-
Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyWydawnictwo Emocje – nowa marka na polskim rynku książkiLubimyCzytać2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Szczęście ma smak szarlotki“ Weroniki PsiukLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-14
2024-03-27
2024-03-23
2024-03-19
2024-03-17
2024-03-10
2024-02-28
Bardzo lubię trylogie, ale mam z nimi problem przez który kilka z nich nigdy nie dokończyłam. Trzy książki to dla mnie optymalna ilość, która pozwala zżyć się z bohaterami, ale jednocześnie nimi nie znudzić i gdy wiem, że już więcej nie spotkam ich w książkowym świecie - najzwyczajniej boję się tego rozstania. Obawiam się też czy poziom został zachowany. Zupełnie niepotrzebnie w przypadku Wracam do domu, ponieważ nie dość, że ostatni tom trylogii jest klamrą spinającą wszystkie wydarzenia i trzeba go przeczytać, to jeszcze jest wyjątkowy, nowatorski, a może nawet dziwny w sposób do którego Smirnoff zdążyła nas już przyzwyczaić.
Po zaskakujących wydarzeniach z Jedziemy z matką na północ janakippo wiele musi ułożyć sobie w głowie, mnóstwo przepracować. Tytułowe Wracam do domu nie dotyczy powrotu do miejsca, ale do głębi swojej duszy, zrozumienia kim tak naprawdę jest i czego chce od życia. Najmocniejszym punktem każdej z książek trylogii są relacje międzyludzkie, które są suche, surowe, ukazane nawet jako prymitywne, ale to one kształtują nas jako ludzi. Smirnoff nie patyczkuje się ze swoimi bohaterami, testuje ich na różne sposoby, pcha w stronę traumatycznych relacji, które pozostawiają po sobie tylko zgliszcza, ale to właśnie charakterystyczna cecha jej prozy. Jest mocno, surowo i bardzo klimatycznie.
Jeśli ktoś jeszcze o tym nie słyszał - w całej trylogii autorka praktycznie nie używa znaków interpunkcyjnych, pisze też imiona i nazwiska razem, z małych liter. To ciekawy zabieg, który sprawia, że odbieramy te książki jak strumienie myśli prosto z głowy głównej bohaterki. Nadaje to dużo dynamiki, napięcia i niepokoju, a co najważniejsze w ogóle nie utrudnia czytania. Przynajmniej ja praktycznie nie zauważyłam tego jako jakiejkolwiek przeszkody.
Jeśli lubicie literaturę skandynawską, jej charakterystyczny surowy klimat oraz powieści o arcytrudnych relacjach międzyludzkich, zwłaszcza rodzinnych to jest to książka, po którą musicie sięgnąć. Wyjątkowa, nowatorska proza, która zaskakuje i zmusza do myślenia.
Bardzo lubię trylogie, ale mam z nimi problem przez który kilka z nich nigdy nie dokończyłam. Trzy książki to dla mnie optymalna ilość, która pozwala zżyć się z bohaterami, ale jednocześnie nimi nie znudzić i gdy wiem, że już więcej nie spotkam ich w książkowym świecie - najzwyczajniej boję się tego rozstania. Obawiam się też czy poziom został zachowany. Zupełnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-17
Będąc dzieckiem, lubiłam słuchać powieści moich dziadków o wojnie. Pewnie przypominały mi historie z moich ukochanych książek, ponieważ były pełne zarówno zabawnych jak i wstrząsających wydarzeń. Opowieść snuła się niczym dym z papierosa, którego popalał mój dziadziuś jednak w pewnym momencie napotykaliśmy mur. Nigdy nie został rozbity i niektóre historie pozostały za nim na zawsze. Dziadkowie mówili, że jest coś więcej, ale nie zdradzili najmroczniejszych szczegółów nawet swoim dzieciom. Czy im się dziwię?
Nie, niektóre demony są zbyt przerażajace na wolności. Trochę jednak żałuję, że nie ulżyli sobie wyciągając traumę na zewnątrz, a i wydaje mi się to ważne dla przyszłych pokoleń.
Bohaterka Białego ptaka również postanawia podzielić się swoim świadectwem z wnuczkiem. Bije się z myślami, pragnie zapomnieć o tym co przeżyła, ale z drugiej strony chce by ktoś wyciągnął z jej historii odpowiednie wnioski. Snuje opowieść z perspektywy dziecka choć jest już starszą kobietą. Oczami dziewczynki opisuje wojnę, wykluczenie i niewyobrażalne cierpienie zgotowane w imię chorej ideologii. Pokazuje jak przewrotny bywa los, który z sielankowej rzeczywistości w przeciągu kilku chwil może zamienić się w horror i walkę o przetrwanie.
