Czasopożeracze

Profil użytkownika: Czasopożeracze

Grodzisk Mazowiecki Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 18 godzin temu
438
Przeczytanych
książek
1 556
Książek
w biblioteczce
162
Opinii
357
Polubień
opinii
Grodzisk Mazowiecki Mężczyzna
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

“Na koniec można uronić łzę” - takie słowa można znaleźć z tyłu okładki “Mężczyzny imieniem Ove”. Nie trzeba być szczególnie uczuciowym, żeby niejednokrotnie łza zakręciła się w czasie lektury tej książki. Poruszyłaby chyba nawet Chandlera z “Przyjaciół”, if you know, you know ;)

Możliwe, że wiele osób obejrzało już film “Mężczyzna imieniem Otto”, a może nawet i jego pierwowzór “Mężczyzna imieniem Ove”, ale książka to jednak książka 🙂 Podobieństw w relacji książka-film jest całkiem sporo, trzeba przyznać, że filmowcy poradzili sobie z przeniesieniem tej wyśmienitej książki na ekrany całkiem sprawnie. W amerykańskiej wersji jest co prawda kilka zmian, które ułatwiają odbiór w USA (jak choćby marki samochodów będą kością niezgody, czy imiona niektórych postaci), jest też trochę zmian mających zaktualizować treści do obecnego stanu (książka została wydana w 2012 i 10 lat to niby nie tak wiele, ale co nieco się pozmieniało w naszej codzienności). Ale jednocześnie muszę stwierdzić, że Amerykanie trochę spłycili tą historię, gdy pokazywali przeszłość Otta/Ovego.

Jakim człowiekiem jest Ove? “Ove ma pięćdziesiąt dziewięć lat. Jeździ saabem”. “Robił to, co należało. Chodził do pracy. Nigdy nie chorował, ani przez jeden dzień. Starał się być przydatny dla społeczeństwa. Brał odpowiedzialność”. W jego życiu niezwykle ważne jest przestrzeganie zasad - ich łamanie jest czymś, czego absolutnie nie toleruje. Płeć, wyznanie, kolor skóry, orientacja seksualna - nie ma to większego znaczenia, ale granice toleracji Ovego kończą się, gdy nie przestrzegasz zasad. Bez zasad zapanowałby chaos, a Ove musi mieć wszystko na miejscu.

“Ove znał się na rzeczach, które można było zobaczyć i dotknąć. Beton i cement. Szkło i stal. Narzędzia. Rzeczy, które można było wyliczyć. Rozumiał proste kąty i jasne instrukcje. Plany i rysunki techniczne. Rzeczy, które można było narysować na papierze. Był człowiekiem czerni i bieli”. Natomiast jeśli chodzi o żonę Ovego, to “Ona była kolorem. Wszystkimi jego kolorami”. Byli swoim przeciwieństwem, ale jednocześnie doskonałym uzupełnieniem - szwedzka wersja Ying i Yang, ich świat nie był kompletny, gdy nie mieli siebie. “Ona lubiła mówić, a Ove lubił milczeć” 🙂 I to się świetnie składało, bo przecież najlepiej kogoś wysłuchać milcząc.

“Ove nigdy nie musiał odpowiadać na pytanie, jak żył, zanim ją spotkał. Ale gdyby ktoś go o to zapytał, odpowiedziałby pewnie, że wcale nie żył. (...) I po jej odejściu także nie.”

I tu dochodzimy do sedna, do tego o czym jest książka “Mężczyzna imieniem Ove” - dla mnie jest to historia o miłości, stracie, tęsknocie i tolerancji. Ove od 6 miesięcy jest wdowcem i w momencie, gdy musi przejść na emeryturę (nie z własnej woli) jego świat zupełnie przestaje mieć sens - po śmierci żony jego życie w zasadzie się zakończyło, bo to ona była całym jego światem, ale po stracie pracy stwierdził, że nie jest już użyteczny, więc po co miałby żyć. Postanawia więc zakończyć wszystkie swoje doczesne sprawy i dołączyć do żony, którą kochał ponad wszystko. Właśnie wtedy w jego życie wkrada się chaos pod postacią ciężarnej Parvaneh, która wraz z mężem i dwiema córeczkami wprowadza się do domu na jego osiedlu. I od tej chwili Ove już nawet nie może w spokoju zakończyć własnego żywota.

