Monika

Profil użytkownika: Monika

Kraków Kobieta
Status Moderator globalny/Redaktorka
Aktywność 1 rok temu
709
Przeczytanych
książek
1 018
Książek
w biblioteczce
51
Opinii
3 233
Polubień
opinii
Kraków Kobieta
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Teksty redakcyjne

Recenzje

Okładka książki Zostań, a potem walcz John Boyne
Ocena 7,1
Recenzja Chłopiec w obliczu stresu pourazowego

Tematyka wojenna jest tym, co charakteryzuje większość książek Johna Boyne’a. Jego najbardziej znany „Chłopiec w pasiastej piżamie” czy nowszy „Chłopiec na szczycie góry” dotyczą drugiej wojny światowej i zderzenia dziecięcej niewinności z niewyobrażalnym złem. W powieści...

Avatar
Monika Adamczyk Czytaj więcej
Okładka książki Zosia z ulicy Kociej. Na psa urok Agnieszka Tyszka
Ocena 8,0
Recenzja Zosia z ulicy psiej

Pierwsze odczucia – rodzicielskie (moje i męża) oraz dziecięce (moich dwóch córek) - przy zetknięciu się z Zosią były takie, że jest to naprawdę świetnie napisana książka. Język, którym posługiwała się Agnieszka Tyszka był dokładnie na poziomie dziecka w ówczesnym wieku Zosi i świetnie...

Avatar
Monika Adamczyk Czytaj więcej

Opinie


Na półkach: , , , ,

Długo zajęło mi napisanie tej recenzji. Wymagało to wgryzienia się w lekturę i przede wszystkim zadumy. „Anglicy na pokładzie” to bowiem nie tylko książka wielce ciekawa pod względem struktury i fenomenalnego pomysłu polskiego tłumaczenia. To również bardzo trudna i wymagająca historia kolonizowanej Australii, losów angielskich marynarzy i pomysłów towarzyszącym wyprawom w połowie XIX wieku.
Zacząć prawdopodobnie należy od niezwykłości tejże książki pod względem tłumaczenia. W tym wypadku postanowiono podjąć się niebywałego przedsięwzięcia pod względem translatorskim, mianowicie przetłumaczenia książki przez 21 tłumaczy. Każdy z owych tłumaczy odpowiada za jeden głos w narracji. Niektórzy mają do popisu zaledwie jeden rozdział. Inni poszczycić mogą się wielkimi i ważnymi rolami dla historii Matthew Kneale’a. Czytając książkę w tłumaczeniu, trudno mi określić jak wygląda ona w swym oryginale, czy samemu autorowi udało się rzeczywiście oddać różnorodność głosów, akcent postaci, kulturę, wierzenia, a nawet wiedzę. Na pewno jednak bezbłędnie udało się to tłumaczom. I choć, samemu autorowi pewnie wyszło to nie najgorzej, jednemu tłumaczowi z pewnością o taki fenomenalny efekt byłoby trudno. Jest to więc precedens nie tylko oryginalny i trafiony, ale również arcyciekawy pod względem formy literatury i samego warsztatu tłumaczenia.
Wspomniałam, że lektura składnia do zadumy i jest dość trudnym tekstem do zmierzenia się. Mamy do czynienia z 21 głosami. Czasem są to zwyczajne rozdziały, czasem krótkie listy czy notatki. W taki świat ciężko z początku jest wejść. Po pierwszych stu stronach nie wiedziałam praktycznie nic. Zbyt mało postaci się poznało, zbyt bardzo poszatkowana i niespójna była całość. Trudno jest bowiem złożyć w jedno historię kapitana Illiama Quilliana Kewley’a, pastora Goeffrey’a Wilsona i aborygena Peevay’a (jeśli brać pod uwagę tylko te trzy najczęściej pojawiające się postaci, choć w rzeczywistości wymieniać należałoby o wiele więcej głosów). Rozdziały mają miejsce w dwóch różnych czasach w roku 1857 i 1858 oraz prawie czterdzieści lat wcześniej. Głosów jest dużo a książką względnie gruba. Dopiero gdzieś od połowy, przy końcu losy bohaterów się łączą w całość, w okrutną historię kolonizacji Australii i Tasmanii; w opowieść o kolonii karnej, rezerwatach dla aborygenów, przemycie i natchnionej misji odnalezienia biblijnego Edenu. Ale gdy już to następuje, samo czytanie nabiera rumieńców.
Matthew Kneale w genialny sposób oddaje atmosferę XIX wieku. Każda z jego postaci jest prawdziwa i charakterystyczna. Kapitan Kewley jest autentycznym Mańczykiem, z jego przesądami, wierzeniami, akcentem i marynarskimi marzeniami. Zadufany w sobie i swojej nauce doktor Thomas Potter wręcz przeraża swoją bezdusznością, a pastor Wilson zadziwia swoim misyjnym fanatyzmem (szczególnie pod koniec). Najbardziej godną uwagi jest postać Peevay’a, którego oczami patrzymy na otaczający go, dziwny świat białych ludzi. Podobnie jak on, nie rozumiemy co się dzieje, kim są fantazyjne stwory i jaki porządek chcą wprowadzić w świat aborygeńskich plemion. Z pozoru prymitywny chłopiec, z płytkim słownictwem staje się dla nas coraz bliższy. Peevey staje się sprytniejszy, a my kibicujemy mu w jego walce z niesprawiedliwością rasową, choć z góry wiemy, że w XIX wieku jest ona skazana na niepowodzenie.
Warto sięgnąć po tę lekturę, zarówno tym, którzy interesują się okresem kolonizacji Australii, historią Tasmanii i Aborygenów, jak również tym, którzy są ciekawi naprawdę dobrej lektury. To świetnie skrojona książka, wspaniale napisana przez autora i genialnie pomyślana przez tłumaczy i redaktora wydania – wielkie ukłony dla Michała Alenowicza, którego szczerze podziwiam, jako istnego człowieka-orkiestrę: wydawcę, tłumacza, redaktora. Książka na pewno trudna i nie dla każdego, ale sądzę iż nie zawiedzie się ten, który ze słusznej ciekawości da jej szansę.

