rozwiń zwiń
Sven

Profil użytkownika: Sven

Toruń Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
298
Przeczytanych
książek
339
Książek
w biblioteczce
24
Opinii
297
Polubień
opinii
Toruń Mężczyzna
Dodane| 12 książek
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

- Początek książki – czy też może szerzej, utworu – to kontrakt. Umowa podpisywana pomiędzy czytelnikiem a autorem. Jeżeli zamierzasz uczciwie czytać jakieś dzieło musisz się z nim dobrze zapoznać, a potem skrupulatnie pilnować jego przestrzegania, bądź dostrzegać celowe jego złamania.

W ten skrótowy sposób można by podać „wstępny kontrakt” książki Amosa Oza, „Opowieść się rozpoczyna”, chudziutkiej pozycji zawierającej w sobie 10 esejów napisanych izraelskiego mistrza pióra. Jest to jednak kontrakt nieco przewrotny – z jednej strony autor obiecuje typowo literaturoznawcze rozważania nad kwestią początku narracji w książkach, z drugiej od samego początku daje do zrozumienia, że nie aspiruje w żadnym stopniu do akademicko pojętej „naukowości”. Nie zostanie więc tutaj przedstawiona najprawdziwsza i najsłuszniejsza metoda wykrywania typów początkowej narracji. Nie znajdzie się miejsca dla pedantycznej klasyfikacji, której kolejne odsłony obrazowane są przez różne dzieła literatury hebrajskiej i światowej. Nie usłyszymy ani słowa o -izmach czy -yzmach, nurtach czy prądach, metodach czy technikach.

Zamiast tego dowiemy się jak autor widzi poszczególne dzieła, z perspektywy kontraktu, jaki zawierają z czytelnikiem w pierwszych akapitach tekstu. Jest to ten typ nauczania, w którym „mistrz” tylko opowiada własne przeżycia, a „uczeń” musi sam „wykraść” mu tajemnicę tej trudnej sztuki... no właśnie czego? Analizy? Głębszego rozumienia? Możliwe, ale autor wolałby raczej nazwać to osiąganiem jak największej przyjemności z lektury. Kontrakt ma dla nas być wskazówką, czasem zwodniczą, na co zwracać szczególną uwagę podczas czytania – gdzie nie dać (a może właśnie dać?) się oszukać.

10 esejów o 10 utworach. Każdy ukazujący nieco inne spektrum możliwości i ograniczeń dostarczanych przez język pisany. Żaden nie wymaga uprzedniej lektury danego tekstu, gdyż autor jeśli potrzebuje wskazać motyw, który nabiera smaku dopiero w świetle zakończenia utworu, bez żadnych skrupułów to zakończenie opisuje. Tu pewnie przydałoby się ostrzeżenie, że jeśli zamierzacie daną pozycję w niedalekiej przyszłości czytać, lepiej ominąć dany esej.

Czy jest to przyjemna lektura? Na pewno tak. Czy zmienia światopogląd w sposób drastyczny? Raczej nie. Ci którzy czytając delektują się książkami znajdą tu po prostu zapis ciekawych przemyśleń innego miłośnika literatury (który ponadto posiada talent literacki umożliwiający mu podzielenie się nimi). Ci którzy nie lubią zwracać uwagi na szczegóły raczej po tę książkę nie sięgną, lub nie specjalnie będą z tej lektury zadowoleni.

- Początek książki – czy też może szerzej, utworu – to kontrakt. Umowa podpisywana pomiędzy czytelnikiem a autorem. Jeżeli zamierzasz uczciwie czytać jakieś dzieło musisz się z nim dobrze zapoznać, a potem skrupulatnie pilnować jego przestrzegania, bądź dostrzegać celowe jego złamania.

W ten skrótowy sposób można by podać „wstępny kontrakt” książki Amosa Oza, „Opowieść się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książki są niebezpieczne. Weźmy "Czarne psy" McEwana. o 15.30 zdjąłem je z półki na której cierpliwie czekały od czasu zakupu, zdecydowany, że czas dać im szansę. Ponieważ wkrótce musiałem się ruszyć na zajęcia nie planowałem więcej niż pół godziny czytania. Niestety książka miała inne plany względem mojej osoby. Więc czytałem - idąc do tramwaju, w tramwaju, idąc na uczelnię... Ta książka w sposób typowy dla McEwana całkowicie pochłonęła mnie swoją narracją.

Powieść ta, opowiadana jest przez Jeremy'ego - zięcia pary głównych bohaterów June i Bernarda. Skupia się ona na historii pierwszej wyprawy tej dwójki, rekonstruowanej kawałek po kawałku w różnych miejscach, przez różnych uczestników wydarzeń. Historia jest magiczna (wiem, słowo to jest nadużywane, ale nie mogę znaleźć lepszego określenia). Z jednej strony mamy June - osobę skupioną wyłącznie na poszukiwaniu wartości duchowych, z drugiej do bólu realistycznego działacza politycznego Bernarda. Mimo, że są w sobie zakochani ich wizje świata rozmijają się, co uniemożliwia komunikację. McEwan w wyśmienitym stylu ukazuje jak niedopasowanie rozbija związek i chłodzi uczucia.

Oczywiście można się tu doszukiwać sporu pomiędzy wiarą a rozumem, czy rozważań na temat tego jak zetknięcie się z "prawdziwym złem" może zmienić los człowieka. Te wątki jak najbardziej tutaj są, i są ważne. Jednak moim zdaniem zbytnie skupienie się na nich przesłania tę najbardziej ujmującą, nostalgiczną część książki - opis oddalania się dwojga ludzi, którzy darzą się szczerym uczuciem.

