Vital

Profil użytkownika: Vital

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 8 lata temu
1
Przeczytanych
książek
1
Książek
w biblioteczce
1
Opinii
10
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

W zasadzie należy to raczej do rzadkości, kiedy poeta, zaczynający pisać prozę okazuje się być również utalentowanym prozaikiem. Uładzimir Niaklajeu (ur. 1946) większym prozatorskim utworem „Łabuch” (Grajek), debiutował dosyć późno, bo w roku 2003, po powrocie z emigracji w Finlandii, gdzie zresztą książka powstała. Jednakże na potrzeby prozatorskiego debiutu w Polsce wybrana została inna powieść, pod poetyckim tytułem „Automat z wodą gazowaną z syropem lub bez” (2012), w świetnym, nawiasem mówiąc, tłumaczeniu Jakuba Biernata.

Autor opisuje Mińsk lat sześćdziesiątych XX w., wówczas stolicę Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, a zatem czasy swojej młodości. Prototypami większości bohaterów książki są przyjaciele i znajomi alter ego autora, których zresztą przez dziwnie brzmiące ksywy i imiona nie sposób wszystkich zapamiętać, nawet będąc przyzwyczajonym do imion w białoruskim brzmieniu. Niaklajewowi udaje się to, co nie udaje się wielu autorom piszącym o komunizmie (np. Swietłanie Aleksijewic) mianowicie ukryć sentyment do tamtych czasów. U Niaklajewa przeszłość w zasadzie harmonijnie zlewa się z teraźniejszością, nawet toponimika ówczesnego Mińska do dziś pozostaje bez większych zmian, a historie z młodości zaczynają coraz bardziej przeplatać się z historią najnowszą, czyli kandydowaniem Nieklajewa w ostatnich wyborach prezydenckich, w 2010 roku. Jego pobicie w dzień wyborów, późniejsze zniknięcie i długi, przynajmniej jak na dzisiejsze standardy areszt, zaczynają paralelnie współgrać z młodzieńczym uczestnictwem w fikcyjnej antyrządowej grupie, planującej zamach na Chruszczowa i innymi perypetiami szalonych lat 60.

Niektórym pisarzom, jak na przykład Sergiuszowi Piaseckiemu, znacznie lepiej wyszło pisanie o rzeczach które im się przydarzyły. „Powieść mińska”, a taki jest podtytuł utworu, i autobiograficzność historii wydają się w tym przypadku być dla Niaklajewa przeszkodą. Zwariowane przygody grupy przyjaciół stają się często zbyt hermetyczne, aby mogły zainteresować przypadkowego, tym bardziej, niebiałoruskiego czytelnika. W celu zuniwersalizowania białoruskiej historii autor wplątuję w narrację Lee Harvey Oswalda, późniejszego zabójcę Kennedy’ego. To, że Oswald mieszkał przez jakiś czas w Mińsku jest prawdą, jednak w to, że kiedykolwiek był członkiem ekipy opisywanej przez Niaklajewa, tym bardziej gdy zna się choć trochę ówczesną rzeczywistość, jakoś się jednak wierzyć nie chce, mimo że przynajmniej teoretycznie ich losy mogły się w jakiś tam sposób przeplatać.

Mińsk, jako miejsce akcji, nie dorównuje Joyce’owskiemu Dublinowi ani na chwilę, choć czasami wydaje się być miastem nawet sympatycznym. Lata Chruszczowowskiej odwilży jakoś ciężko opisać wyłącznie z humorem, bądź jedynie z goryczą i osiągnięcie pewnego balansu Niaklajewowi akurat się udaje. Książka nie jest zabawną historią 20latków, nie jest też wiernym opisem przymusowej psychiatrii, która na skalę masową zastąpiła łagry podczas rządów Chruszczowa. Swoista mieszanka śmiechu i goryczy jest czasami bardzo trafiona:

„ - Społeczeństwo jest wydzieloną częścią przyrody – do szafki z książką w ręce podszedł syn Krupskiej i Hitlera. – W tej wydzielonej części są mniejsze wydzielone cząstki. Dlatego towarzysz Lenin dojrzał możliwość zbudowania socjalizmu w konkretnym państwie. A towarzysz Chruszczow – komunizmu w konkretnym szpitalu. W przybliżeniu na dwieście pięćdziesiąt milionów ludzi. Podliczyłem… - wyciągnął z książki papierek – przy normie sześciu metrów kwadratowych na człowieka powierzchnia szpitala komunizmu powinna wynieść jeden miliard pięćset milionów kilometrów kwadratowych. To jeden procent ziemskiego suchego lądu ogółem. W przybliżeniu.”