Uważam, że historia przedstawiona w książce jest o wiele pełniejsza niż w amerykańskiej ekranizacji - jest tu o wiele więcej treści dotyczących przeszłości Ove, dzięki czemu dowiadujemy się jakie wydarzenia go ukształtowały. Dla mnie ta część była bardzo istotna dla zrozumienia Ove. Wydaje mi się (choć oczywiście mogę się mylić, ponieważ nie posiadam dużej wiedzy w tym temacie), że autor książki chciał przedstawić młodego Ove jako chłopca z zespołem Aspergera, ale odniosłem też wrażenie, że w filmie twórcy “umieścili” Otto głębiej w spektrum autyzmu, tyle że nie miało to później przełożenia na jego zachowanie w głównym wątku tej historii. “Na starość” bliżej mu już było po prostu do bohaterów filmu “Dwaj zgryźliwi tetrycy”.

“Jedynym, co kochał, zanim ją zobaczył, były cyfry. Poza tym nie ma szczególnych wspomnień z dzieciństwa. (...) Nie pamięta też specjalnie dużo ze swojego dorastania, nigdy nie był człowiekiem, który bez potrzeby przechowuje różne rzeczy w pamięci. Pamięta, że był całkiem zadowolony z życia, a potem było kilka lat, kiedy nie był. Pamięta też cyfry. Które wypełniały jego głowę. Pamięta, jak tęsknił do lekcji matematyki w szkole. Dla innych mogły być męką, ale nie dla niego. Nie wie dlaczego. Nie próbuje snuć domysłów. Nigdy nie rozumiał, dlaczego ludzie muszą ciągle rozważać i dyskutować, z jakiego powodu rzeczy są właśnie takie, jakie są. Człowiek jest tym, kim jest, robi to, co potrafi, i tak chyba powinno być dobrze, uważa Ove”. Ove kierował się w całym swoim życiu żelaznymi zasadami, miał silnie zakorzenioną moralność i był przekonany, że ma rację w swoich przekonaniach - miał swoją logikę, która zazwyczaj nie pozwalała mu zrozumieć odmiennego stanowiska/poglądu innych ludzi.

Fredrik Backman swoim debiutem wszedł do światowej literatury z drzwiami, bez żadnego pukania - “Mężczyzna imieniem Ove” jest jedną z najlepszych książek jakie w życiu czytałem. Ove stał mi się naprawdę bliski, im dłużej z nim przebywałem, tym lepiej udawało mi się go zrozumieć. Czytałem Iwonie kilka fragmentów i stwierdziła w pewnym momencie coś bardzo trafnego - “ile w nas jest z Ovego?”. Myślę, że w głębi duszy całkiem sporo. Ta książka jest naprawdę poruszająca - tęsknota Ovego jest przeszywająca na wskroś. Nie tylko historia jego życia i małżeństwa jest wzruszająca, ale także trudne, aczkolwiek głębokie relacje jakie nawiązał z sąsiadami (i nie tylko) będąc już na skraju własnego życia. A relacja z córkami Parvaneh - to co pod koniec Ove usłyszał do jednej z nich pozamiatało mnie i kropka 🙂 Jeden z najlepszych momentów książki. Podpisuję się pod polecajkami tej książki obiema rękami i o każdej porze dnia i nocy. Bierzcie i czytajcie!

Aha, no i jest też kot 🙂 Kot, który dla mnie momentami był w jakimś stopniu inkarnacją żony Ovego - bez niego ta książka nie byłaby całością (film nie był w stanie ukazać relacji, którą pokazano w książce). “Była za pięć szósta rano, kiedy Ove i kot spotkali się po raz pierwszy. Kotu Ove od razu się nie spodobał. Uczucie to było w najwyższym stopniu odwzajemnione. (...) Zrobił kilka kroków w stronę zwierzęcia, tupiąc głośno. Kot wstał. Ove się zatrzymał. Stali tak i mierzyli się wzrokiem przez kilka chwil, jak dwóch potencjalnych przeciwników późnym wieczorem w wiejskiej mordowni. Ove rozważał, czy nie rzucić w kota butem. Kot sprawiał wrażenie, jakby ubolewał nad tym, że sam nie ma żadnych butów do rzucenia”.