Długo zajęło mi napisanie tej recenzji. Wymagało to wgryzienia się w lekturę i przede wszystkim zadumy. „Anglicy na pokładzie” to bowiem nie tylko książka wielce ciekawa pod względem struktury i fenomenalnego pomysłu polskiego tłumaczenia. To również bardzo trudna i wymagająca historia kolonizowanej Australii, losów angielskich marynarzy i pomysłów towarzyszącym wyprawom w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Od dawna przestały działać na mnie, a tym bardziej sprawdzać się rekomendacje i zachwalania przez grono sław. Podeszłam więc do czytania „Ogrodu wieczornych mgieł” z pewną rezerwą. Z początku czytałam bez przyznawania jej statusu rewelacji. Im dłużej jednak lektura zabierała, tym bardziej moje nastawienie topniało, a książka pochłaniała mnie bez reszty.
Zetknięcie kulturowe tak różne od naszego. Problemy, o których nigdy wcześniej nawet nie słyszałam. Stosunki Japonii i Chin w trakcie i po Drugiej Wojnie Światowej, obozy jenieckie, o których istnieniu zaprzeczano. A przede wszystkim wspaniała tradycja japońskich ogrodów. Tu natura łączy się tak ściśle z marzeniami ludzkimi. Z początku Yun Ling chce założyć ogród tylko jako kontynuacja marzenia swojej siostry. Później praca i zetknięcie z naturą pochłania ją bez reszty. To wielka mądrość, którą można w sobie i w tej niezwykłej relacji odnaleźć. Niezwykły związek Yun Ling z Aritomo ma u podstaw właśnie tę wspólną mądrość i tajemnicę, dzięki której bohaterka leczy się z okrutnych przeżyć.
„Ogród wieczorny mgieł” to w istocie piękna powieść, która długo pozostaje w moich myślach. Od momentu jej przeczytania, łapię się często na wspominaniu z niej fragmentów i odczuwam wielką ochotę sięgnięcia po podobną lekturę, niestety bez powodzenia. Tu wszystko jest pięknie i przemyślanie napisane. Próba zmierzenia się z czasem, ze wspomnieniami, spojrzenie na trudne życie oczami schorowanej , emerytowanej sędzi, świadomej swojej choroby, przez którą niedługo utraci swoje wspomnienia. Opowieść otacza aura tajemnicy, nadająca wrażenie magii, która na długo pozostawia po sobie ślad.

Od dawna przestały działać na mnie, a tym bardziej sprawdzać się rekomendacje i zachwalania przez grono sław. Podeszłam więc do czytania „Ogrodu wieczornych mgieł” z pewną rezerwą. Z początku czytałam bez przyznawania jej statusu rewelacji. Im dłużej jednak lektura zabierała, tym bardziej moje nastawienie topniało, a książka pochłaniała mnie bez reszty.
Zetknięcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po lekturze wspaniałej powieści, jaką niewątpliwie jest „Motyl”, od każdej kolejnej książki autorstwa Lisy Genovy można się wiele spodziewać. Autorka naprawdę wysoko podniosła sobie poprzeczkę. Przede wszystkim dobrze opowiedziała historię choroby Alice, ale również i przybliżyła czytelnikom symptomy i sedno choroby Alzheimera samej w sobie. Dlatego sięgając po kolejną jej powieść nie zastanawiamy się o czym ona będzie, ale pytanie brzmi nad jaką chorobą Genova skupi się tym razem?

