-
ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać319
-
ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
-
Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Biblioteczka
2023-05-29
Ta książka to prawdziwa perełka.
Opisuje dość już stare i przez to tanie, choć ciągle używane mikrokontrolery rodziny MCS-51. I choć na temat mikrokontrolerów/procesorów powstało wiele książek, ta konkretna opisuje jak zmusić je do generowania obrazu na monitorze. Nie paru literek na podłączonym wyświetlaczu LCD czy jak (zasłużony) CA80 na wyświetlaczu od kalkulatora, ale na monitorze komputerowym. Są więc schematy, opisy, wyjaśnienia "mechaniki" wyświetlania. Gratka dla elektronika. Ba! To nie wszystko! Książka naucza jak napisać na nie grę 3D (w asemblerze), dochodzi matematyka (geometria), zasady wykrywania kolizji, itd. Tak, o pisanie gier 3D były już książki na polskim rynku, sam posiadam ich wiele i co ciekawsze pozycje nadal kupuję. Ale takiej jak ta, gdzie można zbudować sobie własny automat do gier, to osobiście jeszcze nie widziałem. Pozwólcie że jeszcze raz zagwizdam z radości, że coś takiego utrafiłem. To ekstra pozycja dla kogoś takiego jak ja, który złożył już sobie a to współczesny klon komputera ZX Spectrum a to ZX81, nie mówiąc o kolejnych Arduino co i rusz zużywanych na nowe projekty, przy czym zawodowo programuje aplikacje na PC (C/C++/Harbour).
Naprawdę szkoda że książka nie została wydana także w formie papierowej, przy czym listingi programów musiały by być powtórzone w formie plików na stronie www z materiałami dodatkowymi. Notabene taka strona istnieje, choć jej adres jest inny niż ten zawarty w w książce i trzeba o adres aktualny pytać sprzedawcy. Ja nowy adres znam ale ze względu na wątpliwości prawne czy taka "errata" książki nie byłaby z mojej strony pogwałceniem prawa autorskiego, nie podam go tutaj i odsyłam z tą sprawą do sprzedawcy (kupowałem na A. u sprzedawcy "ebookpoint").
Wracając do meritum: W mojej subiektywnej ocenie cena 15zł za tego ebooka przy cenie innych, dużo mniej wartościowych ebooków technicznych, zaczynających się od 50zł, jest ceną śmieszną. Ale może taka cena stąd, że nauka - szczególnie nauki techniczne, osobliwie elektronika - w Polsce leżą i czekają na dobicie a duża część młodzieży ma ambicje zostać w przyszłości co najwyżej influencerami, bo nawet nie wie za który koniec trzyma się śrubokręt a od lutownicy to najprędzej podpaliliby mieszkanie. W takiej sytuacji i tak zakrawa na cud, że chciało się autorowi podzielić swą - niewątpliwie bardzo dużą pracą - z innymi. I to jedynie za cenę paczki fajek (których nie palę i innym odradzam ale do porównania są chyba OK).
Ta książka to prawdziwa perełka.
Opisuje dość już stare i przez to tanie, choć ciągle używane mikrokontrolery rodziny MCS-51. I choć na temat mikrokontrolerów/procesorów powstało wiele książek, ta konkretna opisuje jak zmusić je do generowania obrazu na monitorze. Nie paru literek na podłączonym wyświetlaczu LCD czy jak (zasłużony) CA80 na wyświetlaczu od kalkulatora, ale...
Książkę tę nie tylko wyjątkowo dobrze się czyta ale też nie sposób nie zauważyć jej rosnącej współcześnie aktualności. Chciałoby się rzec o nieżyjącym już wiele lat autorze tekstem z klasyka dowcipu o bacy: "- Prorok jaki, czy co?".
Jednakowoż książka śmiechu nie budzi. Czytałem ją wielokrotnie. Bardzo dobra, choć to niby TYLKO sf... I wbrew wszystkiemu - budzi nadzieję.
Książkę tę nie tylko wyjątkowo dobrze się czyta ale też nie sposób nie zauważyć jej rosnącej współcześnie aktualności. Chciałoby się rzec o nieżyjącym już wiele lat autorze tekstem z klasyka dowcipu o bacy: "- Prorok jaki, czy co?".
Jednakowoż książka śmiechu nie budzi. Czytałem ją wielokrotnie. Bardzo dobra, choć to niby TYLKO sf... I wbrew wszystkiemu - budzi...
Ciekawa książka choć stronnicza. Jednak przede wszystkim autor zaraził się chorobą który wyłazi wszystkimi porami partyjniaków dogadanych przed laty między sobą w Magdalence i skaczących od tego czasu z tej do innej partii czy z powrotem: nie wyobraża sobie egzystencji bez jakiegoś pana nad sobą. W tym wypadku wygląda to mniej-więcej tak: jako Polska byliśmy pod butem radzieckim co było złe ale jak wpełzniemy pod but amerykański to będzie cacy. Domyślam się, że nowy Pan jawi się autorowi książki jako bardziej ludzki ;-) Na potwierdzenie poddańczego myślenia autora, kuriozalny cytat z książki: (...) "ceną tego porozumienia byłoby oddanie amerykańskim firmom koncesji na wydobycie gazu łupkowego. Ten plan doprowadziłby do bliskiego zacieśnienia związków z USA, co wzmocniłoby naszą suwerenność.".
Na plus - zebrana mnogość zdarzeń w których przyczynę określaną jako samobójstwo uwierzy tylko literacki "miś o małym rozumku".
