rozwiń zwiń
FootballArt

Profil użytkownika: FootballArt

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 4 lata temu
9
Przeczytanych
książek
9
Książek
w biblioteczce
9
Opinii
17
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie

Okładka książki Zasypany. Życie na zakręcie Paweł Hochstim, Igor Sypniewski, Żelisław Żyżyński
Ocena 6,3
Zasypany. Życi... Paweł Hochstim, Igo...

Na półkach: ,

„Przypominam sobie, że jestem w Manchesterze i dziś o godzinie 20:45 zagram na Old Trafford. Trzeba wytrzeźwieć, bo choć pewnie zacznę na ławce, to zionąć w szatni piwem raczej nie wypada. To w końcu Liga Mistrzów…”

9 grudnia 1998r. wchodzi na boisko w 56 minucie meczu Ligi Mistrzów z Arsenalem. 20 minut później sadza na tyłku Davida Seamana i wyrównuje stan meczu na 1:1. Arsenal co prawda strzela jeszcze dwie bramki i wygrywa mecz, ale wydaje się, że 24-letni Sypniewski właśnie wjeżdża z futryną do dużej piłki. Dwa lata później pierwszy raz wychodzi w podstawowym składzie. Nikt nie spodziewa się, że na Old Trafford, pierwszy raz będzie zarazem ostatnim.

W roku 2007 został skazany na 18 miesięcy więzienia, za groźby karalne i psychiczne znęcanie się nad rodziną. Choć jak sam twierdzi – „za małpi rozum po gorzale”.

Czas pomiędzy Manchesterem a zakładem karnym przy ulicy Smutnej w Łodzi, to powolne, acz systematyczne, staczanie się na samo dno…

To mógłby być fragment autobiografii któregoś z wielkich skandalistów jak Paul Gascoine, czy George Best. Ale tak potoczyły się losy chłopaka z Bałut, który miał wszystko w swoich rękach, ale „głowa nie nadążyła”.

„Lepszego nie znałem. Głupszego też nie. Bo przecież nie tylko pech, zwłaszcza pech do ludzi, sprawił, że tak się to wszystko potoczyło.”

Z pozoru jest to kolejna autobiografia upadłego piłkarza, który próbuje podratować budżet, sprzedając nam historyjkę o ludzkiej głupocie i zmarnowanym wielkim potencjale. Oczywiście nie łudzę się, że względy finansowe nie odegrały tu kluczowej roli, a motywacją był jedynie czynnik edukacyjny. Ale książka porusza kilka ważnych problemów, a wiele naszych przypuszczeń znajduje w niej potwierdzenie.

Autor wspomnień próbuje rozliczyć środowisko piłkarskie z jego największej plagi – nałogów. Pokazuje też, że piłkarze często nie są psychicznie gotowi do wzięcia się z życiem za bary. Jest to pewien paradoks, bo każdy, kto spędził kilka lat w piłkarskiej szatni, na dowolnym poziomie, wie, że jest to jedno z najbardziej samczych miejsc na ziemi i jeśli ktoś wykazuje oznaki słabości, zostanie bezlitośnie zmielony. Życie jednak weryfikuje wszystko i często pojawia się absurdalny zarzut – nie miał kto przypilnować. Pod maską twardziela, często kryje się dziecko specjalnej troski.

„I Wami, młodzi piłkarze, może czytający tę książkę, też nikt się nie zajmie, gdy przegracie swoją wielką szansę. Odkrywam się przed Wami także po to, byście nie powtórzyli nawet dziesiątej części wszystkich moich błędów.”

Co sprawiło, że transfer do wielkiej Wisły, zamiast katapultą, stał się najczarniejszą chwilą w życiu Sypniewskiego. Chwilą, która naznaczyła jego późniejszą karierę? Dlaczego bał się awansować z ŁKS-em do ekstraklasy i dlaczego musiał uciekać z klubu, bo nie wyobrażał sobie, że mógłby w niej zagrać. Dlaczego uciekał przed asystentem selekcjonera reprezentacji i jak blisko było do stworzenia duetu w kadrze Szwecji ze Zlatanem?

„Dziś, po latach, myślę, że w klubie wszyscy doskonale wiedzieli, że piję. Ale grałem nieźle, więc nikomu to tak naprawdę nie przeszkadzało. Ludzie śmieją się, że na kacu grałem lepiej, niż na trzeźwo. (…) Niektórym tam się nawet ta zależność podobała i sami polewali, choć mówimy przecież o trzeciej, a potem drugiej lidze. W końcu i ja w to uwierzyłem. Najlepsze mecze rozgrywałem na megakacu.”