“Na koniec można uronić łzę” - takie słowa można znaleźć z tyłu okładki “Mężczyzny imieniem Ove”. Nie trzeba być szczególnie uczuciowym, żeby niejednokrotnie łza zakręciła się w czasie lektury tej książki. Poruszyłaby chyba nawet Chandlera z “Przyjaciół”, if you know, you know ;)

Możliwe, że wiele osób obejrzało już film “Mężczyzna imieniem Otto”, a może nawet i jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wolicie najpierw obejrzeć ekranizację czy najpierw przeczytać książkę? Ja raczej wolę najpierw przeczytać, a potem obejrzeć - zakładając, że jestem świadomy istnienia książki, która została zekranizowana 🙂 Wolę spodziewać się tego co za chwilę wydarzy się na ekranie niż spodziewać się tego co mogę za chwilę przeczytać na kartkach książki. Niestety tak już mam, że jeśli najpierw widziałem ekranizację, to później już wyobraźnia nie pracuje na pełnych obrotach i w myślach przewijają mi się obrazy z filmu zamiast stworzonych przeze mnie wyobrażeń. Tak mam na przykład z “2010: Odyseja kosmiczna”, gdzie nie jestem w stanie stworzyć innego obrazu niektórych bohaterów, których dobrze zapamiętałem z filmu. I tak dr Heywood Floyd będzie miał w mojej głowie zawsze twarz Roya Scheidera, a dr Walter Curnow będzie wyglądał jak John Lithgow 🙂

Oglądanie ekranizacji może stanowić wyzwanie jeśli ogląda się z kimś kto już czytał daną książkę, a my nie. Spojlerowanie w czasie seansu może skończyć się źle 😀 Ale zdarza się, że osoba znająca fabułę z książki ma większy ubaw z oglądania innych widzów, którzy nie mają pojęcia co zaraz się wydarzy, niż z samego oglądania filmu czy serialu. Pamiętacie jak w sieci pojawiały się masowo filmiki, na których nagrywano reakcję niczego niespodziewających się widzów oglądających “Grę o Tron”? Ci, którzy czytali książkę wiedzieli co za chwilę się stanie, a innym notoryczne uśmiercanie głównych bohaterów przez George’a R.R. Martina niemalże gwarantowało głęboki szok 🙂 Ja oglądałem nie znając fabuły 😉

Czytając niedawno książkę Arthura C. Clarke’a miałem poczucie deja vu i kadry z filmu przewijające się w myślach. Co nie zmienia faktu, że książka i tak mnie wciągnęła 🙂

Fabuła wydanej w 1982 roku “2010: Odysei kosmicznej” toczy się 9 lat po wydarzeniach opisanych w “2001: Odysei kosmicznej” (wydanej w 1968, powstawała ona równocześnie z filmem tworzonym przez Stanleya Kubricka - Arthur C. Clarke pisał wspólnie z nim scenariusz do tego filmu). Co ciekawe jest to bardziej kontynuacja filmu niż książki - fabuła książki dotyczyła (między innymi) układu Saturna, a akcja filmu układu Jowisza i właśnie ten wątek jest kontynuowany w drugiej książce cyklu (w sumie są 4). Na Ziemi organizowana jest ekspedycja, której celem jest dotarcie do znanego z poprzedniej części statku kosmicznego “Discovery” i ustalenie co poszło nie tak w czasie tamtej wyprawy. Okazuje się, że czas jest istotnym czynnikiem, ponieważ wygląda na to, że statek, który miał bezpiecznie orbitować w nieskończoność, jednak się rozbije - w efekcie Amerykanie, którzy nie zdążyliby dotrzeć do “Discovery” na czas, łączą siły z Rosjanami i wspólnie wyruszają na rosyjskim statku kosmicznym “Leonow”. Do rosyjskiej załogi dołączają trzej Amerykanie - dr Heywood Floyd, dr Walter Curnow i profesor Chandra (ten ostatni jest twórcą komputera HAL-9000, który kierował “Discovery”). Czy uda im się rozwikłać zagadkę czarnego monolitu? Czy dotrą do “Discovery” na czas i odzyskają potrzebne im dane? Czy dowiedzą się co się stało z załogą i HAL-em?

