-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Biblioteczka
2024-04-24
2024-04-10
DROGI SERCA SZEROKIE
„Sny i przebudzenia” to pierwszy tom cyklu „Zakryte lustra” Ewy Cielesz. Osadzona w historycznym kontekście saga rodzinna, która przedstawia losy polskiego rodu Stalickich w ciężkich czasach zaboru rosyjskiego. Opowieść o miłości, śmierci, nadziei i patriotyzmie.
Rok 1830. W niewielkiej wsi Przylipie mieści się skromny dworek Stalickich. Po śmierci nestorki rodu wszyscy oczekują narodzin małej Zosi, która stać się ma nową nadzieją dla rodziny. Niestety, śmierć znowu zbiera swoje żniwo. Rozalia, matka Edwarda, stojąc na czele famili musi dbać o to, by rodzina pozostała scalona, a sekrety poszczególnych jej członków nie wyszły poza ściany domu. Na horyzoncie majaczy widmo powstania. W kraju rośnie napięcie i jest bardzo niespokojnie. Czy w tym trudnym czasie Stalickim uda się przetrwać i pozostać jednością? Jak ukoić żal po stracie, a jednocześnie otworzyć serce na nowo?
Patriotyczne wzloty, widmo wojny, porywy serc, sekrety skrywane głęboko pod powierzchnią tego, co widoczne – Ewa Cielesz serwuje czytelnikom interesującą sagę rodzinną, której akcja rozgrywa się w wyjątkowo trudnym dla Polski czasie. Zbliżający się wybuch Powstania Listopadowego stanowi punkt zapalny dla wydarzeń, które odmienią bieg niejednego ludzkiego życia. Autorka zbudowała solidne tło historyczne i zadbała o dużą szczegółowość swojej powieści. Dwór w Przylipiu i życie jego mieszkańców, zarówno służby jak i państwa, oddane jest niezwykle drobiazgowo, co pozwala nam zagłębić się w tę opowieść. Ta dbałość o należyte oddanie detali codziennego życia dziewiętnastowiecznej wsi jest wręcz uderzająca. Niezwykłe wrażenie wywierają opisy codziennych czynności, przygotowywania posiłków, prac na roli. Imponujące jest to jak Ewa Cielesz opisuje rzeczywistość oddając ją tak skrupulatnie, że odbiorca potrafi doskonale zwizualizować sobie dane zagadnienie. Autorka stworzyła porywającą sagę, której bohaterowie oczarowują nas swoimi kreacjami. Wyśmienite portrety psychologiczne, a szczególnie te kobiece. „Sny i przebudzenia” to opowieść głównie o kobietach : matkach, żonach, gospodyniach. O rodzącej się emancypacji, ale i przywiązaniu do tradycji. Bardzo podoba mi się postać Rozalii – kobiety silnej, dumnej, swoistej matrony stojącej na czele rodziny i dbającej o jej byt. To osoba złożona i niejednoznaczna. Wielokrotnie musi lawirować, by chronić bliskich. Targają nią liczne rozterki związane z losami członków rodu. Ciągła odpowiedzialność za opiekę nad domostwem, problemami bliskich oraz strachem powodowanym zachodzącymi w kraju wydarzeniami sprawiają, że ta kobieta musi częstokroć wznieść się na wyżyny swojej mądrości, doświadczenia i cierpliwości. Wspaniale nakreślona postać, która całkowicie mnie przekonuje i urzeka. Cielesz potrafiła tchnąć w swoich bohaterów życie, a emocje, które nimi targają są tak bardzo dobrze nam znane.
W „Snach i przebudzeniach” ważne są ojczyzny. Te małe, skupione blisko i ta wielka, która pozostaje pod rosyjskim zaborem. Zrywy niepodległościowe, które pobudzają nadzieję, dają siłę do walki, ale niosą za sobą także rozpacz i śmierć. Widmo wyzwolenia się spod jarzma bezwględnego okupanta porusza serca i dodaje ducha narodowi polskiemu. Historia Stalickich stanowi odzwierciedlenie życia średnio zamożnej szlachty tamtego okresu. Nie brakuje tu zarówno wzniosłych zachowań jak i skrupulatnie zamiatanych pod dywan brudnych sprawek – ot, esencja życia. Ewa Cielesz posługuje się ujmującą polszczyzną. Niezwykle miło czyta się tę powieść. Pochłonęły mnie losy Stalickich i z wielką przyjemnością sięgnę po kolejny tom. Pisarce udało się połączyć wątki historyczne, obyczajowe oraz w realistyczny sposób ukazać warunki wiejskiego życia, a także losy poddańczej służby. To książka, która ma wiele odcieni, znajdziemy tu i radośc i rozpacz, nadzieję i upadek, uczucia prawdziwe i niecne knowania. Cała gama emocji, a dodatkowo pięknie ubrana w słowa.
„Sny i przebudzenia” stanowią idealną lekturę, by się wyciszyć, przenieść do innej epoki i całą swoją osobą chłonąć nakreślony ręką autorki świat. Piękna powieść osadzona w niezwykle trudnych dla Polski latach, gdy żyjąca pod zaborami ludność wielokrotnie traciła nadzieję, ale nigdy nie utraciła swojego ducha.
„Sny i przebudzenia” posiadają dość prostą konstrukcję – jest to wyrywek pewnego okresu życia konkretnej rodziny na tle historycznych zawirowań. Ewa Cielesz z dużym namaszczeniem skupia się na zwykłej codzienności, która pozwala czytelnikowi przenieść się w przeszłość. Wielką zaletą tej powieści są mocne charakterystyki postaci, dokładne oddanie rzeczywistości tamtego okresu i sprawnie nakreślona fabuła, która porywa nas z całą swoją mocą. Bardzo gorąco polecam.
DROGI SERCA SZEROKIE
„Sny i przebudzenia” to pierwszy tom cyklu „Zakryte lustra” Ewy Cielesz. Osadzona w historycznym kontekście saga rodzinna, która przedstawia losy polskiego rodu Stalickich w ciężkich czasach zaboru rosyjskiego. Opowieść o miłości, śmierci, nadziei i patriotyzmie.
Rok 1830. W niewielkiej wsi Przylipie mieści się skromny dworek...
2024-04-08
FALA UDERZENIOWA
„Sekret” to dwudziesty ósmy tom przygód Jacka Reachera. I czwarta powieść, którą Lee Child napisał wraz ze swoim bratem Andrew. To jeden z najbardziej znanych literackich cykli na świecie, a Jack Reacher – były żołnierz, który niesie sprawiedliwość potrzebującym, zdaje się być postacią, która nigdy się czytelnikom nie znudzi.
Rok 1992. Ktoś w wymyślny sposób eliminuje emerytowanych naukowców, którzy w 1969 roku pracowali w Indiach nad tajnym rządowym projektem. Sekretarz Obrony Stanów Zjednoczonych powołuje specjalny oddział, którego zadaniem jest ustalenie kto i w jakim celu zabija byłych pracowników naukowych. W skład zespołu wchodzą : agentka FBI z problemami osobistymi, niestroniący od alkoholu agent CIA, pracownik Departamentu Skarbu, o którym nikt w owej placówce nie słyszał i Jack Reacher – zdegradowany niedawno żołnierz Żandarmerii Wojskowej. Zdawać się może, że nie bez powodu do tej ekipy dobrano osoby ze spapranymi życiorysami... Czy międzyagencyjnemu zespołowi uda się ustalić motyw i tożsamość mordercy? Co naprawdę wydarzyło się w 1969 ? Czy Stany Zjednoczone chcą zatuszować swoje brudne sprawy?
Jack Reacher powraca, a ilekroć się tak dzieje, wywołuje szereg emocji. Niemalże dwumetrowego wzrostu, wysportowany i nie wahający się używać pięści, gdy zachodzi taka potrzeba. Nie ma stałego adresu zamieszkania, rodziny, kart kredytowych. Przemierza Amerykę i niesie pomoc tym, którzy jej potrzebują. Współczesny nomad. Bohater prawie krzyształowy, który nie ugina karku i zawsze pozostaje wierny swoim przekonaniom. Można go lubić lub nie, ale chyba mało kto może powiedzieć, że nazwisko Reacher nigdy nie dotarło do jego uszu. W „Sekrecie” cofamy się do początku lat dziewięćdziesiątych, czyli jest to najwcześniejsza przygoda Reachera. Biorąc pod uwagę fakt, że książki z tego cyklu ukazują się od końca lat dziewięćdziesiątych, nie powinno dziwić, że autorzy serwują swojemu bohaterowi podróż wehikułem czasu. We współczesnym świecie Reacher jest już po prostu stary. Przeniesienie akcji to bardzo udany zabieg. Jack jest mlody, sprawny i nadal pozostaje w służbie w armii. Ta odsłona cyklu bazuje na klasyce amerykańskiej sensacji : mamy tajny rządowy projekt, politykow z szemraną przeszłością i ludzi, którym bardzo zależy na tym, by prawda nie ujrzała światła dziennego. Dobrze się czyta i jest to książka, która ma dużo do zaoferowania : szybką, sprawnie pokierowaną akcję, kilka wyróżniających się postaci i zagadkę, która przykuwa uwagę. Dobrze jest powrócić do cyklu Childa po kilkuletniej przerwie.
Odkąd Lee Child połączył pisarskie siły ze swoim bratem, by w przyszłości to właśnie jemu oddać pałeczkę prowadzenia cyklu z Reacherem, masa krytki spada na ich książki. Uważam, że całkowicie niezasłużenie. Jack Reacher to postać, której ludzie ciągle potrzebują. To ktoś, kto bez wahania wymierza sprawiedliwość i broni słabszych. Nie ma znaczenia jak wiele książek o nim jeszcze powstanie – wszystkie będą cieszyły się powodzeniem. To literatura rozrywkowa i mija się z celem analizowanie jej w jakimkolwiek innym kontekście. Jest szybko, mocno i ciekawie, czyli tak właśnie jak być powinno. Poprzednią powieść sygnowaną nazwiskiem Child czytałam jakieś cztery lata temu i było mi naprawdę miło powrócić do tej serii. W „Sekrecie” autorom udało się bardzo dobrze uchwycić ducha tej serii i ta powieść stanowi naprawdę doskonałą rozrywkę.
Podoba mi się przeniesienie akcji do 1992 roku. Klimat epoki został doskonale oddany, a Childowie zadbali o wiele szczegółów, które dodają lekturze uroku. Solidna powieść sensacyjna od której naprawdę trudno jest się oderwać. Nie ma znaczenia który z braci miał w pisaniu tej książki większy udział – jest to po prostu bardzo udana sensacja, która czerpie z tego, co w tym gatunku jest najlepsze. Osobiście nie zauważam tu tendencji spadkowej – przeciwnie – uważam, że spośród kilkunastu czytanych przeze mnie niegdyś tomów ten plasuje się bardzo wysoko. Mnóstwo frajdy dała mi ta książka. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji spotkać na swojej drodze Jacka Reachera, to uspokajam – książki te można czytać w dowolnej kolejności. I seria niezmiennie trzyma poziom. To nie jest typ literatury szczególnie wyróżniającej się. Cykl Childa to po prostu konkretnie napisane książki sensacyjne, które przysparzają wielu wrażeń. Polecam „Sekret” zarówno fanom serii jak i tym, którzy dopiero chcą się z nią zapoznać. Jack Reacher jest tylko jeden i sukcesu tej postaci nikomu chyba nie uda się powtórzyć. Diabeł poleca.
FALA UDERZENIOWA
„Sekret” to dwudziesty ósmy tom przygód Jacka Reachera. I czwarta powieść, którą Lee Child napisał wraz ze swoim bratem Andrew. To jeden z najbardziej znanych literackich cykli na świecie, a Jack Reacher – były żołnierz, który niesie sprawiedliwość potrzebującym, zdaje się być postacią, która nigdy się czytelnikom nie znudzi.
Rok...
2024-04-04
BRUNATNY DESZCZ
Nakładem wydawnictwa Filia ukazała się najnowsza książka Jarosława Molendy. „Esesmanka” to historia Hildegard Lachert – obozowej strażniczki, która zasłynęła swoją brutalnością i stosowaniem rozlicznych metod przemocy wobec więźniów obozów. To wyprawa w mroczne odmęty zła, tam gdzie sprawiedliwość zdaje się być jedynie pustym słowem.
Hildegard Lachert była jedną z setek niemieckich kobiet, które w pracy w obozie koncentracyjnym upatrywały okazji do polepszenia swojej sytuacji finansowej i pozycji społecznej. Mimo tego, że karierę nadzorczyni rozpoczęła w Ravensbruck, to pełnię swych sadystycznych możliwości zaprezentowała w obozie w Majdanku. Biła, kopała, poniżała, a ofiarom śmiała się w twarz. Zyskała przydomek „Krwawa Brygida” i śledząc jej historię przekonać możemy się jak bardzo adekwatne było to miano. Kim była Hildegard Lachert i czy odpokutowała za swoje zbrodnie?
„Esesmanka” to kolejna już książka, w której Jarosław Molenda analizuje problematykę nazistowskich oprawców i ich powojenne losy. To napisana z reporterską precyzją opowieść o ludziach, których nazwać możemy bestiami, a jednocześnie przekonać się jak trudno jest oddać słowami poziom ich moralnej degrengolady. Nigdy nie przyznający się do winy, twierdzący iż byli jedynie trybami w hitlerowskiej machinie śmierci, pozbawieni sumienia i ludzkich odruchów ludzie, którzy w czasie wojny poczuli się panami życia i śmierci. Pobudki dla których kobiety zgłaszały się dobrowolnie do pracy w obozach śmierci były różnorakie, ale na ogół bardzo prozaiczne : dostęp do mieszkania, pieniądze, dobre ubranie. I władza. Władza nad tymi, którym odmawiano ludzkich praw. Sprowadzonych do roli pracujących ponad siły maszyn. Ich ofiarami byli Żydzi, Polacy, Rosjanie, Słowacy i szereg innych nacji, które w swej zadufanej żądzy panowania naród niemiecki określił mianej podludzi. Stłoczeni w obozach śmierci, zagłodzeni, brudni, zawszeni, wedle nazistowskiej ideologii nie posiadali fundamentalnych praw. Karę chłosty, pobicie do krwi czy nawet śmierć można było wymierzyć chociażby za ukrywanie papierosa czy ziemniaka. I choć trudno jest do dziś pojąć to, jak bardzo szybko udało się osiągnąć taki poziom odczłowieczenia, to tym bardziej szokujące zdaje się być, że w tym bezwględnym procederze tak chętnie i aktywnie brały udział kobiety. Matki, żony, córki. Hildegard Lachert była jedną z nich. Matka dwójki dzieci, która odnajdywała swoistą przyjemność w maltretowaniu, biciu i torturowaniu kobiet oraz dzieci. Zdawać by się mogło, że jedynie psychopata mógłby zachowywać się w ten sposób – nic bardziej mylnego – Lachert była normalną, niemiecką kobietą. Wojna i ustrój dały jej jedynie świetny pretekst do ukazania morderczego oblicza.
