zażarty bój o Niezwerbowanych. Tenley od zawsze posiadała ogromny dar, moc tak wielką, że obie frakcje pragną mieć ją po swojej stronie. Mimo wszystko Ten nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Temat segregacji rasowej, częstego poniżania ze względu na płeć, brak równości płac i tuszowanie tego wszystkiego przez wiele, wiele lat. Takie właśnie tematy porusza ta książka o czterech czarnoskórych afroamerykanek, które pracowały jako jedne pierwszych i nielicznych matematyczek (płci żeńskiej) w NASA, zwanej też jako NACA. Kobiety te pracowały tam jako "liczące", jednak w pracy traktowane były nierówno. Miały dużo niższe pensje od mężczyzn, dodatkowo były na gorszych warunkach pracy. Każdego dnia zmagały się z rasizmem i dyskryminacją ze strony innych - "białych" pracowników. Jednak, gdyby nie one, to podejrzewam, że misje wysyłania ludzi w kosmos opóźniłyby się w stopniu bardzo znaczącym, co doprowadziłoby do wielu strat, nie tylko materialnych. Te kobiety robiły to, co uważały za słuszne, szły pod prąd i nie poddawały się, choć wielu na ich miejscu by nie podołało.

Książka z pewnością ma wiele kontrowersyjnych tematów, nawet w obecnych czasach. Nie da się nie zauważyć, że kolor skóry, kraj pochodzenia, czy płeć, to nadal tematy tabu w wielu sytuacjach. Wstyd, że mimo XXI wieku, wielu nowych technologii, możliwości zwiedzania różnych krajów i przede wszystkim - mimo posiadania wykształcenia i prawa do studiowania, istnieją nadal tematy segregacji rasowej, płci i wielu innych przypadków, którym ludzie zrobili "przekrój" wiele lat temu i podzielili na te "gorsze" i "lepsze". Cieszę się, że ta książka łamie stereotypy, a pokazuje fakty. Wygląd człowieka nie mówi nam nic o jego intelekcie i gatunek homosapiens powinien pojąć to już wiele lat temu. Jestem dumna z tych kobiet, które prą do przodu i zdobywają sukcesy bez podążaniu metodą "po trupach".
Autorka tej książki nie przedstawiła nam cukierkowych faktów, nie podkoloryzowała fabuły, by ta była bardziej "zjadliwa" dla czytelnika. Z pewnością to by tylko zepsuło tę książkę. Mamy tu także wiele naukowych określeń, z pewnością pasjonaci NASA będą tym usatysfakcjonowani, ja jestem w tym temacie całkowitym laikiem, więc często przerywałam czytanie, by sprawdzić dokładniej o co chodzi poprzez wpisywanie haseł w internet. Zapewniam od razu, że to tylko moja dociekliwość sprawiała, że chciałam się dowiedzieć więcej, ogólnie da się przeczytać całość ze zrozumieniem bez sprawdzania terminów i znaczeń niektórych słów. Autorka włożyła bardzo dużo w wiele informacji, które pojawiły się w tej książce, jak oryginalne fragmenty wywiadów i reportaże, mamy cały opis konkretnych dni, pogody, obecnych tam ludzi, co robi ogromne wrażenie, ale czasami może przytłoczyć i porządnie zniechęcić do dalszego poznawania fabuły, trzeba wtedy zagryźć zęby i wytrzymać, opłaca się. Znajdziemy tu też zdjęcia, które tylko pomogą nam sobie wszystko zobrazować. Trzeba się tu spodziewać większej ilości czystych faktów, które nie zawsze trzymają się rytmu powieści, a częściej nabierają kształt podobny do literatury faktu, według mnie po prostu znajduje się gdzieś pomiędzy. Książka należy do tych, które "otwierają oczy" i zaciekawiają czytelnika, ja byłam bardzo zadowolona z możliwości przeczytania tej powieści, poznania kawałka historii, co choć trochę poszerzyło moją wiedzę, w końcu trzeba być otwartym na nowe, czyż nie?

Polecam fanom NASA i licznych smaczków naukowych, ale szczególnie zachęcam do przeczytania każdego, to jedna z tych książek, które po prostu warto znać :)

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/2017/03/49-recenzja-ukryte-dziaania-margot-lee.html

Temat segregacji rasowej, częstego poniżania ze względu na płeć, brak równości płac i tuszowanie tego wszystkiego przez wiele, wiele lat. Takie właśnie tematy porusza ta książka o czterech czarnoskórych afroamerykanek, które pracowały jako jedne pierwszych i nielicznych matematyczek (płci żeńskiej) w NASA, zwanej też jako NACA. Kobiety te pracowały tam jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czasami chcielibyśmy cofnąć niektóre z naszych czynów, a powody do tego są różne, od wygłupienia się i wstydu, do przestępstwa, jak u głównego bohatera tej książki. Wtedy, gdy nie ma realnej możliwości naprawy, większość chce zacząć od nowa, z czystą kartą. Jedynak czy z taką przeszłością, jaką ma główny bohater da się mieć spokojną przyszłość? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie po zapoznaniu się z tą powieścią.

