-
ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać331
-
ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
-
Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-06-25
2011-11-20
Świetna książka. Napisana bardzo przystępnym językiem historia wielkiej podróży Tony'ego i Pierette Halików. Dodatkowym atutem są rewelacyjne zdjęcia, podkreślające opowieść. Gorąco polecam
Świetna książka. Napisana bardzo przystępnym językiem historia wielkiej podróży Tony'ego i Pierette Halików. Dodatkowym atutem są rewelacyjne zdjęcia, podkreślające opowieść. Gorąco polecam
Pokaż mimo to2012-01-29
Steinbeck to jeden z tych pisarzy, po których dzieła sięgam w ciemno i nigdy się jeszcze nie rozczarowałam.
To tylko dwie krótkie nowele poruszające temat śmierci (Kasztanek) i zła (Perła). Zmuszają do refleksji. Polecam gorąco.
Steinbeck to jeden z tych pisarzy, po których dzieła sięgam w ciemno i nigdy się jeszcze nie rozczarowałam.
To tylko dwie krótkie nowele poruszające temat śmierci (Kasztanek) i zła (Perła). Zmuszają do refleksji. Polecam gorąco.
2018-06-25
Wygrzebałam ten tomik na początku roku w jednym z koszy z tanimi książkami w hipermarkecie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam na jak niezwykłą książkę trafiłam.
,, Lapidarium VI" to ostatni ze zbiorów myśli Ryszarda Kapuścińskiego. Trudno wskazać jedna myśl przewodnią, która najlepiej scharakteryzowała by całość. Jest to raczej tomik pełen luźnych spostrzeżenia, niedokończonych myśli, notatek, cytatów - zapis tego co kłębiło się i narastało w umyśle Kapuścińskiego.
Mnie osobiście uderzyły dwa, cały czas przewijające się spostrzeżenia na temat Innego oraz postępującej globalizacji i cyfryzacji świata. Choć od śmierci Ryszarda Kapuścińskiego minęło już ponad dziesięć lat nie sposób odmówić mu ogromnej wrażliwości, umiejętności obserwacji świata i wysnuwania dalekowzrocznych wniosków. To co jego uderzało już dekadę temu teraz dochodzi coraz bardziej do głosu. Zdawał sobie sprawę, że świat może czekać kryzys migracyjny, bolesne zderzenie kultur chrześcijańskiej i islamskiej, dostrzegał także zagrożenia płynące w rozwoju technologii cyfrowych, to jak coraz bardziej Europa zamyka się na świat i zatraca się naturalna ciekawość świata oraz zdolność obserwacji. Już dekadę temu widział że coraz mniej chcemy dostrzegać i rozumieć, ludzkość gubi się pod nawałem informacji, które traci swoje znaczenia i ważność - wszystko staje się krótkoterminową sensacją, ekstremalnie szybko zastępowana nową.
Czytałam ten zbiórek bardzo długo. Często odkładałam bo wiele razy uderzała mnie aktualność i przenikliwość obserwacji w nim zawartych. Z pewnością nie jest to lektura na raz ale taka do której warto wracać. Polecam
Wygrzebałam ten tomik na początku roku w jednym z koszy z tanimi książkami w hipermarkecie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam na jak niezwykłą książkę trafiłam.
,, Lapidarium VI" to ostatni ze zbiorów myśli Ryszarda Kapuścińskiego. Trudno wskazać jedna myśl przewodnią, która najlepiej scharakteryzowała by całość. Jest to raczej tomik pełen luźnych spostrzeżenia,...
2019-12-22
Długo przyszło mi czekać na kolejny tom etnokryminałów małżeństwa Kuźmińskich. Ponad dwa lata to szmat czasu ale teraz po skończeniu ,,Mary" jestem pewna, że warto było. Kuźmińscy po raz kolejny udowodnili starą prawdę, że na to co dobre trzeba poczekać.
Autorzy kolejny raz na warsztat biorą trudne tematy związane z trudną, skomplikowaną historią Małopolski. Tym razem ich celem staje się Dąbrowa Tarnowska i jej żydowskie oblicze.