Jarosław Molenda napisał ważną i poruszającą książkę, która uderza nas prosto w twarz. Każe zmierzyć się z przedstwionymi zagadnienia i odpowiedzieć sobie na szereg pytań. Z kronikarską precyzją autor przekopał się przez dziesiątki ksiąg i akt, by ukazać nam wstrząsającą historię jednej z najokrutniejszych kobiet, które stanowiły ważny element w nazistowskim programie eksterminacji. „Esesmanka” to nie tylko opowieść o samej Lachert, ale także solidnie opowiedziana historia kształtowania się obozów śmierci, funkcjonowania tychże oraz roli jaką odgrywały tam kobiety nadzorczynie. To także przytłaczająca refleksja nad tym jak państwo niemieckie zrobiło po wojnie wszystko, by zbrodniarze nazistowscy nie zostali ukrani. Doskonałym przykładem tego jest słynny proces w Dusseldorfie, który odbył się w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, w którym osoby pokroju Lachert otrzymały zatrważająco niskie wyroki. Jarosław Molenda potrafi świetnie prowadzić czytelnika przez meandry historii i budować opowieść tak, by ludzie posiadający średnią wiedzę historyczną byli w stanie przyswoić omawiane wydarzenia i ułożyć sobie w głowie obraz tej strasznej i ponurej epoki. „Esesmanka” należy do książek po które powinien sięgnąć każdy. Dziś, gdy mija niemalże osiemdziesiąt lat od zakończenia Drugiej Wojny Światowej, pamięć o zdarzeniach, ofiary i ich losy zasługują na szczególne upamiętnienie. Historia jest im to winna. My wszyscy jesteśmy im to winni. Ten głos ofiar Majdanka i innych obozów, ofiar katów pokroju Hildegard Lachert wciąż musi wybrzmiewać. Niezwykle ważne jest to, by o tym pamiętać i mieć na uwadze to, że mordercy nie odpowiedzieli za swoje przewinienia.
Hildegard Lachert bardzo dobrze czuła się w więzieniu. Dziergała na drutach i układała kwiatowe kompozycje. Ceniła spokój i to jak dobrze była traktowana. Nie czuła wyrzutów sumienia. Nie uważała siebie za osobę winną zarzucanych jej czynów. Być może Lachert zmarła w spokoju ducha. Jej ofiary nie miały takiej szansy. „Esesmanka” to bardzo dobrze opracowana i napisana książka, która dotyka trudnych i bolesnych spraw, a jednocześnie pozostaje dopracowanym, rzetelnym reportażem. To nie jest łatwa lektura na wieczór i sięgając po nią należy mieć tego świadomość. Jest to książka, która mimo tego, że zdaje się nam, iż mamy już naprawdę dużą wiedzę na temat nazizmu, uderza w nas z dużą siłą. Skrupulatnie opracowana, poprzedzona solidnym reaserchem i ogromem pracy archiwalnej, stanowi kompleksowo opracowane kompendium wiedzy dla każdego, kto ceni historię oraz dla tych, którzy żywią chęć zgłębienia jej. Wzbogacona fotografiami i reprodukcjami artykułów z gazet stanowi wstrząsający zapis wojennych okrucieństw i niemniej szokujących powojennych losów nazistowskich zbrodniarzy. Diabeł gorąco poleca.
BRUNATNY DESZCZ
Nakładem wydawnictwa Filia ukazała się najnowsza książka Jarosława Molendy. „Esesmanka” to historia Hildegard Lachert – obozowej strażniczki, która zasłynęła swoją brutalnością i stosowaniem rozlicznych metod przemocy wobec więźniów obozów. To wyprawa w mroczne odmęty zła, tam gdzie sprawiedliwość zdaje się być jedynie pustym słowem.
...
2024-04-02
NAJWIĘKSZY BŁĄD
W Wydawnictwie Literackim ukazało się niedawno wznowienie drugiego tomu cyklu z Bernardem Grossem autorstwa Roberta Małeckiego. To jedna z najbardziej znanych polskich serii kryminalnych. W nowej szacie graficznej prezentuje się zdecydowanie lepiej niż w pierwotnej. Dla miłośników cyklu jest to dobra okazja, by powrócić do tych książek, a dla tych, którzy pióra Małeckiego jeszcze nie znają, to doskonały powód, by rozpocząć swoją przygodę.
Na leśnej polanie nieopodal jeziora odnaleziony zostaje zakrwawiony namiot. Wokół widoczne są liczne ślady krwi. Brakuje ciała, innych poszlak, tropów. Komisarz Bernard Gross instynktownie czuje, że w tym miejscu doszło do zbrodni. Jednakże sprawa szybko utyka w martwym punkcie. Tymczasem naczelnik wydziału kryminalnego odchodzi na emeryturę. Przekazuje Grossowi kilka teczek ze sprawami sprzed lat, których nie udało się rozwikłać. Niespodziewanie komisarz odnajduje powiązanie między obecną zagadką znad jeziora, a pewnym zaginięciem z przeszłości. Czy macki zbrodni sięgają drugiej połowy lat osiemdziesiątych? Jak dojść do prawdy, gdy wokół panuje zmowa milczenia?
Dobrze jest powrócić do Chełmży w towarzystwie Bernarda Grossa. Robert Małecki kolejny raz prowadzi nas ulicami miasteczka, które kryje wiele ludzkich dramatów. A przewodnikiem jest świetnym. Serią powieści o komisarzu Grossie autor zyskał popularność i szereg nagród. I jak najbardziej zasłużenie. Próżno jest szukać w polskim kryminale drugiego takiego cyklu. Pisarz posiada własny styl, jest solidnie ugruntowany warsztatowo, a do tego posługuje się urodziwym językiem. Przyjemnie czyta się te książki. Tu nie ma brutalnych opisów, seryjnych morderców wyskakujących z toporem zza każdego rogu i setek litrów krwi. Małecki czaruje nas zupełnie inaczej. Wije miesterną sieć złożoną ze słów. „Wada” jest doskonałym przykładem na to, że nie trzeba budować historii na tempie akcji, wymyślnych opisach ludzkich cierpień czy przewrotnych zakrętach fabularnych. To po prostu konkretnie napisany, solidny kryminał, który bazuje na tym, co jest w tym gatunku najistotniejsze : rzeczowym , skrupulatnym śledztwie, postaci inteligentnego i zaangażowanego śledczego i dążeniu do rozwikłania zagadki. Bernard Gross to typ bohatera bazujący na klasykach gatunku : szorstki, zagadkowy, skuteczny. Można go lubić lub nie, należy jednak oddać autorowi to, że jest to postać misternie napisana. I tutaj muszę wspomnieć o tym, że rzadko skupiam się w dużej mierze na prywatnych perypetiach bohaterów powieści kryminalnych, ale w cyklu z Grossem wątki te są wyjątkowo udane i doskonale uzupełniają fabułę. Gross to człowiek po przejściach, któremu rozpadła się rodzina w tragicznych okolicznościach. Mężczyzna obarczony brzemieniem, które czasami wyjątkowo trudno jest mu unieść. Postać, która jest dobrze przemyślana, nakreślona z dużą dozą autentyzmu i budząca czytelnicze emocje.
Po bardzo dobrej „Skazie” Robert Małecki postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Wielu czytelników z zapartym tchem wyczekiwało kontynuacji. I oto na rynek wkroczyła „Wada”. Jeszcze lepsza, jeszcze mroczniejsza i jeszcze bardziej wstrząsająca. Małecki doskonale oddaje klimat zamkniętej społeczności. Kreśli interesujące portrety psychologiczne i potrafi intrygować mimo tego, że próżno szukać w jego książkach galopującej akcji. „Wada” to wysmakowana powieść. Śmiało powiem, że jest to kryminał, który można stawiać za wzór gatunku. Gdy poczuje się ten specyficzny, duszny klimat to nie ma możliwości, by odłożyć powieść nie skończywszy jej. To po prostu literacka gratka, coś co należy smakować i cieszyć się tym. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji poznać tej serii, to jest ku temu dobra okazja – nowe wydanie jest wspaniale opracowane i aż miło trzymać tę książkę w ręku. Polecam gorąco - „Wada” nie posiada wad, ach cóż za kalambur ! Dopracowana, rewelacyjnie poprowadzona historia kryminalna, w której bardzo ważną rolę odgrywają ludzkie dramaty. Diabeł gorąco poleca.
NAJWIĘKSZY BŁĄD
W Wydawnictwie Literackim ukazało się niedawno wznowienie drugiego tomu cyklu z Bernardem Grossem autorstwa Roberta Małeckiego. To jedna z najbardziej znanych polskich serii kryminalnych. W nowej szacie graficznej prezentuje się zdecydowanie lepiej niż w pierwotnej. Dla miłośników cyklu jest to dobra okazja, by powrócić do tych książek, a dla...
NA BRZEGU RWĄCEJ RZEKI
„Ostatnia tajemnica” to najnowsza powieść Anny Ziobro. Ukazała się 28 lutego nakładem wydawnictwa Dragon. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilka tytułów było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Jak wypadło?
Sabina od dawna zaplanowała ten dzień. Spakowała walizkę pełną wspomnień, przygotowała pudełko z pamiątkami dla wnuczki i zamówiła taksówkę z jednodniowym wyprzedzeniem. Chciała, by tego dnia wszystko odbyło się tak, jak to sobie wymyśliła. Tego dnia Sabina opuszcza dom i udaje się do hospicjum. Zdaje sobie sprawę z tego, że jej dni są już policzone. Jedyne czego pragnie to pojednanie z wnuczką, której nigdy nie poznała. Dawno temu kobietę i jej syna rozdzieliła pewna tajemnica. Czy po latach możliwe jest wybaczenie? Czy Sabina doczeka odpowiedzi na wysłany do Niemiec list? Jak wiele krętych dróg trzeba przejść, by u schyłku życia dokonać pojednania z bliskimi i z samym sobą?
Anna Ziobro opowiada nam historię o sekretach, które palą serce, o złości, która karmiona latami dorasta do rozmiarów mitycznego potwora, o śmierci, o godzeniu się z tym, co nieuniknione i o nadziei. Pięknie nakreślony portret starej kobiety, która z perspektywy czasu patrzy na swoje życie : nieudane małżeństwo, rodzicielską miłość, niemoc związaną z rozpadem rodziny. Autorce udało się w tej książce zawrzeć całą gamę emocji i sprawić, że losy bohaterów śledzimy z zapartym tchem. Ziobro umiejętnie balansuje między szczęściem a rozczarowaniem, smutkiem a radością, świadomością odchodzenia a nadzieją. Nie czytałam innych powieści autorki, ale w tej znalazłam to, co cenię w książkach obyczajowych, a co znajduję tak rzadko, że w związku z tym czytam ich niewiele. „Ostatnia tajemnica” to opowieść, w której teraźniejszość miesza się z przeszłością, a dokonane przed laty wybory rzutują na całym życiu. To historia o tym jak pragnienie właśnego szczęścia doprowadzić może do tragedii wielu osób. Dużym kunsztem pisarskim jest to, by wykreować fabułę pełną napięcia, najeżoną uczuciami, ale nie błahą i sztampową. Annie Ziobro udało się przekonać mnie do tej historii już od pierwszych stron. Piękne operowanie słowem, wyważone dialogi i warsztatowo powieść, do której nie można mieć większych zarzutów. Podobają mi się postaci stworzone przez pisarkę i umiejętne władanie ich losami. Są przekonujące, a dzięki temu można w tej opowieści odnaleźć kawałek siebie. Poruszająca historia Sabiny to paralela losów tysięcy kobiet skazanych na życie w niedającym spełnienia małżeństwie, na samotne rodzicielstwo i każdego dnia walczących o lepszą przyszłość. To opowieść także o tym, że miłość bywa zaborcza, toksyczna i zachłanna.
W „Ostatniej tajemnicy” stykamy się nie tylko z losami Sabiny, ale także historiami innych rodzin. Zgrabnie przeplatane wątki sprawiają, że ta opowieść łączy dzieje różnych osób w najmniej oczekiwany sposób. Bardzo umiejętnie nakreślona fabuła, która cechuje się oryginalnością, spójnością i dużą mądrością. Podoba mi się to jak autorka prowadzi nas przez tę opowieść pozwalając stopniowo odkrywać tajemnice bohaterów i powody dla których ich ścieżki się rozeszły, nie narzucając oceny moralnej. Nie sposób także nie wspomnieć o tym jak wspaniałą polszczyzną posługuje się Anna Ziobro. Czytanie tej książki to autentyczna przyjemność. Tutaj każde zdanie jest starannie przemyślane. Żadne słowo nie jest zbędne, a całość urzeka swoim czarem. Przepiękna powieść, którą czytałam radując się urodą języka, pomysłem fabularnym i skrupulatnie kreśloną fabułą. To jedna z tych książek, które odkładają się w naszych sercach. Skłaniają do przemyśleń i zostawiają po sobie ślad. Napisana na bardzo wysokim poziomie, mądra i niosąca za sobą niezwykle ważne przesłanie. Ze względu na poruszaną problemtykę zapewne każdy odbierze tę książkę nieco inaczej, jednakże jestem przekonana, że nikt nie pozostanie wobec niej obojętny.
Drzewa, które wydały owoce nigdy już nie pozostają takie same. Z każdym kolejnym cyklem rozrodczym zmieniają się. I powoli obumierają tracąc swe witalne siły. Podobnie jest z ludźmi, którzy wychowując dzieci oddają im część siebie. Każdego dnia troszcząc się o nie pozbawiają samych siebie części życiowej materii. Miłość matczyna nie obumiera nigdy. Wraz z kolejnymi fazami życia zmienia się jedynie jej kierunek. Matka, która straciła dziecko nigdy ne pozostanie taka sama. Są jednak zdarzenia, na które nie mamy wpływu, które zmieniają nasze życie tocząc się w odległych miejscach. Powieść Anny Ziobro to nie tylko przepiękna opowieść o pożegnaniu ze światem i rozliczeniu błędów. To także historia o tym, że zawsze możliwe jest przebaczenie, nawet gdy ludzkie drogi biegną już bardzo daleko od siebie. Gorąco polecam tę powieść.