Myślę, że to młodsi czytelnicy wyniosą z niej najwięcej, to na ich emocje będzie działała najbardziej i być może po raz pierwszy zetkną się z pojęciem antysemityzmu. Taki jest właśnie jej zamysł, pod płaszczykiem wzruszającej historii z elementami baśni uwrażliwia młodsze pokolenia na tematy, które wydają im się pewnie odległe i nieprawdopodobne, a jednak... Mnóstwo podobnych historii wydarzyło się na świecie i warto o nich pamiętać. Będę musiała teraz przeczytać pierwowzór, czyli powieść graficzną Palacio. Nie do końca czuję się dobrze w takiej książkowej formie, ale ta historia ma szansę mi się spodobać.
Będąc dzieckiem, lubiłam słuchać powieści moich dziadków o wojnie. Pewnie przypominały mi historie z moich ukochanych książek, ponieważ były pełne zarówno zabawnych jak i wstrząsających wydarzeń. Opowieść snuła się niczym dym z papierosa, którego popalał mój dziadziuś jednak w pewnym momencie napotykaliśmy mur. Nigdy nie został rozbity i niektóre historie pozostały za nim...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-19
Gdybyście mieli przeczytać w tym roku tylko jedną powieść obyczajową, gdzie tło historyczne pełni bardzo ważną funkcję, to proszę, niech to będzie ta książka. Na rynku jest cała masa książek o II wojnie światowej czy czasach bogatych magnatów, a tak mało o PRL-u, który wielu z nas pamięta czy zna z opowieści najbliższych.
Sztuczny miód to historia o czasach pełnych absurdów, długich kolejek do sklepów z pustymi półkami i kupowaniu nie tego co się chciało, a co zostało akurat „rzucone”. To opowieść o głębokich rozłamach, bezsilności i strachu, ponieważ donosicielem mógł okazać się każdy. Bardzo aktualne wydaje się tutaj powiedzenie, że wiemy o sobie tyle na ile nas wypróbowano. Z perspektywy wygodnego fotela nie jesteś w stanie stwierdzić jak zachowałbyś się w określonej sytuacji i jakich wyborów dokonał.
Sztuczny miód to też godna pozazdroszczenia zapobiegliwość, umiejetność organizowania i tkania życia ze wszystkich dostępnych skrawków w wykonaniu kobiet. Główne bohaterki, Baśka i Marylka, obie pracujące jako pielęgniarki to idealny przykład kobiecej siły i przebiegłości. W tych czasach trzeba było żyć zaradnie, i choć kobiety mają charaktery i system wartości odmienny jak ogień i woda to nie sposób obu ich nie polubić oraz głęboko im nie kibicować.
Sabina Waszut snuje przepiękną i głęboko życiową opowieść o Śląsku u schyłku PRL-u. Historia jest tu ważna, ale jest tylko tłem do prawdziwie realnych losów zwyczajnych ludzi, którzy pragnęli żyć, kochać i być kochanymi. Za pomocą bardzo szczegółowych opisów przywołuje klimat tamtych lat i żywcem przenosi czytelnika do swojej historii. Przeczytałam tę książkę z wypiekami na twarzy, razem z bohaterkami drżałam o najbliższych w czasie wybuchu stanu wojennego, biłam się z myślami podczas podejmowania wyborów, czułam wstyd i smutek. Można napisać, że przeżywałam tę powieść całą sobą, co rzadko zdąża mi się podczas lektury powieści obyczajowych.
To moja druga książka Sabiny Waszut i koniecznie będę musiała szerzej poznać jej twórczość. Dawno nie czytałam równie dobrej, dopracowanej i dopieszczonej książki. Ogromnie polecam!
Gdybyście mieli przeczytać w tym roku tylko jedną powieść obyczajową, gdzie tło historyczne pełni bardzo ważną funkcję, to proszę, niech to będzie ta książka. Na rynku jest cała masa książek o II wojnie światowej czy czasach bogatych magnatów, a tak mało o PRL-u, który wielu z nas pamięta czy zna z opowieści najbliższych.
Sztuczny miód to historia o czasach pełnych...