Zasypany to książka o zmaganiu się z depresją i nałogiem alkoholowym. Zmaganiu, które nie zakończyło się happy endem, choć epilog do tej historii jeszcze się pisze. Uważna lektura tej książki, może przynieść bardzo pożyteczne wnioski. Nie tylko dla piłkarzy, ale dla każdego, kto być może, stawia pierwszy krok w drodze do nałogu. A może nawet pozwoli tego kroku uniknąć.

„Wiecie skąd biorą się te piłkarskie nałogi? Z nudy. Zawodowy piłkarz, jeśli nie ma jakiejś pasji albo przynajmniej trójki dzieci, to głównie się nudzi. Po maksymalnie czterogodzinnych zajęciach w klubie (to naprawdę jest max!), co z dojazdem daje 5 godzin… koniec pracy, a często ćwiczy się tylko dwie godziny i po robocie jest się już w południe.”

Więcej recenzji znajdziecie na stronie:
http://footballart.pl/category/czytelnia/

Zapraszamy!

„Przypominam sobie, że jestem w Manchesterze i dziś o godzinie 20:45 zagram na Old Trafford. Trzeba wytrzeźwieć, bo choć pewnie zacznę na ławce, to zionąć w szatni piwem raczej nie wypada. To w końcu Liga Mistrzów…”

9 grudnia 1998r. wchodzi na boisko w 56 minucie meczu Ligi Mistrzów z Arsenalem. 20 minut później sadza na tyłku Davida Seamana i wyrównuje stan meczu na 1:1....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dogrywka Mark Halsey, Ian Ridley
Ocena 6,8
Dogrywka Mark Halsey, Ian Ri...

Na półkach: ,

Jak grzyby po deszczu powstają kolejne książki o piłkarskiej tematyce. Zawodnicy i trenerzy, ci emerytowani i ci obecni, zapraszają nas do szatni i na stadiony – te największe, oraz te nieco mniejsze. Piłka nożna ukazywana jest nam z niemal każdego punktu widzenia. Jednak przez długi czas, w dyskusji o futbolu brakowało mi głosu jednej z kluczowych stron – głosu sędziów. Często krytykowani za swoje decyzje, będący poddawani nieustannej ocenie – nierzadko krzywdzącej, żyli niczym w oblężonej twierdzy. Zakazy publicznych wypowiedzi na tematy sędziowskie, jakie nakładano na arbitrów sprawiały, że oddalali się oni od przeciętnego kibica, a w relacji na linii fan – sędzia szacunku było tyle co pieprzu w zupie.



Z czasem zaczęto proces „odbrązawiania”. Sędziowie zaczęli brać czynny udział w debacie o piłce nożnej, przybliżając nam wszystkim specyfikę tego zawodu i zabierając głos w dyskusji na temat planowanych zmian w przepisach. W zrozumieniu jak trudną pracę wykonują pomagały mi.in. akcje pod tytułem „sędzia na podsłuchu”, pokazywały one, że zapanowanie nad dwoma zespołami i podejmowanie trudnych decyzji w ułamkach sekund, wymaga nadludzkich zdolności, refleksu i niezwykle silnego charakteru.

W związku z tym, z niemałym zainteresowaniem sięgałem po książkę pt. „Dogrywka”, którą popełnili do spółki Mark Halsey i Ian Ridley. Historia znakomitego sędziego, który przez wiele sezonów gwizdał na najwyższym szczeblu w angielskiej piłce, spisana przez wybitnego dziennikarza sportowego… to nie mogło się nie udać. Promując książkę Halsey wspominał o kłodach jakie rzucali mu pod nogi jego niedawni szefowie, utrudniając powstanie książki. Mało tego, na odchodne zaproponowali mu nawet kontrakt, który zobowiązywał go do milczenia. Potęgowało to zainteresowanie z jakim zabrałem się do lektury.

Czy książka sprostała oczekiwaniom?