NA BRZEGU RWĄCEJ RZEKI
„Ostatnia tajemnica” to najnowsza powieść Anny Ziobro. Ukazała się 28 lutego nakładem wydawnictwa Dragon. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilka tytułów było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Jak wypadło?
Sabina od dawna zaplanowała ten dzień. Spakowała walizkę pełną wspomnień, przygotowała pudełko z...
2024-04-01
Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN.
W LOCHU SAMOTNOŚCI
Jednym z głośniejszych debiutów ostatnich tygodni są „Robaki w ścianie” Hanny Szczukowskiej – Białys. Historia osadzona przed trzydziestu laty w Bydgoszczy poraża swoją dosłownością. Jak wypada na tle kryminalnych nowości rynkowych?
Bydgoszcz, połowa lat dziewięćdziesiątych. W lesie znalezione zostają potwornie okaleczone zwłoki mężczyzny. Tym, co zaskakuje policję jest fakt, że ofiara została... podpisana. Dlaczego mordercy zależało na tym, by śledczy od początku wiedzieli kto padł jego ofiarą? Komisarz Marek Bondys i powołany do tej sprawy zespół funkcjonariuszy zagłębiają się w przeszłość zamordowanego szukając tam klucza, który doprowadzi ich do zabójcy. Niebawem odkryte zostaną kolejne zwłoki. Czy w Bydgoszczy pojawił się seryjny morderca? Czy jego motywem jest zemsta? A może to rozpaczliwe wołanie o pomoc?
Pierwszym co uderza nas, gdy sięgamy po „Robaki w ścianie” jest język jakim ta książka została napisana. Białys położyła duży nacisk na to, by opisy, relacje i sylwetki bohaterów nakreslone zostały nasyconym, barwnym i jakże ładnym językiem. To w kryminale nie zdarza się szczególnie często i zasługuje na docenienie. Jakże miło byłoby, gdyby autorzy kładli na to większy nacisk. Sama fabuła nie odbiega znacząco od tego, co już znamy : brutalnie okaleczone ciała, brak powiązań między kolejnymi ofiarami i morderca, który jednoznacznie usiłuje przekazać wiadomość, której nikt nie jest w stanie zrozumieć. Powieść napisana bardzo dokładnie, z dużym naciskiem na detale, odwzorowanie ówczesnego świata i zachowania postaci. Widoczne jest to jak wielką pracę Hanna Białys włożyła w tę opowieść. I jak bardzo starała się dotknąć istoty dawnych lat. Bezapelacyjnie główną bohaterką tej powieści jest Bydgoszcz – miasto nie wyróżniające się na tle szarej mapy Polski lat dziewięćdziesiątych. Zaniedbane, pełne mrocznych zaułków, krzyczące niedostatkiem i brakiem rozwoju. Nigdy nie byłam w Bydgoszczy i nie wiem na ile wiernie odzworowane jest miasto, ale zdaje się, że wyjątkowo drobiazgowo. Jest jednak tak, że czytając tę powieść odnosiłam wrażenie jakbym dostała do rąk atlas samochodowy. Powtarzające się informacje o tym, kto gdzie jechał, w jaką ulicę skręcił oraz co zobaczył z okna samochodu stają się nużące. Jest tego bardzo dużo. Stosowane przez autorkę opisy Bydgoszczy śmiało mogłyby dotyczyć wielu miast tamtego okresu. Bodajże poza ogromnymi zakładami chemicznymi nic tej Bydgoszczy nie wyróżnia.
Szarość miasta, szarość dnia, szarość ludzi. Hanna Białys położyła duży nacisk na oddanie rzeczywistości lat dziewięćdziesiątych, ale nie do końca jej to wyszło. Gdyby nie to, że poszczególne rozdziały tytułowane są datami, szybko moglibyśmy zapomnieć o tym w jakim okresie toczy się akcja książki. Ducha ówczesnej epoki oddać się nie udało. Jest tego po prostu za mało. Powieść liczy grubo ponad pięćset stron, a poza kilkoma wstawkami typu „przewinął kasetę” niewiele jest tam tych lat. Równie dobrze akcja mogłaby toczyć się współcześnie. Należy wspomnieć także o komisarzu Bondysie, który cechuje się mocno przyszłościowymi poglądami. Nie pasuje mi to do gliniarza połowy lat dziewięćdziesiątych, który karierę swą rozpoczynał w przaśnym socjalizmie. Jego postępowość podkreślana na każdym niemalże kroku staje się niewiarygodna, a szkoda, ponieważ dużo to tej książce odbiera.
Sam komisarz Bondys to postać, która nie zaskakuje nas niczym. Posiada zestaw kilku wyróżniających go cech, aby przypadkiem nie zlał się z tłem innych powieściowych policjantów. Oddać należy autorce to, że jest to osoba mocno zarysowana, żywa. Nie da się nie zauważyć tego jak mocno inspirował Białys Robert Małecki : niespieszny rytm akcji, nacisk na urodę języka, dopracowanie szczegółów i figura komisarza. Inspiracje nie są złe. Obawiam się jednak, że za dużo jest w Bondysie Grossa. Mimo tego, że autorka starała się przydzielić mu zestaw całkowicie autoryzujących go cech, to pewne podobieństwa są bardzo widoczne. To może stanowić duży plus dla wszystkich tych, którzy lubią serię z Grossem. Ja lubię. Jednakże wolałabym, by Bondys rozwijał się w nieco innym kierunku zyskując tym samym swoją indywidualność.
„Robaki w ścianie” są debiutem i aż trudno jest o tym pamiętać, gdy czyta się tę książkę. Skrupulatnie napisana, z rozbudowanymi bohaterami, szczegółowa i dosadna. Powieść napisana na bardzo wysokim poziomie, równa, bardzo dopracowana. Hanna Białys ma tak dobry warsztat, że mógłby jej pozazdrościć niejeden funkcjonujący na rynku kryminalnym od lat pisarz. Uważam, że wielu autorów, którzy mają spory dorobek literacki nie byłoby w stanie napisać tak solidnej powieści jak ta debiutantka. „Robaki...” czyta się wyśmienicie mimo pewnych zarzutów wobec tej książki. Jest niesamowicie gęsta, nasycona emocjami, porywająca. Hanna Białys ma tak duży potencjał pisarski, że aż trudno sobie wyobrazić jakie kolejne książki nam zaserwuje. Ponieważ tutaj jest naprawdę bardzo dobrze. I gdyby nie fakt, że mam świadomość iż to debiut, to nigdy by mi to do głowy nie przyszło, gdyby dano mi tę powieść do przeczytania nie zdradzając kto jest jej autorem. Ogrom pracy został tutaj wykonany i to pracy uczciwej, ciężkiej, rzemieślniczej. Świetnie Białys kreśli fabułę, potrafi zaskoczyć i wie o czym mówi. Powieść jest wręcz gęsta i duszna od narastającej, mrocznej aury. I byłoby pięknie gdyby nie kompletnie irracjonalne, nieudane zakończenie. Nie będę się na tym skupiać, ponieważ zestaw cech pozytywnych jest tu naprawdę solidny i na pewno sięgnę po kolejną powieść autorki.
„Robaki w ścianie” to bardzo udany debiut, który niejednego starego wyjadacza mógłby zawstydzić. Białys udowadnia, że można napisać soldną powieść z dbałością o szczegóły i język narracji. Bardzo podobała mi się ta książka i pod innym kątem oceniam pewne niedociągnięcia. To śmiało jeden z najlepszych debiutów ostatnich lat. Diabeł poleca.
Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN.
W LOCHU SAMOTNOŚCI
Jednym z głośniejszych debiutów ostatnich tygodni są „Robaki w ścianie” Hanny Szczukowskiej – Białys. Historia osadzona przed trzydziestu laty w Bydgoszczy poraża swoją dosłownością. Jak wypada na tle kryminalnych nowości rynkowych?
Bydgoszcz, połowa lat...
2024-03-20
UKRYTE PRAWDY
Bardzo lubię książki Bartosza Szczygielskiego dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą czyli „Asymetrię”. Byłam ciekawa czy autorowi uda się kolejny raz mnie zaskoczyć. Już sam opis okładkowy powieści sprawia, że czytelnik czuje się mocno zaintrygowany. Oto na scenę wkracza Alicja Mort – kobieta, która widzi więcej niżby chciała...
Alicja posiada pewną szczególną cechę dzięki której zarabia na życie – potrafi z mimiki, gestów, tonu głosu wykrywać kłamstwo. Kiedyś wiązała swoją przyszłość z pracą w policji. Już po pierwszej sprawie, w której zetknęła się ze śmiercią dziecka, przekonała się, że zło przywdziewa różne oblicza. Od tragicznych wydarzeń mija piętnaście lat. Pewnego dnia Alicja otrzymuje przesyłkę, która otwiera wrota do przeszłości. Te, które na zawsze miały pozostać zamknięte. Co tak naprawdę wydarzyło się przed kilkunastoma laty? Czy to możliwe, że Mort popełniła wtedy niewybaczalny błąd?
„Asymetria” stanowi doskonały przykład na to jak ciekawy, oryginalny pomysł przekuć można w bardzo dobrą opowieść. Szczygielski odważnie nakreślił postać charakterystyczną, odznaczającą się zestawem nietuzinkowych cech. A także parającą się dość nieoczywistym zajęciem. I to się naprawdę udało. Alicja niekoniecznie jest może postacią, która zyskuje czytelniczą sympatię, ale nie można odmówić jej oryginalności i świetnej literackiej konstrukcji. Wyróżnia się na tle bohaterek, o których czytamy codziennie. Po lekturze tej powieści stwierdzić muszę, że jest to jedna z najciekawszych postaci kobiecych w rodzimym kryminale. Wiele wskazuje na to, że Mort powróci, a więc jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się ta bohaterka.
Zdarzenia współczesne pisarz zgrabnie przeplata z wypadkami sprzed piętnastu lat. Dwa dobrze poprowadzone plany czasowe sprawiają, że ta powieść cały czas zaskakuje. Gdy wydawać się może, że wiemy już do czego prowadzi ta historia, autor sprawnie serwuje kolejny zwrot akcji. Fantastycznie napisana książka, która jest zaskakująca, oryginalna i jakże świeża. To prawdziwa radość oddawać się takiej lekturze. Bartosz Szczygielski umiejętnie portretuje swoich bohaterów, sprawnie prowadzi narrację i pisze rewelacyjne dialogi. Im głębiej wnikamy w tę opowieść tym bardziej staje się ona tajemnicza i nieodgadniona. I taka pozostaje aż do ostatnich stron. Prawdziwą wisienką na torcie jest finał tej historii : nieprzewidywalny, poruszający i dający do myślenia. Bardzo dobrze zaplanowana książka. Mroki przeszłości przebudzone po latach oplatają bohaterów swoją zimną aurą. Wydarzenia z 2004 roku, które zdawałoby się, że zostały skutecznie pogrzebane, powracają, by upomnieć się o prawdę. „Asymetria” to powieść, o której nie da się ot tak zapomnieć. Mocno wgryza się w odbiorcę i pozostawia po sobie głęboki ślad.
Bartosz Szczygielski nie boi się poruszać tematów, które są trudne, drażnią, wwiercają się w umysł. Potrafi jednak pisać tak, że jego opowieść przemawia do nas nie epatując nadmiernie przemocą. Mimo tego, że sięga do najgłębszych pokładów zła, robi to z dużym wyczuciem i literackim smakiem. Perfekcyjnie napisana książka. Na niespełna czterystu stronach pisarzowi udało się zawrzeć całą gamę emocji : strachu, poczucia krzywdy, samotności. To jedna z tych powieści, które zmuszają nas do przemyśleń, nie chcą nas opuścić i domagają się naszego zainteresowania. Nie sposób także nie wspomnieć o tym jak obrazowo Szczygielski ukazuje rzeczywistość. Jest inteligentnym obserwatorem i potrafi podzielić się z czytelnikami swoimi odczuciami jednocześnie nie narzucając nic. „Asymetria” to mądra powieść napisana z dużym kunsztem. Nie jest łatwa w odbiorze, ale warto sięgnąć po nią, by przeczytać coś, co całkowicie przełamuje znane schematy.
Osobiście uważam „Asymetrię” za majstersztyk współczesnej powieści kryminalnej. Pełna zagadek, wstrząsająca i niosąca za sobą przekaz. Ponadto łącząca sprawnie thriller psychologiczny z kryminałem. Interesujące postaci, znane nam realia i nieoczywiste rozwiązanie. Perfekcyjna książka za którą autorowi należą się słowa uznania. Diabeł piekielnie mocno poleca.
UKRYTE PRAWDY
Bardzo lubię książki Bartosza Szczygielskiego dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą czyli „Asymetrię”. Byłam ciekawa czy autorowi uda się kolejny raz mnie zaskoczyć. Już sam opis okładkowy powieści sprawia, że czytelnik czuje się mocno zaintrygowany. Oto na scenę wkracza Alicja Mort – kobieta, która widzi więcej niżby...
2024-03-23
PRAGNIENIE ZEMSTY
„Żądza mordu” to kolejna już powieść Tomasza Tomaszewskiego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res. Thriller, który jest swego rodzaju pamiętnikiem mordercy, może sprawić, że wielu czytelnikom mocniej zabiją serca. Czy aby na pewno?
Nikodem Wiśniewski jest właścicielem prężnie działającej firmy deweloperskiej. Ma stabilne i poukładane życie. Czasami jednak budzą się w jego głowie bardzo mroczne pragnienia... Nikodem całkiem dobrze radzi sobie z zaspokajaniem swoich żądz do czasu, gdy ktoś zaczyna go osaczać. Na placu budowy jednego z jego osiedli zostają odnalezione makabrycznie okaleczone zwłoki mężczyzny, a niedługo później Nikodem odnajduje ciała w swojej piwnicy. Czy ktoś zna jego sekret?