2024-02-17
<Który ze zmysłów jest, według ciebie, najważniejszy?>
Wzrok, dzięki któremu możesz obserwować najbliższych i czytać książki czy słuchanie muzyki i śpiewu ptaków poprzez słuch? A może dotyk umożliwiający objęcie ukochanej osoby? Na codzień pewnie najwięcej uwagi poświęcamy naszym oczom, je najczęściej badamy, nosimy okulary poprawiające nasz wzrok. Autor, profesor Guy Leschziner udowadnia, że wybór zmysłu bez którego można by się obejść jest praktycznie niemożliwy. Wyjątkowa inżynieria, jaką są nasze organizmy stworzyła je w takim, a nie innym wymiarze i praca każdego z nich jest niewyobrażalnie ważna.
Utrata wzroku, a w jej konsekwencji mroczne halucynacje przedstawiające twarze zombie? Uczucie jakby stopy dotykały rozżarzonego metalu? Przyznajcie sami, nawet najlepszy autor horrorów lub thrillerów psychologicznych mógłby nie wpaść na coś takiego, a nasz mózg robi takie niespodzianki wcale nie tak rzadko. Co najlepsze, właśnie ta książka uświadomiła mi jak nasze zmysły są zależne od umysłu i tak naprawdę to co odczuwamy to nie rzeczywistość, ale świat przefiltrowany przez mózg. Fascynujące.
Kobieta, która widziała zombie nie jest książką najłatwiejszą w odbiorze, jest pisana jednolitym tekstem, ze sporą ilością fachowego słownictwa, ale po głębszym wniknięciu i wczytaniu się, gwarantuję wam, że staje się prostsza w odbiorze. To kompendium wiedzy na temat zmysłów, działania mózgu w ich kontekście i prawdziwa kopalnia dziwnych, intrygujących przypadków medycznych. Autor spotkał w swojej karierze mnóstwo pacjentów, którzy lepiej lub gorzej radzą sobie ze swoimi przypadłościami, ale biorąc pod uwagę wszystkich nasuwa się jedna myśl - jak łatwo o wyobcowanie. Zmysły pomagają kontaktować się ze środowiskiem, to one gwarantują interakcje z innymi ludźmi i już nieduże zaburzenie może prowadzić do poważnych skutków nie pozwalających funkcjonować normalnie w społeczeństwie. Ten aspekt spodobał mi się najmocniej i jest z całą pewnością zaletą wyróżniającą książkę profesora Leschzinera wśród innych popularnonaukowych.
Jeśli chcecie dowiedzieć się jak działają nasze zmysły i czym tak naprawdę są - szczerze polecam. Starałam się zdradzić jak najmniej, ale po lekturze tej książki wasze pojęcie na temat zmysłów radykalnie się zmieni. Nie są one tym czym tak naprawdę się wydają.
<Który ze zmysłów jest, według ciebie, najważniejszy?>
Wzrok, dzięki któremu możesz obserwować najbliższych i czytać książki czy słuchanie muzyki i śpiewu ptaków poprzez słuch? A może dotyk umożliwiający objęcie ukochanej osoby? Na codzień pewnie najwięcej uwagi poświęcamy naszym oczom, je najczęściej badamy, nosimy okulary poprawiające nasz wzrok. Autor, profesor Guy...
2024-02-10
< Czy można jeszcze napisać powieść obyczajową, która nie będzie kalką innych, wydanych wcześniej?>
Tempo literackiego kalendarza chyba nigdy nie było szybsze. Każdy tydzień to kilkanaście lub kilkadziesiąt nowych tytułów, z czego spora ilość to literatura obyczajowa. Ciężko napisać coś co będzie nowe, zaskakujące i ekscytujące dla czytelnika. W tym wypadku udało się w stu procentach.
Debiutancka powieść Senty Rich to historia o młodej dziewczynie, która boryka się z kleptomanią, w czym z pewnością nie ułatwia jej fakt, że pracuje jako hotelowa sprzątaczka. Wręcz przeciwnie, dziewczyna ma swojego rodzaju plan i reguły, których się trzyma. Rozpoczyna pracę w nowym miejscu, nie pozwala sobie na zawieranie głębszych znajomości, a gdy sytuacja grozi zdemaskowaniem - opuszcza pracę i szuka kolejnej. Tylko czy to jest prawdziwe życie?
