rozwiń zwiń
Katarzyna

Profil użytkownika: Katarzyna

Zwoleń Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 4 dni temu
58
Przeczytanych
książek
212
Książek
w biblioteczce
24
Opinii
92
Polubień
opinii
Zwoleń Kobieta
Dodane| 57 cytatów
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , , ,

Kiedy na rynku pojawia się nowa pozycja o Leo Messim, zawsze podchodzę do niej dość sceptycznie. Inną sprawą jest to, że zazwyczaj ciągnie mnie do niej jak żelazo do magnezu. W każdym razie do biografii Balagué podeszłam z myślą, że może to być kolejna książka, która nie wniesie nic konkretnego do mojego życia. Ot, kolejna biografia, w której autor powieli informacje, które jako kibic FC Barcelony znam niemal na pamięć, a które jednocześnie pojawiały się w pozycjach jego poprzedników. Zwłaszcza że książek na temat Argentyńczyka jest na pęczki… Tymczasem przekonałam się na własnej skórze, że Guillem Balagué zakasał rękawy i dał czytelnikowi coś, czego nikt do tej pory mu nie zaoferował.

Już na samym wstępie trzeba sobie powiedzieć, że biografia napisana przez eksperta telewizji Sky jest bez wątpienia najobszerniejszą i najlepszą książką o Leo Messim, jaka pojawiła się dotychczas na rynku. Autor podszedł do całości nieszablonowo, przez co lekturę czyta się bardzo szybko. Wydawałoby się, że przy tak obszernej pozycji nie będzie to łatwa sprawa, ale uwierzcie mi, że kiedy zaczynasz przewracać kartki tej swoistej skarbnicy wiedzy zapełnionej faktami i anegdotami, o których do tej pory nie miałeś najmniejszego pojęcia, jesteś w stanie zarwać noc, aby dowiedzieć się wszystkiego o najlepszym piłkarzu świata.

Do tej pory większość fanów futbolu twierdzi, że Lionel Messi otrzymał szczególny dar od Boga, jest Jego promykiem na piłkarskich boiskach, a wszystko przychodzi mu z niespodziewaną łatwością. Jakoś niewielu zastanawiało się, dlaczego tak jest. Po prostu przyjęli to do wiadomości – tak przecież musi być. Tymczasem autor po raz pierwszy dotarł do samych fundamentów dzisiejszego stanu rzeczy, do samych początków – setek godzin spędzonych z futbolówką przy nodze, treningach siłowych, prawidłowej diecie i wielu innych czynnikach, które miały wpływ na to, że ten niewielki piłkarz zachwyca cały świat niemal za każdym razem, kiedy dotknie piłki. Po tej lekturze nikt już nie powie, że Ronaldo doszedł do wszystkiego ciężką pracą, a Messi, no cóż, on po prostu się z tym urodził. Jak się przekonałam, jest to niezwykle krzywdząca i niesprawiedliwa opinia.

„Przypisywanie młodemu zawodnikowi „naturalnego talentu” może być równoznaczne z lekceważeniem walki i poświęceń, na które musi się zdobyć, aby rozwijać swoje uzdolnienia. Jeśli uwierzy, że taki się urodził, może dojść do wniosku, że nie musi się starać”.

Ostatnio świat obiegła informacja o tym, że Lionel Messi kończy reprezentacyjną karierę. Większość społeczności piłkarskiej ma nadzieję, że nie jest to ostateczna decyzja piłkarza, ale piszę o tym, ponieważ podobna sytuacja w życiu Argentyńczyka miała już miejsce, o czym możemy się dowiedzieć właśnie z biografii. Faktem jest też to, że Leo nigdy nie miał łatwo z argentyńskimi fanami, zawsze był tym obcym, który w Barcelonie strzela gole na pęczki, ale w reprezentacji nie jest w stanie tego dokonać. Nie raz zdarzyło się nawet wygwizdywanie pięciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki… Sytuację Messiego w kadrze narodowej i mentalności kibiców szczegółowo zbadał właśnie Guillem Balagué.

