rozwiń zwiń
Pisacja

Profil użytkownika: Pisacja

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
92
Przeczytanych
książek
92
Książek
w biblioteczce
89
Opinii
764
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Ochy, achy, zachwyty, że porażające i przerażające, straszne, dojmujące, trzeba czytać po kawałku, dawkować sobie kolejne teksty. A ja wzdycham ciężko i myślę, że reportaż prasowy to… reportaż prasowy. Jego miejsce jest w gazecie, ponieważ na miarę gazety zwykle jest skrojony, obliczony na określoną ilość kolumn. Ma mocny wstęp, krótkie rozwinięcie, nie szuka niuansów, innych perspektyw, nie bawi się w portretowanie bohaterów, nie rysuje szerzej ich historii, dąży do mocnego zakończenia i puenty. Mam taki sam problem z tekstami Pawła Reszki jak ze zbiorami historii Justyny Kopińskiej, bo właściwie reportaż prasowy nigdy nie „broni się” w postaci książkowych przedruków.
Tak jest w przypadku zbioru „Białe płatki, złoty środek”, która zawiera teksty publikowane w latach 2013 – 2021 w dodatku do Gazety Wyborczej. To, co było największą zaletą tych reportaży, gdy pojawiały się pojedynczo w DF – mocne tematy, kondensacja, skrótowość, duży ładunek emocjonalny – stało się ich największą wadą. Kumulacja tematyki wokół zła, brutalności, ludzkiej głupoty, agresji, biedy, patologii, głody i przemocy sprawia, że na dłuższą metę lektura kolejnych historii, zamiast poruszać – nudzi i nuży. To, co poruszało, niestety męczy i powszednieje. Kolejna traumatyczna historia i kolejna, i kolejna, i kolejna i tak do finału.
Jedna zapada w pamięć na długo, dwadzieścia trzy zebrane w tom tracą moc i siłę rażenia, czytelnik obojętnieje i zaczyna się zastanawiać tylko nad tym, co jeszcze znajdzie w tym zbiorze – gwałty, przemoc, dzieciobójstwo, śmierć głodową, samobójstwo...
Zamiast poruszającej książki powstał katalog nieszczęść, którego w sumie nie sposób skrytykować. Nie wypada. Takie ważne tematy. A jednak próbuję, bo to wszystko zalatuje mi z daleka rodzajem szantażu emocjonalnego i o ile w przypadku tekstu prasowego zwykle daję ponieść się historii, wzruszeniu i emocjom, to ten spis niegodziwości wywołuje we mnie tylko niechęć. Myślę, że reportaż prasowy powinien pozostać w prasie.
Nie neguję tego, że Reszka jest świetnym reporterem, dociekliwym i wrażliwym, to są naprawdę dobre, zapadające w pamięć teksty, jednak ich ładunek emocjonalny w kumulacji jest nie do zniesienia, zamienia je w przerażającą wyliczankę, która odkłada się ze zmęczeniem i ulgą.

Ochy, achy, zachwyty, że porażające i przerażające, straszne, dojmujące, trzeba czytać po kawałku, dawkować sobie kolejne teksty. A ja wzdycham ciężko i myślę, że reportaż prasowy to… reportaż prasowy. Jego miejsce jest w gazecie, ponieważ na miarę gazety zwykle jest skrojony, obliczony na określoną ilość kolumn. Ma mocny wstęp, krótkie rozwinięcie, nie szuka niuansów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwanaście opowieści odmierzanych biciem zegara, strofami pieśni pustonocnej i upływem kolejnych godzin życia – tych, którzy już tylko czekają, żeby nadeszła. Szykują się, planują, wyglądają własnego końca ze spokojem i opowiadają Angelice Kuźniak o przygotowaniach do śmierci. Jakby przy okazji, mimochodem, także o życiu, o przemijaniu, wielkich i małych miłościach, o wojnie, o dzieciach, o tych, za którymi tęsknią i z którymi planują się rychło spotkać.
Misterna, magiczna, kunsztowna reporterska opowieść o znikaniu i zanikaniu śmierci, o rugowaniu jej z życia, którego jest stałym elementem. O tym, że kiedyś odchodzenie i pożegnanie było rytuałem – o zwyczajach i tradycjach pogrzebowych, o zawodzących płaczkach, zrywaniu dachu, żeby dusza mogła wylecieć, czuwaniu przy zmarłym przez trzy dni, paleniu gromnic. O zasłanianiu luster, o szykowaniu trumny, wybieraniu poduszki i stroju. Kuźniak z dużą czułością słucha swoich bohaterów, z wielka uwagą skleja ich historie w świadectwo życia, a spotkanie, by porozmawiać o „soroczce” – koszuli (a często i całego stroju) do trumny, staje się pretekstem, by wysłuchać… niewidzialnych i już prawie nieobecnych. Starych ludzi, z którzy nie mają z kim zamienić słowa, którzy nie mają komu opowiedzieć o tym, co w życiu jest najważniejsze i o tej bolesnej świadomości, że wiedzę tę nabywa się, gdy na wszystko w życiu jest już za późno. Że zrozumienie, co naprawdę jest istotne, pojawia się, gdy już w szafie czeka gotowa „śmiertelnica”
„Pyta pani, czego chciałbym jeszcze od życia. Żeby się skończyło. Niech Pani zapamięta na zawsze: są dwie rzeczy, które można podarować drugiemu człowiekowi. Słowo i czas. Jak to, o czym rozmawiać? Choćby o chmurach na niebie”.
Przepiękna książka o odchodzeniu, o śmierci zanikającej z naszego życia, spychanej na margines, jakby się miała nigdy nie wydarzyć. Angelika Kuźniak przywraca wartość uważności i umiejętności słuchania drugiego człowieka.
Coś niesamowitego i tak bardzo rzadkiego, nie tylko w literaturze. Mam męczące poczucie, że ostatnio wszyscy chcą być obserwowani, ale nikt nie chce obserwować, że wszyscy chcą być słuchani, ale nikt nie chce słuchać.
W „Soroczce” autorka pokazuje, że można inaczej. A nawet trochę trzeba…

