-
ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
-
ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz4
-
ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski5
-
ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant13
Biblioteczka
2018-09-03
2018-08-06
2018-07-06
2018-05-23
2018-04-30
2018-04-30
2018-04-05
Są takie pozycje literackie jak i kinowe, do których się wraca. Tak właśnie jest z ,,Ojcem Chrzestnym", zarówno jeżeli chodzi o film czy powieść. Myślę, że z każdym powrotem można wyciągnąć z niej coś nowego. Ogrom motywów, postaci równie kontrowersyjnych jak zasady i czasy, w których miała miejsce akcja owego utworu, daje niemałą przyjemność wnikania w ten nowy, zaskakujący świat. Kultura charakterystyczna dla mafii rodem prosto z Sycylii, mimo swojego okrucieństwa, całkowicie zauracza czytelnika, budzi jego ciekawość i chęć ku dalszemu poznawaniu zawiłości funkcjonowania Podziemia.
Mafia nigdy nie była tak bliska, tak przystępna. Czytając ,,Ojca Chrzestnego" czujemy się na Long Island jak w domu, jednocześnie jednak zachowując nutę rezerwy i respektu, niczym jak przed samym donem. Jestem niemalże przekonana, że Mario Puzo osiągnął swe zamierzenia. Genialna pozycja.
Są takie pozycje literackie jak i kinowe, do których się wraca. Tak właśnie jest z ,,Ojcem Chrzestnym", zarówno jeżeli chodzi o film czy powieść. Myślę, że z każdym powrotem można wyciągnąć z niej coś nowego. Ogrom motywów, postaci równie kontrowersyjnych jak zasady i czasy, w których miała miejsce akcja owego utworu, daje niemałą przyjemność wnikania w ten nowy,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-26
2018-03-24
2017-02
Dawno nie sięgałam po fantastykę, a jednak przez brak lektury pod ręką podczas choroby oraz namowy mojego brata skusiłam się i szczerze- nie żałuję.
Pomysł na magiczny świat naprawdę trafiony i dopracowany. Fabuła nietuzinkowa, wciągająca. Myślę, że to ciekawy początek całkiem dobrej trylogii. :)
Dawno nie sięgałam po fantastykę, a jednak przez brak lektury pod ręką podczas choroby oraz namowy mojego brata skusiłam się i szczerze- nie żałuję.
Pomysł na magiczny świat naprawdę trafiony i dopracowany. Fabuła nietuzinkowa, wciągająca. Myślę, że to ciekawy początek całkiem dobrej trylogii. :)
2017-01
Nie da się zaprzeczyć, że książki pana Aleksandra Sowy wzbudzają we mnie różnorodne odczucia. Nie zawsze pozytywne, choć tych z pewnością jest więcej.
Historia od pierwszych stron budzi ciekawość. Aż kusi, żeby od razu spojrzeć na ostatnią stronę.
I tym razem nie uległam owej ciekawości, choć zdziwienie byłoby równie duże jak wtedy, gdy po przeczytaniu całości, dowiedziałam się jak potoczył się losy Brunona i Beatki.
Jakże trafne było określenie jej mianem modliszki. Muszę również się zgodzić z tekstem zamieszczonym na okładce książki. Prawie od razu znienawidziłam Beatę. Nie potrafię znaleźć wytłumaczenia dla jej zachowania. Wydaję mi się, że taki właśnie był cel autora, aby budzić sprzeczne uczucia, jak w prawdziwym życiu, czasem nie da się ocenić sytuacji jednoznacznie, nie mówiąc już o obiektywności.
Akcja ma miejsce w teraźniejszej codzienności. Choć fakt, że książka została wydana zaledwie 5 lat temu, dostrzegalny jest postęp, jaki miał miejsce od daty premiery do teraz. Gadu-gadu, dzięki któremu akcja utworu nabrała tempa, odeszło już w sumie do lamusa, wyparte erą facebooka. Ukazuje to, że świat stale się rozwija, wszelakie zmiany są codziennością. Relacje międzyludzkie, kontaktowanie się- wszystko to jest ułatwione, jednak przed ten cały techniczny zgiełk, pośpiech- pozbawione uroku.
Jednak miłość, czy ta mająca swój początek w internecie, czy też w "realu", rządzi się swoimi prawami. Główny bohater stał się jej ofiarą. Charakterystyczne dla stanu zakochania zachowania, czyli m.in. idealizowanie swojej wybranki, nie ominęło Brunona, aczkolwiek nie zapomniał on o trzeźwości w ocenie stanu sytuacji, co pozwoliło mu zakończyć tą farsę. Niestety ma tu miejsce konflikt tragiczny, w którym niezależnie od decyzji bohatera, koniec tej historii dla kogoś będzie opłakany pod względem psychicznym jak i fizycznym.
Nie wiadomo jak tragiczna by nie była dana opowieść, pan Sowa zawsze potrafi napisać ją w taki sposób, że czytam ją z półuśmieszkiem błąkającym się po mojej twarzy. Charakterystyczne dla niego poczucie humoru sprawia, że mimo niechęci do żeńskiej części bohaterów tej powieści, czytałam ją z niejaką przyjemnością. Efekt ten psuły jedynie niektóre literówki, braki znaków interpunkcyjnych lub ich nadmiar. Część techniczna pozostawia wiele do życzenia. Popracowałabym również nad dialogami, ich rozbudowaniem, opisem emocji towarzyszącym poszczególnym postaciom w ich dyskusjach, bo tego było zdecydowanie zbyt mało. Ich zapis też nie był do końca poprawny, jednak, jak wspominałam, to sprawy techniczne leżące raczej w gestii edytora.
Całość utworu była miłym urozmaiceniem kilku wieczorów. Nie przebiło to "Umrzeć w deszczu", ale zasłużyło na miejsce w moich zbiorach.
Nie da się zaprzeczyć, że książki pana Aleksandra Sowy wzbudzają we mnie różnorodne odczucia. Nie zawsze pozytywne, choć tych z pewnością jest więcej.
Historia od pierwszych stron budzi ciekawość. Aż kusi, żeby od razu spojrzeć na ostatnią stronę.
I tym razem nie uległam owej ciekawości, choć zdziwienie byłoby równie duże jak wtedy, gdy po przeczytaniu całości,...
Jestem absolutnie zauroczona tą pozycją! Są książki, których zwyczajnie nie chce się analizować, niech mówią same za siebie. Albo się obronią albo i nie. Ta bardzo umiliła mi kilka popołudni, a wręcz chwilami skutecznie odciągała mnie od niektórych obowiązków, więc nie martwię się tym, czy da sobie radę. Z pewnością podbije jeszcze nie jedno serce.
Jestem absolutnie zauroczona tą pozycją! Są książki, których zwyczajnie nie chce się analizować, niech mówią same za siebie. Albo się obronią albo i nie. Ta bardzo umiliła mi kilka popołudni, a wręcz chwilami skutecznie odciągała mnie od niektórych obowiązków, więc nie martwię się tym, czy da sobie radę. Z pewnością podbije jeszcze nie jedno serce.
Pokaż mimo to