Intrygujący początek sprawił, że z dużym zainteresowaniem zaczęłam czytać tę historię. Niestety, mój entuzjazm szybko został ostudzony. Mniej więcej pierwsze 180-200 stron to całkiem dobra opowieść. Później zaczyna się równia pochyła. Biorąc pod uwagę fakt, iż książka ma aż 570 stron, stwierdzić muszę, że jej czytanie jest drogą przez mękę i dawno już nie czytałam równie złej powieści. Autor bardzo szafuje okrucieństwem. Być może nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że cała reszta książki jest jedynie nieudanym dodatkiem do scen przemocy. Same zaś sceny brutalnych mordów są wtórne i powtarzające się. Myślę, że w zamierzeniu miał to być mroczny, brutalny thriller psychologiczny, a wyszło zwykłe nic. Opisywanie wciąż podobnych, ba wręcz takich, samych aktów zbrodni szybko czytelnika nudzi. Tomaszewski jakoś szczególnie niczym oryginalnym tu nie zabłysnął – ot zwykła sieczka rodem z niskobudżetowego slashera. To wszystko, co w tej historii dzieje się między samymi morderstwami jest nudne, źle napisane i niestrawne. Autor bardzo wysilał się, by zgłębić aspekty psychologii mordercy, ale niestety w ogóle mu się to nie udało.Wszyscy wykreowani przez niego bohaterowie są nierealni i tworzeni od kalki. Przemoc w literaturze ma uzasadnienie wtedy, gdy coś ze sobą niesie. Tutaj nie ma nic. Rozwleczona do granic możliwości fabuła, irracjonalne zachowania bohaterów i absurd. Nawet śmiało mogę nazwać Tomaszewskiego mistrzem absurdu, ponieważ to, do czego posuwa się w tej książce idealnie oddaje definicję absurdu właśnie.
Od czasu „American Psycho” powstało wiele powieści z nurtu „seryjniak opowiada”. Temat został dawno już wyeksploatowany, a książki z tego nurtu są w zdecydowanej większości koszmarne. „Żądza mordu” na pewno jest najgorszą z nich. Na polskim rynku sukces odniosła seria Adriana Bednarka, a powieść Tomaszewskiego to nieudolna próba naśladownictwa. Fatalnie napisana, pobawiona realizmu, nudna, za długa, nie wzbudzająca emocji. Sam temat jest tak nośny, że wydaje się, iż tego typu książka powinna przynajmniej wywoływać jakieś skrajne odczucia u czytelnika. Twór Tomaszewskiego wywołuje jedynie odruch ziewania. Jestem zaskoczona, że tę powieść w ogóle ktoś zdecydował się wydać, ponieważ jest po prostu okropna. Uważam ją za najgorszą przeczytaną przeze mnie ksiązkę w ciągu ostatnich sześciu lat. Miałam chęć przerwać tę lekturę i jedynie recenzenckie poczucie obowiązku sprawiło, że doczytałam ją do końca. Bardzo nad tym ubolewam.
Postaci : zadufany w sobie, ograniczony intelektualnie Wiśniewski, który uważa się za wielkiego mistrza przebiegłości, a nie kojarzy prostych faktów. Wszystkie postaci kobiece : tak piękne i zgrabne, że och i ach, a te „opinające boskie nogi spodnie” mają chyba na celu tuszowanie brakującego im mózgu. Każdy bohater kreowany przez autora na inteligentnego jest kretynem. Nie wiem jak to możliwe. Dialogi pisane na poziomie literackiej pracy ze szkoły podstawowej. Oderwane od rzeczywostości, niewyobrażalnie absurdalne sploty wydarzeń, które sprawiają, iż pomyśleć można, że książkę tę pisano w otumanieniu narkotycznym. Literacki koszmarek, który nawet nie powinien zalegać w szufladzie pisarza. Powinien spłonąć. Zaczęło się dobrze, a potem było coraz gorzej zaś na koniec już tak fatalnie, że należy jedynie zasłonić to kurtyną milczenia. Nie polecam – stanowczo odradzam. Niechaj już nikt poza mną nie cierpi. Powieść przeznaczona jedynie dla osób, które chcą się przekonać jak nie należy pisać książek.
PRAGNIENIE ZEMSTY
„Żądza mordu” to kolejna już powieść Tomasza Tomaszewskiego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res. Thriller, który jest swego rodzaju pamiętnikiem mordercy, może sprawić, że wielu czytelnikom mocniej zabiją serca. Czy aby na pewno?
Nikodem Wiśniewski jest właścicielem prężnie działającej firmy deweloperskiej. Ma...
2024-03-19
GORĄCA LETNIA NOC
Najnowsza powieść Joanny Jax „O północy w Berlinie” to pierwsza część dylogii „Czas zapomnienia”. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilkadziesiąt tytułów jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Powieść ukazała się pod skrzydłami wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Berlin, 1947 rok. Zniszczenia wojenne i bieda sprawiają, że miasto jest wyjątkowo trudnym miejscem do życia. Spacyfikowane Niemcy pozostają pod protektoratem aliantów i podzielone są na strefy amerykańską, brytyjską i rosyjską. Ambitny policjant Weber bada sprawę zabójstwa pewnego lekarza. Niebawem dochodzi do kolejnej zbrodni. Prowadzone przez niego śledztwo szybko utyka w martwym punkcie. Pozbawiony nadziei stróż prawa zwraca się o pomoc do swojego przyjaciela, bylego oficera brytyjskiego wywiadu. Mężczyzna skrywa pewien sekret, którego rodowód sięga wydarzeń sprzed lat, które rozegrały się w Afryce Północnej. Co takiego ukrywa Anglik? Kim jest tajemnicza Katrin? Czy zdeterminowanemu Erikowi Weberowi uda się rozwikłać zagadkę brutalnych morderstw?
Joanna Jax serwuje nam pełną rozmachu opowieść, której korzenie sięgają początku wieku. To pełna napięcia podróż od kolonialnej Afryki po Berlin końca lat czterdziestych. Każdą opisywaną przez autorkę epokę cechuje duża szczegółowość. Widoczne jest, że Jax dogłębnie zapoznała się z opisywanymi przez siebie wydarzeniami. Upalny Egipt skolonizowany przez Niemców został drobiazgowo sportretowany. Działania kolonizatorów w Afryce, ich brutalność i pozbawiona empatii niszczycielska żądza wzbogacenia się porażają siłą z jaką zostały przez Jax opisane. To nie jest powieść gładka i przyjemna. Ukazuje trudne losy ciemięźonych Afrykanów w sposób bardzo dosadny. Pisarka zadała sobie trud zgłębienia wiedzy na temat wydarzeń, które przez kilkadziesiąt lat stanowiły codzienność mieszkańców Afryki. Przemoc, głód, wyzysk, gwałty i morderstwa były w koloniach na porządku dziennym. Joanna Jax nie boi się poruszać bolesnych, bardzo poruszających zagadnień. Sięgając po „O północy w Berlinie” nastawić należy się na lekturę wymagającą skupienia i absorbującą emocjonalnie. Jax inteligentnie prowadzi fabułę i sprawnie porusza się na kilku płaszczyznach czasowych. Początkowo trudno może być czytelnikowi odnależć się w tym rytmie przeskoków w czasie, ale im dalej brniemy w tę historię, im bardziej się ona zazębia i układa, tym jest lepiej. Spora ilość wydarzeń i postaci stanowi interesujące uzupełnienie tej historii.
Joanna Jax napisała bardzo ciekawą powieść stanowiącą połączenie kryminału, romansu i sensacji, a to wszystko na tle wielkiej historii. Wspaniała jest ta książka. Ujmująca skrupulatnością i zaangażowaniem w nakreślenie czytelnikowi świata pierwszej połowy dwudziestego wieku. Poraża realizmem i umiejętnością oddania ludzkich pasji, żądz i okrucieństwa. To także historia miłości. Takiej jaka zdarza się raz w życiu. Porywającej, ale i trudnej. Joanna Jax to doświadczona pisarka z bardzo solidnym warsztatem, która doskonale wie jak budować klimat i tworzyć pełnych życia bohaterów. Czyta się tę książkę bardzo dobrze. Mogę śmiało powiedzieć, że wręcz płynęłam przez kolejne rozdziały. Różni czytelnicy mogą tu odnaleźć coś dla siebie. Mamy mocno zarysowany wątek kryminalny, solidne tło historyczne, romans pełen uczuć. Niezwykle sprawnie Jax łączy gatunki. Wszystko jest tu wyważone. A tym, co mnie podobało się najbardziej, jest to, że autorka nie boi się dotykać spraw, które nie są łatwe. Odważnie wkracza na terytorium zagadnień historycznych, które ludzkość chętnie wrzuciłaby w odmęty zapomnienia. Napisana z dużym rozmachem powieść, która wstrząsa odbiorcą.
Bohaterowie kreowani przez Jax cechują się dużym kolorytem emocjonalnym. Dodatkowo każdy z nich skrywa swoje sekrety. Świetnie zbudowane, wielowymiarowe postaci. Uważam „O północy w Berlinie” za jedną z najlepszych książek jakie miała okazję w ostatnim czasie przeczytać i czekam niecierpliwie na kontynuację. „Kair, czwarta rano” ukaże się już 27 marca.
Niesamowicie wciągająca powieść, która porusza wiele strun w sercu. Naszpikowana uczuciami, głęboka i wyśmienicie skonstruowana. Napisana piórem pełnym pasji. „O północy w Berlinie” to książka, która autentycznie nas porywa. Diabeł gorąco poleca.
GORĄCA LETNIA NOC
Najnowsza powieść Joanny Jax „O północy w Berlinie” to pierwsza część dylogii „Czas zapomnienia”. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilkadziesiąt tytułów jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Powieść ukazała się pod skrzydłami wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Berlin, 1947 rok. Zniszczenia wojenne i bieda...
NAJWIĘKSZY SKARB
Kilka dni temu premierę miała nowa powieść Marcina Falińskiego „Ostatni azyl”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarna Owca. Autor znany jest z trylogii szpiegowskiej napisanej wraz z Markiem Kozubalem. Tym razem mamy okazję przeczytać jego samodzielną powieść. Jak wypada pisarz w tej odsłonie?
Rok 2010, Seszele. W trakcie brutalnego napadu zostaje bestialsko zamordowany były oficer rosyjskiego wywiadu, niejaki Woronow. Mimo skrupulatnie prowadzonego śledztwa nie udaje się ustalić tożsamości zabójcy. W międzyczasie w Berlinie odnalezione zostają zwłoki pewnego antykwariusza, emerytowanego oficera Stasi. Caroline Godlewski pracująca w wydziale M-16 jest przekonana, że morderstwo to wiąże się z wydarzeniami sprzed lat, które miały miejsce na Seszelach. Coraz więcej tropów prowadzi także do Polski. Godlewski zwraca się o pomoc do Marcina Łodyny, byłego agenta służb specjalnych. Prowadzone przez nich śledztwo przynosi coraz to więcej niewiadomych. Co wspólnego mają ze sobą skarb Sinozębego, Bursztynowa Komnata i tajemnicze zbrodnie?
„Ostatni azyl” to nasycona akcją powieść sensacyjna, która nawet na chwilę nie zwalnia tempa. Działania tajnych służb, trop prowadzący do zrabowanego podczas wojny skarbu i szereg zbrodni mających miejsce współcześnie. Marcin Faliński od samego początku wrzuca czytelnika w wir pozornie nie mających punktów stycznych zdarzeń. Mnogość postaci i wydarzeń może początkowo wydać się przytłaczająca, szczególnie, że dochodzą do tego duże przeskoki czasowe. Jednak Faliński tak sprawnie prowadzi narrację, że stopniowo wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować. Bardzo szybkie tempo akcji sprawia, że trudno jest oderwać się od tej lektury. Dawno już nie czytałam tak sprytnie skonstruowanej i dobrze dopracowanej powieści sensacyjnej. Akcja toczy się w kilku miejscach na świecie, co dodatkowo dodaje jej smaku. Podróżując wraz z bohaterami poznajemy ulice Berlina, Lidzbarka Warmińskiego i egzotyczne wyspy. Marcin Faliński świetnie orientuje się w działaniach wywiadowczych, ponieważ sam pracował w Agencji Wywiadu. Dzięki temu „Ostatni azyl” nabiera cech autentyczności i stanowi naprawdę udaną literaturę szpiegowską.
O ile Marcin Łodyna został dość głęboko scharakteryzowany, o tyle pozostałe postaci są, niestety, miałkie. I to stanowi mój główny zarzut w stosunku do tej książki.Odnoszę wrażenie, że wszyscy inni bohaterowie są jednowymiarowi i pozbawieni charakteru. Nakreśleni jakoby w pośpiechu. Nie jest to, oczywiście, książka, w której rysy psychologiczne postaci mają szczególnie duże znaczenie, jednakże uważam, że mimo wszystko przydałoby się, by były one głębsze. Dla czytelnika beletrystyki istotne jest, by bohaterowie stanowili mocny trzon w opowiadanej historii. Tu tego brakuje. Faliński jedynie prześlizguje się po charakterystyce tychże postaci. A szkoda, ponieważ kilka z ich miało dobry potencjał.
Odnalazłam w „Ostatnim azylu” to, co w literaturze rozrywkowej jest dla mnie ważne : wartką akcję, motyw poszukiwania zaginionego skarbu, interesujące zagadki z przeszłości. Miałam dużo autentycznej radości w trakcie tej lektury. Pozwoliła mi całkowicie oderwać się od bieżących spraw i to jest największym atutem tej powieści. Stanowi gwarant dobrej zabawy. Taka właśnie powinna być tego rodzaju literatura i tutaj Faliński wyśmienicie wywiązał się ze swojego zadania. Mogę wybaczyć tych płaskich bohaterów dlatego, że powieść posiada dużo innych, pozytywnych cech. Najistotniejsze jest to, że tempo tutaj jest naprawdę szaleńcze. Dobrze się to czyta, można odciąć się od rzeczywistości i pogrążyć w solidnie napisanej sensacyjnej lekturze.
Przeczytałam niegdyś kilkadziesiąt powieści szpiegowskich. Różne wrażenie na mnie robiły. Na ogół były to książki o których szybko się zapomina. „Ostatni azyl” nie należy do tej grupy. Ma wiele mocnych momentów, a nade wszystko odznacza się drobiazgowo dopracowanym motywem działalności agencji wywiadowczych różnych państw. Dobrze skrojona sensacja, która cechuje się sprawnym łączeniem wątków i logicznym rozwiązaniem zagadki. Podobała mi się ta książka i mogłabym częściej sięgać po taką literaturę, gdyby tak właśnie była pisana.
Jeżeli lubicie powieści z dużą dozą adrenaliny, gdzie do końca nie wiadomo kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, a akcja pędzi na złamanie karku, to „Ostani azyl” na pewno będzie dobrym wyborem. Rzetelnie napisana, zgrabnie skrojona powieść, która rzuca czytelnika w wir galopujących wydarzeń. Diabeł gorąco poleca.
