-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
-
ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński7
-
ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
-
ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Biblioteczka
2024-04-07
2024-03-10
Taki sobie tom, w którym czuć że coś zaczyna się psuć, że tak pozwolę sobie zrymować. Mamy tu wtórności w postaci złego ciemiężyciela, motywu niewolniczej pracy oraz come back Kriss, która jest książkowym przykładem oklepanego wątku "zabili go i uciekł". Do tego broń z gwiazd, buntownicy na bagnach i nudy na pudy. Najgorsze jest to, że po latach wiemy, iż wszystkie te klisze i wtórności będą jeszcze pojawiać się i wracać jak bumerang, no ale: nobody's perfect.
Taki sobie tom, w którym czuć że coś zaczyna się psuć, że tak pozwolę sobie zrymować. Mamy tu wtórności w postaci złego ciemiężyciela, motywu niewolniczej pracy oraz come back Kriss, która jest książkowym przykładem oklepanego wątku "zabili go i uciekł". Do tego broń z gwiazd, buntownicy na bagnach i nudy na pudy. Najgorsze jest to, że po latach wiemy, iż wszystkie te...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-08
Przed laty komiks oceniłem bardzo nisko, nie podobał mi się powrót tych samych postaci, podobne wątki, Volsung. Teraz, po lekturze kolejnych Tomów, "Strażniczka..." to majstersztyk fabuły (impostor Thorgala, fantastyczne światy) oraz kreski (barwy i cienie robią tutaj robotę). Fajnie się czytało, bardzo lubię historie z początkiem i zakończeniem, więc to coś dla mnie i innych miłośników stand-alone'ów. A na deser: Tjahzi!!!
Przed laty komiks oceniłem bardzo nisko, nie podobał mi się powrót tych samych postaci, podobne wątki, Volsung. Teraz, po lekturze kolejnych Tomów, "Strażniczka..." to majstersztyk fabuły (impostor Thorgala, fantastyczne światy) oraz kreski (barwy i cienie robią tutaj robotę). Fajnie się czytało, bardzo lubię historie z początkiem i zakończeniem, więc to coś dla mnie i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-03
Nowi autorzy, nowa seria, "Nowe Horyzonty" Thorgala.
Na wstępie mamy podziękowania dla "ojców" Gwiezdnego Dziecka za możliwość kontynuowania wątków atlantydzkich i tym właśnie jest niniejszy komiks.
Wreszcie dostajemy kompletną historię pochodzenia Thorgala, bez urywków, retrospekcji i innych "Królestw pod piaskiem". To o czym Rosinski/Van Hamme wspominali, zanęcali i co sugerowali, tu mamy wreszcie opowiedziane od A do Z. Wątki poprowadzone są ciekawie, pojawia się tajemnicza, młoda Atlantka, ścierają się ze sobą magia i technologia, a w tle brzmią wierzenia Jakutów i Saamów co sugeruje już nam sam tytuł zeszytu.
Dobrze narysowane, dobrze napisane, dobrze że to tylko dylogia ("Neokora"-"Tupilaki") bo dłuższe ciągnięcie tematu byłoby nie na miejscu. Dalej, jak wiemy, mamy już zupełnie inną historię.
Nowi autorzy, nowa seria, "Nowe Horyzonty" Thorgala.
Na wstępie mamy podziękowania dla "ojców" Gwiezdnego Dziecka za możliwość kontynuowania wątków atlantydzkich i tym właśnie jest niniejszy komiks.
Wreszcie dostajemy kompletną historię pochodzenia Thorgala, bez urywków, retrospekcji i innych "Królestw pod piaskiem". To o czym Rosinski/Van Hamme wspominali, zanęcali i co...
No i historia zatoczyła koło. Dziwne, że przez ponad 40 lat od początku wątku historii pochodzenia Thorgala nikt nie wpadł na pomysł jego powrotu na statek-matkę na Wyspie Lodowych Mórz. Na początku mamy magię i fantasy pod koniec rasowe s-f. Minus za powrót Kriss "na siłę", nie lubię tej postaci, dawno powinna odejść do najmroczniejszych czeluści Helheimu. Za to fajnie, że seria rozwija przygody tandemu Thorgal-Jolan oraz przypomina o mocach tego drugiego.
