-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać9
-
Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-17
2024-04-13
W sieci można spotkać opinie albo bardzo złe, albo bardzo dobre na temat zdolności pisarskich pana Cixin Liu. Wiele osób zarzuca mu, że nie potrafi pisać, język jest ciężki a postaci słabo zarysowane, z drugiej strony ludzie wychwalają jego oryginalność, zdolność wplatania solidnej porcji nauki do swoich książek. | w sumie po dłuższym zastanowieniu wszyscy mają rację, a odbiór książki zależy od tego, jakie mamy co do niej oczekiwania i jaki po prostu jest nasz gust literacki.
Po raz pierwszy zetknęłam się z nazwą "Problem Trzech Ciał" jakiś ponad rok temu, kiedy kolega wychwalał serię pod niebiosa i namawiał mnie do przeczytania książek. Wtedy polecanki przyjęłam, ale fakt faktem nie wykonałam niczego w kierunku przeczytania jakiejkolwiek z nich.
Dopiero w tym roku, kiedy okazało się, że wychodzi serial na Netflix, który miał całkiem szeroko zakrojoną kampanię reklamową postanowiłam dać temu wszystkiemu szansę.
Być może był to błąd, być może nie, ale najpierw obejrzałam serial. Mimo zdecydowanych oporów owego kolegi, który stwierdził, że zepsuję sobie tym zajebistą książkę i zaspojleruję najważniejsze rzeczy. Trochę tak było poniekąd, ale z perspektywy czasu wyszło to na dobre, bo zaciekawił mnie temat (kosmos, kosmici, hello!) a pozostał duży niedosyt, ponieważ serial chociaż bardzo się starał, to nie spełnił oczekiwań w wielu aspektach.
W tym przypadku sięgnęłam od razu po książkę no i to był dobry wybór, bo uzupełniłam sobie historię o wszystkie te informacje, które mi uciekły w serialu albo ich tam nie było. Co prawda być może mało tutaj rozbudowania postaci, niezwykłych zawiłych rozterek postaci etc, ale chyba nie o to tutaj chodzi. Da się poznać, że autor jest po prostu nerdem, zafascynowanym nauką i jej dobrymi i złymi aspektami. Autor skupia się tu głównie na naukowych aspektach, na spojrzeniu na ludzkość jako jednostkę niekoniecznie dobrą ani złą, na potencjalną katastrofę ze strony Obcych i na możliwe rozwiązania problemu w przypadku inwazji obcych. Coś, co zazwyczaj jest przedstawione w filmach i serialach jako totalne sci-fi - inwazja obcych wow wow co to by było, w tej książce nabiera jakiegoś bardziej realnego charakteru.
Zaczynasz się zastanawiać - a co jeśli autor ma rację i faktycznie pewnego pięknego dnia na progu naszej planety pojawią się obce cywilizacje, które niekoniecznie mogą mieć dobre zamiary. Jak to zmieni naszą cywilizację, jak to wpłynie na naszą psychikę? Autor zwraca uwagę na istotność nauki, na to jak nam jest potrzebna do rozwoju i co może się stać gdy jej zabraknie.
Rozumiem wszystkie głosy za i przeciw, ale w moim wypadku książka pozostawiła niedosyt i z pewnością sięgnę po kolejną część serii, żeby jeszcze bardziej porozkminiać nad złożonością świata i ludzi.
///14.04.2024///
W sieci można spotkać opinie albo bardzo złe, albo bardzo dobre na temat zdolności pisarskich pana Cixin Liu. Wiele osób zarzuca mu, że nie potrafi pisać, język jest ciężki a postaci słabo zarysowane, z drugiej strony ludzie wychwalają jego oryginalność, zdolność wplatania solidnej porcji nauki do swoich książek. | w sumie po dłuższym zastanowieniu wszyscy mają rację, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-29
Z racji dalszego zagłębiania się w kulturę niderlandzką i naukę języka tego kraju postanowiłam dać szansę tej pozycji, która w pierwszym odruchu przyciągnęła mnie do siebie okładką, a w drugim - zakresem tematycznym. Bo mamy tutaj rozważania na temat bogactwa Niderlandów, jego ciekawej historii, niewolnictwa, kolonializmu, imigrantów, tolerancji, narkotyków, sportu, kanałów i z grubsza wszystkiego z czym może lub nie kojarzyć się ten kraj.
Pomijając jakieś pojedyncze fragmenty dotyczące np sportu i rozgrywek piłkarskich, które lekko mnie nudziły, ponieważ nie jest to zdecydowanie mój ulubiony temat, cała reszta była bardzo interesująca z różnych punktów widzenia.
Nie jest to książka stricte wyczerpująca temat jakim są Niderlandy, ale poruszająca wątki, o które może się obić ktoś, to zdecyduje się na przeprowadzkę do kraju tulipanów i wiatraków. Ben Coates jako Anglik mieszkający od kilku lat w NL ma dosyć świeże podejście do różnych tematów i nie unika porównań do swojego ojczystego kraju.