O ile we wcześniejszych tomach to Anka Serafin była wyraźnie na pierwszym planie, to teraz zdecydowanie aktywniejszy i ważniejszy jest Sebastian Strzygoń. To na podwórku byłego domu jego dziadków zostaje znaleziony szkielet. Początkowa sensacja szybko się rozwiewa gdy okazuje się, że szkielet jest stary, a sprawa szybko zostaje umorzona przez prokuraturę. Bastianowi zagadka nie daje spokoju, zaczyna wraz z pomocą Anki prywatne śledztwo, które odsłania inne, trudniejsze, bardziej skomplikowane oblicze spokojnej Dąbrowy. Przywołuje dawne demony. Gdy w niewielkim odstępie czasu dochodzi do zabójstwa a na dawnej synagodze pojawiają się dziwne zapisy, Strzygoń zaczyna podejrzewać, że wszystkie te sprawy są powiązane i komuś bardzo mocno zależy aby prawda nie została odkryta.
,,Mara" to kolejny etnokryminał, który pochłania, zachwyca i zmusza do myślenia, odsłaniając niewygodne historie i burząc zmowy milczenia. Tym razem tym o czym chciałoby się zapomnieć są Żydzi jako sąsiedzi, współmieszkańcy miast, miasteczek, wiosek. Kiedyś byli, potem przyszedł Hitler i znikli. A razem z ich zniknięciem zapanowała cisza. Nikt nie zadawał pytań, nikt nie wspominał, nikt nie mówił. Jakby ich nie było. Powieść próbuje zburzyć ten mur. To nie tylko świetnie zbudowana powieść kryminalna, ale to także głos zza światów przypominający o tym co było, a co nawet wyparte oddziałuje na współczesnych. ,,Mara" to powieść o odkrywaniu własnych korzeni, próbie poradzenia sobie z przeszłością.
Dla mnie etnokryminały Kuźmińskich to pewniak. Wyróżniają się świetnie budowanym tłem historyczno-antropologiczno-społecznym, bardzo wyrazistymi, skomplikowany bohaterami oraz akcją, która wciąga i zapada w pamięć. Ale także pomagają zrozumiećskomplikowane relacje małomiasteczkowe - odsłaniają ich drugie dno. Są tak prawdziwie realistyczne, że ma się wrażenie, że rozgrywają się gdzieś obok, tu i teraz. I to jest w tym najlepsze!
Długo przyszło mi czekać na kolejny tom etnokryminałów małżeństwa Kuźmińskich. Ponad dwa lata to szmat czasu ale teraz po skończeniu ,,Mary" jestem pewna, że warto było. Kuźmińscy po raz kolejny udowodnili starą prawdę, że na to co dobre trzeba poczekać.
Autorzy kolejny raz na warsztat biorą trudne tematy związane z trudną, skomplikowaną historią Małopolski. Tym razem ich...
2013-01-01
2012-04-07
2022-01-14
Pierwszy raz czytałam ,,Przeminęło z wiatrem" gdy miałam 18 lat. Byłam świeżo po maturze, tuż przed rozpoczęciem studiów. Naiwna, romantyczna dziewczynka, która w opowieści dostrzegła tylko wzruszającą opowieść o miłości. Przez wiele lat tak właśnie patrzyłam na tę powieść - dramatyczny trójkąt miłosny - Scarlett kocha Ashleya, Rhett kocha Scarlett a jeszcze gdzieś na boku kręci się biedna Melania. I oczywiście to wszystko rozgrywa się w trakcie szalejącej wojny secesyjnej. O jakże byłam naiwna i jak bardzo spłyciłam całą historię.