NAJWIĘKSZY SKARB
Kilka dni temu premierę miała nowa powieść Marcina Falińskiego „Ostatni azyl”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarna Owca. Autor znany jest z trylogii szpiegowskiej napisanej wraz z Markiem Kozubalem. Tym razem mamy okazję przeczytać jego samodzielną powieść. Jak wypada pisarz w tej odsłonie?
Rok 2010, Seszele. W trakcie...
2024-03-15
W DRODZE KU NADZIEI
Długo wielbiciele „Kronik skrzatów” czekali na trzecią odsłonę tej serii. Trzecia część baśni zatytułowana „Dolina Stokrotek” ponownie przenosi nas do zaczarowanego świata wykreowanego przez Marbellę Atabe. O czym jest ta historia?
Mała Amelka przygotowuje się do najważniejszej wyprawy w swoim życiu. Stoi przed nią niezwykle trudne zadanie – ma do wykonania misję, której celem jest odwrócenie ciążącej nad okolicą klątwy i przegnanie Złego. Wraz ze skrzatem Grusznikiem dziewczynka opracowuje specjalny strój, który ułatwić ma wykonanie tego niezwykle odpowiedzialego zadania. Tymczasem w Zamku Marbelli dzieją się rzeczy niesłychane. Gutek Ślizgutek, ryzykując życiem, podjął się przemiany w prawdziwego chłopca. Czy uda mu się przyjąć wymarzoną postać? Malcem opiekuje się Marbella, która niespodziewanie otwiera swe serce. Czy zła czarownica naprawdę jest taka zła? Czy uda się przegonić szarość i mgłę, które spowijają zamek?
Trzecia odsłona „Kronik skrzatów” to powrót do miejsc i postaci, które znamy i lubimy. I które wielokrotnie nas zaskoczą. Pojawiają się także nowi bohaterowie, którzy śmiało sobie na kartach tej historii poczyniają. Mroczna postać skrzata Kulfonosa wywołać może gęsią skórkę, pocieszny mały Brukołap powoduje uśmiech na twarzy, a opiekujący się krajobrazem zimy Mroźlak wzbudza zaciekawienie. Kolejny już raz Marbella Atabe w niesamowity sposób kreśli swoich bohaterów. Każdy z nich to indywidualista, cechujący się sobie tylko właściwymi zaletami i wadami. Fantastyczne są te postaci, a czarujące ilustracje autorki pomagają w zobrazowaniu tychże bohaterów. Jak na baśń przystało, są tu zarówno postacie pozytywne jak i czarne charaktery. Jednakże Marbella Atabe udowadnia nam, że nawet osoba negatywna zyskać może, gdy otrzyma swoją szansę. W swoich baśniach autorka skupia się na wartościach szlachetnych takich jak dobroć, uczciwość, chęć niesienia pomocy innym i umiejętność przebaczania. Rysuje świat pełen kontrastów, niezwykle nasycony i różnorodny, a jednocześnie tak bardzo odzwierciedlający naszą codzienność. „Kroniki skrzatów” niosą ze sobą szereg ważnych przesłań i warto jest pochylić się nad nimi. Ileż mądrości zawartych jest na kartach tej księgi !
„Kroniki skrzatów” to jedna z najbardziej pouczających i pozytywnych pozycji dla młodych czytelników z jakimi zetknęłam się we współczesnej literaturze. Marbella Atabe opierając się na motywach klasycznych bajek wyczarowała zupełnie nową jakość. Jej baśnie są inteligentne i głębokie. Chwytają za serce. Niosą radość i dobry przekaz. Ogromną radość sprawia mi czytanie książek, w których położony jest tak duży nacisk na jakość słów. Tutaj każde zdanie jest dogłębnie przemyślane i pięknie napisane. „Kroniki skrzatów” nie są pozycją wyłącznie dla dzieci. Dorosły czytelnik odnajdzie tu odskocznię od literatury powszechnej. Znajdzie drogę do krainy dzieciństwa, zabaw i psot. Wybierze się w podróż do czasów, gdy najważniejsze były radość i beztroska. Niespieszne tempo opowiadanej historii, duże skupienie na detalach opisywanych krain i postaci są urzekające. Warto dać sobie szansę i wybrać się do tego niesamowitego świata. Osobiście wszystkie części „Kronik...” uważam za majstersztyk.
„Kroniki skrzatów. Część trzecia. Dolina Stokrotek” to nie tylko wspaniale napisana baśń dla małych i dużych to także przepięknie wydana książka. Kredowy papier, nasycone barwami rysunki autorki, cudowana okładka. Książka jest tak bogato wydana, że aż ciężka. Dodatkowo jest to niemalże 600 stron lektury. Idealna okazja do zajrzenia pod powłokę świata, który znamy. Skrzaty, gulce, wróżki, olbrzymy zabiorą nas w podróż, która zapada w pamięć na długo. Wspaniale wydana baśń to także świetny pomysł na prezent szczególnie dla osób, dla których ważne jest, by ich dzieci czytały wartościową literaturę. Wiele wskazuje na to, że nie żegnamy się jeszcze z bohaterami „Kronik skrzatów”. Zabiorą nas, mam nadzieję, na wiele jeszcze czytelniczych wypraw. Absolutnie genialna i piękna baśń. Diabeł gorąco poleca.
W DRODZE KU NADZIEI
Długo wielbiciele „Kronik skrzatów” czekali na trzecią odsłonę tej serii. Trzecia część baśni zatytułowana „Dolina Stokrotek” ponownie przenosi nas do zaczarowanego świata wykreowanego przez Marbellę Atabe. O czym jest ta historia?
Mała Amelka przygotowuje się do najważniejszej wyprawy w swoim życiu. Stoi przed nią niezwykle trudne...
WSZYSTKIE KOLORY ROZPACZY
13 marca premierę będzie miała debiutancka powieść Natalii Kruzer „Confessio”. Książka ukaże się pod skrzydłami wydawnictwa Filia. Opowieść napisana ręką aktywnej zawodowo prokuratorki stanowi nie lada gratkę dla wielbicieli mocnej literatury. Jak prezentuje się ten debiut?
Paulina Wilczyńska pracuje w prokuraturze rejonowej w pewnym średniej wielkości mieście w okolicach Łodzi. Na jej codzienność składają się praca i obowiązki rodzicielskie względem cierpiącego na autyzm syna. Kobieta stara się każdego dnia przywdziewać maskę, by skrupulatnie odgrywać rolę urzędnika państwowego i rodzica. Jednak w jej życiu niewiele jest radości. Kiedy zostaje wezwana do mieszkania, w którym znajdują się zwłoki małego chłopca od razu przeczuwa, że ta śmierć nie była naturalnym zgonem. Sekcja zwłok potwierdza jej podejrzenia. Komu mogło zależeć na śmierci małego, śmiertelnie upośledzonego dziecka? Natalia wszystkimi siłami angażuje się w tę sprawę starając się jednocześnie walczyć ze swoimi demonami... Czy uda jej się znaleźć sprawcę? Jaką cenę będzie musiała zapłacić za poszukiwanie prawdy?
Zabójstwo dziecka zawsze wywołuje szereg emocji. Trudno wyobrazić sobie, że istnieją ludzie zdolni do zadania cierpienia najmłodszym. Dla prokurator z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, także tego typu sprawa posiada duże natężenie emocjonalne. Targana własnymi problemami Natalia stara się wykonywać jak najbardziej skrupulatnie swoją pracę. Jednakże każdy dzień przynosi kolejne rozczarowania. Prokuratorskie śledztwo toczy się mozolnym tempem i daleko mu do zdarzeń prezentowanych w filmach akcji. Setki stron akt, frustrująca praca papierkowa i wymogi szefostwa, często trudne do zaakceptowania, nie podnoszą morale. Po powrocie do domu Natalia nie ma komfortu, który pozwoliłby jej na wzięcie gorącej kąpieli i odprężenia się przy seansie ulubionego serialu. Absorbujący syn, pięciolatek dotknięty autyzmem, który nie mówi i nie nawiązuje kontaktu, pozbawia kobietę resztek energii. Każdy dzień zdaje się być bitwą. Na ogół przegraną.
Szarość miasta i szarość egzystencji. Problemy codzienności i brak możliwości ucieczki – Natalia Kruzer kreśli przytłaczający, ponury, ale jakże boleśnie prawdziwy obraz życia samotnej matki opiekującej się niepełnosprawnym dzieckiem. Brak rodziny, nieobecność partnera, ciągła presja w pracy i brak postępów w rehabilitacji Aleksa sprawiają, że Paulina coraz częściej znajduje ukojenie w alkoholu i środkach nasennych. Bardzo dobrze oddana rzeczywistość i udana kreacja postaci Pauliny trafiły do mnie. „Confessio” poraża autentyzmem. To interesujące zapoznać się z pracą prokuratora od podstaw, zrozumieć jej specyfikę i wszystkie, zarówno jasne jak i ciemne strony. Uderzająca jest szczerość autorki. Nie stosuje szczególnych zabiegów literackich. Pisze po prostu od serca. Jako prokurator i jako matka. To opowieść o kobiecie, która jak każdy z nas, przeżywa wzloty i upadki, chwile zwątpienia i słabości i rozpaczliwie wręcz chwyta się ulotnych chwil szczęścia. Mocna powieść. Nie za sprawą brutalności czy mocnego języka, ale tej właśnie prawdy i umiejętności rozłożenia na czynniki pierwsze psychiki postaci. Kruzer chwyta za gardło i zmusza czytelnika do zaangażowania się w opowiadaną przez siebie historię. Nie jest to łatwa powieść, ale niewątpliwie zmuszająca nas do przemyśleń.
Czy myślałeś kiedyś o tym, aby zabić własne dziecko? Czy miałeś kiedyś tak serdecznie wszystkiego dość, że twoim marzeniem było zwinięcie się w kłębek i zapadnięcie w kojący sen? Czy zastanawiałeś się kiedyś jakie życie mógłbyś wieść gdyby nie... Natalia Kruzer w swojej debiutanckiej powieści ukazuje rozmaite oblicza rozpaczy. To przejmujące studium kobiety, która ukrywa smutek i żal. A wszystko to dla dobra dziecka. Dla zachowania normalności. By znależć siłę do dalszego życia. Głęboko poruszająca historia, a napisana prosto i rzeczowo. Zawiera całe spektrum emocji. Określiłabym „Confessio” jako dramat psychologiczny ponieważ autorce naprawdę wyśmienicie udało się zbudowanie psychiki postaci.
W toku prowadzonego śledztwa w sprawie zabójstwa małego Kubusia Paulina zmierzy się z upiorami, które drzemią głęboko w jej głowie. Będzie musiała zamoczyć się w brudzie, który otacza ją dookoła. Zanurzyć się w pokładach ludzkiej złości i bezradności. A wszystko to po to, by zwyciężyła sprawiedliwość. Tylko czy zawsze jest ona łatwa do zrozumienia? Dobrze napisana, poruszająco szczera i dogłębnie przesiąknięta smutkiem opowieść, która nie przysporzy rozrywki, a da przyczynek do zastanowienia się nad wieloma kwestiami. Diabeł gorąco poleca.
WSZYSTKIE KOLORY ROZPACZY
13 marca premierę będzie miała debiutancka powieść Natalii Kruzer „Confessio”. Książka ukaże się pod skrzydłami wydawnictwa Filia. Opowieść napisana ręką aktywnej zawodowo prokuratorki stanowi nie lada gratkę dla wielbicieli mocnej literatury. Jak prezentuje się ten debiut?
Paulina Wilczyńska pracuje w prokuraturze rejonowej w...
2024-03-10
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
ULOTNY ZAPACH NADZIEI
Już 13 marca premierę będzie miała nowa powieść Anny Stryjewskiej „Dama w kapeluszu”. Wraz z autorką czytelnicy odbędą niesamowitą, pełną uczuć, podróż do lat dwudziestych ubiegłego wieku. Do Łodzi – miasta kontrastów. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Apolonia mieszka na wsi pod Rzgowem wraz z matką, braćmi, ojczymem i jego synami. Jej życie to codzienny znój wiejskiego bytu. Pewnego dnia nadużywający alkoholu i agresywny ojczym posuwa się zbyt daleko, a młoda, nie znająca życia dziewczyna, zmuszona jest do ucieczki do miasta. Za namową matki udaje się do starej ciotki jednakże tam nie znajduje schronienia. Wynajmuje miejsce w wieloosobowym pokoju na ulicy Wschodniej, która zamieszkana jest głównie przez ubogą ludność miasta. Pola, która nikogo tu nie zna, nie skończyła szkół i nigdy nie pracowała zawodowo, zmuszona będzie odnaleźć się w wielkim mieście. Drogą przypadku znajduje zatrudnienie w pracowni kapeluszy i to wydarzenie odmieni jej życie. To tam po raz pierwszy spotka pewną tajemniczą damę, która na zawsze zmieni bieg jej losu... Jak wiele niesprawiedliwości można zaznać nim odnajdzie się właściwą drogę? Czy jakiekolwiek szczęście może być dane na zawsze?
W każdej powieści Anny Stryjewskiej Łódź odgrywa nadrzędną rolę. To miasto autorce doskonale znane i malowany przez nią obraz tego miejsca skupia się na ogromnej rożnorodności tak dla niego charakterystycznej. Łódź okresu międzywojennego to wielki kocioł, w którym mieszają się różne narodowości i kultury. Miasto zamieszkane jest przez Polaków, Żydów, Rosjan i Niemców. Prężnie się rozwija, wciąż powstają nowe fabryki i miejski kolos wsysa w swe trzewia okoliczne wsie. To miasto nadziei i miasto upadku. Można tu odnaleźć swoje miejsce, ale można także spaść na samo dno. Duży kontrast między zamożnością, a ubóstwem prędko staje się oczywisty dla Apolonii. Młoda, pracowita dziewczyna szybko przyswaja czynności w rzemiośle kapeluszniczym. Gdy wydaje się, że w jej życiu wreszcie pojawiło się słońce, los rzuca nowe, coraz trudniejsze wyzwania. Życie jednak barwniejsze jest, gdy mamy wokół siebie życzliwych ludzi, a historia Poli, to piękna opowieść o przyjaźni. Takiej prawdziwej, która nie ocenia i nie stygmatyzuje. Pucybut Franek, praczka Mania i prostytutka Helena, choć zdawać się może, że stanowią swoisty miszmasz charakterologiczny, okazują się być wiernymi towarzyszami niedoli.