Sporą jej częścią, a właściwie pewnego rodzaju motywem przewodnim, jest walka z rakiem krtani, jaką Halsey stoczył w trakcie swojej kariery. Powoduje to, że momentami czyta się ją ciężko, a czytelnicy oczekujący mięsistych historii z samego centrum boiskowych wydarzeń, długimi momentami mogą czuć się zawiedzeni. Trudno jednak dziwić się autorowi, dla którego owa książka jest w pewnym sensie dziełem życia. Bowiem czy można opisać swoje życie nie patrząc na nie przez pryzmat śmiertelnej choroby, którą udało się pokonać? Dowiadujemy się zatem jaką drogę przeszedł od zdiagnozowania raka, przez leczenie, aż do powrotu na boiska. Jaką katorżniczą pracę wykonał, aby na ostatnie kilka lat wrócić do sędziowania i jak niewiele brakło aby ta próba się nie powiodła.

Podróżujemy z autorem po boiskach niższych lig i wspinamy się po szczeblach sędziowskiej kariery aż na sam szczyt, a tam dostajemy wiele ciekawych historii dotyczących zawodników ze światowej czołówki. Jak radził sobie z niepokornymi piłkarzami, a których darzył największym szacunkiem? Jak układała mu się współpraca z menedżerami pokroju Alexa Fergusona i jak zaczęła się jego przyjaźń z Jose Mourinho? Dowiadujemy się jak wygląda dzień meczowy sędziego i jakie są zwyczaje z takim dniem związane.

„Cristiano naturalnie zaczął narzekać. Owszem mogłem uznać faul, zauważyłem kontakt, ale chciałem pokazać, że nie można mnie robić w balona i że nie dam się wciągnąć w żadne oszustwa. (…) Tego ludzie krytykujący arbitrów za pojedyncze decyzje nie biorą pod uwagę. Właśnie takie zachowanie było konieczne, abym mógł podporządkować sobie mecz. Pierwsze decyzje – poprawne czy błędne – często nadają ton grze…”

Mark Halsey wyjawia sporo historii zza kulis angielskiej piłki, które zapewne nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. Nie owija w bawełnę i nie oszczędza swojego szefostwa ukazując z jakimi trudnościami z ich strony musiał się mierzyć. Opowiada o relacjach jakie łączą go z Markiem Clattenburgiem i Howardem Webbem, a także dlaczego nie darzy specjalnym szacunkiem Grahama Polla. Przytacza wiele anegdot prosto z boiska. Kogo obwinił Graham Poll za pokazanie 3 żółtych kartek jednemu zawodnikowi w meczu Australia – Chorwacja, podczas MŚ w 2006 roku? Dlaczego czołowy sędzia Premier League nie mógł powstrzymać radości, kiedy jedna z drużyn zdobyła bramkę w sędziowanym przez niego spotkaniu? O co autor ma największy żal do swoich przełożonych z Proffesional Game Match Officials? Jakie konsekwencje miało oskarżenie Marka Clattenburga o rasizm, wysunięte przez jednego z zawodników Chelsea Londyn? W książce znajdziemy odpowiedź na te i wiele innych pytań.

„Sędziowanie trzeba czuć. Dosłownie. Trzeba tym żyć. (…) Sztuka sędziowania od zawsze polegała na znalezieniu idealnego balansu pomiędzy utrzymaniem płynności gry, a jednoczesnym przestrzeganiem jej reguł.”

Jednak dla mnie zdecydowanie najcenniejsze jest jego spojrzenie na pewien pragmatyzm w sędziowaniu. Na subiektywne podejście do boiskowych wydarzeń. Często popełniamy błąd, zbyt literalnie trzymając się przepisów gry w piłkę nożną. Owszem, one regulują ramy w jakich odbywa się rywalizacja dwóch zespołów i są sytuacje, w których odstąpić od twardego ich respektowania nie można, ale są też takie, w których ta granica jest płynna i pamiętać należy, że to sędzia znajduje się w ogniu wojny. I to on musi utrzymać kontrolę nad meczem od pierwszej do ostatniej minuty. Powyższy cytat doskonale oddaje dylemat z jakim mierzą się arbitrzy przez całą swoją karierę, a Halsey słynął z tego, że jak mało kto potrafił znaleźć złoty środek zapewniający grze płynność. Powodowało to, że był jednym z najbardziej cenionych rozjemców, jacy biegali po boiskach Premier League i doprawdy trudno spotkać się z nieprzychylną opinią na jego temat.