Podobnie jak w „Motylu”, „Lewa strona życia” opowiada o kobiecie, która zmaga się z poważnym schorzeniem. Rzutuje ono na całej jej życie, na otoczenie i stwarza konieczność wprowadzenia nowego ładu w codzienność. Sarah jest matką trójki dzieci, żoną i zapracowaną specjalistką od zasobów ludzkich w jednej z czołowych bostońskich firm. Oboje z mężem z trudem łączą pracę z codziennym życiem. Trudno im znaleźć czas na opiekę nad dziećmi, nad wspólne wieczory we dwoje. Odwożenie swoich latorośli do szkoły jest stałym obowiązkiem lub stawką, o którą warto stoczyć bój.

Feralnego dnia Sarah ma paradoksalnie szczęście. Jadąc szybko do pracy i wykonując tysiące rzeczy na raz doprowadza swój samochód do wypadku. W wyniku uderzenia Sarah cierpi na zespół pomijania jednostronnego. Oznacza to, że całe lewa strona z jej życia po prostu znika. Nie widzi osób, jeśli stają po jej lewej, nie zauważa swojej lewej strony twarzy w lustrze, zjada tylko połowę posiłków, czyta jedynie połowę tekstu. Rehabilitacja jest długa i trudna. Każdy krok, każdy najzwyklejszy codzienny ruch wydaje się zupełną niemożliwością. A Sarah jest zdeterminowana by wrócić do swojej dawnej pracy, by wrócić do swojej rodziny, do swojego życia.

Opowieść Lisy Genovy, to historia zgoła inna, niż „Motyl”. Czyta się ją równie dobrze, choć możliwe, iż czegoś „Lewej stronie życia” brakuje. Genova ponownie we wspaniały sposób opisuje walkę z chorobą, determinację chorej przy rehabilitacji, rezygnację oraz wolę i wiarę w wyleczenie. Autorka w pełni przygotowała się do tematu. Historia opowiada zarówno o chętni odzyskania swojego życia, jak i o odnalezieniu życiowych wartości w ogóle. Być może fabuła jest przewidywalna, czasem schematyczna. Być może tu tkwi ów brak – nie zaskakuje w podobny sposób, jak „Motyl”. Jednak Genova prezentuje w niej również właśnie to, w czym jest świetna – świetna obserwacja nastrojów chorych, połączona z precyzyjnie wyuczoną wiedzą medyczną. Polecam lekturę, jednocześnie czekając na kolejne powieści spod jej pióra.

Po lekturze wspaniałej powieści, jaką niewątpliwie jest „Motyl”, od każdej kolejnej książki autorstwa Lisy Genovy można się wiele spodziewać. Autorka naprawdę wysoko podniosła sobie poprzeczkę. Przede wszystkim dobrze opowiedziała historię choroby Alice, ale również i przybliżyła czytelnikom symptomy i sedno choroby Alzheimera samej w sobie. Dlatego sięgając po kolejną jej...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Monika Adamczyk

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [13]

Adrian Adamczyk
Ocena książek:
7,0 / 10
1 książka
0 cykli
Pisze książki z:
4 fanów
Vladimir Nabokov
Ocena książek:
7,4 / 10
41 książek
3 cykle
Pisze książki z:
923 fanów
Umberto Eco
Ocena książek:
7,2 / 10
67 książek
3 cykle
1107 fanów

Ulubione

Wisława Szymborska - Zobacz więcej
Kurt Vonnegut Niedziela palmowa Zobacz więcej
Oscar Wilde Portret Doriana Graya Zobacz więcej
Truman Capote Śniadanie u Tiffany'ego Zobacz więcej
Umberto Eco O literaturze Zobacz więcej
John Maxwell Coetzee Lato Zobacz więcej
Stephen King Dallas '63 Zobacz więcej
Truman Capote Śniadanie u Tiffany'ego Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Umberto Eco O literaturze Zobacz więcej
John Maxwell Coetzee Lato Zobacz więcej
Stephen King Dallas '63 Zobacz więcej
Truman Capote Śniadanie u Tiffany'ego Zobacz więcej
Nikos Kazantzakis Grek Zorba Zobacz więcej
Mario Vargas Llosa Raj tuż za rogiem Zobacz więcej
George Bernard Shaw Pigmalion Zobacz więcej
Doris Lessing Pod skórą. Tom 1. Autobiografia do roku 1949 Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
709
książek
Średnio w roku
przeczytane
26
książek
Opinie były
pomocne
3 233
razy
W sumie
wystawione
683
oceny ze średnią 6,0

Spędzone
na czytaniu
3 678
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
23
minuty
W sumie
dodane
70
cytatów
W sumie
dodane
162
książek [+ Dodaj]