„Dama w kapeluszu” to powieść obyczajowa z bardzo skrupulatnie odtworzonym tłem historycznym. Anna Stryjewska niezwykle sprawnie porusza się w realiach dwudziestolecia i wyśmienicie poradziła sobie z opisaniem ówczesnej rzeczywistości. Odważnie zagląda pod powłokę miasta, nie boi się pisać o tym, co ukryte, niewygodne i brudne. Jej postaci są wielowymiarowe, głęboko przeanalizowane i zbudowane na solidnym fundamencie. Odnajdujemy w tych osobach odbicie własnych trosk, dążeń i lęków. Wszyscy przecież chcemy zbudować bezpieczny dom, realizować pasje i kochać. Ujmującą postacią jest Pola, która przechodzi w tej historii dużą metamorfozę, a mimo to nie wyzbywa się swojego charakteru. Skromna, obdarzona wielkim sercem dziewczyna wychowana w tradycyjny sposób zetknie się po przyjeździe do miasta z ludźmi i postawami zupełnie jej dotąd obcymi. Trafi do świata rządzonego przez przemoc i pieniądze, gdzie każdego dnia trzeba walczyć o byt. Jak uda jej się obronić swoje wartości i dać sobie radę w świecie, który połyka maluczkich? Przepięknie napisana powieść, która pozwala nam wczuć się w psychikę tej młodej kobiety i przeżywać wraz z nią jej niełatwe przygody.
Bieda i trwoga – dwie smutne siostry, które zawsze podążają ramię w ramię. Osaczają, przeżuwają, zabierają tlen. Ulice dużego miasta najeżone ubóstwem, głodem i brakiem perspektyw. Rozpacz, która przychodzi nieproszona i rozsiada się wygodnie przy stole. Dole i niedole mieszające się ze sobą każdego dnia – to człowieczy los. Świat tak bardzo wielki, a mały jednocześnie.Duszący. Historia Apolonii to opowieść o tym, że życie nigdy nie jest jednoznaczne. Ma wiele kolorów. I w dużej mierze to my decydujemy, które z nich wykorzystamy do namalownia obrazu naszego życia. Gdy wokół dzieje się źle zawsze pozostaje nadzieja. Słońce wschodzi każdego dnia. Anna Stryjewska jest genialną kreatorką postaci kobiecych. Skupia się na uczuciowości i głębi. Potrafi tworzyć bohaterki odważne, marzycielskie, a nade wszystko bardzo życiowe. Nie sposób nie polubić skromnej i nie przepychającej się łokciami Poli. Równie udane są psychologiczne portrety Mani i Heli – zupełnie różnych kobiet, które borykają się z odmiennymi problemami, a jednocześnie wiele je łączy. „Dama w kapeluszu” to precyzyjnie napisana historia o przyjaźni, miłości i marzeniach. Bardzo emocjonalna, poruszająca wiele strun w naszych sercach. Pisarka potrafi głęboko przeniknąć w dusze swoich bohaterów, swoją historią zmusza nas do refleksji i nie daje gotowych odpowiedzi.
Jeżeli lubicie powieści, w których został bogato zarysowany klimat dawnych lat, galeria nietuzinkowych postaci oraz mroczny, a jednocześnie piękny obraz miasta, to trafiliście idealnie. Anna Stryjewska porywa czytelnika do stworzonego przez siebie świata, który oszałamia feerią barw. Słodko – gorzka opowieść o tym, że nigdy nie należy się poddawać, a dobro powraca do nas, gdy najmniej się z tego spodziewamy. To także pełna czarującego uroku opowieść o wielkiej miłości. Powieść, w której przepadniecie. Diabeł piekielnie mocno poleca.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
ULOTNY ZAPACH NADZIEI
Już 13 marca premierę będzie miała nowa powieść Anny Stryjewskiej „Dama w kapeluszu”. Wraz z autorką czytelnicy odbędą niesamowitą, pełną uczuć, podróż do lat dwudziestych ubiegłego wieku. Do Łodzi – miasta kontrastów. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Apolonia...
2024-03-08
DROGA BEZ ODWROTU
13 marca to dzień, na który zapowiedzianych jest dużo interesujących premier książkowych. W zalewie nowości warto zwrócić uwagę na powieść „W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall od wydawnictwa Czwarta Strona. To thriller psychologiczny, który zabiera nas w przeszłość, gdzie wkroczymy do pewnego lasu skrywającego straszną tajemnicę.
Dwadzieścia dwa lata temu Naomi, Liv i Cassidy miały po jedenaście lat. Dziewczynki były nierozłączne i uwielbiały zabawy w lesie. Wierzyły w magię i przyjaźń, a w miejscu swoich zabaw skrywały pewien sekret. Nadszedł jednak dzień, który stał się dla nich końcem tamtego lata i końcem dzieciństwa. Jedna z nich została napadnięta i prawie zginęła od zadanych jej kilkunastu ciosów nożem. Przyjaciółki były w stanie opisać napastnika i dzięki ich zeznaniom, policji udało się schwytać mężczyznę, który okazał się seryjnym mordercą. Zostały bohaterkami. Nikt nie wie o tym, że wtedy oszukały wszystkich...
Poznajemy historię trzech kobiet i wydarzeń, które miały miejsce w lesie ponad dwadzieścia lat wcześniej z perspektywy tej, która została wtedy ocalona – Naomi. Blizny pokrywające niemalże całe ciało są dla niej mapą tamtego dnia. Kobieta nie daje sobie rady z wydarzeniami, których doświadczyła jako dziecko i które na zawsze ukształtowały jej życie. Liv, od lat rozchwiana emocjonalnie, także nie najlepiej sobie radzi. Co innego Cassidy – ona zawsze brała sprawy w swoje ręce. Gdy spotykają się pewnego dnia okazuje się, że wydarzyło się coś, co obudziło duchy przeszłości. Czy kobiety będą w stanie po latach powiedzieć prawdę o tym, co tamtego dnia stało się w lesie? Autorka uplotła bardzo sprawną intrygę, która już od początku kusi nas perspektywą poznawania nowych tajemnic. Marshall bardzo sprytnie buduje fabułę tej historii. Im głębiej wnikamy w tę opowieść tym bardziej się ona gmatwa. W pewnym momencie każdy jest podejrzany o to, że kłamie. Bardzo inteligentnie poprowadzona akcja. „W gąszczu kłamstw” to pełen pasji thriller, który prowadzi do swoistego labiryntu ułudy. Nie wiemy kto jest szczery, a kto prowadzi swoją grę.
Małe miasteczko, sekrety sprzed lat i morderstwo to klimat, który bardzo lubię. I bardzo podoba mi się ta historia. Autorka miała dobry pomysł, który w bardzo udany sposób zrealizowała. Ta powieść jest tak emocjonująca, że naprawdę warto spędzić z nią czas. Zaabsorbowała mnie skutecznie na kilka godzin. Kate Alice Marshall kreuje opowieść tak, że odnosimy wrażenie, że to taka historia, która mogła wydarzyć się naprawdę. Dobre kreacje bohaterów, interesujące miejsce akcji i zgrabne twisty, które sprawiają, że aż do finału nie możemy połapać się w tym, co wydarzyło się tamtego dnia w lesie. Bardzo dobra historia, która bazuje na znanych już schematach, ale posiada cechy wyróżniające ją pośród innych powieści.
„W gąszczu kłamstw” naprawdę można się zagubić. Trudno oszacować kto kłamie, a kto mówi prawdę. To opowieść o tym jak łatwo nakręca się spirala kłamstw, jak łatwo pogubić się w swoim życiu i odnaleźć właściwą drogę. I o przyjaźni, która prowadzić może do katastrofy. Trzy osoby, jeden dzień i pozornie niewinne oszustwo, które rzutować będzie na całym ich życiu. To także historia o tym jak przeszłość, o której rozpaczliwie chcemy zapomnieć rzutuje na nasze życie. O wspomnieniach, których nie da się schować. Co wydarzyło się tamtego dnia w lesie? Kim była Persefona? Czy istnieje kłamstwo dla którego warto jest zabić? Kate Alice Marshall serwuje nam wyśmienicie skrojony thriller, w którym tajemnice namnażają się z każdą kolejną stroną, a przeszłość upomina się o sprawiedliwość. Rewelacyjnie napisana powieść, zaskakująca i pełna niespodziewanych zwrotów akcji. Przeżyłam sporo emocji czytając tę powieść i jestem pewna, że każdemu dostarczy wielu wrażeń. Diabeł gorąco poleca.
DROGA BEZ ODWROTU
13 marca to dzień, na który zapowiedzianych jest dużo interesujących premier książkowych. W zalewie nowości warto zwrócić uwagę na powieść „W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall od wydawnictwa Czwarta Strona. To thriller psychologiczny, który zabiera nas w przeszłość, gdzie wkroczymy do pewnego lasu skrywającego straszną tajemnicę.
Dwadzieścia dwa lata...
2024-03-06
DLA DOBRA DZIECI
Przemysław Kowalewski szturmem wdarł się na rodzimy rynek kryminału. Po dobrze przyjętych „Koźle” i „Szóstce” przyszedł czas na trzecią powieść autora. „Sierociniec” to kryminał, którego akcja toczy się w Szczecinie w ponurych czaach PRL-u. Dla mnie to pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza. Jak wypadło?
Rok 1975. Do pracującej w milicji kapitan Barbary Romanowskiej zgłasza się młoda kobieta, która twierdzi, że kilkanaście lat wcześniej, kiedy obie jako dziewczynki przebywały w domu dziecka, jej młodsza siostra została sprzedana. Romanowska postanawia zbadać tę sprawę i już na samym początku spotyka się z murem milczenia. Powołuje specjalną grupę, która niejawnie zajmuje się sprawą. Tymczasem dochodzi do szeregu zdarzeń, które jasno dają im do zrozumienia, że za toczący się za murami sierocińca proceder odpowiedzialne są osoby z najwyższych kręgów komunistycznych władz. Śledczy mają związane ręce, a wiele wskazuje na to, że zbliża się coś wyjątkowo złego. Czy milicji uda się powstrzymać okrutne działania, z których grupa ludzi uczyniła sobie sposób na życie? Czy będą w stanie uratować niewinne dzieci?
Bardzo mocna powieść. Kowalewski nie bierze jeńców. Strzela w czytelnika brutalnością, złem i niesprawiedliwością tak, że ten czuje się wręcz przytłoczony. Autor na kanwie prawdziwych wydarzeń wykreował fikcyjną opowieść, która masakruje nasze sumienia. Widoczne jest to, że pisarz doskonale wie jak operować słowami budując atmosferę rosnącego zła. Pełno tu brudu, ludzkiej podłości i najniższych instynktów. Całość tworzy klimat duszny, w którym wydaje nam się, że nie ma miejsca na dobro. Bardzo sprawnie napisana powieść, która jest głęboko wstrząsająca. Krótkie, rzeczowe zdania, dobrze oddany klimat PRL-u, sprawna konstrukcja bohaterów. Kowalewski pisze w bardzo męski sposób. Nie waha się dotykać najtrudniejszych spraw i nie cacka się z czytelnikiem. Ukazuje nam świat, w którym próżno szukać nadziei i sprawiedliwości. Jest szczery i to wyczuwa się czytając tę książkę. Nie ubarwia zdarzeń ani postaci. Serwuje nam pełną przemocy opowieść o krzywdzie dzieci, pazerności dorosłych i świecie, w którym prawo wstydliwie chowa się za rogiem, by nie wystawić twarzy na cios. Wstrząsające wydarzenia opisywane przez autora oparte są na rzeczach, które miejsce miały naprawdę i ten fakt sprawia, że bardzo silnie tę historię odczuwamy. Zrobiła na mnie przejmujące wrażenie, a styl Kowalewskiego bardzo mi się podoba.
„Sierociniec” posiada specyficzną aurę. Już samo to słowo wywołuje w nas dołujące odczucia. Kojarzy się z biedą, smutnymi dziećmi, miejscem, gdzie nie ma nadziei. Jeżeli dołożymy do tego swoisty syndykat zbrodni wykorzystujący najmłodszych, otrzymamy makabryczne połączenie. Wali po pysku ta historia. Bohaterowie Kowalewskiego też nie raz i nie dwa obrywają. Podoba mi się to jak autorowi udało się wykreować klimat tej opowieści, który najbardziej porusza swoim realizmem. Powieść mocna i brutalna. Myślę, że nie dla każdego. Osoby szczególnie wrażliwe na krzywdę dzieci mogą poczuć się niekomfortowo w trakcie tej lektury, a to za sprawą jej dogłębnego realizmu. Przemysław Kowalewski stosuje oszczędne środki, a mimo to udaje mu się poruszyć odbiorcę. I nie chodzi tu o brutalność tej historii, ale to, co jest między wierszami. Napięcie jest tak duże, że ciągle czujemy, że to jeszcze nie wszystko, że wydarzy się coś jeszcze straszniejszego. Dobry klimat, zgrabnie poprowadzona narracja i ciekawy temat, który przeraża i bulwersuje.
Ołowiana szarość komuny krzyczy w tej książce makabrycznym głosem. Urzędy, ministerstwa, przyklejeni w nich karierowicze i socjalistyczne pionki – Kowalewski umiejętnie oddaje klimat tych lat. Nie boi się zaglądać pod powierzchnię. Dobrze skrojeni bohaterowie zdają się być idealnie wkomponowani w ten podły świat. Lubię polskie powieści i lubię autorów, którzy wypuszczając się w przeszłość są w stanie narysować ówczesny świat odpowiednimi barwami. A socjalizm miał kolory szarości i krwi.
Zupełnie nie podoba mi się zakończenie tej książki i uważam, że tutaj pisarz nadmiernie popłynął. Jednakże całościowo „Sierociniec” tak mocno się broni, że bez względu na moje odczucia odnośnie finału, mocno tę powieść polecam. Jeżeli lubicie brutalne, poruszające trudne kwestie kryminały, gdzie śledczy nie są idealni i odbici od kalki, to ta książka niewątpliwie przypadnie Wam do gustu. Być może nie przeczytacie jej jednym tchem, ponieważ nagromadzone tu zło wymagać będzie robienia krótkich przerw. Wstrząśnie Wami i pozostawi po sobie ślad. Diabeł piekielnie poleca.