Książka jest na pewno warta uwagi. Owszem pozostawia pewien niedosyt, związany głównie z tym, że wiele ważnych zagadnień potraktowanych zostało po macoszemu, a niektóre wątki wydają się nic nie wnosić. Jednak jej lektura jest cennym doświadczeniem, odzierającym z nimbu tajemniczości i przybliżającym nam trudną pracę sędziów, oraz presję jakiej muszą stawiać czoła.

Więcej recenzji znajdziecie na stronie:
http://footballart.pl/category/czytelnia/

Zapraszamy!

Jak grzyby po deszczu powstają kolejne książki o piłkarskiej tematyce. Zawodnicy i trenerzy, ci emerytowani i ci obecni, zapraszają nas do szatni i na stadiony – te największe, oraz te nieco mniejsze. Piłka nożna ukazywana jest nam z niemal każdego punktu widzenia. Jednak przez długi czas, w dyskusji o futbolu brakowało mi głosu jednej z kluczowych stron – głosu sędziów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piłkarskich trenerów można podzielić na dwie grupy: piłkarskich wizjonerów i trenerów – pragmatyków. Do pierwszego grona zaliczają się takie postacie jak Johan Cruijff, Marcelo Bielsa czy Pep Guardiola, czyli Ci, którzy w swoim czasie zrewolucjonizowali myślenie o futbolu. Natomiast po stronie pragmatyków miejsce zajmują m.in. Alex Ferguson, Jose Mourinho i Carlo Ancelotti. Trenerzy potrafiący doskonale wykorzystać potencjał ludzki jakim dysponują.

Właśnie włoski menedżer jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli myśli pragmatycznej. Pracował we Włoszech, w Hiszpanii, w Anglii, we Francji, a obecnie w Niemczech. Zatem w swoim CV ma zespoły z 5 najlepszych europejskich lig. Juventus, Milan, Chelsea, PSG, Real Madryt, Bayern Monachium.
Pod zdobyczami uginają się półki w klubowych gablotach:
Liga Mistrzów – 3 razy
Superpuchar UEFA – 3 razy
Klubowe Mistrzostwa Świata – 2 razy
Włochy – Mistrzostwo Serie A, Puchar Włoch, Superpuchar Włoch
Anglia – Mistrzostwo Premier League, Puchar Anglii, Tarcza Wspólnoty
Hiszpania – Puchar Króla
Francja – Mistrzostwo Ligue 1
Niemcy – Superpuchar Niemiec
Sukcesy pod jego wodzą osiągali m.in. Paolo Maldini, Seedorf, Kaka, Schevchenko, Pirlo, Terry, Lampard, Ibrahimović, Ramos i Ronaldo. Obecnie jest na najlepszej drodze do zdobycia mistrzostwa i pucharu Niemiec, a Bayern wymienia się w jednym szeregu z Barceloną i Realem jako kandydata do triumfu w Lidze Mistrzów. Do tego strzeleckie rekordy bije Robert Lewandowski.

Uff… może się zakręcić w głowie.

„Dyskretne przywództwo” nie jest autobiografią. Jeśli miałbym przyporządkować ją do jakiejś kategorii, umiejscowiłbym ją gdzieś pomiędzy literaturą sportową a podręcznikiem z zarządzania zasobami ludzkimi. Już w przedmowie Ancelotti mówi o sile spokoju i dyskretnego przywództwa, a za przykład stawia Vito Corleone. Dlatego też tytuł nie jest przypadkowy, a sposób w jaki „Carlito” zarządza swoimi zespołami stanowi trzon na którym osadza się w dużej mierze treść książki.

A jaka jest to książka? Myślę, że dokładnie taka jakim trenerem i człowiekiem jest sam Ancelotti…
Nie znajdziemy w niej krwistych anegdot, skandali, z którymi miał do czynienia dowodząc największymi zespołami, ani żartów po których będziemy zanosić się śmiechem. Napotkamy natomiast sporo banałów w stylu: „przywództwa można się nauczyć, ale nie można udawać kogoś kim się nie jest…” czy „prawdziwy przywódca nie musi dowodzić swojej pozycji”. Początkowo poczytywałem to jako sporą wadę tej pozycji, ale z czasem uznałem, że jest to jej siła. Bo Ancelotti odkrywa siebie samego, pokazuje nam jaki jest naprawdę, a potwierdzają to zawarte w książce wypowiedzi m.in. Ibrahimovicia, Beckhama czy Sir Alexa Fergusona. Jego sposób narracji stanowi kontrast dla tej przyjętej w mass mediach i celującej w niskie instynkty.