Czy można przeżyć bez bliskości drugiego człowieka? Czy można całkowicie odciąć się od społeczeństwa? Hotel 21 to piękna powieść dotycząca rozliczania się z przeszłością, traumatycznym dzieciństwem, zaburzeń psychicznych, ale przede wszystkim to książka o kobietach dla kobiet. Nie opowiada o tym słynnym zdaniu, gdzie kobieta kobiecie wilkiem, choć główna bohaterka doświadcza z rąk najbliższej jej kobiety niewyobrażalnego cierpienia. Wprost przeciwnie, daje dużo nadziei i pokazuje, że w dziewczynach drzemie wielka siła i są zdolne do poświęceń w imię swoich koleżanek. Przyjaźń, którą tutaj opisano z pewnością na długo zapadnie mi w pamięć, ponieważ została przedstawiona szczerze, realistycznie, a przede wszystkim z dużą dozą humoru i wzruszeń. Nie spodziewałam się, że książka okaże się właśnie taka, przeczuwałam raczej romans. Nic bardziej mylnego, bohaterowie zmagają się z tyloma problemami, nie tylko zaburzeniami psychicznymi jak kleptomania, że to znacznie więcej niż zwyczajna obyczajówka.
Mocno wam polecam, do czytania w marcu, miesiącu kobiet w szczególności.
< Czy można jeszcze napisać powieść obyczajową, która nie będzie kalką innych, wydanych wcześniej?>
Tempo literackiego kalendarza chyba nigdy nie było szybsze. Każdy tydzień to kilkanaście lub kilkadziesiąt nowych tytułów, z czego spora ilość to literatura obyczajowa. Ciężko napisać coś co będzie nowe, zaskakujące i ekscytujące dla czytelnika. W tym wypadku udało się w stu...
2024-02-07
<Czy błędy językowe, składniowe, literówki mają dla was duże znaczenie?>
Trochę dziwne pytanie jak na początek opinii, ale rzadko zdarza mi się zwrócić uwagę na błędy trafiające się w książkach, jednak tym razem odnalazłam ich znaczną ilość, co chyba pokazuje skalę problemu. Szkoda, bo powieść Witaj, piękna to książka, która miała wszystkie cechy, które pretendowały do głębokiego zachwytu w trakcie lektury.
Stany Zjednoczone, Chicago, przełom wieku XX i XXI to jedna z najbardziej pożądanych przeze mnie książkowych kombinacji. Barwny amerykański klimat i coraz szybciej zmieniający się świat, który zmieniał też ludzi i ich wzajemne relacje. Obserwowanie członków jednej rodziny na przestrzeni lat, tego jak z pozoru nie dzieje się nic, a tak naprawdę wydarza wszystko oraz studiowanie ewoluujących zależności pomiędzy krewnymi obiecywało prawie gwarantowany sukces. Do tego wplecenie ważnych tematów jak depresja kładąca się cieniem na wszystkich wydarzeniach, poszukiwanie własnej drogi, nieprzepracowana żałoba i niespełnione oczekiwania, które nakładamy na innych. Jednak zabrakło mi najważniejszego czynnika każdej książkowej układanki - emocji. To one grają w moich odczuciach zawsze pierwsze skrzypce i mimo faktu, że znalazło się tutaj tyle ważnych dla mnie czynników nie poczułam bliższego zżycia się z bohaterami czy głębszych uczuć względem tego co ich spotyka. Zabrakło mi tutaj większej głębi, wniknięcia w szczegóły i niuanse.
Jestem ciekawa jak wam się spodobała, ponieważ widziałam, że podzieliła czytelników na dwa obozy. Ja przemieszczam się gdzieś pośrodku, ponieważ bardzo chciałabym, żeby moje odczucia były inne, ale tak się nie stało. Szkoda. Z powieścią Drogi Edwardzie mam znacznie lepsze wspomnienia, ale może to ja zmieniłam się przez te wszystkie lata, przeczytałam znacznie więcej literatury pięknej i taka prostota już nie jest dla mnie?
<Czy błędy językowe, składniowe, literówki mają dla was duże znaczenie?>
Trochę dziwne pytanie jak na początek opinii, ale rzadko zdarza mi się zwrócić uwagę na błędy trafiające się w książkach, jednak tym razem odnalazłam ich znaczną ilość, co chyba pokazuje skalę problemu. Szkoda, bo powieść Witaj, piękna to książka, która miała wszystkie cechy, które pretendowały do...
2024-02-03
<Książka niczym emocjonalny walec... Natrafiliście ostatnio na jakiś tytuł?>
Poczytaj książkę, zrelaksujesz się, ukoisz nerwy, uspokoisz. Tak, tylko zdecydowanie nie przy Jedynych prawdziwych miłościach. Nie, gdy czytasz książkę o zaginionym mężu, bardzo bolesnej i mozolnie przechodzonej żałobie, nowej miłości i pojawieniu się jak grom z jasnego nieba informacji, że mąż jednak żyje.