DLA DOBRA DZIECI
Przemysław Kowalewski szturmem wdarł się na rodzimy rynek kryminału. Po dobrze przyjętych „Koźle” i „Szóstce” przyszedł czas na trzecią powieść autora. „Sierociniec” to kryminał, którego akcja toczy się w Szczecinie w ponurych czaach PRL-u. Dla mnie to pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza. Jak wypadło?
Rok 1975. Do...
2024-03-04
NIE CHCESZ TU BYĆ
John Grisham to nazwisko znane chyba każdemu czytelnikowi. Dziesiątki napisanych książek, kilka głośnych ekranizacji. Pisarz – instytucja. Trudno byłoby chyba znaleźć kogoś, kto nie zetknął się z twórczością autora. Na polskim rynku zagościła właśnie „Lista sędziego”. Czy warto ponownie wrócić do czytania Grishama?
Lacy Stoltz pracuje w departamencie zajmującym się weryfikowaniem skarg wpływających na florydzkich sędziów. Jej praca nie należy do szczególnie emocjonujących. Większość napływających skarg to oskarżenia o spożywanie alkoholu. Pewnego dnia zgłasza się do niej kobieta, która twierdzi, że jeden z aktualnie urzędujących sędziów jest... seryjnym mordercą. Lacy ma duże opory przed przyjęciem tej sprawy, ale instynkt podpowiada jej, że oskarżenia wysuwane przez tajemniczą kobietę nie są bezpodstawne. Rozpoczyna się śledztwo, które przyniesie szereg zaskakujących odkryć. Czy istnieje zbrodnia doskonała? Lacy i jej współpracownicy wkroczą na pełną niebezpieczeństw drogę, a ich przeciwnik okaże się bardzo groźny.
„Lista sędziego” to powieść odmienna od tych, do których autor nas przyzwyczaił. Większość książek Grishama toczy się w scenerii sal sądowych. Tym razem jest jednak inaczej. Można śmiało powiedzieć, że „Lista...” jest rasową powieścią sensacyjną. Sprawnie poprowadzona akcja, liczne nieoczekiwane zwroty i pasjonujące polowanie na mordercę – Grisham świetnie wie w jakie tony uderzać. Jak bawić się z czytelnikiem, wodzić go za nos i prowadzić narrację tak, by odbiorca nie nudził się nawet przez chwilę. To jest naprawdę pasjonująca historia. Zupełnie nieoczywista, bardzo świeża i pełna zagadek. Spędziłam bardzo dobry czas z tą lekturą i jestem pełna podziwu dla pisarza, który mając tak bogaty dorobek literacki, mnóstwo sukcesów, dużą liczbę sprzedanych egzemplarzy, ciągle potrafi wejść na nowe literackie drogi. Nowy Grisham to Grisham bardzo mocny, uderzający w czytelnika z siłą rozpędzonej lokomotywy. Książka bardzo dopracowana, napisana na wysokim poziomie i zasadniczo to jest taki pewniak, po który można sięgnąć z całkowitym przekonaniem, że nie zawiedzie.
Sięgając po beletrystykę oczekujemy rozrywki. Chcemy by powieść przeniosła nas do innego świata, dała możliwość oderwania się od zmartwień i pozwoliła przeżyć przygody fikcyjnych bohaterów. John Grisham to właśnie taki autor, który doskonale potrafi zrealizować nasze oczekiwania. Uderza w te tony, które idealnie komponują się w melodię napięcia i emocji. Jest mistrzem rzemiosła, posiada perfekcyjny warsztat i cechuje go umiejętność dozowania natężenia opowiadanej historii. Można nie lubić jego twórczości, ale należy oddać mu to, że w swoim fachu jest bezapelacyjnym królem.
Kiedy po kilkuletniej przerwie sięgnęłam po książkę Grishama zastanowiłam się dlaczego w pewnym momencie porzuciłam czytanie jego powieści. „Lista sędziego” zdumiała mnie. Zadaję sobie pytanie jak ten człowiek to robi, że wciąż potrafi zaskoczyć. To jest po prostu rewelacyjna książka. Nie ma żadnego znaczenia czy czytało się autora wcześniej czy nie. Warto sięgnąć po tę powieść, by przekonać się, że literatura sensacyjna ciągle posiada ogromny potencjał, a mało kto potrafi wykorzystać go tak dobrze jak John Grisham.
To ciągle górna półka. To autor w szczycie swojej formy. Bez wahania powiem, że to jedna z najlepszych jego powieści. Wielką frajdę sprawiła mi ta lektura. Chciałabym móc częściej czytać tak doskonałe powieści.
Absolutny hit i książka na pewno osiągnie status bestsellera. Amerykańska do szpiku kości, nasycona akcją, napisana z wyczuciem i świetnie prezentująca dużą prawniczą wiedzę autora. Niekonwencjonalny pomysł, rzemieślnicze wykonanie i zdecydowanie jest to książka, która dosłownie porywa czytelnika. John Grisham nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i myślę, że jeszcze wielokrotnie nas zaskoczy. Najwyższy poziom, książka, której nie da się odłożyć. Wspaniała. Diabeł gorąco poleca.
NIE CHCESZ TU BYĆ
John Grisham to nazwisko znane chyba każdemu czytelnikowi. Dziesiątki napisanych książek, kilka głośnych ekranizacji. Pisarz – instytucja. Trudno byłoby chyba znaleźć kogoś, kto nie zetknął się z twórczością autora. Na polskim rynku zagościła właśnie „Lista sędziego”. Czy warto ponownie wrócić do czytania Grishama?
Lacy Stoltz...
2024-03-03
ZIEMIA NICZYJA
28 lutego premierę miała najnowsza książka Anety Krasińskiej „Matylda. Droga ku przyszłości”. Tym razem autorka zabiera nas do Łodzi tuż po pierwszej wojnie światowej. Miasta, które stało się swoistym tyglem religijno – kulturalnym zamieszkiwanym przez kilka narodowości. Odradzający się kraj i miasto, które wstaje po upadku stanowią przejmującą kanwę tej powieści.
Rok 1918. Rodzina małej Matyldy to matka, trzej bracia i ojciec, który dopiero co wrócił z wojny. Nie jest już tym samym człowiekiem. Dwa lata w okopach sprawiły, że Antoni postarzał się fizycznie, a duchowo mocno podupadł. Powrót do rodzinnej wsi, niedawno dołączonej do administracji Łodzi, jest dla niego nadzieją na uleczenie wojennych ran. Liczna rodzina ma duże potrzeby, a praca na wsi stanowi nieustanny znój. Niebawem w progi domu Daszkowskich zakrada się śmierć. Nic nie będzie już takie samo. Matylda musi szybko dorosnąć i pomagać w ciężkiej pracy na roli. Dziewczynka kocha się uczyć i marzy o książkach. Czy dla dziecka wychowanego w małej, podupadłej wsi jest nadzieja na lepszy byt? Mimo trudnych doświadczeń Matylda nie rezygnuje ze swoich pasji i powoli, małymi krokami, zdobywa nauki. Świat, który obserwuje, tak inny od tego, który zna z dzieciństwa, fascynuje ją i przeraża jednocześnie. Czy Matyldzie uda się wyrwać z biedy i niedoli? Jaką cenę trzeba zapłacić za marzenia?
W swojej najnowszej powieści Aneta Krasińska niezwykle plastycznie nakreśla realia powojennej Polski. Wszechobecna bieda, lęk o to, co przyniesie jutro i walka o godny byt są ceną jaką trzeba zapłacić za dążenia do wolności. Łódź rozwija się jako miasto rzemieślnicze. Wyrastające jak grzyby po deszczu zakłady włókniarskie i tkackie dają pracę tysiącom ludzi, ale także przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska i występowania licznych chorób. Tu stykają się różne kultury, którym przyszło egzystować wspólnie. Polacy, Żydzi, Rosjanie i Niemcy funkcjoują razem w ciągle rozrastającym się mieście. Nie dla wszystkich jest to ziemia obiecana i nie każdy chce tu żyć. Powojenna zawierucha zmusza ludzi do koegzystencji, która nie zawsze kończy się dobrze. Życie na wsi różni od życia w mieście dosłownie wszystko. Zdaje się jakoby były to dwa różne światy. Szybko rosnące miasto odbiera tereny wiejskie i zagrabia ludność, która szuka szansy na lepsze życie w powstających fabrykach. Ci, którzy zostali na wsi wiodą życie oparte na ciężkiej pracy, znoju codzienności i walce o byt. To właśnie w takiej rzeczywistości wychowuje się Matylda. Dziewczynka od małego zmuszona do pracy w polu i obejściu, prowadząca dom i opiekująca się rodzeństwem. Zdawać się może, że dla dziecka takiego jak ona nie ma nadziei na odmianę losu. A jednak w jej życiu pojawia się szansa, gdy poznaje pewną starszą, dystyngowaną Niemkę i zostaje jej opiekunką. Różnica wychowania, kultury, dwóch różnych światów wspaniale jest w tej książce ukazana. Krasińska kreśli bardzo sugestywne obrazy. Z dużym rozmachem opisuje realia życia w okresie międzywojennym. Codzienność funkcjonowania na wsi ukazana jest bardzo szczegółowo. Autorce udało się napisać książkę, która zarówno wiernie oddaje charakter epoki jak i ludzi, którzy wtedy żyli. Zachodzące wokół zmiany, sytuacja polityczna i gospodarcza kraju opisane są bardzo poruszająco. Czuć ducha tamtych lat. Aneta Krasińska niezwykle dba o detale i z dużą przenikliwością i delikatnością porusza się w sferze uczuciowości. „Matylda. Droga ku przyszłości” opowiedziana jest pięknym językiem, z wyczuciem charakterów postaci i targających nimi rozterek. Bardzo się pisarce ta powieść udała.
„Matylda...” to książka obyczajowa z mocno zarysowanym tłem historycznym. Wyróżnia się na tle powieści gatunkowych. Krasińska sprawnie operuje słowem. Pisze lekko, ale z dużym natężeniem emocjonalnym. Jej bohaterowie są żywi, targające nimi emocje prawdziwe, a rys historyczny niezwykle dopracowany. Bardzo dobrze czyta się tę powieść. Czytelnik wnika w nią całkowicie. Śledzimy losy Matyldy, współodczuwamy z nią, a wydarzenia, które jej dotykają często są nam bardzo bliskie. Autorka potrafi świetnie budować postaci i sprawiać, że ich losy są nam bliskie. Siadając do tej książki spodziewałam się historii, która będzie wzruszająca i barwnie napisana, ale autorka zaskoczyła mnie tym jak wiernie oddała realia. Widoczne jest to, że wykonała ogromną pracę przy pisaniu tej powieści. Imponujące jest to, że kreślone jej ręką postaci i wydarzenia są tak bardzo prawdziwe. Losy rodziny Daszkowskich, to zapewne historia wielu ówczesnych ludzi. W powieści Krasińskiej ci bohaterowie ożywają, by sto lat później ukazać nam jak wyglądało ich życie.
Akcja „Matyldy...” toczy się w latach 1918-1926. Dla Polski to okres odbudowy, ale i niepewny czas, w którym widmo wojny wciąż pozostaje żywe, a narodowe lęki nie zostały pogrzebane. Przeszłość i przyszłość przeplatają się w tej opowieści, a rzuceni w wir życia bohaterowie walczą o swój mały los na tle wielkiej historii. Przepiękna powieść, która uczy nas tego, że marzenia nigdy nie umierają. Opowieść o rodzinie, dążeniu do realizacji swoich pragnień i szukaniu nowych dróg. Silnie działająca na emocje. Chwilami poruszająco smutna, ale dająca ogrom nadziei. Napisana z solidnym przygotowaniem historycznym książka o wartościach, które aktualne są do dziś. Bardzo plastyczne opisy, realistyczni bohaterowie i odradzająca się Polska w tle. Aneta Krasińska pięknie spięła obyczajową opowieść na tle historii. I Łódź, która jest jedną z głównych bohaterek tej książki. Brudna, zadymiona, ale i piękna i wciąż rosnąca w siłę. Bardzo polecam tę powieść. To jedna z najbardziej udanych powieści obyczajowych jakie kiedykolwiek czytałam. Diabeł piekielnie poleca.
ZIEMIA NICZYJA
28 lutego premierę miała najnowsza książka Anety Krasińskiej „Matylda. Droga ku przyszłości”. Tym razem autorka zabiera nas do Łodzi tuż po pierwszej wojnie światowej. Miasta, które stało się swoistym tyglem religijno – kulturalnym zamieszkiwanym przez kilka narodowości. Odradzający się kraj i miasto, które wstaje po upadku stanowią przejmującą...
2024-03-01
PRZYJDĘ PO CIEBIE NOCĄ
Rok 2024 zostanie chyba okrzyknięty rokiem debiutów. Mimo tego, że minęły dopiero dwa miesiące, doczekaliśmy już kilku interesujących powieści debiutantów. Myślę, że to dopiero początek tego, co nas czeka. Jednym z ciekawych debiutów, które miałam okazję przeczytać jest „Rykowisko” Julii Halladin, które ukazało się pod skrzydłami wydawnictwa Zysk i S-ka w styczniu.
Czarna Góra to leżące w górach miasteczko otoczone cieszącym się złą sławą Rogatym Lasem. Pewnej nocy dochodzi tam do tragicznego w skutkach pożaru internatu. Na miejscu zostają odnalezione zwłoki szkolnego dozorcy. Okazuje się jednak, że przyczyny śmierci mężczyzny były zgoła inne... Komu zależało na zabiciu starszego człowieka i upozorowaniu wypadku? Niebawem w okolicy dochodzi do kolejnej brutalnej zbrodni. Sprawą zaczyna interesować się miejscowy nauczyciel Darek Moskal i jego dwie uczennice. W prowadzonym przez siebie amatorskim śledztwie wpadają na trop tajemniczych zaginięć sprzed trzydziestu lat i pewnej złowrogiej słowiańskiej sekty. Czy ida im się wyjaśnić zagadkę zgonów w liceum? Jakie sekrety skrywa Rogaty Las, z którego tak trudno jest wyjść?