Gdy czytałam dziś ,,Przeminęło z wiatrem" (16 lat później) to uderzyło mnie już od pierwszych stron jak uniwersalna i bogata w szczegóły jest historia, a wątek romansowy można by pominąć. To opowieść o różnej sile kobiet, o ich determinacji. O różnych postawach i reakcjach na szalejące dookoła zło i pożogę. Nie można mówić tylko o Scarlett. Ona sama byłaby samolubną, upartą kombinatorką. Dopiero zestawienie jest z innymi kobietami pokazuje jak bardzo skomplikowana i złożona jest to postać. Najlepiej jednak wypada w kontraście do Melanii. Bo to one dwie wyznaczają drogę i sterują wszystkimi pozostałymi bohaterami. Spokojna Melania i dynamiczna Scarlett - przeciwieństwa, które wzajemnie się uzupełniają i dopełniają. Zupełnie dwie różne postacie, które łączy jedno - umieją się dostosować do zmieniającego się świata. Podczas gdy Scarlett wydziera to co chce, bezczelnie i zdecydowanie, Melania zachowuje spokój i z dostojeństwem Madonny, sama sobie tego nie uświadamia, że także manipuluje otoczeniem by zapewnić rodzinie to co najlepsze.
Powieść Margaret Mitchell to także opowieść o przemijaniu i zmianach. I tego symbolami są mężczyźni. Przegrany Ashley i bogaty Rhett. Ich paradoksem jest to, że obaj zdają sobie sprawę z końca świata, w którym się wychowali i który znają. Rhett widzi korzyści i wyciska życie jak cytrynę. Spekuluje, manewruje pomiędzy zwaśnionymi stronami najwięcej jednak zyskując sam dla siebie. Ashley się poddaje. Nie umie znaleźć sobie miejsca. Jest tylko cieniem dawnej świetlności i duchem krążącym po świecie, którego nie zna, nie rozumie i na którym nawet nie chce pozostać.
Chyba nie da się pominąć wątków rasistowskich. Spojrzenie na Afroamerykanów w powieści jest dokładnie takie jakie było społeczeństwo w tamtym okresie. Mitchell pięknie punktuje hipokryzję mieszkańców Północy jak również poczucie wyższości Południa. Dużo mówi o Stanach zarówno w XIX wieku, podziałach społecznych, dumie, głupocie. Jak w lustrze odbijają się ludzkie wady i zalety.
Cieszę się, że przeczytałam ,,Przeminęło wiatrem" teraz, gdy mam wrażenie, że do niego dorosłam. Nie zachwycam się już Scarlett, chyba bliższa jest mi Melania. Scarlett jest mi raczej szkoda. Bo to tragiczna postać, która umiała upaść, po ty powstać i wdrapać się na szczyt ale nie dostrzegła ile ofiar ją to kosztowało, tak że zwycięstwo ma tak naprawdę smak goryczy. Zostawiła za sobą pas spalonej ziemi, odtrąciła to co najważniejsze i dopiero gdy została sama na placu boju zrozumiała, kto był jej wsparciem, sojusznikiem, siła. Ale wtedy jest już za późno.
Pierwszy raz czytałam ,,Przeminęło z wiatrem" gdy miałam 18 lat. Byłam świeżo po maturze, tuż przed rozpoczęciem studiów. Naiwna, romantyczna dziewczynka, która w opowieści dostrzegła tylko wzruszającą opowieść o miłości. Przez wiele lat tak właśnie patrzyłam na tę powieść - dramatyczny trójkąt miłosny - Scarlett kocha Ashleya, Rhett kocha Scarlett a jeszcze gdzieś na boku...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-03-14
2012-01-17
2011-12-01
2016-03-21
Wiedza historyczna wyniesiona ze szkoły jest bardzo prosta. Znamy daty, umiemy wymienić kilka przyczyn i skutków, wskazać główne postaci. Ale czy wiemy co to oznacza? II wojna światowa zakończyła się oficjalnie w Europie 8 maja 1945 roku. Ale to znaczy? Czy żołnierze spakowali się i wrócili do domów, gdzie wiernie czekały żony i matki? Ale co gdy tego domu już nie ma bo został spalony? Albo gdy ten dom za Bugiem nie jest już domem a ten dom nad Odrą nie jest jeszcze domem? Co z tymi wszystkimi, którzy nagle muszą przenieść całe swoje życie za inną granicę? Co z tymi co nagle nie mają swojego miejsca?