Nie zliczę ile razy musiałam tę książkę odłożyć, ile emocji we mnie wzbudziło jedno krótkie zdanie, o którym wiedziałam już wcześniej, ponieważ znajduje się w opisie. To chyba magia twórczości Taylor Jenkins Reid. Jej książki i bohaterowie tych powieści żyją obok nas, są na tyle realni, że moglibyśmy musnąć ich palcami, gdybyśmy tylko tego chcieli. Jak nie przeżywać losów postaci, która mogłaby być twoim znajomym? Bohaterowie książek tej autorki wzbudzają głębokie współodczuwanie, nie da przejść się obojętnie obok tego co się u nich dzieje. Co najciekawsze, przecież domyślałam się jakie będzie zakończenie, ale w żadnym wypadku nie przeszkodziło to w głębokim przejmowaniu się każdą decyzją i wydarzeniem. Bardzo lubię czytać tak angażujące książki.
Dość prostą historię miłosną podkręca wątek traumatycznego wyboru jaki musi podjąć bohaterka. Aktualna miłość czy "zmarły" mąż, który powraca do domu? Przyznajcie sami, że nie jest to klasyczny trójkąt miłosny. Jedyne prawdziwe miłości to też miłość do samego siebie, od której powinno się rozpoczynać każdą relację oraz poszukiwanie swojej drogi w życiu. Czasami jest tak, że marzenia nie są nasze, robimy coś na przekór innym, wbrew sobie, by udowodnić, że potrafimy i dajemy radę. Myślę, że jest niewiele osób, które znalazły całkowitą pewność i przekonanie czego pragną od życia i w jaką stronę zamierzają podążać. W moim przypadku to jeszcze długi proces.
Polecam! Jeśli lubicie trochę się książką podenerwować, przeżyć to co bohaterowie, zachęcam was do sięgnięcia po Jedyne prawdziwe miłości. Warto dodać, że to wznowienie i naprawdę nie dziwię się, że autorka obecnie pisze w takim stylu skoro kilka lat temu jej książki już były tak dobre.
<Książka niczym emocjonalny walec... Natrafiliście ostatnio na jakiś tytuł?>
Poczytaj książkę, zrelaksujesz się, ukoisz nerwy, uspokoisz. Tak, tylko zdecydowanie nie przy Jedynych prawdziwych miłościach. Nie, gdy czytasz książkę o zaginionym mężu, bardzo bolesnej i mozolnie przechodzonej żałobie, nowej miłości i pojawieniu się jak grom z jasnego nieba informacji, że mąż...
2024-01-30
Rezerwat w Ameryce Północnej, wioska w dżungli w Amazonii czy mała miejscowość na północy Szwecji... Na pierwszy rzut oka, nie mogłabym znaleźć bardziej odmiennych od siebie miejsc. Rozrzucone po całym globie, z zupełnie różnym klimatem, a jednak tak podobne w cierpieniu przeżywanym przez rdzenną ludność, która je zamieszkiwała i próbuje żyć tam dalej.
Kradzież to powieść uniwersalna. Gdybyśmy wkleili którąkolwiek z miejscowości wymienionych przeze mnie wcześniej i zmienili otoczkę kulturową, emocje pozostałyby te same. Sposoby na całkowite wyplenienie i wypalenie kultury i tradycji, pogarda żywiona w kierunku mniejszości społecznej, przymykanie oczu na rażącą niesprawiedliwość - to nie zmienia się ani na przestrzeni lat, ani przebytych wzdłuż i wszerz kilometrów.
Powieść Ann-Helen Laestadius to historia, która boli i razi pokazową i ordynarną niesprawiedliwością oraz krzywdą jaka dotyka społeczność saamską. Co najstraszniejsze - autorka wniosła do tej powieści sporo z prawdziwych wydarzeń, które rzeczywiście mają miejsce na północy, a ksenofobia Szwedów w kierunku Saamów, w jednocześnie propagowanej narracji pełnej równości w tym kraju aż uderza swoją hipokryzją. To opowieść o dziewięcioletniej Elsie, która widzi jak pewien człowiek zabija jej ukochanego cielaka renifera. Dziewczynka boi się wskazać sprawcę i mimo faktu, że policja doskonale zdaje sobie sprawę kto stoi za przestępstwem kolejne skargi zostają umorzone i zakwalifikowane jako kradzież. Problem w tym, że renifery dla saamskiej ludności to jeden z najważniejszych filarów ich kultury. To wokół nich kręci się ich życie i cykl całego roku. Ataki na renifery się nasilają, a przy tym rośnie napięcie pomiędzy grupami społecznymi.