W sumie można by powiedzieć, że fabuła jak wiele innych - wyruszają w kosmos na spotkanie z nieznanym. Ale Arthur C. Clarke sprawia, że ta historia wcale nie jest banalna. Jego styl pisania niekoniecznie przypadnie wszystkim do gustu - dużo jest tu naukowego żargonu czy psychologicznych rozważań, ale właśnie dzięki temu cała ta historia bardzo zyskuje, daje to solidny fundament dla fabuły. Nie jest to pospolita space opera, gdzie nawet człowiek nieobeznany z podstawowymi prawami fizyki i warunkami panującymi w kosmosie stwierdzi, że to bajka dla dzieci. Nie, nie - tu ma się wrażenie, że to wszystko ma ręce i nogi, naukowe podstawy. Bardzo istotne dla odbioru całej powieści jest przeczytanie krótkiej przedmowy autora - dopiero czytając ją zdałem sobie sprawę jak ciekawe (prorocze?) pomysły mieli Clarke z Kubrickiem przy tworzeniu “2001: Odysei kosmicznej”. Pamiętajmy, że film i książka trafiły do odbiorców przed lądowaniem człowieka na Księżycu. Premiery miały miejsce w 1968, a manewr użyty w podróży fikcyjnego “Discovery” został wykorzystany w 1979 roku przez sondy “Voyager”! Generalnie treści z książki i ujęcia z filmu wypadają całkiem nieźle w porównaniu do późniejszych odkryć i nagrań wykonanych przez sondy kosmiczne. Fikcja przeniknęła do rzeczywistości 🙂 Zresztą niejednokrotnie widzieliśmy w science-fiction rzeczy, które później trafiały do naszego życia. Pamiętacie komunikatory ze Star Treka (najstarszego serialu z tego uniwersum) i późniejsze telefony z klapką? 🙂
Z ciekawostek - załoga “Apollo 8”, która jako pierwsza zobaczyła ciemną stronę Księżyca, oglądała “2001: Odyseję kosmiczną” przed ekspedycją i kosmonauci przyznali później, że czuli wielką pokusę powiadomienia o zaobserwowaniu wielkiego czarnego Monolitu na powierzchni Księżyca 🙂 Dodam jeszcze, że moduł dowodzenia “Apollo 13” nosił nazwę “Odyseja”, a tuż przed wybuchem zbiornika z tlenem załoga statku ponoć słuchała “Tako rzecze Zaratustra” Straussa, czyli utworu powszechnie kojarzonego z filmem Kubricka 🙂 W przedmowie znajdziecie jeszcze kilka fajnych ciekawostek.

“2010: Odyseja kosmiczna” nie jest tylko kontynuacją - jest rozwinięciem udanej historii (a jak wiadomo nie jest to prosta sprawa), ciekawym uzupełnieniem wątków frapujących czytelników i widzów. Sposób pisania Clarke’a może nie przypaść do gustu każdemu (naukowy żargon, przeważnie króciutkie rozdziały), ale mi akurat czytało się go bardzo dobrze. Co ciekawe - Clarke napisał tą książkę na mikrokomputerze Archives III i została ona przesłana z Kolombo (Sri Lanka) do Nowego Jorku na jednej dyskietce 5,25 cala, a korektę przesłano przez satelitę i modem 🙂 Miejmy na uwadze, że był to przełom 1981 i 1982 roku (warto o tym pamiętać w trakcie lektury!) - wydaje mi się, że to niestandardowe.