Magdalena Grzebałkowska w ,,1945. Wojna i pokój" próbuje dać odpowiedź na niektóre z tych pytań. Naświetla i uwypukla niektóre aspekty tego dziwnego roku. Miesiąc po miesiącu pokazuje jak zmieniała się rzeczywistość a ludzie musieli się do niej dostosowywać. Nie jest to opowieść o glorii i radości ze zwycięstwa ale historia zwykłych ludzi, którzy na nowo musieli nauczyć się żyć. Opowiada historię trudną, wstydliwą, bolesną, tragiczną i straszną. Jeden z jej bohaterów mówi, że miał szczęście ten kto przeżył 1945. I po lekturze tej książki, trudno się z tym nie zgodzić. Był to moment, gdy dochodziły do głosu najniższe ale i najlepsze instynkty. Gdy szabrowano, wysiedlano, przepędzano i osiedlano się. Moment, kiedy nie panowało jeszcze żadne prawo i nie istniało, żadne ustrukturalizowane państwo polskie - istny dziki zachód.
,,1945. Wojna i pokój" to tylko garść wybranych zagadnień. Nie da się opowiedzieć wszystkiego w jednej nawet najbardziej obszernej książce. To co zaprezentowała autorka to zaledwie wstęp, próbujący nakreślić ogólny obraz tego trudnego roku. Jednak jest to ważna pozycja bo w sposób prosty uświadamia jak trudne i skomplikowane było podniesienie się po II wojnie światowej oraz, że nie da się wskazać wyraźnej daty do której była jeszcze wojna a gdzie już nie. Polecam!
Wiedza historyczna wyniesiona ze szkoły jest bardzo prosta. Znamy daty, umiemy wymienić kilka przyczyn i skutków, wskazać główne postaci. Ale czy wiemy co to oznacza? II wojna światowa zakończyła się oficjalnie w Europie 8 maja 1945 roku. Ale to znaczy? Czy żołnierze spakowali się i wrócili do domów, gdzie wiernie czekały żony i matki? Ale co gdy tego domu już nie ma bo...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-29
Dwóch bohaterów. Ojciec i syn. I ich światy: tak podobne, a tak różne.
Magdalena Grzebałkowska podjęła się tytanicznej pracy stworzenia dokładnej i obiektywnej biografii dwóch niezwykłych indywidualności: Zdzisława i Tomasza Beksińskich. Stworzyła poruszający obraz z którego wyłania się ojciec - utalentowany artysta i syn - cały czas poszukujący swojego miejsca na świecie. A gdzieś w tle jak duch przemyka się trzecia bohaterka - Zofia Beksińska, zawsze czujna, uważna, w pełni oddana swoim mężczyznom.
Biografia napisana przez Grzebałkowską sprawia, że na nowo ożywają jej bohaterowie. Znowu żyją, oddychają, prowadzą korespondencję ale przede wszystkim tworzą. Znów budzą fascynację i kontrowersję. Czuje się jednak gdzieś pod skórą pragnienie by zatrzymać zegar niemiłosiernie odmierzający czas aby nie nastąpił tragiczny finał. Zarówno Zdzisław jak i Tomasz jest tak wyraźnie odmalowany, że wydaje się znany i w jakiś sposób bliski. O ile seniora można polubić pomimo, kontrowersyjnej sztuki jawi się jako sympatyczna i spokojna osobowość posiadająca swoje dziwactwa. Natomiast junior raz budzi zainteresowanie i fascynację by potem lekką niechęć. Wydaje się indywidualnością, która nie trafiła na swój czas.
Nie każdy musi podziwiać malarstwo Zbigniewa, nie dla każdego guru muzycznym musi być Tomasz. Warto jednak przeczytać i samemu zderzyć się z nimi. ,,Beksińscy" to przede wszystkim opowieść o poszukiwaniu miłości, celu życia, opowieść o niezrozumieniu i sile talentu.
Dwóch bohaterów. Ojciec i syn. I ich światy: tak podobne, a tak różne.