Dla mnie ta książka była bardzo przyjemna w odbiorze - nie za lekka, nie za ciężka, aczkolwiek czytając w oryginale momentami miałam problemy ze zrozumieniem, co bardziej skomplikowanych rzeczy, jednak jest to do przeskoczenia.
Jest to fajne kompendium wiedzy dla kogoś kto planuje się przeprowadzić do NL lub też jest tak od niedawna, bo podejmuje tematy, o których czasem zapomina się wspomnieć przy okazji rozmowy o tym kraju.
Jeśli wyszłaby druga część, to bez wahania bym po nią sięgnęła, żeby jeszcze bardziej zatopić się w te niderlandzkie kanały :)
///29.03.24///
Z racji dalszego zagłębiania się w kulturę niderlandzką i naukę języka tego kraju postanowiłam dać szansę tej pozycji, która w pierwszym odruchu przyciągnęła mnie do siebie okładką, a w drugim - zakresem tematycznym. Bo mamy tutaj rozważania na temat bogactwa Niderlandów, jego ciekawej historii, niewolnictwa, kolonializmu, imigrantów, tolerancji, narkotyków, sportu, kanałów...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-26
Bardzo ciekawy koncept na książkę, gdzie główny bohater podróżuje z plecakiem i z psem przed kraj i poznaje po drodze różnych ludzi, których prosi o swój adres, tak aby móc do nich potem wysłać odręcznie napisany list. Problemem jest jednak to, że dotychczas żadna z osób, do której takowy list został wysłany nie wysłała listu w odpowiedzi....
Trzeba przyznać, że pomysł ciekawy, a finał jeszcze ciekawszy. Książka pisana bardzo przystępnym językiem, z wieloma momentami na refleksje o życiu, o samotności, o związkach etc..
Powieść ta ma swoje drobne wady, w tym dosyć mocno irytującą jedną z bohaterek (przynajmniej na początku), ale z czasem jest co raz lepiej i bardziej refleksyjnie.
Nie wiem, na ile ta pozycja zostanie w mojej pamięci, ale miałam fajny czas czytając ją.
Będę kontynuowała moje wdrażanie się w literaturę koreańską, kolejna pozycja już na mnie czeka :)
///25.03.2024///
Bardzo ciekawy koncept na książkę, gdzie główny bohater podróżuje z plecakiem i z psem przed kraj i poznaje po drodze różnych ludzi, których prosi o swój adres, tak aby móc do nich potem wysłać odręcznie napisany list. Problemem jest jednak to, że dotychczas żadna z osób, do której takowy list został wysłany nie wysłała listu w odpowiedzi....
Trzeba przyznać, że pomysł...
Nie znałam autora ani wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale oczywiście przyciągnęła mnie okładka - urocza, kolorowa i totalnie koreańska. Jako że powoli się zagłębiam w różne rodzaje literatury koreańskiej, wydała mi się na tyle cienka i prosta do przeczytania, że ją kupiłam (do przeczytania między jednym hard sci-fi a drugim :)).
W każdym razie nie oczekiwałam niczego, chociaż recenzje miała dobre, i się miło zaskoczyłam. Cała oś opowieści to tytułowy sklep całodobowy, którego właścicielką jest starsza pani. Pracuje ona tam sama, ale też potrzebuje do pomocy innych ludzi, bo sama nie daje rady. W międzyczasie poznaje w ciekawych okolicznościach mężczyznę imieniem Dokko, któremu zmienia życia i który zmienia życie jej a także innych osób...
W skrócie - jest to taka książka "ku pokrzepieniu serc". Jest tu trochę dramatu i smutku, ale książka udowadnia, że zawsze ostatecznie wyjdzie słońce i z nasza małą pomocą sprawy mogą wyjść na lepsze. Pokazuje też, że nie żyjemy tylko dla siebie, ale też dla innych i małe gesty, które dla nas mogą być czymś błahym, dla kogoś mogą mieć ogromne znaczenie. Jest to też opowieść o dawaniu drugich szans, o zaufaniu i o uprzedzeniach.
Podoba mi się jak wątki się przeplatają ze sobą i jak wszystko dąży do słodko-gorzkiego finału.
Książka pisana jest bardzo prostym, "codziennym" językiem, więc czyta się ją bardzo szybko. Ja ją połknęłam w 3 wieczory. Nie jest to pozycja dla wielbicieli wysokiej literatury, bo ona do niej nie należy, ale sprawia radość i zostawia ciepełko na serduszku. A czasem chodzi po prostu o to.
///20.04.2024///
Nie znałam autora ani wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale oczywiście przyciągnęła mnie okładka - urocza, kolorowa i totalnie koreańska. Jako że powoli się zagłębiam w różne rodzaje literatury koreańskiej, wydała mi się na tyle cienka i prosta do przeczytania, że ją kupiłam (do przeczytania między jednym hard sci-fi a drugim :)).
więcej Pokaż mimo toW każdym razie nie oczekiwałam...