No i historia zatoczyła koło. Dziwne, że przez ponad 40 lat od początku wątku historii pochodzenia Thorgala nikt nie wpadł na pomysł jego powrotu na statek-matkę na Wyspie Lodowych Mórz. Na początku mamy magię i fantasy pod koniec rasowe s-f. Minus za powrót Kriss "na siłę", nie lubię tej postaci, dawno powinna odejść do najmroczniejszych czeluści Helheimu. Za to fajnie, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-03
Autorzy podążają nadal w dobrym kierunku. Tym razem album nawiązuje do legend ludów północnych wysp o kobietach-fokach zwanych selkie. Mamy ciekawe zawiązanie fabuły, przygody znane z najlepszych "thorgali" oraz tzw. jednorazową historię bez kilkuzeszytowych dłużyzn. Minus za zbyt dużą i niepotrzebną brutalność.
Autorzy podążają nadal w dobrym kierunku. Tym razem album nawiązuje do legend ludów północnych wysp o kobietach-fokach zwanych selkie. Mamy ciekawe zawiązanie fabuły, przygody znane z najlepszych "thorgali" oraz tzw. jednorazową historię bez kilkuzeszytowych dłużyzn. Minus za zbyt dużą i niepotrzebną brutalność.
Pokaż mimo to2024-03-02
To jest TEN Thorgal na jakiego czekaliśmy. Pan Rosiński na emeryturze, a Pan Vignaux wkracza do serii z werwą i przytupem. Rysunki są piękne, bez rozmytych malowanych bazgrołów, kreski staranne, europejskie bez mangowych oczu czy marvelowskich "przerysowań". Fabuła jest kompletna od A do Z, tak, jak było to w kanonicznych zeszytach typu "Gwiezdne dziecko", Trzech starców..." czy "Alinoe". Tutaj poznajemy fanatycznych wyznawców religii głoszonej przez tytułowego pustelnika, mamy motyw wewnętrznej walki Thorgala oraz ostatecznego rozrachunku z Shaiganem Bezlitosnym. Do tego niesforna Louve, rodzina w komplecie i happy end. Super!
To jest TEN Thorgal na jakiego czekaliśmy. Pan Rosiński na emeryturze, a Pan Vignaux wkracza do serii z werwą i przytupem. Rysunki są piękne, bez rozmytych malowanych bazgrołów, kreski staranne, europejskie bez mangowych oczu czy marvelowskich "przerysowań". Fabuła jest kompletna od A do Z, tak, jak było to w kanonicznych zeszytach typu "Gwiezdne dziecko", Trzech...
więcej mniej Pokaż mimo toPożegnanie Rosińskiego ze swoim "dzieckiem" bez fajerwerków i trzęsień ziemi. Początek niczym z Hemingwaya lub Robinsona Crusoe, kreski i farby są ładne i szczegółowe, potem jest już niechlujne rozmycie i bazgroły. W natarciu jest już tylko coraz bardziej naciągana fabuła, jakieś wielkie spotkania starych znajomych (dla mnie nowych znajomych, bo akurat "Błękitnej zarazy" nie czytałem), banialuki w stylu wyrzygiwania złych bytów (sic!), a na koniec powroty w stylu Tolkiena i happy end. Dobrze, że to koniec tych wątków, czekam na więcej pojedynczych przygód i wzrost poziomu.
Pożegnanie Rosińskiego ze swoim "dzieckiem" bez fajerwerków i trzęsień ziemi. Początek niczym z Hemingwaya lub Robinsona Crusoe, kreski i farby są ładne i szczegółowe, potem jest już niechlujne rozmycie i bazgroły. W natarciu jest już tylko coraz bardziej naciągana fabuła, jakieś wielkie spotkania starych znajomych (dla mnie nowych znajomych, bo akurat "Błękitnej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-23
Jedyną i słuszną "mini-sagą" z serii o prawym wikingu z gwiazd jest, jak wiadomo "Saga o Qa". Wszystkie pozostałe próby łączenia zeszytów w serie wypadają tu blado.
Nie inaczej jest i tym razem. Znowu mamy kopiuj-wklej: pościgi, odbijanie jeńca/jeńców, dziecko z mega mocami, odniesienia do poprzednich historii, "zabili go i uciekł", bo w "Thorgalach" tak jak w Marvelu nikt nie umiera na zawsze i tak dalej i tak dalej. No, ale to w serii Rosińskiego kochamy, tego się spodziewamy i to dostajemy.