Nie pali za sobą mostów, bo jak sam przyznaje, być może kiedyś ponownie będzie pracował z tymi piłkarzami. Jak wobec tego zyskałby sobie ich zaufanie? Mimo to udaje mu się przemycić wiele ciekawych historii, jak na przykład ta, kiedy wspominał współpracę ze Zlatanem:

„Pamiętam między innymi sytuację, kiedy doszedł do wniosku, że jeden z młodszych zawodników nie dość przykładał się do treningu. Po zajęciach zawołał go do siebie i poinformował: ‚Wracaj do domu i zapisz sobie w pamiętniku, że trenowałeś dzisiaj ze Zlatanem, bo myślę, że to chyba twój ostatni raz’.”

Przedstawia swoje spojrzenie na futbol. Spojrzenie, które w wielu miejscach stoi w sprzeczności z tym co wielu z nas myśli o pracy menedżera. Mówi o cyklu pracy trenera i o tym, że w momencie zatrudnienia już wie, że niebawem będzie zwolniony. Dlatego liczy się dla niego tu i teraz, a kwestie budowania drużyn i przeprowadzanie perspektywicznych transferów to coś czym powinni zajmować się szefowie klubów a niekoniecznie trener. Trener to trybik w maszynie.

„Nikt nie płaci, żeby zobaczyć mnie, Pepa Guardiolę czy Sir Alexa Fergusona stojącego za linią boczną.”

Dowiemy się co sądzi o piłkarskiej taktyce i jak zadaje kłam teorii, że kluczem do sukcesów jest zdominowanie posiadania piłki. Pokazuje, że czasem może być ono pułapką. Jakie są pierwsze kroki po objęciu nowego zespołu i dlaczego na początek najlepiej wprowadzić ustawienie 1-4-4-2.? Czym różnią się treningi w Hiszpanii i we Włoszech? Co musiał zmienić w swoich przyzwyczajeniach po przyjeździe do Anglii, czego nauczyło go to doświadczenie i dlaczego uważa Anglików za wielkich profesjonalistów?

„W czasach kiedy grałem dla Romy, miałem okazję przyjrzeć się treningowi prowadzonemu przez Łobanowskiego i zaszokowała mnie jego intensywność. (…) Kiedy spróbowałem podobnego ćwiczenia w Realu Madryt, moi piłkarze poddali się po piętnastu minutach.”

Dlaczego PSG było klubem tragicznie zorganizowanym?
O co ma żal do Romana Abramowicza i dlaczego zawiódł się na Leonardo? Jak układała mu się współpraca z Berlusconim i Florentino Perezem?
Jaki był największy problem w relacjach na linii Ancelotti – Gareth Bale? Dlaczego sprowadzenie Odegaarda skwitował wzruszeniem ramion?
Jak zarządzał największymi postaciami w historii światowego futbolu i dlaczego niemal każda z wielkich gwiazd uważa go za swojego przyjaciela i człowieka o ogromnym sercu? Wciąż bowiem pokutuje przekonanie, że zazwyczaj skutecznym przywódcą może być przed wszystkim cham wchodzący do szatni razem z drzwiami, a najlepszą metodą motywacyjną, jest „przystrojenie” przemowy odpowiednią ilością słów na „k”, „ch” i „p”.

„Dyskretne przywództwo” jest zaledwie małym kroczkiem do zrozumienia istoty futbolu. Trzeba na niego patrzeć pod wieloma kątami. Postrzegać go całościowo, uwzględniając miliony czynników. Akceptując to, że nigdy nie zrozumiemy go w stopniu wystarczającym. Ale zgłębiając tajniki największych piłkarskich mędrców, zmierzamy we właściwym kierunku.

Więcej recenzji znajdziecie na stronie:
http://footballart.pl/category/czytelnia/

Zapraszamy!

Piłkarskich trenerów można podzielić na dwie grupy: piłkarskich wizjonerów i trenerów – pragmatyków. Do pierwszego grona zaliczają się takie postacie jak Johan Cruijff, Marcelo Bielsa czy Pep Guardiola, czyli Ci, którzy w swoim czasie zrewolucjonizowali myślenie o futbolu. Natomiast po stronie pragmatyków miejsce zajmują m.in. Alex Ferguson, Jose Mourinho i Carlo Ancelotti....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika FootballArt

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
9
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
17
razy
W sumie
wystawione
9
ocen ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
51
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]