Polecam 🙂
Wielkie serie SF, Wydawnictwo Amber

Wolicie najpierw obejrzeć ekranizację czy najpierw przeczytać książkę? Ja raczej wolę najpierw przeczytać, a potem obejrzeć - zakładając, że jestem świadomy istnienia książki, która została zekranizowana 🙂 Wolę spodziewać się tego co za chwilę wydarzy się na ekranie niż spodziewać się tego co mogę za chwilę przeczytać na kartkach książki. Niestety tak już mam, że jeśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Urlop urlopem, ale niektóre rytuały warto kultywować nawet na wyjeździe - zwłaszcza jeśli pomagają zakorzenić w dzieciach coś pozytywnego. Czytajcie dzieciom, nawet kiedy już będą potrafić czytać samodzielnie - róbcie to dopóki chcą słuchać, ale nie wyręczajcie ich zupełnie (muszą też sami ćwiczyć). Harry Potter pojechał z nami nawet na zagraniczne wakacje, żeby było co czytać do poduszki.

"Harry Potter i Kamień Filozoficzny", czyli pierwszy tom cyklu napisanego przez J.K. Rowling. Dzieciaki mają już za sobą wszystkie filmowe adaptacje serii, a teraz poznają książkowe pierwowzory.

Pierwszy tom powstał w latach 1990-95 i może dla wielu będzie zaskoczeniem informacja, że ta powieść została odrzucona przez 12 wydawnictw zanim zainteresowało się nim niewielkie londyńskie wydawnictwo Bloomsbury Publishing. Patrząc na to jakim międzynarodowym hitem stała się ta historia, ludzie którzy odrzucili książkę Rowling będą tego pewnie żałować do końca życia. Od premiery (1997) do 2020 roku sprawdzała się w liczbie 120 milionów egzemplarzy i była przełożona na 80 języków. Pierwsze wydanie liczyło 500 egzemplarzy, z czego 300 wysłano do bibliotek - w 2019 roku jedną z tych książek (z autografem autorki) sprzedano za prawie 69 tys. funtów. W Polsce wydawcy początkowo również nie wykazywali zainteresowania debiutem literackim Rowling - dopiero kiedy w 1999 roku założyciel wydawnictwa Media Rodzina (Robert Gamble) otrzymał tą książkę od brata podjęto kroki, aby wydać ją na naszym rynku (to w ogóle ciekawa historia, więcej szczegółów na Wikipedii). Pierwszy nakład (kwiecień 2000) liczył 5 tysięcy egzemplarzy, ale już latem tego samego roku dodrukowano kolejnych 20 tysięcy.

Kiedy książki o Potterze pojawiły się w Polsce byłem już w zasadzie pełnoletni i nieszczególnie interesowała mnie ta tematyka - fantastyka owszem, ale wtedy uznałem, że to historia o dzieciach i dla dzieci. Z tego samego powodu filmy obejrzałem dopiero kiedy uznaliśmy, że nasze dzieciaki już do nich dorosły. I po obejrzeniu filmów wiem, że miałem wtedy rację - to nie była moja bajka. Ale to nie znaczy, że nie były to dobre książki 🙂 Ilość sprzedanych egzemplarzy świadczy o tym, że jednak spotkały się dużym zainteresowaniem i uznaniem. To światowe bestsellery i kultowa historia - warto sprawdzić czy Wasze dzieci też znajdą w nich coś dla siebie.

Harry Potter jest 11-letnim chłopcem, osieroconym jako niemowlę, mieszkającym z ciotką Petunią (siostra jego matki), jej mężem Vernonem i ich synem Dudleyem. Sytuacja w jakiej się znajduje to jakaś patologia - mieszka w klitce pod schodami, jest traktowany z pogardą przez swoich opiekunów i prześladowany przez kuzyna. W jego otoczeniu występują niezwykłe zdarzenia, co tylko potęguje negatywne nastawienie Dursleyów względem Harry’ego. Pewnego dnia do Harry’ego zaczynają docierać tajemnicze listy, których Dursleyowie nie pozwalają mu czytać. Pojawia się też półolbrzym Hagrid, który wyjawia mu, że magia istnieje, a jego rodzice nie zginęli w wypadku samochodowym. Harry dowiaduje się, że jego rodzice byli czarodziejami, a on ma rozpocząć edukację w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Przenosi się do magicznej szkoły z internatem, gdzie nawiązuje przyjaźń z Ronem Weasleyem i Hermioną Granger. Okazuje się, że w magicznym świecie jest kimś sławnym, choć kompletnie nie ma pojęcia dlaczego - musi się jeszcze wiele dowiedzieć.