„Kawałek Messiego umiera wraz z każdą porażką.”

Niezwykle podobało mi się to, że ta niezwykle skrupulatna biografia nie jest laurką wystawioną piłkarzowi, księgą, z którą bezkrytyczni fani będą się modlili przy ołtarzyku poświęconym Lionelowi Messiemu. Jedną z największych zalet tej książki jest to, że autor pokazał nam tę najbardziej ludzką twarz piłkarza, który został wystawiony przez media na świecznik. Człowieka, który po przeprowadzce do Barcelony nie mógł obejść się bez telefonicznych rozmów z mamą, nie potrafił odnaleźć się w nowym środowisku, zawsze trzymał się z boku. Z czasem zaadaptował się w nowym klubie, nadal jest pokornym i spokojnym piłkarzem, ale potrafi dać do zrozumienia, że coś mu się nie podoba, słowem – zdarza mu się „stroić fochy” i nie panować nad emocjami. Takiego właśnie Messiego poznajemy na kartach tej książki. Kolejną zaletą są również rozmowy z osobami z najbliższego otoczenia piłkarza. To dodaje wiarygodności i sprawia, że lekturę czyta się z jeszcze większą ciekawością. Pep Guardiola, Alejandro Sabella, Javier Mascherano? Proszę bardzo. Autor dotarł do tych, do których wcześniej nikt nie trafił. Nic dziwnego, że książka jest inna od wszystkich wydanych do tej pory.

Biografia Argentyńczyka to prawdziwe arcydzieło. Z tej niezwykle obszernej książki praktycznie dowiemy się wszystkiego, przy czym to wszystko jest przedstawione w naturalny i interesujący sposób. Nie sposób oderwać się od lektury. Guillem Balagué zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Nie sądzę, aby w najbliższym czasie ktokolwiek przebił tego dziennikarza. Należy zaznaczyć, że nie chodzi mi tutaj tylko o pozycje dotyczące Lionela Messiego, mam na myśli wszelkiego rodzaju książki sportowe, które pojawią się w najbliższym czasie na rynku. Czapki z głów Panie Balagué, z pewnością sięgnę po inne książki z Pana dorobku, co zapewne będzie dla mnie czystą przyjemnością i kolejną niezapomnianą piłkarską lekcją.

http://qlturalniinaczej.blogspot.com/2016/07/messi-biografia-guillem-balague.html

Kiedy na rynku pojawia się nowa pozycja o Leo Messim, zawsze podchodzę do niej dość sceptycznie. Inną sprawą jest to, że zazwyczaj ciągnie mnie do niej jak żelazo do magnezu. W każdym razie do biografii Balagué podeszłam z myślą, że może to być kolejna książka, która nie wniesie nic konkretnego do mojego życia. Ot, kolejna biografia, w której autor powieli informacje, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bieg po życie Lopez Lomong, Mark Tabb
Ocena 8,0
Bieg po życie Lopez Lomong, Mark ...