Julia Halladin miała bardzo interesujący pomysł na fabułę swojej debiutanckiej książki i już sam ten fakt przykuwa uwagę. Mroczny las, który skrywa wiele tajemnic, słowiańskie wierzenia, które swoich wyznawców sprowadzają na przestępczą drogę, sekrety rodzinne, które budzą się z uśpienia. Sporo tego. „Rykowisko” to wielowątkowa opowieść, która posiada kilka naprawdę mocnych momentów. Autorce udało się stworzyć mroczny klimat i zasadniczo przez cały czas lektury czytelnikowi towarzyszy uczucie niepokoju. Akcja rozgrywa się zimą. Mrok, zimno i szarość odgrywają tu znaczącą rolę, a pisarka świetnie operuje opisami pogody, które są przejmujące i bardzo dobrze komponują się z treścią tej historii. Bogate, nasycone opisy są dużą zaletą tej powieści. Dodatkowy atut to grupka bohaterów wśród których są zarówno policjanci jak i uczniowie dzięki temu przebieg akcji śledzimy oczami rozmaitych osób. Plusem jest także miejsce osadzenia akcji, czyli internat oraz budynek zakonu. Halladin w ciekawy sposób nakreśliła atmosferę zamknięcia : mała miejscowość, mroczny las, a do tego budzące grozę stare budynki. To tak jakby zamknięcie w zamknięciu – w małej specyficznej społeczności funkcjonuje niewielka grupa postaci i one tworzą swoisty mikroklimat. To bardzo interesujący zabieg. Całościowo zresztą „Rykowisko” jest książką bardzo dokładnie przemyślaną i logiczną. Mimo mnogości wątków i dwóch płaszczyzn czasowych autorce udało się zachować zarówno klimat jak i rzeczowość tej historii.
Ta duszna, pełna napięcia i rosnącej grozy atmosfera została utrzymana na wysokim poziomie przez całą książkę. Rogaty Las i związane z nim tajemicze zaginięcia mocno oddziałowują na wyobraźnię czytelnika. Bardzo mi się podoba to, jak Halladin, która bez wątpienia obdarzona jest niespotykaną wyobraźnią, potrafi sugestywnie opisywać wymyślony przez siebie świat. Odpowiada mi jej styl, narracja i cenię dużą pomysłowość, którą zaprezentowała w swojej debiutanckiej powieści. Książka jest spójna, dopracowana i koncepcyjnie niczego nie można jej zarzucić. Jeżeli autorka debiutuje na takim poziomie, to myśłę, że kolejne jej powieści mogą odbić się szerokim echem.
Jest jednak coś, co wpływa na odbiór tej książki jako całości. Niestety, ale nie jest równa. Wątki przedstawiające wydarzenia z lat dziewięćdziesiątych odstają od tych, które dzieją się współcześnie, I w narracji z tego okresu zastosowana jest zbyt duża ckliwość. Mnie to przeszkadzało w lekturze. Czasami odnosiłam wrażenie jakby te wątki pisane były w pośpiechu. Myślę, że zamysłem było to, by były głęboko przejmujące, jednak ich ogólny wydźwięk jest zgoła inny, a szkoda, ponieważ było naprawdę bardzo dobrze. „Rykowisko” nawet z tym mankamentem pozostaje, w moim odczuciu, niezwykle udanym debiutem. Nakreślona przez Julię Halladin aura mroku i grozy jest fantastyczna.
Mocny debiut oparty na prastarych wierzeniach. Powieść o poszukiwaniu swoich korzeni, dążeniu do przynależności stadnej, tęsknocie za rodziną. Bardzo mroczny thriller, który potrafi przyprawić o mocniejsze bicie serca. Powieść osadzona w górskich, przygranicznych rejonach, gdzie czas zdaje się poruszać w zupełnie innym trybie. Bardzo udana książka, która zdecydowanie się wyróżnia. Diabeł gorąco poleca.
PRZYJDĘ PO CIEBIE NOCĄ
Rok 2024 zostanie chyba okrzyknięty rokiem debiutów. Mimo tego, że minęły dopiero dwa miesiące, doczekaliśmy już kilku interesujących powieści debiutantów. Myślę, że to dopiero początek tego, co nas czeka. Jednym z ciekawych debiutów, które miałam okazję przeczytać jest „Rykowisko” Julii Halladin, które ukazało się pod skrzydłami...
2024-02-25
OKO W OKO Z DEMONAMI
„Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to książka Roberta K. Resslera, którą napisał przy współudziale Toma Shatchmana. W Stanach Zjednoczonych ukazała się ona na początku lat dziewięćdziesiątych, czyli niedługo po tym jak Ressler przeszedł na emeryturę. Dzięki wydawnictwu Filia teraz także polscy czytelnicy mogą poznać tę, klasyczną już, pozycję z nurtu true crime.
Robert K. Ressler (1937-2013) przez ponad dwadzieścia lat pracował w FBI oraz pozostawał w służbie armii USA. Gdy rozpoczynał swoją karierę agenta federalnego czasy nie sprzyjały innowacjom. Skostniałe, biurokratyczne młyny mieliły bardzo wolno. To właśnie w takim klimacie, mało przychylnym dla młodych, ambitnych osób, Ressler przedstawił władzom Biura swój pomysł – powołanie zupełnie nowej jednostki zajmującej się badaniem seryjnych zabójców i nakreślaniem ich portretów psychologicznych. Zaopatrzony w skromne początkowo fundusze, wyruszył w podróż po więzieniach całego kraju, by spotkać się z najbardziej okrutnymi zbrodniarzami. Na podstawie przeprowadzonych z mordercami rozmów opracował cykl szkoleń, które zaczęły cieszyć się coraz większą popularnością. Na jego wykłady tłumnie przybywali policjanci, dziennikarze, pisarze, psychiatrzy. To jemu zawdzięczamy termin „seryjny morderca”, który dziś jest stosowany zarówno w naukowych opracowaniach jak i w języku potocznym. Książka „Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to opowieść Resslera o tym jak trudną drogę pokonał, by doskonalić profilowanie kryminalne i edukować przedstawicieli organów ścigania.
Już sam dźwięk nazwisk takich jak Edmund Kemper, Jeffrey Dahmer czy John Wayne Gacy wywołać może gęsią skórkę. Zwyrodnialcy, potwory, ludzie pozbawieni hamulców moralnych. Znamy ich z książek i filmów. Robert Kenneth Ressler poznał tych osobników osobiście. Przeprowadzał z nimi wielogodzinne wywiady, w których starał się zgłębić ich motywacje. Dlaczego zabijali? Co nimi kierowało? W jakich warunkach przyszli na świat i co takiego ukradł im ten świat, że stali się bestiami? Ressler brał udział w wielu śledztwach, współpracował z policją na terenie całych Stanów Zjednoczonych, wykonywał pierwsze profile zabójców. Czy na podstawie samego tylko widoku miejsca zbrodni można pokusić się o nakreślenie rysu psychologicznego zabójcy? Jak daleko da się sięgnąć w pokrętne rozumowanie wypaczonej jednostki? Na podstawie swojej niezwykle bogatej kariery Robert Ressler zabiera nas w mroczny świat najokrutniejszych postaci jakie kroczyły po naszej planecie.
Stał się pierwowzorem bohatera serialu „Mindhunter”, zainspirował Mary Higgins Clark do napisania jednego z jej największych bestsellerów oraz doradzał Thomasowi Harrisowi w pracy nad książką „Milczenie owiec”. Ressler to ikona kryminalistyki, człowiek, który wytyczył nowe drogi w prowadzeniu obław na zabójców. W swojej pracy zawsze był gotów porzucić wszystko, by udać się na drugi koniec kraju, gdzie dokonano makabrycznego odkrycia straszliwej zbrodni. Był człowiekiem, który walczył na froncie sprawiedliwości nigdy nie chowając się w bezpiecznym biurze. I prawdziwym pogromcą potworów, który starał się swoich rozmówców nigdy nie oceniać mimo straszliwości popełnionych przez nich czynów. Otwierali się przed nim, ufali mu. To dzięki jego pracy udało się tak bardzo posunąć do przodu profilowanie kryminalne i zdobyć ogrom wiedzy z zakresu działań morderców.
„Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to klasyczna pozycja dla wszystkich osób interesujących się kryminalistyką. To taka książka, której absolutnie nie można przegapić. Ressler opowiada rzeczowo, przytacza zarówno sukcesy jak i porażki, ale także dzieli się gorzkimi refleksjami. To opowieść o śmierci, krzywdzie ofiar, bestialstwie, ale także betonowej biurokratycznej machinie sądów, aresztów śledczych czy samego biura FBI. O ludziach, którzy walczą o sprawiedliwość dla swoich bliskich, ale także pojedynczych stróżów prawa, którzy walczą na pierwszej linii ognia, by świat stał się choć odrobinę bezpieczniejszy. Książka napisana konkretnie, rzeczowo, przytaczająca wiele przykładów i wprowadzająca nas w skomplikowany świat seryjnych zabójców. Bardzo polecam. W gatunku true crime trudno o lepszy przykład książki, która napisana została przez agenta federalnego, a nie dziennikarza czy pisarza. Ressler pisząc o swoich doświadczeniach jest prawdziwy, nie koloryzuje, nie sili się na nośność tematu. Po prostu relacjonuje swoją trudną, ale i fascynującą pracę. Diabeł piekielnie poleca.
OKO W OKO Z DEMONAMI
„Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to książka Roberta K. Resslera, którą napisał przy współudziale Toma Shatchmana. W Stanach Zjednoczonych ukazała się ona na początku lat dziewięćdziesiątych, czyli niedługo po tym jak Ressler przeszedł na emeryturę. Dzięki wydawnictwu Filia teraz także polscy czytelnicy mogą poznać tę,...
SYNDROM FINA
Antti Tuomainen powraca z drugą częścią cyklu o perypetiach matematyka Henriego Koskinena. „Paradoks łosia” to kolejna niebanalna opowieść autora, którego cechuje swoiste poczucie humoru i skłonność do pisania absurdalnie zabawnych historii.
Henriemu udaje się zapanować nad tornadem, które przetoczyło się przez jego życie, gdy po śmierci brata odziedziczył po nim park rozrywki. Zadłużony, nie rokujący i pełen pracowników, którzy stanowią dość kontrowersyjną zbieraninę postaci. Kiedy sprawy wydają się zmierzać ku ustatkowaniu, wybucha kolejna bomba – Henri z trudem uchodzi z życiem z ataku na swoją osobę, biznesowi kontrahenci okazują się gangsterami, a zmarły brat... powraca do grona żywych. Czy dzięki analitycznemu umysłowi i matematycznej precyzji Henri zdoła zapanować nad piętrzącymi się wokół niego problemami i ...rosnącą górą trupów?
Język, którym posługuje się Tuomainen jest całkowicie unikatowy. Autor prowadzi narrację w sposób nieszablonowy, świetnie dozuje czarny humor i umiejętnie ociera się o granice absurdu. „Paradoks łosia” to pozornie prosta historia sensacyjna, w której trup ściele się gęsto, atmosfera pełna jest napięć między bohaterami, a rosnąca aura groteski rozlewa się z kolejnych kart książki. To wręcz niewiarygodne jak pisarz prowadzi nas przez swoją historię. Plastyczne opisy parku rozrywki sprawiają, że naprawdę czuje się klimat tego miejsca. Nie jako turystycznej atrakcji lecz jako miejsca pracy. I zbrodni, ma się rozumieć. Charakterystyczne nazwy sprzętów, pracownicy pełniący zaskakujące funkcje i gorączkowe usiłowania Henriego, by utrzymać to miejsce na powierchni są rewelacyjne. Tuomainen od samego początku dba o to, by czytelnik wczuł się w stworzony przez niego świat. Udaje mu się to doskonale.
Nie ma kryminału bez trupa. Jednego, dwóch, trzech... Bywa, że trudno zliczyć następujące po sobie zgony. „Paradoks łosia” nie jest powieścią kryminalną w typowym rozumieniu tego pojęcia. I, co ważne, nie jest także komedią kryminalną. To sensacja przemieszana z groteską, pastisz i wnikliwe, interesujące spojrzenie na Finlandię i współczesny świat. Antti Tuomainen bawi się konwencją, miesza gatunki, tworzy coś wyjątkowego, co charakteryzuje go i sprawia, że jest rozpoznawalny. Jedyny w swoim rodzaju, a co za tym idzie – nie dla każdego. Myślę, że zarówno „Paradoks łosia” jak i inne powieści pisarza trafią wyłącznie do konkretnej grupy ludzi. Albo się to lubi albo nie. Zapewne wielu czytelników uzna, że prezentowane przez Tuomainena treści i ich indywidualna stylistyka nie są dla nich. Można rzec, że ten Fin to szaleniec. Któż bowiem miałby odwagę napisać tak przewrotne książki, okrasić je makabrycznym miejscami humorem i do tego zdobyć tak wiele nagród? A jednocześnie zbierać wiele negatywnych recenzji? Paradoks Tuomainena. Polecam każdemu dać szansę porwać się tym książkom, otworzyć na nie i przekonać jak wiele treści autor przemyca mimochodem.
„Paradoks łosia” jest kontynuacją „Czynnika królika”, ale myślę, że nic się nie stanie jeżeli ktoś sięgnie po tę książkę nie znając części pierwszej. Wydarzenia z poprzedniego tomu są sprytnie wplecione w fabułę i łatwo jest odnaleźć się w tej opowieści. Bardzo przyjemnie spędziłam czas w trakcie tej lektury. Tuomainen pisze zgrabnie, doskonale oddaje rzeczywistość, konstruuje dobre dialogi. To książka, na którą od początku do końca autor miał pomysł, który konsekwentnie realizował. Jest strasznie i zabawnie. Relacja między dwoma braćmi, z których jeden ma wielki talent do wpadania w kłopoty, a drugi do wychodzenia z nich obronną ręką, jest kapitalnie przedstawiona. Miłość braterska, która utwierdza nas w przekonaniu, że z rodziną to na zdjęciach. Bohaterowie Tuomainena to niesamowita wręcz menażeria osobliwości. Pisarz potrafi charakteryzować przedziwne typy, które tak dobrze wkomponowują się w przekrój społeczeństwa.
Pełna niespotykanego humoru, oryginalna, zaskakująca powieść, która nie każdemu przypadnie do gustu, ale jestem pewna, że wiele osób w twórczości autora odnajdzie wentyl bezpieczeństwa, który pozwoli im przenieść się do szalonego, pełenego niespodzianek świata, który stanowi świetną odskocznię od szarości codzienności.
SYNDROM FINA
więcej Pokaż mimo toAntti Tuomainen powraca z drugą częścią cyklu o perypetiach matematyka Henriego Koskinena. „Paradoks łosia” to kolejna niebanalna opowieść autora, którego cechuje swoiste poczucie humoru i skłonność do pisania absurdalnie zabawnych historii.
Henriemu udaje się zapanować nad tornadem, które przetoczyło się przez jego życie, gdy po...