Pierwszy tom to historia pierwszego roku nauki Harry’ego w Hogwarcie - to opowieść o magii, przyjaźni, problemach początkujących czarodziejów. Jest to też jednocześnie powieść detektywistyczna - trójka przyjaciół stara się zgłębić tajemnicę tytułowego Kamienia Filozoficznego. Bardzo istotny jest też wątek tajemniczego Voldemorta - potężnego czarnoksiężnika, który zamordował rodziców Harry’ego.

Ktoś mógłby się przyczepić, że Rowling wykorzystała w swojej książce oklepane standardy, ale jej książki zachęciły do czytelnictwa miliony dzieciaków, a franczyza związana z Potterem warta jest miliardy, co raczej nie świadczy o wtórności. Rowling unowocześniła baśnie dla dzieci - przeniosła pewne ich elementy do świata współczesnego. Mamy magię, mamy głównego bohatera borykającego się z licznymi problemami (m.in. wyobcowanie),, opiekunów, którzy są odpowiednikiem złej macochy. Ale są też bardziej współczesne elementy bazujące zdaniem badaczy na brytyjskich powieściach opowiadających o nauce w szkołach z internatem - przyjaciół, którzy towarzyszą Harry’emu, gnębiącego go Malfoya, snobizm i dyskryminację wynikającą z pozycji społecznej. Dzięki koedukacyjności Hogwartu przygody Harry’ego stały się bardziej uniwersalne - znajdą tam coś dla siebie i dziewczynki, i chłopcy.

Na korzyść serii o Potterze wpływa też sposób w jaki zostały one napisane. Rozdziały nie są długie (ok. 20 stron jeśli dobrze pamiętam), co pozwala utrzymać zainteresowanie młodszych czytelników/słuchaczy, a w dodatku często stanowią zamkniętą część historii (składając się jednocześnie w spójną całość). Styl pisania Rowling również jest przystępny i uniwersalny - konstrukcje zdań są na tyle proste, że dzieci nie mają z nimi problemów, ale jednocześnie nie na tyle proste, żeby zniechęcić do lektury starszego czytelnika.

Nie bez znaczenia są też dobrze wykreowane postacie - zarówno te główne, jak i poboczne. To bardzo mocna strona książek Rowling - istotnych postaci jest wiele, ale każda z nich jest dopracowana. Ulubieńcem Heli jest Harry (co nas zaskoczyło, bo dość stereotypowo sądziliśmy, że będzie to Hermiona), a Stasia - Ron (z jednym wyjątkiem, ale nie mogę o tym wspomnieć, bo to wydarzenie z kolejnego tomu 🙂). Świetne postacie w książce ułatwiły też pewnie zadanie ludziom odpowiedzialnym za filmy (casting, scenariusz, kreacje aktorskie) - czytając widzę oczywiście postacie zaprezentowane w filmie i nie gryzą mi się one z treścią książek. Hermiona została odegrana idealnie przez Emmę Watson, Snape nie mógłby być odwzorowany lepiej niż zrobił to Alan Rickman (genialny w tej roli), podobnie zresztą jest z Draco Malfoyem (Tom Felton) - a mowa tu tylko o pierwszym tomie i pierwszym filmie.

Książki o Harrym Potterze to pewnie jedna z najlepszych rzeczy jaka pojawiła się w literaturze dziecięcej. Zdecydowanie warta polecenia, choć potteromania jest tak wszechobecna, że nawet nie trzeba polecać. Twórczość J.K. Rowling wywarła bardzo duży wpływ na niezliczoną ilość dzieci - te które się na niej wychowały są już dorosłe (polska premiera była 23 lata temu) i Potter na pewno pozostał w wielu z nich. Sam pracuję teraz z kilkoma osobami, które nadal noszą go w sobie. Zresztą gra “Hogwarts Legacy”, która miała premierę w lutym 2023 mogła rozbudzić w nich tą fascynację na nowo, na zupełnie nowym poziomie.