Na półkach: ,

Historia, którą poznacie czytając wyznanie Lopeza Lomonga, odmieni wasze życie, sprawi, że na pewne rzeczy spojrzycie z zupełnie innej perspektywy. Ta opowieść wzrusza, niekiedy doprowadza do łez, jest gwarancją niebywałych emocji i motywacji. Mogę śmiało powiedzieć, że jeśli ktoś stwierdzi, że nie wywarła na nim żadnego wrażenia, jest człowiekiem o kamiennym sercu, pozbawionym uczuć i moralności. Być może zabrzmi to ostro, ale nie potrafię sobie inaczej tego wyobrazić.
Lopepe poznajemy w wieku sześciu lat. To właśnie wtedy został porwany przez rebeliantów z Sudanu. Założenie było proste – wyszkolić małych chłopców na wojowników. Niestety to nie było możliwe, a chłopcy żyli w pomieszczeniu, gdzie codziennie kilku, a nawet kilkunastu z nich umierało… Żyli w piekle, jakiego nie możemy sobie wyobrazić. Nie ma najmniejszego sensu abym przytaczała w tym momencie co drastyczniejsze sceny opisane w książce, warto samemu zapoznać się z tą historią. Mały Lopepe nie przetrwałby bez pomocy starszych kolegów, których nazywa „trzema Aniołami”, to oni wzięli go pod swoje skrzydła, pomagając przetrwać najgorsze. Razem z nimi uciekł z obozu, biegnąc boso przez trzy dni przez pustynię. Chłopcy jednak nie trafili do domu, dotarli do obozu dla uchodźców w Kenii. Kakuma stała się domem Lopeza na najbliższe kilka lat.
To, co przeżył chłopiec, wprawia czytelnika w osłupienie, ale jeszcze większe zdziwienie ogarnia nas, poznając punkt widzenia tego młodego człowieka. Wydawać by się mogło, że tak straszne doświadczenia odmienią go na zawsze, a po radosnym kilkuletnim chłopcu chodzącym z rodzicami w niedzielę do kościoła w maleńkiej wiosce, zostaną tylko bolesne wspomnienia. Nic bardziej mylnego, Lopez nigdy się nie załamał, wszystko, co go spotkało, miało dla niego budujący wpływ. Ot, kolejne wyzwanie, któremu trzeba podołać. Dla tego człowieka nie ma rzeczy niemożliwych.
Nic zatem dziwnego, że dopiął swego i pobiegł na Igrzyskach Olimpijskich, ba! – był nawet chorążym Stanów Zjednoczonych podczas ceremonii otwarcia. Zanim jednak do tego doszło przeszedł ciężki okres w Kakumie. Przyjął jednak chrzest – nowe imię to Józef, pogłębiając swoją wiarę i więź z Bogiem. Los się do niego uśmiechnął i trafił do rodziny Rogersów, dzięki… esejowi, który został przetłumaczony z suahili na angielski przez przyjaciół Lopepe. Kiedy trafił do USA, przez kilka miesięcy poznawał życie na nowo, niczym małe dziecko, które uczy się chodzić. Nie wiedział, jak korzystać z prysznica, jak zgasić światło…
Jednak bieganie, które towarzyszyło mu od małego, otwarło przed nim kolejne drzwi, drzwi w wielkim świecie. Nie przypadkowo został nazwany Lopepe, tzn. „Szybki”. W Kakumie wszyscy grali w piłkę nożną, aby móc wejść na boisko, musiał pokonać 30 kilometrów dookoła obozu. W Stanach Zjednoczonych trafił do klubu, ale początki nie należały do łatwych. Wyobraźcie sobie, że w swoim pierwszym Lomong ścigał się z… wózkiem golfowym, myśląc, że musi go wyprzedzić.
Szybko okazało się, że Lopez ma niesamowity talent, który trzeba rozwijać. Tak też się stało. Lomong przeszedł przez wszystkie szczeble swojej kariery, aż dotarł do Igrzysk Olimpijskich, ba! – był nawet chorążym Stanów Zjednoczonych podczas ceremonii otwarcia w Pekinie. Lopez Lomong to żywy dowód na to, że marzenia, nawet te, które wydają się nierealne, mogą się spełnić. Trzeba tylko głęboko wierzyć i poświęcić się, aby dotrzeć do celu. Nie ma rzeczy, której człowiek nie może osiągnąć. Lopez nie skupił się tylko na sobie, wspiera dzieci takie, jak on. Pomaga im poprzez fundację, której jest założycielem. Całkowity dochód z jego autobiografii poświęcił właśnie na to.
Świetną pracę wykonał także Mark Tebb, który oddał w dwustu procentach wspomnienia Lomonga. Przekręcając kartki książki, mamy wrażenie, że razem z Lopepe pokonujemy wszystkie trudności, pokonując drogę „z piekła Sudanu na olimpijskie areny”. Coś absolutnie niesamowitego. Brawa także dla wydawnictwa, które przyzwyczaiło nas do niebywałej i rzadko spotykanej perfekcji. Nic dziwnego, ze zgłębianie tej lektury to czysta przyjemność. Pozostaje tylko kupić książkę, siąść w fotelu i poznać tego niezłomnego faceta, jakim bez wątpienia jest Lopez Lomong.
Przeczytałam wiele biografii w swoim życiu, ale „Bieg po życie” to tytuł wyjątkowy. Książka, która za każdym razem, kiedy mam ochotę użalać się nad losem, przypomina mi postać Lopepe i dodaje energii, motywuje do działania, bo niby jakim prawem ja mogę narzekać, kiedy nie zrobił tego Lopez, będący w położeniu tysiąc razy gorszym od mojego?
Dodam jeszcze, że książka nie jest przeznaczona tylko dla fanów sportu, bo najzwyczajniej w świecie nie jest to lektura opowiadająca o sukcesach i chwale, to historia życia człowieka niezłomnego, dążącego do spełnienia pomimo największych przeciwności losu, dramatycznych przeżyć i okrucieństwa, które spotkał na swojej drodze. Jeśli Lopez Lomong dokonał takich rzeczy, dlaczego my nie możemy tego zrobić? Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu!