Przedostatni numer rysowany przez naszego rodaka broni się jednak:
- pięknym fabularnie otwarciem, przeskokiem czasowym a nie, jak w tomie poprzednim żmudną podróżą.
- nawiązaniami do fanatyzmu muzułmańskiego oraz krucjat
- wnioskami, że nie m wygranych i przegranych, zawsze ktoś poniesie klęskę
- kilkoma pięknymi rozmytymi farbą kadrami
Oceniam na 6 bo dostałem to, czego się spodziewałem.
Czekam jednak na zeszyty typu "stand-alone" z historią poprowadzoną od A do Z na tych 48-52 stronach.
Jedyną i słuszną "mini-sagą" z serii o prawym wikingu z gwiazd jest, jak wiadomo "Saga o Qa". Wszystkie pozostałe próby łączenia zeszytów w serie wypadają tu blado.
Nie inaczej jest i tym razem. Znowu mamy kopiuj-wklej: pościgi, odbijanie jeńca/jeńców, dziecko z mega mocami, odniesienia do poprzednich historii, "zabili go i uciekł", bo w "Thorgalach" tak jak w Marvelu nikt...
2024-02-22
Tomik bardzo nierówny. Wydaje się, że twórcy najpierw wymyślili końcówkę a potem wcisnęli przed nią niezbędne 47 stron wypełnionych drogą Thorgala do Bag Dadhu, niezwykle nużącą i pełną npc-owych postaci retrospekcją o mistrzu Czerwonych Magów i łażeniem bohaterów po targu. Oby w tomie kolejnym było lepiej.
Tomik bardzo nierówny. Wydaje się, że twórcy najpierw wymyślili końcówkę a potem wcisnęli przed nią niezbędne 47 stron wypełnionych drogą Thorgala do Bag Dadhu, niezwykle nużącą i pełną npc-owych postaci retrospekcją o mistrzu Czerwonych Magów i łażeniem bohaterów po targu. Oby w tomie kolejnym było lepiej.
Pokaż mimo to2024-02-20
Pierwszy "malowany" Thorgal z którym miałem przyjemność się zapoznać. Wartka akcja, zmagania z lodową krainą, Thorgal w roli poganiacza psiego zaprzęgu. Trochę razi tu wtórność, nasz nieskazitelnie prawy bohater znów musi wykonać zadanie dla wrednych złoli (patrz tom najnowszy 41, "Tysiąc oczu"). Kreska miła dla oka, ale jednak trzeba to czytać chronologicznie, bo pomijając całe tuziny tomów można odkleić się od fabuły. Na szczycie mam kolejne odcinki, więc jest dobrze.
Pierwszy "malowany" Thorgal z którym miałem przyjemność się zapoznać. Wartka akcja, zmagania z lodową krainą, Thorgal w roli poganiacza psiego zaprzęgu. Trochę razi tu wtórność, nasz nieskazitelnie prawy bohater znów musi wykonać zadanie dla wrednych złoli (patrz tom najnowszy 41, "Tysiąc oczu"). Kreska miła dla oka, ale jednak trzeba to czytać chronologicznie, bo pomijając...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-16
Z serią pożegnałem się całe wieki temu, gdzieś w okolicach "Strażniczki kluczy", choć byłem zagorzałym fanem przygód "Gwiezdnego dziecka" od wczesnych lat 90-tych. Teraz, będąc po 40-stce, odświeżam sobie serię "od zadniej strony", sięgając od razu po tom najnowszy, 41 przygody Thorgala, Jolana i tajemniczej Zorzy ( Jak to teraz mówią: OMG, WTF: ona jest kosmitką, i to atlantydką!!l).
Jest nowy scenarzysta, jest nowy rysownik, jest bardzo dobrze. Retrospekcje, elementy wspomnień, nordyckich legend, nawiązania do Kruków Odyna, wartka akcja i przygoda to te elementy, które w Thorgalach kochaliśmy i które tu dostajemy. Polecam fanom i fanatykom, nie zawiedziecie się.
Z serią pożegnałem się całe wieki temu, gdzieś w okolicach "Strażniczki kluczy", choć byłem zagorzałym fanem przygód "Gwiezdnego dziecka" od wczesnych lat 90-tych. Teraz, będąc po 40-stce, odświeżam sobie serię "od zadniej strony", sięgając od razu po tom najnowszy, 41 przygody Thorgala, Jolana i tajemniczej Zorzy ( Jak to teraz mówią: OMG, WTF: ona jest kosmitką, i to...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-28
Przeciętne, proste czytadło lotów niskich niczym kuropatwa. Wulgarnie, twardo, męsko, idealna lektura po dniu na budowie, do piwa i kiełbasy czyli nie dla mnie. Plus sytuacje, rozmowy i wydarzenia, które nie miałyby racji bytu w normalnej, polskiej rzeczywistości. Ale jeśli lubicie takie klimaty to zachęcam gorąco do lektury.