Jamie Cole dopiero co wyszedł z poprawczaka i już zdążył się wpakować w kłopoty, które doprowadziły go pod ścianę, bez większej możliwości ucieczki. Chłopak stara się zacząć życie od nowa, choć i tak nie będzie mu dane mieć czystej karty. Teraz pozostało mu dążenie do ponownego odzyskania swojego życia. Pewnego dnia w klubie poznaje Ellie i odtąd będzie musiał zmagać się jeszcze bardziej z przeciwnościami losu, by móc mieć to, czego sam z całej siły pragnie.
Ellie jest całkowitym przeciwieństwem Jamiego. Pochodzi z zamożnej rodziny, jest popularna jako cheerleaderka i ma idealnego chłopaka, jednak dochodzi między nimi do rozstania, a dziewczyna chce odetchnąć, ulec zabawie i z pewnością nie chce się angażować w nowy związek. Coś się jednak zmieni, a ona sama będzie tym w dużej mierze zaskoczona. Za szybko stara się poukładać swoje życie, a to niekoniecznie może skończyć się po jej myśli.

Fabuła jest typowa, jak dla większości romansów dla młodzieży, jednak czyta się ją naprawdę szybko i książka wciąga niemiłosiernie, a czytelnik wciąż chce wiedzieć co dalej. Sądzę, że to dobre zagranie dla tej powieści, świadczy o tym, że autorka potrafi zaciekawić czytelnika i utrzymywać w nim nutę niepewności do ostatniej strony, choć historia wcale nie przewiduje zawrotnych zwrotów akcji, choć końcówka może być dla tych „przewidywalnych” niezłym zdziwieniem. Idąc nie po kolei, wspomnę też o początku, w który dość ciężko się wgryźć, bo jest poprowadzony zbyt prostolinijnie, jednak później wszystko wraca na swoje tory i wynagradza początkową „mękę”, więc pamiętajcie, że trzeba się zawziąć i przetrwać ten początek. Tempo akcji jest niezwykle szybkie, autorka zaczęła zbyt dużo wątków, by później najwidoczniej zdać sobie sprawę, że trzeba je szybko ukończyć i dlatego są one pobieżne, czasami wręcz zbędne. Wykreowanie bohaterów również pozostawia wiele do życzenia, niestety wyszli oni płasko i mają w sobie tylko kilka wybijających się mocno cech, jak np. wrażenie, że Ellie jest zbyt ufna, które towarzyszyło mi przez większość książki. Gdyby rozwinąć bardziej ich cechy, to zapewne mielibyśmy parę świetnych bohaterów, a tak nie wyróżniają się specjalnie z tłumu. Nie spotkamy się tu jednak z nadmiernymi i wręcz zbędnymi opisami, autorka zrobiła nam tę przysługę i była rzeczowa, dzięki czemu książkę się pochłania bez pamięci i przy tym nie widzi z początku większości niedociągnięć, które tu się znajdują. Plusem jest też to, że główny bohater nie jest doskonały, a to jest ponoć bardzo rzadko spotykane i jestem bardzo zadowolona z tego, że w końcu mężczyzna w powieści nie jest przesadnie wykreowany, ma swoje wady i nie wygląda jak Adonis, co wpływa na fakt, że można wyobrazić go sobie realnie, jako zwykłego, realnego chłopaka.

Z pewnością spodoba się tym, którzy nie czytali na tony romansów dla młodzieży, ponieważ może to być dla nich świetną odskocznią od zupełnie innych książek. Polecam też fanom gatunku, z pewnością znajdą tutaj to, co lubią.

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/2017/03/48-recenzja-chopak-ktory-chcia-zaczac.html

Czasami chcielibyśmy cofnąć niektóre z naszych czynów, a powody do tego są różne, od wygłupienia się i wstydu, do przestępstwa, jak u głównego bohatera tej książki. Wtedy, gdy nie ma realnej możliwości naprawy, większość chce zacząć od nowa, z czystą kartą. Jedynak czy z taką przeszłością, jaką ma główny bohater da się mieć spokojną przyszłość? Odpowiedź na to pytanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie od dziś wiadomo, że wszystko, co dotyczy świata Harrego Pottera zyskuje rozgłos. Było tak szczególnie w przypadku dodatków do serii, które obecnie są u nas niezwykle pożądanymi białymi krukami, a setki czytelników czekają na dodruk tych małych tajemniczych książeczek. Byłam w posiadaniu jednej z nich i nadal podziwiam J.K Rowling za stworzenie tylu odłamów świata magii. Nazwała każde zwierzę i opisała je, a teraz, po premierze filmu wszyscy mogą je zobaczyć. Nie ma chyba lepszego momentu na wkroczenie w świat kolorowanek, gdy już wiemy o co chodzi, możemy sobie wszystko zwizualizować, więc zostaje nam tylko przystąpić do kolorowania.

Kolorowanka zawiera wiele pięknych rysunków, którym możemy dodać barw. Mamy wiele postaci i różne stopnie "trudności", ponieważ kolorowanki składają się czasami z bardzo wielu elementów, w dodatku tak drobnych, że ciężko się dopatrzyć w nich jakiegoś kształtu, jednak po pokolorowaniu wszystko jest przejrzyste, a obrazek zaczyna żyć własnym życiem w naszej wyobraźni. Mamy tutaj cały szereg postaci, oczywiście z pełnym podziałem na te lubiane i te, za którymi raczej mało osób przepada, jednak zawsze można je ciekawie pomalować i nadać im całkiem nowy charakter, a dodatkowo zajmie nam to całkiem wiele czasu, którego nie spędzimy np. przed komputerem ;)

Nie dajcie się zwieść, dorośli też mogą kolorować i wcale nie jest to dziwne! W dobie kolorowanek antystresowych ta nie będzie czymś niezwykle wyróżniającym się pośród tłumu i swobodnie możecie podziwiać ilustracje bez słyszenia zbędnych komentarzy o byciu zdziecinniałym.
Niech was też nie zniechęcają te trudniejsze ilustracje, przecież nie musicie wszystkiego kolorować! Spokojnie, kilka stron może zostać w oryginalnych barwach, a zamiast tego można wziąć te łatwiejsze, mniej czasochłonne obrazki. Wystarczy chcieć, a wbrew pozorom, takie kolorowanie naprawdę uspokaja, trzeba tylko przestać się przejmować dokładnością, to ma być zabawa, w końcu nie musicie brać udziału w żadnych konkursach, czyż nie?