Młodość zazwyczaj jawi się w różowych barwach, jednak lata 60. są zaledwie o jedno pokolenie oddalone od drugiej połowy lat 30. i naturalne jest, że zbyt kolorowo być po prostu nie powinno. Mimo to atmosfera z ZSRR zaczyna się, choć nieznacznie, zmieniać i dla Niaklajewa tę zmianę uosabia młodzieżowa grupa subkulturowa stiljadzy (której, jak zaznacza tłumacz, w Polsce odpowiadali bikiniarze).

Mimo, że przygody Kostka Worana, Guryka, Edzika, Pułkownika, Wiła i Biga, a także dwóch zmiennych muz towarzystwa, Neli i Asi, są opisane w sposób finezyjny i utalentowany, to autor podjął się chyba jednak zadania zbyt ambitnego: opisania epoki, napisania mińskiej powieści jednocześnie na potrzeby autobiografii, jak również wypełnienia niszy powieści miejskiej w literaturze białoruskiej, a jednocześnie wyniesienia tejże literatury poza kontekst białoruski.

Czytając ma się wrażenie, że do jednego worka wrzucono zbyt wiele: stiljagów, Chruszczowa, Oswalda, mińskich żydów, tatarów, murzyna gwałciciela z Gwinei, Louisa Armstronga, a także tuzin kagebistów, szpiegów i im podobnych. Jak zaznacza autor powieść powstawała w różnych okresach, w 2008, 2009 i 2011 roku i ma to swoje odbicie również w samej strukturze książki. Pierwsza część jest trochę nudnawa. Młodzi bohaterowie powieści chodzą z myślą o dwóch panienkach i popijają wodę mineralną, nieważne z syropem czy bez. Zdecydowanie ciekawiej czyta się o tym, jak jednoosobowy bohater Wieniczka popija coś bardziej konkretnego w „Moskwie-Pietuszki” Jerofiejewa. W drugiej części, napisanej przez Nieklajewa już po burzliwych przejściach osobistych i kampanii prezydenckiej, historia jakby przyspiesza i nabiera polotu. Można odnieść wrażenie, że autor uchwycił coś dotychczas dla siebie nieuchwytnego.

„Automat z wodą gazowaną z syropem lub bez”, w odróżnieniu od pierwszej, wybitnej zresztą powieści autora, „Łabuch” (Grajek), jest książka dość sztandarową, poprawną powieścią z misją społeczno-literacką. W „Łabuchu” Niaklajeu jest człowiekiem wolnym, wielostronnym pisarzem o mnogich talentach. W „Automacie…”, można niestety dostrzec kandydata, który przegrał, możliwie a priori nierówną, ale walkę ze swoim politycznym przeciwnikiem. Duża ilość panoramicznych zdjęć Mińska jedynie dodaje powieści nieuniknionej szarości. Dużo ciekawiej o czasach komunizmu piszą jednak narody, które w systemie partycypowały, a nie te, dla których Bolszewizm, komunizm a później socjalizm, od samego początku były ciałem obcym.

I może szkoda, że debiutem prozatorskim Niaklajewa w Polsce nie stał się właśnie „Grajek”, ale to akurat "Automat..." ma wszelkie szanse na (choć i sztandarowe i koniunkturalne) uznanie, jeśli na razie nie w całej, to przynajmniej środkowej Europie. Myślę, że powieść będzie prowadzona na przyszłorocznego Angelusa i jako powieść nomenklaturowa, będzie miała wszelkie szanse na jej uzyskanie.

W zasadzie należy to raczej do rzadkości, kiedy poeta, zaczynający pisać prozę okazuje się być również utalentowanym prozaikiem. Uładzimir Niaklajeu (ur. 1946) większym prozatorskim utworem „Łabuch” (Grajek), debiutował dosyć późno, bo w roku 2003, po powrocie z emigracji w Finlandii, gdzie zresztą książka powstała. Jednakże na potrzeby prozatorskiego debiutu w Polsce...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Vital Voranau

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
1
książka
Średnio w roku
przeczytane
0
książek
Opinie były
pomocne
10
razy
W sumie
wystawione
1
ocenę ze średnią 6,0

Spędzone
na czytaniu
4
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
0
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]