Historia, którą poznacie czytając wyznanie Lopeza Lomonga, odmieni wasze życie, sprawi, że na pewne rzeczy spojrzycie z zupełnie innej perspektywy. Ta opowieść wzrusza, niekiedy doprowadza do łez, jest gwarancją niebywałych emocji i motywacji. Mogę śmiało powiedzieć, że jeśli ktoś stwierdzi, że nie wywarła na nim żadnego wrażenia, jest człowiekiem o kamiennym sercu,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Running. Autobiografia mistrza snookera Simon Hattenstone, Ronnie O'Sullivan
Ocena 7,3
Running. Autob... Simon Hattenstone, ...

Na półkach: , ,

Pięć tytułów mistrza świata, wielokrotny rekordzista, przez wielu uznawany za najlepszego w swoich fachu… najlepszego w historii. Mowa oczywiście o Ronnim O’Sullivanie – Mozarcie snookera. Człowieku, o którym słyszał każdy, który ma jakiekolwiek pojęcie o sporcie, będąc nawet ignorantem dyscypliny, z którą bezpośrednio związany jest sam Ronnie. Wydawałoby się, że życie takiej osoby, będącej żywą legendą, jest usłane różami. Nic bardziej mylnego. Autobiografia ta nie jest krzykiem o pomoc. Krzykiem były wszystkie, jeszcze jakiś czas temu niezrozumiałe dla postronnych, czyny Ronniego. Dzisiaj możemy się o wszystkim dowiedzieć, przekręcając kartkę po kartce i pomiędzy liniami tekstu zatapiając się w życiu tego wybitnego sportowca. Życiu pełnym używek, goryczy, bólu, walki o dzieci, w którym od śmierci uratowała go jedna rzecz… bieganie.

„Gdyby nie bieganie, moja kariera już dawno by upadła. Bieganie to moje religia, system wartości i przekonań, coś, co mnie uspokaja. To niezwykle bolesna i wymagająca dziedzina sportu, ale również jedyna, która pozwala mi osiągnąć najwyższy stan duchowy.”

Snooker do dyscyplina będąca uosobieniem klasy i elegancji? Jak zatem wytłumaczyć wszystkie wybryki O’Sullivana? Od zdejmowania butów, nakładania ręcznika na głowę, liczenia kropek, nie mogąc patrzeć na przeciwnika, poddawania meczów walkowerem, nierzadko wulgarne słownictwo czy kłótnie z sędziami. I jak wytłumaczyć to, że pomimo tych ekstrawaganckich wyskoków, którymi może zaskoczyć w każdej chwili, kibice go uwielbiają? Tak, Roonie to fenomen. Fenomen na wielką skalę.