Książkę polecam w 110%. trzeba jednak uważać, kiedy się ją zaczyna czytać, inaczej tak jak ja będziecie z książką w ręku starać się nie wpaść pod samochód na przejściu dla pieszych.

Książki są niebezpieczne. Weźmy "Czarne psy" McEwana. o 15.30 zdjąłem je z półki na której cierpliwie czekały od czasu zakupu, zdecydowany, że czas dać im szansę. Ponieważ wkrótce musiałem się ruszyć na zajęcia nie planowałem więcej niż pół godziny czytania. Niestety książka miała inne plany względem mojej osoby. Więc czytałem - idąc do tramwaju, w tramwaju, idąc na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektóre książki mają w sobie „to coś”. I nie mówię tutaj o jakichś specjalnie wartościowych przemyśleniach, czy odkrywczych przedstawieniach problemów. Chodzi mi raczej o trudny do zdefiniowania magnetyzm, który sprawia, że biedny czytelnik traci poczucie czasu i czyta książkę niemal na jednym oddechu. Przez takie książki zawala się sprawy, które powinno się zrobić, zapomina się o spotkaniach czy planach. A po przeczytaniu zostaje pewien niedosyt, który – jeśli mamy szczęście - może zostanie zaspokojony następnymi tomami. Do takiego typu książek należy „Gra o tron” Georga R. R. Martina.

Mówiąc szczerze, nie spodziewałem się po tym tytule zbyt wiele. Okładka sugerowała przeciętną powieść fantasy klasy B (innymi słowy mierną). Jedyny powód, dla którego dałem jej szansę, to chęć wypróbowania systemu rekomendacji ze strony, oraz bardzo pochlebne opinie jakie przeczytałem na stronie książki. Miałem szczęście, że akurat było wolne z okazji święta zmarłych, bo powieść tak mnie wciągnęła, że przeczytałem w dwa dni.

Początek nie zachwycał. Przez kilka rozdziałów nie działo się dosłownie nic, za to autor sypał na lewo i prawo coraz to nowymi imiona bohaterów, o których więcej zamierzał mówić dopiero później. Postanowiłem dać jednak jej szansę, i doczytać co najmniej do połowy książki, jak się wkrótce okazało – było warto. Akcja szybko ruszyła do przodu, i mogłem oddać się podziwianiu interesującego i rozbudowanego świata, jaki autor przede mną rysował. Każde miejsce miało własny klimat, własną grupę godnych uwagi osób i własny czar. Nie będę ich tu wymieniał, gdyż poznawanie kolejnych obszarów to połowa przyjemności z czytania.

Druga połowa to intrygi, rodem z powieści płaszcza i szpady i wszelkie problemy z nich wynikające. Niezależnie czy polubicie honorowy ród Starków czy podstępnych Lannisterów, czy będziecie bardziej czekać na fragmenty o karle Tyrionie, czy może o bękarcie Jonie jedno będzie niezmienne – bohaterowie, do których się pewnie przywiążecie podczas czytania, mają w tej książce ciężkie życie. Nie ma taryfy ulgowej ani dla typowych herosów, ani dla czarnych charakterów – postacie z Gry o tron muszą się dużo napocić i pogłówkować, żeby przypadkiem nie umrzeć, a co dopiero osiągnąć swoje cele. Najczęściej zaś przekonują się, że rezultat daleki jest od ich oczekiwań.

Warto w tym miejscu zauważyć, że jest to powieść w której magia pojawia się w bardzo niewielkiej dawce. Jasne, są elementy fantastyczności, ale (przynajmniej w tej części sagi) ich rola jest nieistotna, i główny nacisk został położony na intrygi, spiski i wojny. Bohaterowie muszą się bardziej obawiać trucizny w kielichu, niż możliwości oberwania w twarz zabłąkaną ognistą kulą.

Ciekawie została też rozwiązana kwestia narracji. Narrator jest trzecioosobowy, ale jego punkt widzenia cały czas się zmienia. Zawsze zna myśli tylko jednej postaci – tej, która akurat została wybrana na „patrona rozdziału”, czyli tej której imię pojawiło się przed określoną częścią tekstu.

Jak dotąd kiedy ktoś mnie pytał o dobrą sagę fantasy, z ciekawym światem, wymieniałem zwykle Eriksena, Williamsa i Pullmana (zakładając, że skoro szuka fantasy to Tolkiena już czytał). Teraz mogę bez wahania dodać Martina. Naprawdę warto dać jej szansę. Tylko ostrzegam – książka jest piekielnie wciągająca, więc lepiej upewnijcie się, że macie dość wolnego czasu.

Niektóre książki mają w sobie „to coś”. I nie mówię tutaj o jakichś specjalnie wartościowych przemyśleniach, czy odkrywczych przedstawieniach problemów. Chodzi mi raczej o trudny do zdefiniowania magnetyzm, który sprawia, że biedny czytelnik traci poczucie czasu i czyta książkę niemal na jednym oddechu. Przez takie książki zawala się sprawy, które powinno się zrobić,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Sven

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

Gabriel García Márquez
Ocena książek:
7,0 / 10
37 książek
1 cykl
Pisze książki z:
1822 fanów
Ian McEwan
Ocena książek:
6,3 / 10
23 książki
2 cykle
252 fanów
Jonathan Carroll
Ocena książek:
6,7 / 10
27 książek
4 cykle
1287 fanów
George R.R. Martin Gra o tron Zobacz więcej
George R.R. Martin Taniec ze smokami, część 1 Zobacz więcej
Terry Pratchett Prawda Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
298
książek
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
297
razy
W sumie
wystawione
298
ocen ze średnią 5,5

Spędzone
na czytaniu
1 700
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
9
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
12
książek [+ Dodaj]