Cudowna książka. Umożliwiająca chociaż na kilka chwil, wniknięcie do bogatej kultury Saamów, z której inne społeczności mogłyby czerpać garściami. Jak wszystkie rdzenne ludy - Saamowie czują głęboki szacunek do natury i chociaż hodowla reniferów jest dla nich głównym źródłem zarobków, to jednak przez setki lat stworzyli z tymi zwierzętami nierozerwalną więź. Jestem zachwycona sposobem w jaki autorka żywcem przenosi czytelnika do surowej i pierwotnej północy, gdzie słońce na kilka dni całkowicie znika za horyzontem. Nie brak tu naturalistycznych opisów, jak tych dotyczących oprawiania zabitych zwierząt, ale wzmagają one tylko uczucie napięcia i niepokoju, które towarzyszy bohaterom.
Kradzież to nie tylko klimat, to także trzymająca w napięciu historia pełna relacji społecznych rozplecionych pomiędzy bohaterami niczym pajęczyna. Obserwujemy tu pracę lokalnej policji, Szwedów, Saamów, uczniów tutejszej szkoły, gdzie idealnie odbijają się nastroje panujące wśród dorosłych, ale wybuchają z jeszcze większą gwałtownością. Autorka zadbała o każdy szczegół i pokazała tę powieść od każdej ze stron. Pozostaje mi tylko ją polecić.
Rezerwat w Ameryce Północnej, wioska w dżungli w Amazonii czy mała miejscowość na północy Szwecji... Na pierwszy rzut oka, nie mogłabym znaleźć bardziej odmiennych od siebie miejsc. Rozrzucone po całym globie, z zupełnie różnym klimatem, a jednak tak podobne w cierpieniu przeżywanym przez rdzenną ludność, która je zamieszkiwała i próbuje żyć tam dalej.
Kradzież to powieść...
2024-01-20
Spadający z nieba śnieg ma zdolność do spowalniania czasu. Wszystko wydaje się cichsze, pozbawione ostrych krawędzi. Jakby cały świat wstrzymywał oddech i śledził drogę pojedynczego płatka śniegu. A on? Z takim samym spokojem otula ziemię, lasy, dachy domów. Tak samo spada na twarze leżących ludzi pomordowanych w imię chorego wymysłu...
Powieść pełna literackich sprzeczności. Z jednej strony została napisana poetyckim, pięknym stylem, który z równą wnikliwością przygląda się śnieżnej zamieci co ludzkim uczuciom, a z drugiej potrafi zdzielić mocnym, makabrycznym opisem niczym obuchem w głowę. Nic dziwnego, Han Kang - koreańska autorka bierze na warsztat historię, o której nie słyszała pewnie większość świata - masakrę na wyspie Czedżu. Gdy wpiszemy w wyszukiwarkę jej nazwę znajdziemy szumne ogłoszenia reklamujące ją jako idealny kierunek podróży dla zakochanych. Nawet słowa o powstaniu, które toczyło się tam kilkadziesiąt lat temu, a zginęło blisko 30 tysięcy mieszkańców wyspy. Likwidowano podejrzanych działaczy komunistycznych. A w rezultacie? Kobiety, starców, niemowlęta. Historia o jakiej się nie mówi, a która po raz kolejny udowadnia, że wystarczą sprzyjające okoliczności i z człowieka wychodzą najgorsze demony.
Han Kang snuje historię trzech kobiet, plącze wątki, wprowadza do swojej powieści odrobinę realizmu magicznego, dzięki czemu cała książka wzbudza odczucia przebywania na pograniczu jawy i snu. Nie można być do końca pewnym tego co wydarza się naprawdę, a co jest projekcją umysłu, przez co ta historia jest tak fascynująco poruszająca. Nie jest to książka dla każdego. To bardzo mocna historia, która zostaje z czytelnikiem na długo. Ja z pewnością niektórych fragmentów nie wymażę już z pamięci, ale to chyba dobrze. Warto pamiętać, warto poznawać takie historie i zastanawiać się nad kondycją ludzkiej moralności i brzemieniem jaki ciąży na wszystkich społeczeństwach doświadczonych przez historię. Czy traumę wysysa się z mlekiem matki?
Pozostawiam was z tym pytaniem i ogromnie zachęcam do sięgnięcia po tę mocną i jakże ważną książkę.
Spadający z nieba śnieg ma zdolność do spowalniania czasu. Wszystko wydaje się cichsze, pozbawione ostrych krawędzi. Jakby cały świat wstrzymywał oddech i śledził drogę pojedynczego płatka śniegu. A on? Z takim samym spokojem otula ziemię, lasy, dachy domów. Tak samo spada na twarze leżących ludzi pomordowanych w imię chorego wymysłu...
Powieść pełna literackich...
