-
ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
-
ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz4
-
ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski5
-
ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant13
Biblioteczka
2024-03-12
2024-03-05
Ten numer jest niezwykłym rozczarowaniem, publicystyka jest miałka a Artur Olchowy w swoim artykule „Homo sapiens magicae” pogrąża się już w jakichś oparach absurdu, chociaż pierwsza część z poprzedniego numeru dawała nadzieje na coś ciekawszego. Zaś sam temat przewodni tego numeru został po prostu zmarnowany, szkoda, że za niego nie wziął się ktoś kompetentny w tematyce religii. A wywiad z Michelem Gondrym czyta się, jakby z nim rozmawiał jakiś nastolatek, a nie profesjonalny dziennikarz.
Proza w wydaniu zarówno polskim jak i zagranicznym jest również nieporozumieniem, może poza opowiadaniem Davide Camparsiego „Nie samym chlebem” – chociaż ono też pozostawiało trochę do życzenia. Zdecydowanie najgorsze utwory, jakie czytałem w ostatnim czasie, podczas lektury ich wszystkim miałem w głowie cytat z „Konwentu fantastycznego” Andrzeja Miszczaka: „Boże mój, [...], niech to się już skończy”. Mimo wszystko największym rozczarowaniem była Switałana Taratorina z „Życiem Marii i Olgi. Apokryfem nowego świata” – po wschodnioeuropejskim fantasty, którego jestem fanem, spodziewałem się czegoś więcej.
Ten numer jest niezwykłym rozczarowaniem, publicystyka jest miałka a Artur Olchowy w swoim artykule „Homo sapiens magicae” pogrąża się już w jakichś oparach absurdu, chociaż pierwsza część z poprzedniego numeru dawała nadzieje na coś ciekawszego. Zaś sam temat przewodni tego numeru został po prostu zmarnowany, szkoda, że za niego nie wziął się ktoś kompetentny w tematyce...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-20
Zacznę od tego, że to jest moim zdaniem najlepszy numer „Nowej Fantastyki”, jaki do tej pory czytałem. Publicystyka była na wysokim poziomie i każdy artykuł wnosił coś ciekawego (wyjątkiem jest tu kolejna przygoda „Lila i Puta”, którą niezmiennie uważam za straszny bezbek).
Z prozy polskiej o dziwo każde opowiadanie mi się podobało. Chętnie przeczytałbym jakiś rodzaj kontynuacji „Biesa kwantowego” Miki Modrzyńskiej i „Selkie” Przemysława Gula – nigdy wielkim fanem urban fantasy nie byłem, ale akurat te historie przypadłby mi do gustu, więc wielki plus i szacunek dla autorów.
Jeżeli chodzi o prozę zagraniczną to „Szlam” Anthony’ego M. Ruda i „Przed lustrem” Valentino Poppiego to jest klasa sama w sobie. Styl Valentino Poppiego już mi się spodobał w opowiadaniu „Biuro Rzeczy Zagubionych” w „NF 09/2023”, więc mogę jedynie powiedzieć, że chętnie przeczytałbym coś więcej jego pióra. Zaś ostatnie opowiadanie „Złomiarze” Laviego Tidhara było po prostu średnie, co nie znaczy jednak, że było słabe. Tak jak wspomniałem na początku, to wydanie uważam za bardzo dobre.
Zacznę od tego, że to jest moim zdaniem najlepszy numer „Nowej Fantastyki”, jaki do tej pory czytałem. Publicystyka była na wysokim poziomie i każdy artykuł wnosił coś ciekawego (wyjątkiem jest tu kolejna przygoda „Lila i Puta”, którą niezmiennie uważam za straszny bezbek).
Z prozy polskiej o dziwo każde opowiadanie mi się podobało. Chętnie przeczytałbym jakiś rodzaj...