Ciekawa książka choć stronnicza. Jednak przede wszystkim autor zaraził się chorobą który wyłazi wszystkimi porami partyjniaków dogadanych przed laty między sobą w Magdalence i skaczących od tego czasu z tej do innej partii czy z powrotem: nie wyobraża sobie egzystencji bez jakiegoś pana nad sobą. W tym wypadku wygląda to mniej-więcej tak: jako Polska byliśmy pod butem...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest to opowiastka pełna znanych większości ludzi historyjek, anegdot związanych ze sławnymi ludźmi, plotek, oraz fantazji i dywagacji autora (jak te z początku, o przyczynach I wojny światowej) a wszystko to dla zachowania spójności poprowadzone przypuszczeniem, jakoby wszystkich ludzi łaczyła jakaś niewidzialna więź z którą łączymy się telepatycznie i która niczym zbiorowa świadomość, wpływa na nasze zachowania. Jak widać myśl przewodnia też nie jest niczym nowym. Książka więc jest wtórna, takie pozycje, jako młody jeszcze człowiek, czytywałem bezkrytycznie do początku lat .90. Wówczas lubiłem wszystko co opisywało rzeczy dziwne i ciekawe. Obecnie jednak, jako dziaders, stałem się nieco bardziej wymagający. Lubię na przykład, kiedy książka, powołując się na jakieś doświadczenie, pisze dokładnie kto/gdzie/kiedy a i fajnie jak daje do tego jakiś przypis/odnośnik. Ta książka zawiera przypisów/odnośników okrągłe 0. A i informacje umożliwiające identyfikację danego doświadczenia celem znalezienia o nim dalszych informacji, są szczątkowe.
Piszę "nie zauważyłem" a nie "nie ma", bo chcąc być rzetelny w swej ocenie muszę przyznać, że po przeczytaniu kilku pierwszych stron uznałem że dalsza lektura tego rozdziału to strata czasu i przekartkowałem tę książkę w poszukiwaniu czegoś innego co mnie zainteresuje czy zaskoczy. Początkowo nie znalazłem, książka uparcie trzymała swój marny poziom. Dopiero na koniec natrafiłem na perełkę. Z treści tejże - perełki - wynika, że autor jest zwolennikiem dawno skompromitowanego twierdzenia jakoby ludności na ziemi było za dużo. I tu się dopiero rozpiszę!
Terenów jak każdy widzi kto wyściubi nos poza tereny mocno zurbanizowane masową zabudową, jest mnóstwo. Miasta można poszerzać w zasadzie dowolnie, ziemi uprawnej nie potrzeba aż tyle skoro płaci się rolnikom aby nie produkowali i tak nadmiar żywności trzeba utylizować. Przy tym mówimy o zaludnieniu globu a nie Europy. A jak sobie zobaczymy ile wolnych terenów jest w Afryce czy Azji to aż dziw że ktoś jeszcze ten pogląd promuje. "Ale ludzi jest za dużo"... Tak, straszyli nas "dziurą ozonową", "globalnym ociepleniem", "ciałami na ulicach" (bo przecież pandemia okrutna).... Ludzi jest za dużo, mówi p. Buttlar. A o dziurze ozonowej, dwutlenku węgla, klęskach głodu też pisze - strona 189. No ja nie mogę! "klęski głodu" jak żywność jest niszczona a rodacy autora wymyślili płacenie za nieobsiewanie. Czy naprawdę przypuszczacie Państwo że ktoś piszący takie bzdury, dostarczy Wam dobrej lektury? Jeśli tak uważacie, książka "NIEWIDZIALNE SIŁY" jest dla Was.
I na koniec taka refleksja - ciekawe, że żaden z głosicieli teorii o nadmiarowości ludzkości, nie zacznie od siebie i nie strzeli sobie w łeb, żeby być w zgodzie ze swymi poglądami. Zamiast tego wskazują innych. I niemal zawsze na czele głosicieli stoją Niemcy - mają to w genach czy co? Kiedyś malarz Adolf, teraz nażarci pod korek spekulanci stojący za Klausem Schwabem, którzy chcą zafundować nam wspaniały, nowy świat, gdzie człowiek będzie wart tyle, ile sobie wypedałuje prądu na rowerku, jadąc zimą do pracy. Na szczęście pedałować będzie w granicach piętnastominutowego miasta, nie zdąży zamarznąć i nawdycha się świeżego powietrza (co za bonus!), z rzadka zmąconego spalinami z Ferrari, gdyż drogich aut niemiecka UE nie zakazała, bo czemu to niby ich faszystowska wierchuszka miałaby jeździć rowerami razem z podludźmi?
Książce powinienem dać ocenę 1, ale daję jej 2. W końcu posłużyła jako przykład (chyba nawet nieuświadomionej) niemieckiej arogancji oraz nigdy nie wygasłej manii wielkości. Ale też za to, że potrzebuję zachować jeszcze niższy poziom skali w zanadrzu. Dla takich fantastyk, jak choćby książki p. Bieszka o Wielkiej Lechii.
Jest to opowiastka pełna znanych większości ludzi historyjek, anegdot związanych ze sławnymi ludźmi, plotek, oraz fantazji i dywagacji autora (jak te z początku, o przyczynach I wojny światowej) a wszystko to dla zachowania spójności poprowadzone przypuszczeniem, jakoby wszystkich ludzi łaczyła jakaś niewidzialna więź z którą łączymy się telepatycznie i która niczym...
więcej Pokaż mimo to