2024-01-16
<Trafiliście już w tym roku na jakąś dobrą książkę?>
Jedna z pierwszych tegorocznych premier. Książka, która szturmem wdarła się na bookstagram i jak to często bywa w przypadku tak popularnych tytułów przyniosła ze sobą sporo oczekiwań, ale i obaw. Rozwiały się, gdy tylko wyjęłam tę powieść z paczki. Zaczęłam czytać, tak tylko podejrzeć kilka pierwszych zdań i całkowicie w niej przepadłam. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się w jednej czwartej całej objętości i nie byłam ani trochę znużona lekturą.
To powieść dla każdego, kto kiedykolwiek odczuł, że nie pasuje do reszty społeczeństwa. Każdego komu zrobiło się przykro przez ukradkowe spojrzenie rzucone w jego stronę, kto musiał walczyć o prawa, które należą się całej reszcie. W typowo rozrywkowej otoczce, autorka proponuje nam historię, w której przewijają się wątki takie jak kiełkujący w młodych umysłach feminizm, walka z podziałami klasowymi, uprzedzeniami na tle rasowym czy płciowym. Wydawać by się mogło, że Davenportowie to książka tylko o miłości, z klimatem niczym z popularnych Bridgertonów. Nie, odnalazłam w niej znacznie więcej, wątki romantyczne są tylko tłem dla reszty ważnych spraw.
Historia czterech młodych dziewcząt wciągnęła mnie bez reszty. Każda z nich to zupełnie różny temperament, charakter i nastawienie do życia. Łączy je właściwie tylko to, że wszystkie w mniej lub bardziej widoczny sposób walczą z uprzedzeniami i każdą z nich polubiłam. Dwie córki czarnoskórego przedsiębiorcy z Chicago, zbiegłego niewolnika - Olivia i Helen są jak ogień i woda. Starsza to dziewczyna wychowana na damę, która w tym sezonie prawdopodobnie wyjdzie za mąż. Natomiast młodsza nie zamierza poszukiwać ukochanego. Ma swoją pasję - mechanikę samochodową, która spędza sen z powiek jej rodzicom. Jest jeszcze Ruby, przyjaciółka Olivii oraz Amy-Rose pokojówka Davenportów - obie zakochane w jednym mężczyźnie.
Sami widzicie, że przekrój charakterów i wątków jest tutaj znaczny, ale to tylko pozwala czytelnikowi pozostać cały czas w napięciu i oczekiwaniu na kolejne zwroty akcji, a prawie 400 stron lektury z pięknie zdobionymi kartkami zostaje pochłonięte w zastraszającym tempie.
Polecam! Idealna na rozluźnienie, zapomnienie o całym świecie. Mądra, niebanalna, poruszająca ważne i ciekawe kwestie, ze szczyptą romansu i arystokratycznego sznytu z konwenansami rodem z wyższych sfer. Bawiłam się w trakcie lektury przednio i kolejny tom mogłabym przeczytać od razu.
<Trafiliście już w tym roku na jakąś dobrą książkę?>
Jedna z pierwszych tegorocznych premier. Książka, która szturmem wdarła się na bookstagram i jak to często bywa w przypadku tak popularnych tytułów przyniosła ze sobą sporo oczekiwań, ale i obaw. Rozwiały się, gdy tylko wyjęłam tę powieść z paczki. Zaczęłam czytać, tak tylko podejrzeć kilka pierwszych zdań i całkowicie w...
2024-01-14
<Co czytacie kochani?>
Właśnie skończyłam książkę, o której pewnie duża cześć z was nigdy w życiu nie słyszała. A słyszeliście o rodzinie Durrellów? Serial o ich losach możemy obejrzeć na HBO, a książkowo poznać za sprawą Trylogii z Korfu Geralda Durrella. Najmłodszy z rodziny opisywał w niej lata, gdy po śmierci ojca wyjechali na Korfu i poznawał tam miejscową florę i faunę. To mogłyby być całkiem zwyczajne książki, gdyby nie ekscentryczność rodziny przyrodnika. Szalone pomysły, przewijająca się przez dom menażeria zwierzęca i ludzka, liczni zalotnicy jedynej córki - Margo, wszystko to sprawia, że można czasem popłakać się ze śmiechu podczas lektury.