Każdy z nas jest inny i lubi coś innego, jednak jest wiele osób lubiących rysowanie, a mówię tu o młodszych i starszych, w końcu wielu z nas nie kolorowało od dzieciństwa, a warto do tego wrócić. Dlatego też polecam Wam tę kolorowankę i życzę wielu godzin spędzonego z kredkami w dłoniach ;)

Nie od dziś wiadomo, że wszystko, co dotyczy świata Harrego Pottera zyskuje rozgłos. Było tak szczególnie w przypadku dodatków do serii, które obecnie są u nas niezwykle pożądanymi białymi krukami, a setki czytelników czekają na dodruk tych małych tajemniczych książeczek. Byłam w posiadaniu jednej z nich i nadal podziwiam J.K Rowling za stworzenie tylu odłamów świata magii....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rainbow Rowel była dla mnie jedną z autorek, których książki musiałam posiadać na swojej półce i gorzko tego pożałowałam. Po wspaniałym Fangirl sięgnęłam po "Eleonorę i Parka", książkę która mocno obiżyła mój zachwyt, po przeczytaniu "Lini serc" i "Załącznika" stwierdziłam, że książki tej Pani zaczynają być średnie, kierują się ku dołowi, ale wydała teraz "Nie poddawaj się" i moja opinia zaniżyła się jeszcze bardziej poprzez wszystkie zapożyczenia autorki.

Simon Snow, główny bohater książki, zaczyna właśnie ostatni rok w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie zapomnijmy również, że jest uznawany za najpotężniejszego czarodzieja na świecie, choć do tej pory nie radzi sobie z czarami, jego różdżka płata mu figle, albo to on jest taką ciapą, że nie potrafi się poduczyć. Naszego bohatera od początku prześladuje pech, jego dziewczyna go zostawia, a jego największy wróg, Baz, kombinuje za jego plecami, przynajmniej sprawia takie wrażenie. W świecie czarodziei dzieje się coś złego i tylko Simon może temu podołać.

Ta książka jest dla mnie niesmaczna i wcale nie chodzi tu o nietolerowanie homoseksualizmu, który przewija się na stronach tej książki, tylko o wiele zapożyczeń, które autorka starała się ukryć, a jednak całkiem jej to nie wyszło. Simon jest strasznie podobny do Harrego Pottera, Baz do Draco Malfoya, a Penny faktycznie jest dziwną mieszanką Rona i Hermiony. Mimo, że wszystko to jest okryte w miarę dobrą akcją, to jednak J.K.Rowling pisała bardzo charakterystycznie i nawet najmniejsze zapożyczenie z jej serii jest widoczne gołym okiem i może właśnie dlatego nie ma więcej książek o czarodziejach, które osiągnęłyby taki sukces. W dodatku nie wiem, jak mam traktować "Nie poddawaj się", czy jako fanfik, czy może odrębną powieść. Nie mogę tutaj nawet powiedzieć o oryginalności bohaterów, gdyż według mnie, nie ma tu jej za grosz. Zdecydowanie niepotrzebna książka, źle rozwinięty poboczny wątek z "Fangirl", tamte fanfiki powinny zostać na swoim miejscu, a autorka na rzecz tej historii mogła zrobić coś innego, mniej charakterystycznego i byłoby po problemie.

Niestety, kolejna mocno średnia książka, oceniam ją jako całość, nie podniosę jej opinii poprzez zakończenie, gdyż autorka powinna popracować nad całokształtem. Nie zachęcam do czytania, równocześnie również nie zniechęcam.

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/2016/10/33-recenzja-nie-poddawaj-sie-rainbow.html

Rainbow Rowel była dla mnie jedną z autorek, których książki musiałam posiadać na swojej półce i gorzko tego pożałowałam. Po wspaniałym Fangirl sięgnęłam po "Eleonorę i Parka", książkę która mocno obiżyła mój zachwyt, po przeczytaniu "Lini serc" i "Załącznika" stwierdziłam, że książki tej Pani zaczynają być średnie, kierują się ku dołowi, ale wydała teraz "Nie poddawaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeśli dostaniecie pracę w administracji bezpieczeństwa danych, to nigdy nie wierzcie w prawdziwe znaczenie nazwy tego stanowiska, a jeśli pracujecie w korporacji, to po przeczytaniu tej książki pomyślicie dwa razy zanim wyślecie głupkowatego maila do znajomej z innego działu.


Lincoln trafił w dziesiątkę, dostał dobrą pracę w swoim zawodzie, jednak nie polega ona na tym co sobie wyobrażał i teraz zamiast walczyć z hakerami, czyta cudze maile, raportuje i wysyła upomnienia. Jednak wystarczyła dziwna wymiana maili między Beth i Jennifer, by cała jego rzetelność się załamała i trafiła do kosza, ponieważ bohater po dłuższym czasie czytania ich wiadomości zaczyna zdawać sobie sprawę z uczucia, jakim darzy Beth, tylko jak to jej teraz wyjaśnić, skoro nawet się nie znają?