Swoją karierę zaczął już w wieku 12 lat, a niesamowite wsparcie zawsze miał w ojcu, który przymykał oko na jego wyniki w szkole, podobnie do nauczycieli, którzy widzieli, że po jednym turnieju przynosił czek o wartości większej od ich pensji. Po czterech latach przeszedł na zawodowstwo. Mówiąc o ojcu, należy zatrzymać się na dłuższą chwilę. Dzieciństwo nie należało do arkadyjskich, można powiedzieć, że Roonie wychował się w dość specyficznym środowisku. Ci, którzy powiedzą, że było to środowisko patologiczne, będą mieli rację. Wyobraźcie sobie teraz dramat chłopaka, którego ojciec ląduje w więzieniu na 18 lat z zarzutem morderstwa. Jak się później okazuje, zarzutem słusznym. Pomimo tego nadal grał, wiedząc, że jego zwycięstwa przy zielonym stole są jedyną nadzieją dla jego ojca. Kiedy wydawało się, że nie może być gorzej, do więzienia trafiła również jego matka. Chcąc nie chcąc Ronnie zawsze był samotny, pomimo otaczającej go hordy agentów, dziennikarzy i najzwyczajniej tych, którzy z jego obecności czerpali korzyści, o czym boleśnie przekonał się podczas walki o dzieci, które są dla niego wszystkim.

„Snooker to gra dla samotników. Całą pracę wykonuje się samodzielnie. Rzadko prosisz kogoś o pomoc, bo zostaje to przyjęte jako oznaka słabości. Nigdy nie dzielisz się z rywalem swoimi przemyśleniami – choć z kolei mnie zdarzało się być zbyt wylewnym – bo boisz się, że ten zyska nad tobą przewagę psychologiczną.”

O’sa porusza w swojej autobiografii wszystkie wątki, które kibica intrygują najbardziej. Kulisy największych zwycięstw i problemów z rozwodem, walką o dzieci, uzależnieniami i nie tylko. Możecie mi wierzyć na słowo, że trudno znaleźć większy i ciekawszy przekrój całej kariery, która nadal trwa i z pewnością będzie można dopisać kilka interesujących rozdziałów do całości, z którą powinien zapoznać się każdy, kto ma najmniejsze pojęcie kim jest Ronnie O’Sullivan, a takie pojęcie mają również ignoranci snookera.

Będąc na skraju wytrzymałości, wyczerpany walką o dzieci, sprawą rozwodową (która, nawiasem mówiąc, zrujnowała go również finansowo), postanowił odpocząć od snookera. W tym czasie pracował na farmie, gdzie w pewien sposób odzyskał stabilność emocjonalną i stęsknił się za grą. Kilka anegdot o kozach i kurach nie pozwoli na ominięcie tego fragmentu bez uśmiechu.

„Moja ucieczka od snookera pozwoliła mi zrozumieć także inną rzecz – byłem cholernym szczęściarzem, mogąc dostawać pieniądze za to, co kocham. Nie lubię traktować snookera jak pracy zarobkowej, ale koniec końców to właśnie on dostarczał mi chleba.”

Nie można przy tym zapomnieć o bieganiu, które cały czas mu towarzyszyło. Szybko się od niego uzależnił, podobnie jak od narkotyków, alkoholu czy antydepresantów. Z jedną różnicą – bieganie było po prostu najzdrowszym z nich wszystkich. W dodatku jako jedyne nie pozwoliło mu się rozpaść emocjonalnie. Rozmowy o bieganiu, osiągniętych czasach z innymi ludźmi, równie mocno zafascynowanymi tym sportem (nie joggingiem – to zasadnicza różnica, którą Roonie wyjaśnia w swojej książce) pozwalały mu na chwilowy spokój. Nie będę tutaj się rozpisywać, warto po prostu samemu zapoznać się z punktem widzenia O’Sullivana.

„Bieganie przejmowało nade mną kontrolę. Zacząłem się uzależniać, ale był to najlepszy nałóg, jaki mógł mnie dopaść. To nieustanny i nasilający się z każdym dniem haj. Takiego nie jest ci w stanie zapewnić żadna używka.”

