+16
Przed przystąpieniem do czytania zapoznaj się z ostrzeżeniem!
Tw: sekty, religie, przemoc, uzależnienia, samobójstwo, śmierć.
Nie potrafię wyrazić jak bardzo jestem pod wrażeniem kreatywności autorki, jej umiejętności żonglowania słowem i kreowania wciągającej, mrocznej, tajemniczej historii, która bawi się czytelnikiem na każdym kroku, na koniec stworzeni bohaterowie, których kochasz i nienawidzisz. (Dosłownie, nawet jeśli początkowo ktoś cię drażni, poznając ich, dłużej przebywając w ich towarzystwie tym większe zrozumienie dla ich działań i motywów wyłania się wśród kart).
Do Starego Brokatu pod koniec 1 tomu Radioaktywnego domu dla lalek powrócili David, Christian, Natalie oraz Eleanor z piątki wybranych tylko Jane zdecydowała się na ucieczkę? A może spotkanie z przyszłością i próbą pogodzenia się z nią? Nie ma to znaczenia, już nie. Podjęli grę i nie mogą się wycofać, uciec, zostaje jedynie przeć naprzód licząc, że pożyją jeszcze chwilę dłużej. Co jest znaczenie utrudnione, gdy władze zaczynają deptać im po piętach, wkońcu grupie jest dziewczyna z czerwonej listy, która kilka chwil temu miała wystąpienie w stolicy na oczach dziesiątek twarzy o nielegalnej religii. Tak, to zdecydowanie nie jest proste, wkońcu wypadku chodzą po ludziach ...
,,Zawsze działamy ludziom na duszę"
Oni nie są bogami. Nie są nieśmiertelni.
Drugi tom Radioaktywny domek bez wiary uświadamia szybko i boleśnie, dlaczego nie warto ufać, nie warto wierzyć, nie tutaj, nie w Nowym Kraju. Spotykamy się na pogrzebie, jechała za szybko, pod wpływem alkoholu, znaleziono zwęglony wrak, zginęła na miejscu. Te kilka słów odbijają się po głowie niczym piłeczki pingpongowe, jak mogło do tego dojść? Christian nie potrafił znałeść odpowiedzi, od początku wiedział, że źle się to skończy, ale przez chwilę być może też uwierzył w nieśmiertelność. Zły wybór jeśli chodzi o bezpieczeństwo, lecz moralnie stanął na wysokości zadania. Zyskał w oczach. Przez cały tom jego osobowość rozwija się, dojrzewa. David niezmiennie chodzi własnymi drogami, obserwuje, wypływa i raz na jakiś czas coś palnie. Jest sobą w całej swojej okazałości. (I o dziwo nie jest największym nierozszyfrowanym psychopatą, z żalem muszę stwierdzić, że jeden z nowych bohaterów odebrał mu tron i koronę pierwszeństwa). Jane wraca do miejsca, które wydawało się zamkniętym rozdziałem i może rzeczywiście tak było, spędzając czas na pracy, jedynie osiągnęła odcięcie się tymczasowe od problemów, jednak one o niej nie zapomniały i wreszcie mogą się dobrać do jej snów, a wraz z nimi pośrednicy i zatenświaty. Natalie odcina się od reszty grupy, ma dość kłamstw, niebezpieczeństw i narażania się. Delikatnie mówiąc mają spadać i nie wciągać jej głębiej w bagno (sama da sobie świetnie radę topiąc się w nim). Na koniec Eleanor staje się do zniesienia, jestem tak samo zdziwiona jak reszta, wręcz mi jej brakuje czasem, gdy zbyt długo nie pojawia się jej rozdział.
Kurczę w tym momencie nie wiem co dalej pisać jest tyle rzeczy do wspomnienia, opisania, które muszą wybrzmieć, ale nie chce nikomu psuć przyjemności z czytania, bo ona jest cały czas, uważam, że to niesamowite, że nie ma nudnych momentów, nie istotnych, wszystko jest powiązane, ważne, trzeba pilnować każdego słowa i myśli, a przy tym nic nie jest zapomniane. Przykładem może być coś z pozoru nieistotnego, jeden malutki fragment, kilka słów, wspomnienie o rodzicach bohaterów mną wstrząsnęło. Dlaczego? Bo autorka o nich pamiętała, pamięta że jej bohaterowie mają rodziny, nawet jeśli nie pojawia się w centrum akcji, oni są, zostaje wyjaśnione dlaczego pozwalają swoim dzieciom na wszystkie czynny. Taka mała rzecz, a cieszy, bo świat nie ogranicza się do tego pokolenia, poprzedniego i antagonistów, on żyje poza, dalej. Nawet jeśli dla niektórych w zawieszeniu, oczekiwaniu na coś, kogoś. Taka niewielka wzmianka, potrafi cieszyć, czasem bardziej niż największa akcja. Inna rzecz, drobnostka można by rzec: Normalność bohaterów. A może raczej realność, martwią się o to co zjedzą, gdzie będą spać, czym zapłacą, oraz że pieniądze z nieba nie spadną trzeba na nie zarobić. Przejmują się podstawowymi pragnieniami, co w kontraście z walką z religią, władzą, organizacjami jest tak do bólu prawdziwe, pozwala jeszcze bardziej wczuć się, docenić skupienie na detalach, które zacierają granicę między fikcją, a rzeczywistością. Czy czegoś więcej potrzeba? Cóż ... mogła bym wspomnieć o zakończeniu jeszcze, plot twiście, którego powiedzieć, że się nie spodziewałam to nic nie powiedzieć, bo autorka robi w konia zawodowo, nawet, gdy podaje odpowiedź na srebrnej tacy. Będąc szczera nie potrafię wyjaśnić tego co się wydarzyło w tym zapomnianym przez Boga miejscu, które tylko twór z zatenświatów z literką w nazwie może odczuwać satysfakcję, moje emocje są nadal zbyt duże, myśli zbyt otępiałe, a ciśnienie do tej pory skaczę na samo wspomnienie. Zostawmy to zatem, życzę ci drogi czytelniku, dobrej lektury (i odstawienia kawy podczas czytania, nie będzie potrzebna).
,,- David miał rację, mówiąc ci, że ta siła jest w każdym. Pod tym względem nie ma ludzi lepszych i gorszych. Są tylko ci, którzy wierzą i nie wierzą."
Na koniec jedyna rzecz, której chciała bym więcej w następnych tomach, to poznanie większej ilości informacji o zatenświatach, wydaje się tak ciekawym miejscem ...
+16
Przed przystąpieniem do czytania zapoznaj się z ostrzeżeniem!
Tw: sekty, religie, przemoc, uzależnienia, samobójstwo, śmierć.
Nie potrafię wyrazić jak bardzo jestem pod wrażeniem kreatywności autorki, jej umiejętności żonglowania słowem i kreowania wciągającej, mrocznej, tajemniczej...
Rozwiń
Zwiń