Czekałam na taką książkę z utęsknieniem, pokochałam Lincolna za tę jego życiową nieporadność, za sceny z jego matką, która jest zdecydowanie zbyt opiekuńcza wobec swojego dorosłego już syna i bardzo dobrze, że bohater nie daje się wrobić w bycie mamisynkiem. Uwielbiam również Beth, która zaskoczyła mnie samą swoją osobą, to nie była kolejna denerwująca bohaterka i naprawdę miło ją wspominam. Bohaterowie w tej książce są niepowtarzalni, a przynajmniej takie jest moje zdanie i według mnie w tej książce trochę odwróciły się role, w końcu mamy dość bezradnego faceta.
Dodatkowo dialogi, czy raczej w większości maile rozwaliły mnie na łopatki, w tej książce czuć humor, nie idzie się nie uśmiechnąć i właśnie dlatego tak szybko udało mi się przeczytać tę książkę. Beth i Jennifer są po prostu mistrzyniami w pisaniu przedziwnych wiadomości, a ja chciałam ich tylko więcej i więcej.
Pomysł na fabułę jest dość intrygujący, nie spodziewałam się czegoś takiego w tej książce, od bardzo dawna czekałam na coś, czego nie kojarzyłabym sobie z innymi książkami, po prostu coś oryginalnego, jeśli chodzi o otoczenie i zamysł i jest! Historia dorosłych ludzi, których losy przecinają się w dość nietypowy sposób, niby wiedzą o sobie, jednak się nie znają, dodatkowo dochodzi to czytanie maili, świetny i kreatywny pomysł, trzeba to przyznać


Ta książka może i jest prosta, ale mięknie przy niej serce i warto po nią sięgnąć, by się rozpłynąć, polecam ją wam i liczę na to, że będziecie ją czytać z uśmiechem na ustach.

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/2016/09/31-recenzja-zaacznik-rainbow-rowell.html

Jeśli dostaniecie pracę w administracji bezpieczeństwa danych, to nigdy nie wierzcie w prawdziwe znaczenie nazwy tego stanowiska, a jeśli pracujecie w korporacji, to po przeczytaniu tej książki pomyślicie dwa razy zanim wyślecie głupkowatego maila do znajomej z innego działu.


Lincoln trafił w dziesiątkę, dostał dobrą pracę w swoim zawodzie, jednak nie polega ona na tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klakierzy... Coś nowego, wręcz nieodkrytego jeszcze przez literaturę, choć jeśli uważniej się temu przyjrzeć, to bardzo podobnym francuskim słowem "claque" oznaczano ludzi, którzy w teatrach odgrywali znany dobrze wszystkim aplauz na znak osoby dowodzącej danym przedsięwzięciem, jeśli do tego dodamy fakt, że wszystko to było robione na "rozkaz", znak, to otrzymujemy wielkie podobieństwo do klakierów z książki Iana Tregillisa...

Rok 1926, Holandia. Kraj posiada tajemnicę tworzenia mechanicznych istot, służących, których nazywa się klakierami, a każdy z nich otrzymuje skomplikowaną nazwę. Te zmechanizowane organizmy są pod kontrolą swoich właścicieli, a rozkazy potrafią palić ich żywym ogniem, im dłużej tym bardziej, aż do momentu spełnienia zachcianki swojego pana. Jednak mimo to posiadają swego rodzaju ciekawość, posiadają rozum, inteligencję, co daje im lekko uchylone drzwi do wolności, jednak wielu nie korzysta z tej szansy, dalej posłusznie służą swoim panom. Wszystko to do czasu klakiera, który nazwał się ludzkim imieniem Adam i zbuntował się swojemu właścicielowi, a nawet samej Królowej. Marzy o tym wielu mu podobnych, w tym również Jax, który może zyskać okazję do zakończenia swojej niewoli, tylko zostaje pytanie, jak ją wykorzysta?

Książka o tematyce z którą się jeszcze nie spotkałam. Klakierzy? Wojny alchemiczne? Specjalne mechaniczne stwory posiadające inteligencję? Coś niewyobrażalnego, a jednak autorowi się udało. Nie mówię, że ta książka nie ma błędów, bo już pewnie wielu przede mną zdążyło odkryć wiele pomylonych słów, które koło siebie stoją tylko alfabetycznie w słowniku, czy błędy składniowe, lub składniowe (chciałoby się powiedzieć: "do wyboru do koloru"), a jest ich całkiem sporo i nie jestem pewna, gdzie korekta tu zawiniła, ponieważ albo tłumacz mylił wyrazy (ugh, coś jak w tłumaczeniu "Gry o tron"), albo korekta nie była dokładna.
Jednak pomijając tę kwestię, jestem zadowolona z tej książki. Im dalej, tym lepiej mi szło z czytaniem, a w dodatku mamy tu trójkę bohaterów i to nie byle jakich, bo jest to ksiądz, klakier i... kobieta z niewyparzonym językiem o imieniu Berenice (brakowało mi ostatnio w książkach tak dziwnych bohaterek). Wiadomo, najbardziej spodobał mi się Jax, mam słabość do dziwnych istot w książkach, a ten bohater jest jedyny w swoim rodzaju (chyba, że jakiś autor spróbuje skopiować pomysł klakierów, biada mu), a ja chętnie dowiadywałam się o nim więcej i więcej.
Świat jest wykreowany prosto, ale ładnie. Ważne, że jest przejrzysty, gdyż autor poradził sobie z jego opisaniem i nie załączał się u mnie tryb usypiania na przydługich opisach drzewa, czy krzaka stojącego w tym samym miejscu od pokoleń i takie tam. Po prostu wiemy, co mamy widzieć i gdzie, a jak tego nie widzimy, to wyobraźnia za nas nadrabia. Lekka fantastyka w końcu też istnieć musi, choć osobiście bardziej wolę rozbudowaną, ale nie wiem, czy obecnie byłabym w stanie taką pochłonąć, a jeśli już, to skupić się na niej bym nie potrafiła. Dlatego też jestem wdzięczna autorowi, że ułatwił mi czytanie i stworzył coś, co może przeczytać nawet ten, co od fantastyki ucieka.
Muszę również dorzucić, że po skończeniu tej książki nadal mam wrażanie, że to był tylko wstęp, więc na to musicie się przygotować. Nie interesowałam się jeszcze czy i ile wyjdzie następnych tomów, jednak po tempie rozwijania akcji w tej książce mam wrażenie, że będzie ich całkiem sporo, by to wszystko opisać spokojnie i przemyślanie, ale kto wie?