Przeciętne, proste czytadło lotów niskich niczym kuropatwa. Wulgarnie, twardo, męsko, idealna lektura po dniu na budowie, do piwa i kiełbasy czyli nie dla mnie. Plus sytuacje, rozmowy i wydarzenia, które nie miałyby racji bytu w normalnej, polskiej rzeczywistości. Ale jeśli lubicie takie klimaty to zachęcam gorąco do lektury.
Pokaż mimo to2024-01-22
Jest to kompendium wiedzy na temat KOMIKSÓW o Batmanie. W książce nie znajdziecie wzmianki o pozostały mediach: filmach, serialach, grach, kuriozach, gadżetach, aktorach itp. Niestety...
Jeśli chodzi o stronę merytoryczną, to jest całkiem nieźle, mamy tu chronologiczną historię rysunkowego człowieka-nietoperza od jego narodzin w Detective Comics aż po skoki po różnych bat-versach. Kawał dobrej roboty, notki o autorach, wzmianki o wydarzeniach-kamieniach milowych w historii o rycerzu z Gotham, parada złoczyńców, przekroje, schematy, itd. Profesjonalnie, ciekawie, kolorowo. Dla fanów komiksów DC to pozycja obowiązkowa, dla fanów postaci Batmana, niekoniecznie.
Jest to kompendium wiedzy na temat KOMIKSÓW o Batmanie. W książce nie znajdziecie wzmianki o pozostały mediach: filmach, serialach, grach, kuriozach, gadżetach, aktorach itp. Niestety...
Jeśli chodzi o stronę merytoryczną, to jest całkiem nieźle, mamy tu chronologiczną historię rysunkowego człowieka-nietoperza od jego narodzin w Detective Comics aż po skoki po różnych...
2024-01-17
Jeśli lubisz smaczki, kurioza, ciekawostki, anegdoty do opowiadania w grupie znajomych, ALE tym samym NIE interesujesz się kompletnie sztuką: to książka w sam raz dla ciebie! W przeciwnym wypadku, lekturę można sobie odpuścić. Owszem, Pan E. B-H wykonał kawał dobrej roboty wyszukując artystyczne ciekawostki, opatrzył ilustrację swoim gawędziarskim stylem, dodając tym samym swoisty suplement do swojej poprzedniej książki, "Biblioteki szaleńca", jednakże sztuka, jako coś absolutnie subiektywnego, nie da się jednoznacznie wcisnąć w "ramy szaleństwa".
Wybór dzieł też jest tu absolutnie "randomowy" i subiektywny. Wśród kilku kopii Mona Lisy znajdziemy tu np. dzieła Boscha, kilka "Kuszeń Św. Antoniego", sztukę surrealizmu, koncept art, performens, brodate kobiety, drzewa penisów czy niezwykle szczegółowe obrazy w stylu "Typus Religionis". Jeden wielki worek sztuki ale czy tak naprawdę sztuki "szalonej"? Jeśli znamy te obrazy niewiele nas zaskoczy, jeśli znamy ich genezę i liczne ciekawostki z nimi związane, nie zaskoczy nas już nic.
Bardzo dużym minusem jest też wtórność autora. Sporo obrazów i ciekawostek Pan Edward zawarł w swojej kolejnej książce pt. "Milość" (drzewo penisowe, płonący mężczyźni, piękno ujawnione itp.), tak więc czytając je jedna po drugiej dostajemy praktycznie to samo. Chyba autorowi powoli kończą się pomysły, a szkoda...