Urlop urlopem, ale niektóre rytuały warto kultywować nawet na wyjeździe - zwłaszcza jeśli pomagają zakorzenić w dzieciach coś pozytywnego. Czytajcie dzieciom, nawet kiedy już będą potrafić czytać samodzielnie - róbcie to dopóki chcą słuchać, ale nie wyręczajcie ich zupełnie (muszą też sami ćwiczyć). Harry Potter pojechał z nami nawet na zagraniczne wakacje, żeby było co...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Czasopożeracze

z ostatnich 3 m-cy
Czasopożeracze
2024-04-15 19:40:14
Czasopożeracze ocenił książkę Mężczyzna imieniem Ove na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-15 19:40:14
Czasopożeracze ocenił książkę Mężczyzna imieniem Ove na
8 / 10
i dodał opinię:

“Na koniec można uronić łzę” - takie słowa można znaleźć z tyłu okładki “Mężczyzny imieniem Ove”. Nie trzeba być szczególnie uczuciowym, żeby niejednokrotnie łza zakręciła się w czasie lektury tej książki. Poruszyłaby chyba nawet Chandlera z “Przyjaciół”, if you know, you know ;)

Możliwe,...

Rozwiń Rozwiń
Mężczyzna imieniem Ove Fredrik Backman
Średnia ocena:
8.3 / 10
735 ocen
Czasopożeracze
2024-04-08 19:52:25
2024-04-08 19:52:25
Na tropie jednorożca Mike Resnick
Cykl: John Justin Mallory (tom 1)
Średnia ocena:
6.3 / 10
444 ocen
Czasopożeracze
2024-04-08 19:51:52
2024-04-08 19:51:52
Na tropie wampira Mike Resnick
Cykl: John Justin Mallory (tom 2)
Średnia ocena:
6.2 / 10
181 ocen
Czasopożeracze
2024-04-08 19:50:47
2024-04-08 19:50:47
Świt po bitwie Marcin Mortka
Cykl: Trylogia Nordycka (tom 2)
Średnia ocena:
6.8 / 10
62 ocen
Czasopożeracze
2024-04-08 19:49:42
2024-04-08 19:49:42
Wojna runów Marcin Mortka
Cykl: Trylogia Nordycka (tom 3)
Średnia ocena:
6.4 / 10
73 ocen
Czasopożeracze
2024-04-04 20:02:05
Czasopożeracze ocenił książkę 2010: Odyseja kosmiczna na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-04 20:02:05
Czasopożeracze ocenił książkę 2010: Odyseja kosmiczna na
7 / 10
i dodał opinię:

Wolicie najpierw obejrzeć ekranizację czy najpierw przeczytać książkę? Ja raczej wolę najpierw przeczytać, a potem obejrzeć - zakładając, że jestem świadomy istnienia książki, która została zekranizowana 🙂 Wolę spodziewać się tego co za chwilę wydarzy się na ekranie niż spodziewać się tego...

Rozwiń Rozwiń
Czasopożeracze
2024-03-20 17:32:17
2024-03-20 17:32:17
Księga Zepsucia. Tom 2 Marcin Podlewski
Cykl: Księga Zepsucia (tom 2)
Średnia ocena:
6.8 / 10
68 ocen
Czasopożeracze
2024-03-20 17:31:02
2024-03-20 17:31:02
Sługa honoru Adam Przechrzta
Cykl: Materia secunda (tom 2)
Średnia ocena:
7.7 / 10
554 ocen

ulubieni autorzy [27]

Romuald Pawlak
Ocena książek:
6,0 / 10
34 książki
6 cykli
Pisze książki z:
31 fanów
Artur Baniewicz
Ocena książek:
6,1 / 10
12 książek
1 cykl
23 fanów
Tadeusz Baranowski
Ocena książek:
6,9 / 10
46 książek
13 cykli
Pisze książki z:
67 fanów

Ulubione

Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Marcin Mortka Nie ma tego Złego Zobacz więcej
Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
437
książek
Średnio w roku
przeczytane
36
książek
Opinie były
pomocne
357
razy
W sumie
wystawione
219
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
1 857
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
28
minut
W sumie
dodane
127
cytatów
W sumie
dodane
16
książek [+ Dodaj]