rozwiń zwiń
Joanna

Profil użytkownika: Joanna

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 2 lata temu
105
Przeczytanych
książek
136
Książek
w biblioteczce
2
Opinii
10
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Rzadko czytuję poradniki. Nie lubię dostawać na talerzu gotowych recept, jak być szczęśliwym, jak być bogatym, jak schudnąć w trzy tygodnie, jak osiągnąć długowieczność. Wydaje mi się to naiwne i pozbawione głębszego sensu.

Chyba po prostu nie zorientowałam się, że pozycja Beaty Pawlikowskiej będzie poradnikiem. I to napisanym przez osobę, która najwyraźniej nie ma zbyt wiele wspólnego z tematem, ale pragnie nam przekazać swój punkt widzenia. Ten punkt widzenia można by przedstawić w kilku zdaniach, ale niestety autorka podjęła się próby napisania książki na stronach ponad 350…

Zostałam podstępnie zwabiona jednym z początkowych rozdziałów w książce, w którym autorka pokazuje różne części świata: ich kulturę, typowe zachowania, zwyczaje wiążąc je z nawykami żywieniowymi danej ludności. Pawlikowska wysuwa intrygujące teorie, dlaczego np. w Indiach ludzie są pogodni, życzliwi i pomocni, a dlaczego Japończycy, z pozoru zdyscyplinowani i totalnie uporządkowani, produkują najbardziej obrzydliwą pornografię na świecie. Odpowiedź na pytanie numer 1: ponieważ buddyści nie jedzą mięsa, odpowiedź na pytanie nr 2: ponieważ w Japonii wynaleziono (i tam najdłużej jest stosowany) glutaminian sodu.
Hmm. Czekałam niecierpliwie na rozwinięcie tej myśli przez słynną podróżniczkę. Na przytoczenie wyników jakiś badań, albo chociaż skrawka naukowego wyjaśnienia. Albo chociażby jakiś innych przykładów. Niestety niczego takiego już nie było, była natomiast niekończąca się opowieść o tym, co jest złe, że wszystko to chemia, a państwo nas wcale nie chroni.

Nie mówię, że to wszystko stek bzdur. Prawdą jest to, że to co jemy, wpływa na nasze samopoczucie i na nasze zdrowie. Że ilość chemicznych substancji dodatkowych dodawanych do przetworzonej żywności jest obecnie ogromna i fakt, że są one przebadane i dopuszczone do stosowania nie zmienia faktu, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć ich sumarycznego działania na organizm przez 70 lat życia człowieka. Dobrze jest sobie uświadomić, że to, iż dany produkt można kupić w sklepie nie znaczy wcale, że jest on dla mnie zdrowy.
Tym zdaniem można by właściwie streścić całą książkę… Nie jest to chyba wiedza tajemna, prawda?

Jeszcze jeden zarzut. Powtarzając w kółko te same informacje, tylko innymi słowami, autorka co rusz pyta czytelnika, czy na pewno zrozumiał, zastanawiałam się nawet w pewnym momencie, czy nie zacząć liczyć, ile razy zostało użyte pytanie “Rozumiesz?”. Zaczęłam się zastanawiać też, czy to pytanie mnie przypadkiem nie obraża.

W porządku, może jest to książka dla osób, które z tematem zdrowego odżywiania nie miały jeszcze nic wspólnego. Może jest to książka, która komuś może otworzyć oczy, zmotywować do działania, jeśli nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym, co je. Jest w niej dużo emocji, obietnic nieskalanego zdrowia i cudownego ozdrowienia.

Ale jest też mało faktów w ogóle, nie mówiąc już o faktach naukowych. A wręcz jest też krytyka naukowców (którzy przecież wykonują swoją pracę byle jak, jak każdy), lekarzy (jak wyżej), producentów żywności (którym dodatkowo zależy tylko i wyłącznie na zwiększeniu sprzedaży).

Dlatego zasadniczo nie polecam przedzierania się przez tę dżunglę w kółko powtarzanych tych samych informacji…

Recenzja książki pojawiła się na blogu:
http://www.receptanasmak.pl/w-dzungli-zdrowia-dlaczego-nie-warto-przedzierac-sie-przez-te-dzungle/

Rzadko czytuję poradniki. Nie lubię dostawać na talerzu gotowych recept, jak być szczęśliwym, jak być bogatym, jak schudnąć w trzy tygodnie, jak osiągnąć długowieczność. Wydaje mi się to naiwne i pozbawione głębszego sensu.

Chyba po prostu nie zorientowałam się, że pozycja Beaty Pawlikowskiej będzie poradnikiem. I to napisanym przez osobę, która najwyraźniej nie ma zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spotykam się z przeróżnym podejściem do tematu żywności i jej chemizacji. Poprzez osoby “oświecone”, czytające skrupulatnie skład każdego produktu i znające na wyrywki wszystkie możliwe “E”, do osób zupełnie nieświadomych, które beztrosko i bez umiaru sięgają po produkty wysoce przetworzone. Wprawdzie coraz więcej jest tych, którzy kierują się zdrowym rozsądkiem, mimo to od czasu do czasu ktoś z moich znajomych triumfalnie oświadcza, że odkrył wspaniałe danie “instant” lub innego gotowca, i że to takie nowoczesne i wygodne.