Dwanaście opowieści odmierzanych biciem zegara, strofami pieśni pustonocnej i upływem kolejnych godzin życia – tych, którzy już tylko czekają, żeby nadeszła. Szykują się, planują, wyglądają własnego końca ze spokojem i opowiadają Angelice Kuźniak o przygotowaniach do śmierci. Jakby przy okazji, mimochodem, także o życiu, o przemijaniu, wielkich i małych miłościach, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać… nie, nie w Bieszczady. Taksówką w miasto. Ściągnąć krawat, odpiąć guziki białej koszuli, włączyć ulubioną muzykę i w ciasnej przestrzeni auta rozpocząć podróż przez życia, doświadczenia, narzekania, historie i anegdoty. Rozpocząć „Kurs na ulicę Szczęśliwą”…

Bartosz Gardocki zrobił to, tak po prostu. Zrezygnował z pracy w agencji public relations i został taksówkarzem. W ciągu pięciu lat pracy, podczas kilkunastu tysięcy kursów wysłuchał wielu opowieści, często urwanych, niekompletnych, fragmentarycznych. Z takich wycinków zlepił książkę – kolaż cudzych losów, dobrych rad, podsłuchanych rozmów telefonicznych, wspomnień, życiowych prawd. Słodko – gorzki, niejednoznaczny, różnorodny, odsłaniający wagę banału – każdy ma swoją własną historię do opowiedzenia, wszyscy Ci ludzie, spotkani na moment, na chwilę, na czas przejazdu. Wystarczy posłuchać.

Bartosz Gardocki posiada tę rzadką umiejętność – uważnego słuchania, co wraz z autentycznym zainteresowaniem opowieścią drugiego człowieka, sprawiło, że powstał ciepły, wciągający reportaż, w którym historie ludzi łączą się i przecinają na mapie Warszawy. A przeszłość tego miasta stała się zarówno tłem, jak i elementem tej książki. Muranów pełny duchów, zakorkowane centrum, ciasne biurowce w okolicy Grzybowskiej. Jednak każdy kurs, to nie tylko podróż z puntu A do B, to przede wszystkim pouczająca wędrówka szlakiem cudzych doświadczeń:

„Odkładałem wiele spraw na później. Teraz wiem, że trzeba żyć mniej asekuracyjnie. I tak wydarzy się to, co ma się wydarzyć. Nie należy przesadzać z myśleniem, że ma się na wszystko wpływ” – mówi autorowi reportażu jeden z jego pasażerów. (…) Całe życie zbieramy doświadczenia, jednak rośnie też nasz bagaż. Dzieci, żony, rozwody, zobowiązania, interesy, przyjaźnie, rozczarowania… I ten nasz plecak staje się coraz cięższy. Są rzeczy, które warto z niego wyrzucić. Ale są i takie, które trzymają nas przy ziemi. Nigdy nie wiemy, co będzie dla nas dobre, to zawsze okazuje się dopiero po czasie. Życie to weryfikuje i wystawia rachunek”.

Każdy z pasażerów Gardockiego ma swoje racje, prawdy, swoją opowieść, perspektywę i punkt widzenia. Zarówno sławni, znani, jak Tomasz Stańko, Hanna Krall, profesor Wiktor Osiatyński, Zbigniew Wodecki, Grzegorz Wasowski, Halina Szpilman, jak i kompletnie anonimowi – warszawski skarpeciarz, grafik komputerowy, który dzielił mieszkanie z duchem Józefem, emerytowana, barwna entuzjastka masaży, gangster czy kasjerka z Żabki, która codziennie musi się stawić w pracy na piąta.

Świetna, mądra książka o tym, że nie liczy się to, jaką masz historię. Paradoksalnie też to, jak ją opowiesz. Ale to – komu – ma już ogromne znaczenie. Podobnie jak fakt, gdzie, jak i z kim ją przeżyjesz.

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać… nie, nie w Bieszczady. Taksówką w miasto. Ściągnąć krawat, odpiąć guziki białej koszuli, włączyć ulubioną muzykę i w ciasnej przestrzeni auta rozpocząć podróż przez życia, doświadczenia, narzekania, historie i anegdoty. Rozpocząć „Kurs na ulicę Szczęśliwą”…

Bartosz Gardocki zrobił to, tak po prostu. Zrezygnował z pracy w agencji...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Pisacja

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
92
książki
Średnio w roku
przeczytane
13
książek
Opinie były
pomocne
764
razy
W sumie
wystawione
85
ocen ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
376
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
10
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]