Jeśli lubisz smaczki, kurioza, ciekawostki, anegdoty do opowiadania w grupie znajomych, ALE tym samym NIE interesujesz się kompletnie sztuką: to książka w sam raz dla ciebie! W przeciwnym wypadku, lekturę można sobie odpuścić. Owszem, Pan E. B-H wykonał kawał dobrej roboty wyszukując artystyczne ciekawostki, opatrzył ilustrację swoim gawędziarskim stylem, dodając tym samym...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-14
Monumentalne dzieło analizujące prawie wszystkie aspekty trudnego, wiejskiego życia w początkach XX wieku. Autorka wykonała tytaniczną pracę przekopując się przez sterty monografii, zapisków, pamiętników a także rozmawiając z ludźmi którzy znali ludzi żyjących w tamtych czasach. Każdy rozdział to inny element życia w tamtych czasach (niech nie zmylą was ich dziwne, czasem niezrozumiale tytuły) i tak mamy tu np. opisy zabobonów, emigracji na saksy, służby u "panów" czy w mieście, patologicznych pasionek czy edukacji wiejskich dzieci. Pomimo tytułu i zamysłu książki, którym było skupienie uwagi czytelnika na roli kobiet, ta prawie 500 stronicowa reporterska "epopeja" opisuje tak naprawdę wspomniane w moim pierwszym zdaniu trudy życia, biedę a nawet skrajne ubóstwo, ciemnotę, przemoc oraz pogardę wobec ludzi niższego stanu. Najgorsze jest to, że na polskiej wsi zmieniło się wszystko (status materialny, kultura, edukacja) ale w sumie nie zmieniło się zbyt wiele (mentalność, wpływ kleru, zabobony).
Zdecydowanie polecam, zasłużone pierwsze miejsca w rankingach.
Monumentalne dzieło analizujące prawie wszystkie aspekty trudnego, wiejskiego życia w początkach XX wieku. Autorka wykonała tytaniczną pracę przekopując się przez sterty monografii, zapisków, pamiętników a także rozmawiając z ludźmi którzy znali ludzi żyjących w tamtych czasach. Każdy rozdział to inny element życia w tamtych czasach (niech nie zmylą was ich dziwne, czasem...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-12
Kolejny raz autor nie zawodzi. Książka to wspaniale wydany i napisany z polotem album o... miłości. Nie jest to w żadnym wypadku historyczne bajdurzenie, ale zbiór kuriozów, ciekawostek i smaczków. Oczywiście pisząc o miłości i jej aspektach poprzez wieki, pan Edward B-H, nie mógł nie odnieść się do znanych "haseł" w stylu: "Kamasutra", "Casanowa" czy "Taj mahal", ale tych jest w książce jak na lekarstwo. Pozostałe przykłady to ciekawostki, które albo zapamiętamy i będziemy przekazywać dalej podczas towarzyskich spotkań w formie anegdot lub w mig o nich zapomnimy.
Jak w przypadku pozostałych książek autora: czyta się wyśmienicie, ogląda ciekawie, kolekcjonuje musowo.
Polecam!
Kolejny raz autor nie zawodzi. Książka to wspaniale wydany i napisany z polotem album o... miłości. Nie jest to w żadnym wypadku historyczne bajdurzenie, ale zbiór kuriozów, ciekawostek i smaczków. Oczywiście pisząc o miłości i jej aspektach poprzez wieki, pan Edward B-H, nie mógł nie odnieść się do znanych "haseł" w stylu: "Kamasutra", "Casanowa" czy "Taj mahal", ale...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pozycja o niebo lepsza od złego "Zła ze wschodu", lecz odległa o lata świetlne od starego, dobrego Pilipiuka sprzed ponad dekady. Choć opowiadania czyta się dobrze, są poprawnie skrojone od strony fabularnej, zabrakło mi tu klimatu pogoni za dawnymi artefaktami w stylu Pana Samochodzika, kuriozów i ciekawostek, klimatu ożywionych legend, po prostu pana Andrzeja przez duże "P". Szkoda, widać zestarzeliśmy się wszyscy: Robert Storm, ja jako fan-czytelnik oraz sam autor który zamiast ciekawić i krzewić humanistyczne przesłania oraz miłość do czasów minionych przemyca do opowiadań swoje ultra antylewackie i antyunijne skrajnie katolickie poglądy.
Pozycja o niebo lepsza od złego "Zła ze wschodu", lecz odległa o lata świetlne od starego, dobrego Pilipiuka sprzed ponad dekady. Choć opowiadania czyta się dobrze, są poprawnie skrojone od strony fabularnej, zabrakło mi tu klimatu pogoni za dawnymi artefaktami w stylu Pana Samochodzika, kuriozów i ciekawostek, klimatu ożywionych legend, po prostu pana Andrzeja przez duże...
więcej Pokaż mimo to