Polecam tę książkę tym, którzy lubią zaczytywać się w fantastyce, książkach niecodziennych i jeszcze nieodkrytych, które nie są naszprycowane popularnymi wątkami dla samego rozgłośnienia, a mają w sobie coś nowego, o czym pewnie jeszcze nie czytaliście.

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/

Klakierzy... Coś nowego, wręcz nieodkrytego jeszcze przez literaturę, choć jeśli uważniej się temu przyjrzeć, to bardzo podobnym francuskim słowem "claque" oznaczano ludzi, którzy w teatrach odgrywali znany dobrze wszystkim aplauz na znak osoby dowodzącej danym przedsięwzięciem, jeśli do tego dodamy fakt, że wszystko to było robione na "rozkaz", znak, to otrzymujemy wielkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jedyne co umiem składnie powiedzieć o tej książce - całkowite zapożyczenie z "Pięćdziesięciu twarzy Greya", wraz z tymi całymi umowami, dzikim seksem, a w dodatku główna bohaterka, która ma na imię Bianka, jest, uwaga uwaga, dwudziestotrzyletnią dziewicą (uhm... Czy to nie przypomina Anastazji?), a mężczyzna w którym się zakochuje, czyli James, jest wysokim, przystojnym, obrzydliwie bogatym i umięśnionym facetem o turkusowych oczach, który lubuje się w BDSM! Zapomniałam dodać, że brakuje tutaj tylko wewnętrznej bogini... Argh!
Ach! Zapomniałabym. Dlaczego "Podniebny lot"? Moim zdaniem chodzi o to, że nasza Bianca jest stewardessą i właśnie na pokładzie samolotu poznała Jamesa, który, mimo swojego prywatnego odrzutowca, postanowił latać akurat pierwszą klasą samolotów publicznych i to tylko wtedy, gdy ona ma swoją zmianę, przypadek?

Dostając tą książkę nie wiedziałam zbytnio o czym jest, w końcu erotyków jest masa i nie wszystkie są o wyuzdanym seksie pełnym przemocy, jednak to właśnie niewinna okładka trochę zbiła mnie z tropu i okłamała, dziewczyna na okładce wygląda jak mała lolitka, taka kokietka, a dostałam... Kobietę, która postanawia swój pierwszy raz przeżyć z typem, którego zna kilka godzin, zgadza się na wszystkie sznury, pejcze, bicie i tego typu "tortury" (w ogóle czy jest sens brać to słowo w cudzysłowie?), a w dodatku jej to nie boli, rozumiecie? Nie bolą jej uderzenia, zaciski klamerek, ona to odczuwa jako super przyjemność, w takim razie mam co do tego pytanie: jak mój mały palec sprawdza kanty moich mebli, a ja drę się z bólu, to jestem jakaś dziwna? :D Dlatego właśnie takie zachowanie wydaje mi się dziwne, a przynajmniej źle opisane. Każdego by bolało uderzenie, a szczególnie, gdy chwilę wcześniej James sprawdza stopnie jej bólu uderzając ją cztery razy, za każdym razem silniej, po czym kazał jej wybrać ten najbardziej odczuwalny (dał jej wybór, mogła wybrać mniej bolesny), a ona wybrała ten najsilniejszy, który po prostu najbardziej ją podniecał i była niezadowolona, gdy Pan Przystojny zaprzestaje batów (tak, Grey ma swoją boginię, a Podniebny lot ma dziwne określenia na Jamesa i w ogóle polecam zobaczyć nazwy rozdziałów, każdy zaczyna się słowem "Pan", jest dwuwyrazowe i kończy na słowie opisującym rozdział, więc hm... czy to spojler książki w książce?).

Jednak jest w tej książce ktoś, kogo lubię, a mianowicie jest to Stephan, przyjaciel-gej, który stara się dbać o Biancę, nawet mieszkają w bliźniaku? (Albo w domkach obok siebie, nie wiem, czy to był akurat bliźniak, ale tak to sobie wyobrażałam). Jedyna postać, która jest niby neutralna, ale mimo to nadal jest jej sporo (dobra, Anastazja miała przyjaciółkę, a tutaj przyjaciel jest gejem, więc stereotypy niestety podziałały na autorkę tej książki). Chyba tylko dzięki temu chłopakowi przeżyłam tę książkę, bo nie chodziło tutaj o styl pisania, czy nawet większy sens, ale kurna, drugi raz nie chciałam czytać Greya, a wyszło, że właśnie to zrobiłam, naprawdę. Co lepsze, ta książka będzie mieć kontynuację, więc kolejne pytanie: czy to też będzie trylogia? Ciekawe.