Magdalena Grzebałkowska podjęła się tytanicznej pracy stworzenia dokładnej i obiektywnej biografii dwóch niezwykłych indywidualności: Zdzisława i Tomasza Beksińskich. Stworzyła poruszający obraz z którego wyłania się ojciec - utalentowany artysta i syn - cały czas poszukujący swojego miejsca na...
2012-12-13
2011-03-22
Chyba w przypadku takiej tematyki najlepiej sprawdza się pewien infantylizm. Nie można ot tak po prostu napisać książki poświęconej tematyce obozów koncentracyjnych bez popadania w patos lub banał. Prawdziwa przypowieść.
Piękna książka. Poruszająca. Polecam gorąco!
Chyba w przypadku takiej tematyki najlepiej sprawdza się pewien infantylizm. Nie można ot tak po prostu napisać książki poświęconej tematyce obozów koncentracyjnych bez popadania w patos lub banał. Prawdziwa przypowieść.
Piękna książka. Poruszająca. Polecam gorąco!
2012-08-12
2011-02-18
Świetna książka, pokazująca mentalność młodych ludzi w latach 80-tych w Wielkiej Brytanii. Może nie tyle o samym terroryzmie co o poszukiwaniu własnej drogi, buncie przeciw zastanej rzeczywistości, zwróceniu na siebie uwagi świata a może bardziej najbliższych.
Świetna książka, pokazująca mentalność młodych ludzi w latach 80-tych w Wielkiej Brytanii. Może nie tyle o samym terroryzmie co o poszukiwaniu własnej drogi, buncie przeciw zastanej rzeczywistości, zwróceniu na siebie uwagi świata a może bardziej najbliższych.
Pokaż mimo to2015-01-03
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że jest to książka na którą nie ma miejsca obecnie. Bo i po co i gdzie? Nie jest to żaden krzykliwy bestseller, bulwersująca nowość, nie napisał jej kontrowersyjny pisarz, nie ma wampirów, demonów, seksu. Jest tylko jeden wiejski ksiądz i jego parafia, gdzieś na Nizinie Padeńskiej. Powie ktoś, że temat konfliktu proboszcza z wójtem jest oklepany. Mamy swoje ,,Ranczo" i to wystarczy, po co jeszcze książka i to napisana prawie 70 lat temu. Fakt, może i temat oklepany ale warto sięgnąć i zagłębić się w te króciutkie opowiadania.
Don Camillo nie jest stereotypowym duchownym, wybuchowy, uparty, czasem nadgorliwy w swych działaniach. Jednak jego wiara i troska o parafian są ogromne i potrafią przewyższyć wszelkie wady. Jego parafianie to też nie są spokojne owieczki - uparci, twardzi, nie dający sobie w kaszę dmuchać.
Wszystkie opowiadania napisane są z przymrużeniem oka, nie oznacza to jednak że są to śmieszne, lekkie anegdotki. Wiele porusza ważne, nawet współcześnie, problemy. Pozornie lekki ton sprawia, że jakoś bardziej docierają do świadomości i zmuszają do refleksji. Wartko sięgnąć, bo to przede wszystkim książka o ludziach dla ludzi.
http://podkoldra-deana.blogspot.com/2015/01/don-camillo-i-jego-trzodka-guareschi.html
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że jest to książka na którą nie ma miejsca obecnie. Bo i po co i gdzie? Nie jest to żaden krzykliwy bestseller, bulwersująca nowość, nie napisał jej kontrowersyjny pisarz, nie ma wampirów, demonów, seksu. Jest tylko jeden wiejski ksiądz i jego parafia, gdzieś na Nizinie Padeńskiej. Powie ktoś, że temat konfliktu proboszcza z wójtem...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-05-30
2016-10-30
Brian i Diana to młode małżeństwo, które nagle dowiaduje się, że spodziewają się dziecka. Mają dobrze rozwijające się kariery i oboje są w punktach, gdzie dziecko tylko coś ucina a nie dopełnia. On jednak jest zachwycony, ona - przerażona. Na jej dzieciństwo i dorosłość cień położyła śmierć matki. Diana boi się, że została obarczona dziedzicznie depresją poporodową i nie poradzi sobie z rolą matki.