2024-02-10
W większości artykuły zamieszczone były ciekawe, szczególny udane były tematy numeru związane z Zawiszą Czarnym i średniowiecznym rycerstwem. Trochę przytłaczająca była ilość tekstów związanych z XX w. – w mojej opinii spora ich część była po prostu nudna. Trochę też nie zgadzam się z Panem Ziemkiewiczem, który w pochlebny sposób wypowiadał się o liberum veto, a które według mnie były złom koncepcją od samego początku.
W większości artykuły zamieszczone były ciekawe, szczególny udane były tematy numeru związane z Zawiszą Czarnym i średniowiecznym rycerstwem. Trochę przytłaczająca była ilość tekstów związanych z XX w. – w mojej opinii spora ich część była po prostu nudna. Trochę też nie zgadzam się z Panem Ziemkiewiczem, który w pochlebny sposób wypowiadał się o liberum veto, a które...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-18
Numer grudniowy prezentuje się całkiem zacnie. Publicystyka jest na podobnym poziomie co w innych numer, z wyjątkiem „Religii nowej ery” Jacka Inglota. Idea tego artykułu jest dość naiwna, a jak chce się pisać na taki temat, to warto mieć jakąś podbudowę w wiedzy historycznej i teologicznej lub religioznawczej.
Publicystyka zarówna polska i zagraniczna jest na wysokim poziomie, a na wyróżnienie zasługują opowiadania Michała Kłodawskiego „Ludzie o napędzie słonecznym” i Sohei „Ostatni android, pierwszy człowiek”.
Najgorszym elementem jak zwykle jest bezbecki „Lil i Put” – mam nadzieje, że kiedyś przestanie się ukazywać (oby dość szybko).
Numer grudniowy prezentuje się całkiem zacnie. Publicystyka jest na podobnym poziomie co w innych numer, z wyjątkiem „Religii nowej ery” Jacka Inglota. Idea tego artykułu jest dość naiwna, a jak chce się pisać na taki temat, to warto mieć jakąś podbudowę w wiedzy historycznej i teologicznej lub religioznawczej.
Publicystyka zarówna polska i zagraniczna jest na wysokim...
Może zbyt dużego doświadczenia z Sandersonem nie mam, ale jak na razie mogę stwierdzić, że mam pewien z nim problem. Nie jest problem z samą historią, bo grzechem byłoby powiedzenie, że jest słabym pisarzem. Jednak jest on dość męczący i zawsze muszę sobie zrobić dłuższą przerwę tak mniej więcej w połowie lektury, a po tym powrocie „smakuje” ona o wiele lepiej – tak też było i tym razem.
Każe z trzech opowiadań, z których składa się ta książka, były dobre, chociaż moje serce skradło ostatnie „Legion: Kłamstwa patrzącego” – według mnie była tam największa stawka emocjonalna i zagrożenie wobec bohaterów (w rozumieniu aspektów, więc nie do końca realnych) było prawdziwe, tak samo ciekawy i pouczający jest końcowy morał.
Pierwsze opowiadanie „Legion” również zasługuje na wyróżnienie głównie z tego względu, że tematy religii w fantastyce nie są za często poruszane, a jak są to z reguły w mierny sposób (w rozumieniu religii chrześcijańskiej). Zaś „Legion: Pod skórą”, mimo że było dobrą historią, to jak dla mnie trochę za długą i po pewnym czasie męczącą – gdzieś w połowie wytraca swoją dynamikę. Ostatecznie oczywiście polecam – Sanderson wart jest czytania.
Może zbyt dużego doświadczenia z Sandersonem nie mam, ale jak na razie mogę stwierdzić, że mam pewien z nim problem. Nie jest problem z samą historią, bo grzechem byłoby powiedzenie, że jest słabym pisarzem. Jednak jest on dość męczący i zawsze muszę sobie zrobić dłuższą przerwę tak mniej więcej w połowie lektury, a po tym powrocie „smakuje” ona o wiele lepiej – tak też...
więcej Pokaż mimo to