rozwiń zwiń
aga

Profil użytkownika: aga

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 2 lata temu
17
Przeczytanych
książek
126
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
12
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Leonard to bardzo nośne imię (może stwierdzam subiektywnie, bo kojarzę je z mężem Virginii Woolf i z rewelacyjnym „Mój przyjaciel Leonard” Jamesa Freya?), ale tutaj wchodzi też w grę nazwisko. Pominięte w polskim tytule, w oryginalnym pobrzmiewa dość ciekawie, dodając odrobiny lekkości poważnemu stwierdzeniu. Forgive me, Leonard Peacock. Brzmi intrygująco.

Lekturę zaczynałam z pustą kartą, bo choć wiele o autorze słyszałam, to (jeszcze) ani nie czytałam „Niezbędnika obserwatorów gwiazd”, ani nie oglądałam ekranizacji "Poradnika pozytywnego myślenia" (książka leży i czeka na swoją kolej).

„Wybacz mi, Leonardzie” zaczyna się nazistowskim pistoletem położonym na stole tuż obok owsianki, a później jest już tylko ciekawiej.

Leonard Peacock to w ogóle ciekawy gość. Osiemnastolatek z poharatanym życiem rodzinnym i emocjonalnym, odstający od reszty, posiadający błyskotliwe spostrzeżenia, dużą dojrzałość oraz… no właśnie - wspomniany stary, nazistowski pistolet P-38.

Ściślej mówiąc, osiemnaste urodziny Leonard ma tuż przed sobą – właśnie je planuje. Z tej okazji… ma zamiar zabić swojego kolegę, a później siebie. Poza tym chce jeszcze –o ironio –podarować prezenty kilku ważnym osobom, na pożegnanie. Że brzmi pretensjonalnie? Że abstrakcyjnie? O nie. Leonard wszystko nam dokładnie wyjaśnia; dowiadujemy się o jego motywach i – naprawdę – da się go lubić.

Książkę da się lubić jeszcze bardziej. Za nietuzinkowość, za lekkość „serwowania” nam trudnych tematów, za sugestywnie zarysowanych bohaterów i za przesłanie, czy nawet szereg przesłań. I oczywiście – za Leonarda.

Leonard to bardzo nośne imię (może stwierdzam subiektywnie, bo kojarzę je z mężem Virginii Woolf i z rewelacyjnym „Mój przyjaciel Leonard” Jamesa Freya?), ale tutaj wchodzi też w grę nazwisko. Pominięte w polskim tytule, w oryginalnym pobrzmiewa dość ciekawie, dodając odrobiny lekkości poważnemu stwierdzeniu. Forgive me, Leonard Peacock. Brzmi intrygująco.

Lekturę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przepraszam, że i tutaj piszę, ale bardzo, bardzo poszukuję tej książki w jakiejkolwiek formie. Na pewno ktoś może mi pomóc. Bardzo proszę, to ma być świąteczny prezent, więc czasu mam niewiele...

Przepraszam, że i tutaj piszę, ale bardzo, bardzo poszukuję tej książki w jakiejkolwiek formie. Na pewno ktoś może mi pomóc. Bardzo proszę, to ma być świąteczny prezent, więc czasu mam niewiele...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak tu czytać książkę, znając zakończenie?
Otóż niezwykle. Ale od początku.

Kiedy sięgamy po „Blondynkę”…przepadamy. Wkraczamy w świat nie Marilyn Monroe, a Normy Jeane – dziewczynki, dziewczyny i wreszcie – kobiety o duszy dziecka. Wkraczamy cicho, wstrzymujemy oddech, stąpamy po delikatnym gruncie utkanym z lęku, bólu i niedopowiedzeń.

Oates serwuje nam studium ludzkiej psychiki; więcej – studium psychiki kobiety poranionej, nadwrażliwej i zagubionej, która próbuje się odnaleźć. Ale, co równie ważne – pokazuje w przybliżeniu proces, w którym rodzi się gwiazda, ikona, symbol. I wszelkie inne procesy, które następują za zamkniętymi drzwiami biur, wytwórni, sal balowych, w białych rękawiczkach, w bezwstydzie, w poczuciu władzy. Ale to jednostka, wydaje się, interesuje autorkę najbardziej. Jednostka, której jednym z największych nieszczęść jest bycie… kobietą.

Nie da się zdefiniować tej książki w pełni. Mnóstwo tu głosów narracyjnych, pozornego chaosu i otumanienia. W tej sieci osób, zdarzeń i myśli zostaje czytelnik zatopiony i wyplątać się, po wniknięciu w głowę Normy Jeane, nie sposób. Stoimy z nią, za nią, obok niej i nie ma szans na ucieczkę.

„Pamiętaj, Normo Jeane - musisz umrzeć we właściwym czasie.”
A my tak bardzo chcemy ją uratować, choć dobrze znamy zakończenie.

Każda kolejna strona przynosi niepokój. Nawet jeśli nie wszystko wydarzyło się tak, jak opisała to Oates. Nawet jeśli jedynie jedna piąta z tych historii jest prawdą. Ta książka boli.

Oates spisuje inskrypcje wyryte w głowie i sercu Normy Jeane i innych postaci. Spisuje je, nawet nie filtrując, nawet nie odzierając z dziwnego czy obcego brzmienia. Przekalkowuje emocje, czyste i nie odsączone, odbija jak w lustrze całą ich złożoność. Zadziwiające, bo „spisanie” psychiki ludzkiej wydaje się niewykonalne; Oates zaprzecza temu, tworząc nawet nie tyle stenogram wnętrza Normy Jeane-Marilyn Monroe, co jego rentgen. Idealne odbicie.

Bo Joyce Carol Oates udało się niemożliwe: uchwycić nieuchwytne.

Jak tu czytać książkę, znając zakończenie?
Otóż niezwykle. Ale od początku.

Kiedy sięgamy po „Blondynkę”…przepadamy. Wkraczamy w świat nie Marilyn Monroe, a Normy Jeane – dziewczynki, dziewczyny i wreszcie – kobiety o duszy dziecka. Wkraczamy cicho, wstrzymujemy oddech, stąpamy po delikatnym gruncie utkanym z lęku, bólu i niedopowiedzeń.

Oates serwuje nam studium...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika aga

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [1]

Anna Przedpełska-Trzeciakowska
Ocena książek:
7,7 / 10
2 książki
0 cykli
32 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
17
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
12
razy
W sumie
wystawione
14
ocen ze średnią 8,8

Spędzone
na czytaniu
94
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]