Przykro mi, naprawdę, ponieważ spodziewałam się czegoś innego po tej książce, liczyłam na coś lekkiego, ale z dobrą fabułą i przeliczyłam się, to nawet nie było lekkie, bo od tej książki mnie niestety mocno odrzucało, nie chciałam jej czytać, zapierałam się rękami przed nią, jednak przeczytać trzeba było, by w końcu opisać. Nawet recenzja wyszła chaotycznie, pisana na świeżo po przeczytaniu lektury, więc tłumione emocje trochę wymknęły mi się spod kontroli, wybaczcie :)

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/2016/06/25-recenzja-podniebny-lot-r-k-lilley-18.html

Jedyne co umiem składnie powiedzieć o tej książce - całkowite zapożyczenie z "Pięćdziesięciu twarzy Greya", wraz z tymi całymi umowami, dzikim seksem, a w dodatku główna bohaterka, która ma na imię Bianka, jest, uwaga uwaga, dwudziestotrzyletnią dziewicą (uhm... Czy to nie przypomina Anastazji?), a mężczyzna w którym się zakochuje, czyli James, jest wysokim, przystojnym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia opowiada o Macy, dziewczynie, która straciła ojca, ale w pewnym sensie także i matkę, która nie potrafiła poradzić sobie ze stratą i rzuciła się w wir pracy i "idealnego" podejścia do życia. Bankiety, równo ułożony przedziałek, idealny makijaż, oczywiście jej córka też musiała być dla niej idealna, ale tylko ta, która z nią mieszka, gdyż może się wydawać, że zapomniała o swojej starszej córce z którą już nie mieszka. Dlatego też Macy miała z pozoru idealnego, mądrego chłopaka i dzięki niemu zdobyła "wymarzoną" pracę, drugim powodem była chęć nie bycia kojarzoną tylko jako "ta, której ojciec umarł". Stara się być we wszystkim dobra, by nie przynieść wstydu swoim bliskim. Wydaje się świetnie, nie? Jednak wcale tak nie jest. Nasza główna bohaterka nie zdaje sobie sprawy, że wciąż udaje, a dodatkowo jej udawanie jest przesadne i sztuczne, zresztą nie ma po co udawać, bo to świetna dziewczyna, jednak mamy tutaj nacisk najbliższego środowiska. Spokojnie, niedługo wszystko się zmieni.

Podczas jednego z idealnych (tak, te powtórzenia są celowe) bankietów promujących, wyprawianych oczywiście przez matkę Macy, nie wszystko idzie idealnie. Catering ma mały problem, opóźnienie i potrzebują pomocy, oczywiście organizatorka tonie w nerwach, jednak wszystko powoli zaczyna się opanowywać. Macy poznaje większość ekipy, w tym Wesa, chłopaka, który, jak się później okazuje, nie miał wcale kolorowej przeszłości. Wszystko zaczyna nabierać tempa, związek bohaterki się komplikuje przez jej idiotycznego chłopaka z tak głupiego powodu, że powinna dawno kopnąć go wiadomo w co, zaczyna też dodatkowo pracować w Fortunie, tak, w tej firmie cateringowej z bankietu.
To, co się tam wydarzy musicie już przeczytać sami, tak, musicie :D

Książka pokazuje nam zmianę człowieka, jak wpływ środowiska może nas zdusić, albo uwolnić od łańcuchów przeszłości i "idealnie" wykreowanej rzeczywistości. Pokazuje próby i błędy, miłość, nie tylko tą szczęśliwą, ale też tą, którą trzeba odzyskać, wręcz wymusić, by przełamały się bariery w psychice i żeby w końcu żyć normalnej. Och, jeszcze jedno. Ta historia ukazuje, że ludzie z pozoru idealni wcale nie muszą tacy być. Przeważnie nie widzą nic dalej niż koniec własnego nosa.

Emocje związane z książką? Powiem tak, wiele rzeczy potrafiło mnie zdenerwować, zgrzytałam zębami, gdy czytałam fragmenty w których było coś o Jasonie, czyli tym "świetnym" chłopaku Macy, wzruszałam się czasami przy Wesie, szczególnie, gdy wszystko się w pewien sposób wyjaśniło. Irytowała mnie od początku matka, która zająć się córką, ech... Po prostu sama zachowała się jak mała dziewczynka i odcięła Macy od świata zewnętrznego, co mi się całkowicie nie podobało, bo jej matka miała jakiś syndrom chęci władzy absolutnej. Serio, potrafię zrozumieć ból, cierpienie i rozpacz po utracie bliskich, szczególnie z rodziny, nie jest mi to obce, ale nie można wtedy popaść w rutynę, trzeba walczyć o swoje życie, bo niszcząc je, ranimy nie tylko siebie, ale też pamięć o zmarłej osobie. To zdecydowanie kontrowersyjna książka, zajmuje dziwne stanowisko, ale jest zarazem bardzo wartościowa, moich emocji nie trzeba dalej opisywać, były bardzo wybuchowe i bardzo różne :)

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/2016/05/21-recenzja-teraz-albo-nigdy-sarah.html

Historia opowiada o Macy, dziewczynie, która straciła ojca, ale w pewnym sensie także i matkę, która nie potrafiła poradzić sobie ze stratą i rzuciła się w wir pracy i "idealnego" podejścia do życia. Bankiety, równo ułożony przedziałek, idealny makijaż, oczywiście jej córka też musiała być dla niej idealna, ale tylko ta, która z nią mieszka, gdyż może się wydawać, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka wprowadza nas w klimat drugiej wojny światowej. Poznajemy sześć kobiet, głównych bohaterek. Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances, które poznają się w Crowmarsh Priors w Anglii. Jednak bohaterki pochodzą z różnych stron świata, takich jak: Austria, Ameryka i w końcu Wielka Brytania, a dodatkowo, są różnej wiary, Tanni i Elsie są żydówkami. Kobiety wspólnie walczą z przeciwnościami losu. Przeżywają trudne chwile, martwią się o swoje rodziny, muszą opuścić rodzinne domy, przeżywają nocne naloty w schronach, przeżywają miłość, często przymuszoną, pomagają innym ludziom, uczą się jak przetrwać, gdy wszystko zaczyna być racjonowane. Po pięćdziesięciu latach, w roku 1995, niektóre z nich spotkają się, by pomścić niewinną śmierć.