Autorka książki, mama trójki dzieci, opisuje drogę do swojego “olśnienia”. Jej dzieciaki, chorowite i alergiczne, bardzo wcześnie w swoim życiu poznały smak antybiotyków. Pani Julita, jak każda matka w takiej sytuacji, zdrowie dzieci ustanowiła swoim priorytetem, trzęsąc się przy spotkaniu z każdym niewinnie kichającym dzieckiem sąsiadów oraz omijając szerokim łukiem produkty, które uczulały jej dzieci. Kiedy te metody prewencyjne nie przyniosły skutku, pani Julita zaczęła tropić inne możliwe przyczyny złego stanu zdrowia swoich pociech. Oświecenie, jak to często bywa, przyszło podczas wakacji, spędzanych przez rodzinę na Krecie. Wtedy to okazało się, że mimo większego “luzu” i nie ograniczania dzieciom produktów dla nich potencjalnie szkodliwych (deserków, lodów itp.), przewidywane perturbacje zdrowotne nie wystąpiły. Po analizie tej sytuacji autorka książki powiązała stan zdrowia dzieciaków ze świeżą, lokalną i przede wszystkim nieprzetworzoną żywnością, od której rodzina nie stroniła podczas wakacji na greckiej wyspie.

I tutaj zaczyna się naprawdę inspirująca historia rodziny, która wydostała się z błędnego koła chorób, nakręcanego nieracjonalnym jedzeniem, sztucznymi dodatkami do żywności a także dużą zawartością cukru i białej mąki w diecie. Autorka po kolei rozprawia się z różnymi podstawowymi produktami spożywczymi, które bez zastanowienia wrzucamy do koszyka w supermarkecie, pod lupę biorąc ich skład i wpływ na nasze zdrowie. Kolejno zapoznajemy się z prawie całą tablicą Mendelejewa, w pewnym momencie zastanawiając się już, po co my to wszystko jemy i czemu aż w tak dużej ilości. Jeden z prostych, ale bardzo ważnych wniosków, które płyną po przeczytaniu książki – im większa liczba składników w produkcie, tym większym łukiem go omijajmy. Zacznijmy zwracać uwagę na prozaiczne rzeczy – ile jest procent malin w syropie owocowym, ile pomidorów w ketchupie, ile cukru i syntetycznych dodatków w serkach i deserkach, którymi karminy nasze maluchy. Myślę, że wiele osób, po przeczytaniu tej książki, łapiąc się za głowę wyrzuci z impetem połowę zawartości swojej kuchni…

Jako że wiele omówionych w książce tematów nie była dla mnie nowością, ze szczególnym zainteresowaniem zwróciłam uwagę na przepisy podawane przez autorkę, które zmotywowały mnie do wielu nowych kulinarnych poszukiwań. Pani Julita zachęca nas do pieczenia własnego chleba i robienia przetworów. Dla wielu może nie jest to nic odkrywczego, jednak próba zrobienia własnego sera, majonezu lub ketchupu stanowi na pewno zachęcające wyzwanie. Podobnie próby przygotowywania zdrowych (i smacznych!) deserków dla dzieci, które przyzwyczajone do słodkich smaków niezbyt ochoczo przestawiają się na niesłodkie podwieczorki.

Podsumowując – to bardzo ważna i ciekawa książka, zwłaszcza dla osób początkujących w tematyce zdrowego żywienia. Nie skupia się ona wprawdzie szczególnie na racjonalnym odżywianiu, ale na tym, ile tzw. “chemii” zjadamy zupełnie tego nieświadomi oraz pokazuje szereg smacznych sposobów, jak tego uniknąć. To przede wszystkim książka, do której się wraca szukając inspiracji i ciekawych pomysłów jak zamienić chemię na jedzenie.

Recenzja książki pojawiła się na blogu http://www.receptanasmak.pl/zamieniam-chemie-na-jedzenie-a-ty/

Spotykam się z przeróżnym podejściem do tematu żywności i jej chemizacji. Poprzez osoby “oświecone”, czytające skrupulatnie skład każdego produktu i znające na wyrywki wszystkie możliwe “E”, do osób zupełnie nieświadomych, które beztrosko i bez umiaru sięgają po produkty wysoce przetworzone. Wprawdzie coraz więcej jest tych, którzy kierują się zdrowym rozsądkiem, mimo to od...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Joanna

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [1]

Stephen King
Ocena książek:
7,0 / 10
169 książek
14 cykli
15890 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
105
książek
Średnio w roku
przeczytane
8
książek
Opinie były
pomocne
10
razy
W sumie
wystawione
105
ocen ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
691
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
9
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]