Książka jest przesiąknięta osobowością O’sy, który nie próbuje przypodobać się czytelnikowi. Pisze to, co akurat leży mu na wątrobie. Warto dodać, że w lekturze nie odnajdziecie żadnego uporządkowania chronologicznego. W żadnym wypadku nie przeszkadza to w zrozumieniu tekstu, wręcz powoduje to, że autentyczność przeżyć jest naprawdę wiarygodna. Bo czy człowiek, który jest rozdarty emocjonalnie i w dalszym ciągu jest mu ciężko, kolokwialnie mówiąc, poskładać swoje życie do kupy, nagle w sposób uporządkowany i logiczny napisze książkę? To by zakrawało o hipokryzję. Tymczasem autobiografia jest naprawdę dobra, mocna, szczera do bólu i bezkompromisowa.

Ruuning to książka o facecie, który przez całe swoje życie biegnie. Można odnieść wrażenie, że ucieka przed nałogami, problemami rodzinnymi, stresem, wszystkim, co go organiczna, bo tylko biegając czuje, że lata. Frunie ponad wszystkim, co na dobrą sprawę go uratowało. Nie biega, bo taka nastała moda. Biega, bo wie, że tylko w ten sposób ma szansę na uporządkowanie bałaganu w swoim życiu i osiągnięcie równowagi psychicznej.

„Moje życie to ciągły bieg. Ucieczka. Przed adwokatami, fałszywymi przyjaciółmi, agentami. Przed działaczami World Snooker, a nawet przed rodziną. Uciekam od wszystkich i od wszystkiego.”

Pięć tytułów mistrza świata, wielokrotny rekordzista, przez wielu uznawany za najlepszego w swoich fachu… najlepszego w historii. Mowa oczywiście o Ronnim O’Sullivanie – Mozarcie snookera. Człowieku, o którym słyszał każdy, który ma jakiekolwiek pojęcie o sporcie, będąc nawet ignorantem dyscypliny, z którą bezpośrednio związany jest sam Ronnie. Wydawałoby się, że życie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Katarzyna Przepiórka

z ostatnich 3 m-cy
Katarzyna Przepiórka
2024-04-21 12:23:29
Katarzyna Przepiórka
2024-04-14 14:27:06
Katarzyna Przepiórka dodała książkę Steve Jobs na półkę Chcę przeczytać
2024-04-14 14:27:06
Katarzyna Przepiórka dodała książkę Steve Jobs na półkę Chcę przeczytać
Steve Jobs Walter Isaacson
Średnia ocena:
8 / 10
5676 ocen

ulubieni autorzy [14]

Jack Kerley
Ocena książek:
4,6 / 10
5 książek
1 cykl
1 fan
Simon Beckett
Ocena książek:
6,9 / 10
12 książek
3 cykle
2713 fanów
John Flanagan
Ocena książek:
7,7 / 10
28 książek
3 cykle
1980 fanów

Ulubione

John Flanagan Najeźdźcy Zobacz więcej
John Flanagan Pościg Zobacz więcej
Dan Brown Kod Leonarda da Vinci Zobacz więcej
C.S. Lewis Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa Zobacz więcej
John Flanagan Pościg Zobacz więcej
John Flanagan Wyrzutki Zobacz więcej
John Flanagan Wyrzutki Zobacz więcej
Ronald Reng Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk Zobacz więcej
Katarzyna Bonda Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

John Flanagan Pościg Zobacz więcej
Dan Brown Kod Leonarda da Vinci Zobacz więcej
C.S. Lewis Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa Zobacz więcej
John Flanagan Wyrzutki Zobacz więcej
John Flanagan Pościg Zobacz więcej
John Flanagan Wyrzutki Zobacz więcej
Ronald Reng Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk Zobacz więcej
John Flanagan Wyrzutki Zobacz więcej
John Flanagan Wyrzutki Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
58
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
92
razy
W sumie
wystawione
53
oceny ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
338
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
57
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]