Najwspanialsza pozycja z gatunku historycznych! Do tej pory nie przeczytałam nic, co tak by mnie zachwyciło, a dodatkowo ukazywało prawdziwe oblicze drugiej wojny światowej. Oczywiście pomijam wszystkie podręczniki, czy biografie, gdyż ta książka w porównaniu do innych z tego gatunku, ma większość bohaterów fikcyjnych (prócz niektórych negatywnych, jak Hitler, czy Manfred). Poznajemy rodziny głównych bohaterek, przeżywamy razem z nimi ból straty, czy też radość z iskierki światła w tunelu. Mamy rozdziały z różnych części świata, w tym z obozu Auschwitz i nawiązania do chorych badań niemieckiego lekarza nad reprodukcją aryjskich bliżniąt i choć to tylko fragment, to powodował u mnie "rzucanie" książką i irytację, bo nadal nie mogę uwierzyć, jak dobrze przygotowała się autorka do napisania tej pozycji.

Bohaterki są odwzorowane idealnie, każda ma swoją niepowtarzalną historię, jedne wesołą, inne okrutną i smutną, jednak więzy przyjaźni pozwalają im przetrwać te trudne czasy. Poznajemy też ich znajomych, nie tylko tych z Crowmarsh Priors. Dodatkowo niektóre z naszych bohaterek zaczynają brać udział w działaniach okołowojennych, chcą się przyczynić do odzyskania wolności i spokoju dla przyszłych pokoleń, które na kartkach tej książki również się pojawiają. Nie wiem co mogę tu jeszcze dopowiedzieć, wszystko mogłoby być spoilerem, więc bardzo ograniczam recenzję, wybaczcie :)

Autorka naprawdę się postarała w zbieraniu materiałów na temat drugiej wojny, rozmawiała z ludźmi, którzy ją przeżyli, zbierała ich wspomnienia, szukała szczegółów i ze wszystkich skrawków, które znalazła, napisała znakomitą powieść, która wzrusza, rozwściecza, czasami bawi. To nie jest typowy wyciskacz łez, to silna powieść, która mocno trafia do czytelnika, przekazuje wiele dobrego, dodatkowo można spojrzeć na wojnę z perspektywy innego kraju, ich zawahań, wiedzy o obozach koncentracyjnych, strachu i lęku. Autorka wiedziała, gdzie i jak wpłynąć na emocje czytelnika. Jest tylko jedna rzecz, której żałuję, mianowicie Helen Bryan napisała tę książkę w 2007 roku, a dopiero teraz, po dziewięciu latach trafiła ona do Polski, jednak lepiej późno niż wcale, może teraz właśnie jest jej czas, by zasłynąć, bo na to zasługuje.


Polecam te książkę wszystkim, młodszym i starszym, bo pozycja jest naprawdę warta przeczytania. Książka ma swoją premierę prawdopodobnie 18 maja, choć obecnie to termin ruchomy. Dziękuję również wydawnictwu Editio, za możliwość wejścia do świata tej powieści, dzięki egzemplarzowi demonstracyjnemu, bo to była jedna z najlepszych historii, jakie poznałam.

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/

Książka wprowadza nas w klimat drugiej wojny światowej. Poznajemy sześć kobiet, głównych bohaterek. Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances, które poznają się w Crowmarsh Priors w Anglii. Jednak bohaterki pochodzą z różnych stron świata, takich jak: Austria, Ameryka i w końcu Wielka Brytania, a dodatkowo, są różnej wiary, Tanni i Elsie są żydówkami. Kobiety wspólnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Znacie książki Jakuba Ćwieka? Jeśli tak, to wiecie, że autor wyjątkowo lubi postacie z bajek i baśni. W "Chłopcach" mieliśmy uniwersum "Piotrusia Pana", a tu mamy tak jakby uniwersum całego świata braci Grimm i ich postaci. Wilk, Czerwony Kapturek, gdzieś się nam przewija zdanie o Złej królowej i kilku innych postaciach, które znamy z baśni. Dodatkowo opis obiecuje nam, że będzie to "gorzki, brutalny kryminał noir w niezwykłym świecie inspirowanym amerykańskim podziemiem przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych", ale z tym niestety się nie zgadzam.