Wydarzenia poznajemy z dwóch perspektyw. Raz narratorką jest Diana, opowiada o swoim życiu po narodzinach córeczki i oczekiwaniu na powrót z delegacji męża. Za chwilę jednak czas ciąży i przygotowań do rodzicielstwa widziany jest oczami Briana. Dwa spojrzenia, inny zakres czasu, ci sami ludzie, ta sama przestrzeń a jednak cały czas słychać zgrzyt. Od początku ma się poczucie, że coś nie gra, że coś jest zaburzone w obrazie. Snułam przeróżne przypuszczenia i powoli układałam strzępki informacji by dojść do prawdy. A bałam się tego co znajdę na końcu bo autorka umiejętnie stopniuje napięcie. Czuje się buzujące emocje: strach i niepewność, zaprzeczenie i nikłe promyki nadziei. Z każdą kolejną stroną narasta poczucie, że to co nadejdzie nieubłaganie coś na co nie jest się gotowym a nie można tego w nieskończoność odwlekać. Jak w klasycznym dramacie greckim musi nastąpić moment kulminacyjnym aby można było dalej żyć.
Nie da się jednoznacznie ocenić tej powieści. Porusza mocny i trudny temat ale robi to zadziwiająco delikatnie co chyba dobitniej oddziałuje na czytelnika. Zapada w pamięć i zmusza do zastanowienia nad wzajemnymi relacjami, nad tym co nas determinuje i jakie my podjęlibyśmy decyzje. Nie da się wobec ,,Dziecka wspomnień" przejść spokojnie i potraktować lekko czy powierzchownie.
Brian i Diana to młode małżeństwo, które nagle dowiaduje się, że spodziewają się dziecka. Mają dobrze rozwijające się kariery i oboje są w punktach, gdzie dziecko tylko coś ucina a nie dopełnia. On jednak jest zachwycony, ona - przerażona. Na jej dzieciństwo i dorosłość cień położyła śmierć matki. Diana boi się, że została obarczona dziedzicznie depresją poporodową i nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Był rok 2000, miałam 12 lat kiedy po raz pierwszy usłyszałam Bon Jovi. Potem bardzo długo chodziłam za rodzicami żeby kupili mi (jeszcze wtedy!) kasetę ,,Crush". Nie myślałam, że tak zaczyna się moja najdłuższa i najlepsza przygoda muzyczna. BJ towarzyszy mi zawsze, nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy nie mam pod ręką którejś z płyt czy choćby ulubionych kawałków.
Sięgnięcie po ten album było wisienką na torcie. Cudownie było siąść, słuchać najlepszych kawałków, czytać wywiad i podziwiać rewelacyjne zdjęcia. Przyznam, że nie interesuje mnie specjalnie ich prywatne życie ale czytanie o historii zespołu, ich wizji jego przyszłości, o tworzeniu piosenek, które nucą pokolenia, życiu w trasie i wzajemnych relacjach między ,,chłopakami" było niesamowitym przeżyciem.
Bardzo się cieszę, że album ,,Bon Jovi. Kiedy byliśmy piękni" wpadł mi w ręce. Obowiązkowa pozycja dla każdego fana.
p.s. Tak przy okazji, zachęcam do dzielenia się ulubionymi piosenkami.
Bon Jovi ,,This ain't a love song" http://www.youtube.com/watch?v=-nlDy6h-v9c
Był rok 2000, miałam 12 lat kiedy po raz pierwszy usłyszałam Bon Jovi. Potem bardzo długo chodziłam za rodzicami żeby kupili mi (jeszcze wtedy!) kasetę ,,Crush". Nie myślałam, że tak zaczyna się moja najdłuższa i najlepsza przygoda muzyczna. BJ towarzyszy mi zawsze, nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy nie mam pod ręką którejś z płyt czy choćby ulubionych kawałków....
więcej Pokaż mimo to