Natomiast Co się stało z Margo? to zapiski siostry Geralda, na wiele lat po wydarzeniach z Trylogii z Korfu. Zostały znalezione na strychu już po jej śmierci i opublikowane przez wnuczkę. Margaret opisywała w nich czasy, gdy jako matka dwojga łobuzów prowadziła pensjonat. Nie jest niczym dziwnym, że od razu przyciągnęła interesujący zestaw lokatorów, a jej działalność była postrzegana wśród sąsiadów jako dom publiczny. Malarz tworzący akty, brutalny i gburowaty murarz czy pracujące tylko w nocy pielęgniarki to tylko kilka z postaci, które przewinęły się przez pensjonat nastręczając właścicielce mnóstwa kłopotów.
Jak miło wrócić do rodziny Durrellów, chociaż twórczość Margaret nie jest tak lekka w odbiorze jak książki Geralda. Ta rodzina ma w sobie ogromną energię i chociaż ciągle się sprzeczają to jednak w głębi duszy akceptują siebie takimi jakimi są, ze wszystkimi dziwactwami i ciągle oferują sobie wsparcie i pomoc nawet jeśli jest to przetrzymanie przez jakiś czas małp Geralda w pensjonacie. :) O Durrellach po prostu świetnie się czyta, wypadki z ich udziałem to idealnie odprężająca lektura, która pozwoli zapomnieć o bożym świecie i po prostu świetnie się bawić. Nie będzie moją ulubioną, ponieważ powieści Geralda mają jeszcze w sobie duży zachwyt nad florą i fauną, który sobie cenię, ale i tak polecam.
<Co czytacie kochani?>
Właśnie skończyłam książkę, o której pewnie duża cześć z was nigdy w życiu nie słyszała. A słyszeliście o rodzinie Durrellów? Serial o ich losach możemy obejrzeć na HBO, a książkowo poznać za sprawą Trylogii z Korfu Geralda Durrella. Najmłodszy z rodziny opisywał w niej lata, gdy po śmierci ojca wyjechali na Korfu i poznawał tam miejscową florę i...
Chcielibyście kiedyś zobaczyć wulkan? Ja może niekoniecznie w stanie erupcji, ale z chęcią zobaczyłabym tę potęgę.
Skoro w Kobiecej Foto Szkole dzisiaj temat żywioły to nie mogłam pokazać wam innej książki jak Wulkany. Ogień i życie. Z jednej strony niszczycielska siła, która spopiela wszystko co stanie na jej drodze, z drugiej bogactwo minerałów tworzące nowe lądy. Wulkany mają w sobie coś fascynującego. Są gwałtowne, nieobliczalne i zupełnie nieprzewidywalne. Jak mało co, pokazują jacy jesteśmy mali w stosunku do potęgi natury, która w ciągu kilku minut jest w stanie zdestabilizować życie wielu społeczeństw.
Czym różni się magma od lawy? Jak w ogóle powstaje wulkan? Na czym polegają ruchy płyt tektonicznych? Czy wasze dzieci zadają podobne pytania?
Jeśli tak, a nie jesteście w stanie na nie odpowiedzieć to koniecznie podsuńcie im ten komiks. To świetna sprawa dla wszystkich wielbicieli wartkiej akcji i nauki w jednym. Razem z bohaterką - Aurorą przenosimy się do świata z przyszłości, w którym Ziemia jest pokryta grubą warstwą lodu. Jest zimno, a ludzie poszukują sposobów na pozyskanie energii. Aurora przypadkiem natrafia na książkę o ciepłe ukrytym głęboko we wnętrzu naszej planety. Czy da się je wykorzystać? Czy wulkany tylko niszczą? Przyznam szczerze, że jest to na tyle zaawansowany komiks o geologii, że sama przeczytałam go z wielkim zainteresowaniem. Jest naszpikowany ciekawostkami, które jednocześnie zostały podane w tak ciekawy i prosty sposób, że najmłodsi też nie będą mieli problemów ze zrozumieniem opisywanych zjawisk. Mnóstwo tutaj porównań do przedmiotów znanych z codziennego życia, aby jak najlepiej wytłumaczyć to co dzieje się we wnętrzu Ziemii. Kolorowe ilustracje tylko wzbogacają tekst, na tyle, że można przeglądać go godzinami.
Mamy tutaj jakiś fanów geologii? Macie już pomysł na prezent od Zajączka last minute.
Chcielibyście kiedyś zobaczyć wulkan? Ja może niekoniecznie w stanie erupcji, ale z chęcią zobaczyłabym tę potęgę.
więcej Pokaż mimo toSkoro w Kobiecej Foto Szkole dzisiaj temat żywioły to nie mogłam pokazać wam innej książki jak Wulkany. Ogień i życie. Z jednej strony niszczycielska siła, która spopiela wszystko co stanie na jej drodze, z drugiej bogactwo minerałów tworzące nowe lądy....