Nie zaspojleruję wam stwierdzeniem, że w Grimm City pojawia się morderca, który na cel obrał sobie taksówkarzy, czyli najspokojniejszy zawód świata, bo przecież taksówkarze wiele nie mają, bywa, że jeżdżą na fałszywych licencjach, lub w ogóle bez nich, czasami zastępują ich znajomi. Tak, więc po co ktoś ich morduje? Pytanie to pojawia się częściej, gdy zostaje zabity oficer policji - Wolf. Ten wątek praktycznie zaczyna książkę i mniej więcej wokół tego się ona kręci, w końcu kryminał. Poznajemy wielu bohaterów i sporą ilość intryg, które przewijają się przez strony i potrafią nas zmylić, gdy staramy się sami zgadnąć, kto za to wszystko odpowiada. Pod tym względem książka mnie zaskakuje, nie jest zbyt prosta, trzeba się nieźle skupić przy jej czytaniu i zapamiętywać bohaterów, to jest pomocne i przydatne, by się nie pogubić. Poznajemy agentów, policjantów, Mikrusa - taksówkarza i jego kolegę, który akurat tego dnia jeździ na taksówce. Nazywa się Alfie, jest muzykiem i jest to jedna z dwóch postaci, które podobają mi się najbardziej. Więcej wam nie powiem, ponoć dalsze słowa byłyby spojlerem, więc sami musicie się przekonać :)

Przyznaję się bez bicia, że przez większość stron miałam problem z tą książką. To moje drugie podejście do historii spod pióra Jakuba Ćwieka i... Nadal mam z nimi problem. Może te książki są typowo męskie? Choć znam mężczyzn, którzy mają takie samo zdanie jak ja co do twórczości autora. Zniesmaczył mnie sam język, bo o ile w tej książce autor rzuca nam przez pierwsze strony na lewo i prawo piękną polszczyzną, to w tym przewijają się bluzgi. Ok, rozumiem, kryminał, lata dwudzieste i trzydzieste, ale... Bez przesady. Co mi do tego, że bohaterowi "chce się szczać" i idzie do łazienki, gdzie odrzuca go "kwaśny odór rzygowin" jego kumpla? Nie zaprowadzę go do łazienki, a tym bardziej mu jej nie umyję, a to mnie nie wprowadza w żaden klimat. Moje przykłady są słabe, ale wiem, że mam nie tylko pełnoletnich czytelników, więc nie rzucę łaciną podwórkową wyrwaną prosto ze stron tej... powieści? Staram się zasiadać często do książek moich rodaków, ale nie róbmy wsi. Kto chce czytać książkę upstrzoną taką ilością odpychających przekleństw i odniesień, a w dodatku tak dziwnie sformułowaną, że ja ją czytałam, czytałam i czytałam, ale mało co zapamiętywałam, co mi się nie zdarza. Uważam, że od połowy książki coś się zmienia, da się ją czytać, zaczyna być ciekawsza i już tak łatwo nie zobaczymy, kiedy autor wpadał w zły humor i zmieniał wszystko w jednym zdaniu, bo tak też się zdarzało.

Pozytywy tej książki też są. Mamy tu ciekawy pomysł na fabułę, w dodatku przypomina ona z początku grę "The wolf amoung us", co mnie na początku mocno przyciągnęło, ponieważ gra jest naprawdę świetna, ale przeszło mi przez myśl, że to nie jest zbieg okoliczności, że tak mi się kojarzy, może autor w to grał? Jednak im więcej stron przerzucimy, tym mniej przypomina wątek z gry i nabiera swojej oryginalności, co niezwykle cenię. Jak już mówiłam/pisałam, od połowy książka się zmienia, zaczyna być lepsza, bohaterowie zaczynają być, a nie tylko wegetować. Rozwija się akcja, chętniej się ją czyta.
Osobiście nie czytuję kryminałów, za to namiętnie czytam fantastykę, a ta książka też nią jest (choć nie do końca, nie wiem jak to ująć, prócz miasta i bohaterów nic tu innego z fantastyki nie widzę) i powiem tak, wszystko co ma związek z fantastyką w jej książce mi się podoba, serio. Podobają mi się również przeskoki z postaci na postać (ale tylko na końcu, bo wtedy dopiero rozróżniałam prawie wszystkie postacie), które powoli odkrywają nam rozwiązanie całej zagadki.

Okładka i ilustracje w środku (*.*) są świetne, klimat mi się niezwykle podoba. Pomińmy, że ciemnych książek jest dużo, ale ta tematyka zasługuje na ciemną okładkę, więc jestem zachwycona, szczególnie, że postacie z bajek kojarzą mi się raczej kolorowo, a tu mogłam oderwać się od tego toku myślenia i zobaczyć je w tych ciemniejszych barwach, niekoniecznie dobrych, jakby role tych złych i dobrych bohaterów się odwróciły. Podsumowując: ciekawa koncepcja i pomysł na okładkę.

Polecam tę książkę tym, co przepadają za twórczością Jakuba Ćwieka i kryminałami. Młodszym czytelnikom nie polecam, wiadomo, uszy by zwiędły, pozostałym zostawiam pole do popisu, ja mogę zachęcić dobrym zakończeniem, ale... Przekonajcie się sami, ja zapraszam was do zakupu już od 13 kwietnia, bo wtedy wypada premiera.
Szczególnie dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non za to, że mogłam przeczytać tę historię, zapoznać się z nią i zrecenzować, co przyniosło mi sporo trudu, ale też satysfakcji.

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/

Znacie książki Jakuba Ćwieka? Jeśli tak, to wiecie, że autor wyjątkowo lubi postacie z bajek i baśni. W "Chłopcach" mieliśmy uniwersum "Piotrusia Pana", a tu mamy tak jakby uniwersum całego świata braci Grimm i ich postaci. Wilk, Czerwony Kapturek, gdzieś się nam przewija zdanie o Złej królowej i kilku innych postaciach, które znamy z baśni. Dodatkowo opis obiecuje nam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

12.10.2019r.

12.10.2019r.

Pokaż mimo to