Zatrzymajmy się na moment, by zastanowić nad Bożym punktem
widzenia. Bóg, będąc duchem nieograniczonym czasem i przestrzenią, czasami wykorzystywał obiekty materialne, takie jak płonący krzew lub słup ognia, by dać się lepiej poznać mieszkańcom naszej planety.
Za każdym razem Bóg dobierał odpowiednią pomoc wizualną do
przesłania, jakie chciał zakomunikować, tak jak aktor zakłada maskę, a potem wkracza na scenę. Jednak dzięki Chrystusowi wydarzyło się coś nowego. Oto Bóg sam stał się jednym ze stworzeń, co było wydarzeniem nieporównywalnym, niebywałym i niezwykłym w całym tego słowa znaczeniu.
Bóg, który wypełnia sobą wszechświat, skurczył się, stając się wieśniaczym niemowlęciem. Jak każde niemowlę na świecie, musiał nauczyć się chodzić, mówić, samodzielnie ubierać. W akcie Wcielenia Boży Syn świadomie „upośledził” samego siebie, zamieniając wszechwiedzę na umysł, który musiał uczyć się aramejskich fonemów; wszechobecność na dwie nogi i osiołka, jeśli dopisało szczęście i takowy był pod ręką; wszechmoc na ramiona dość silne, by ciąć drewno i zbyt słabe, by się bronić2. Zamiast czuwać nad setkami miliardów galaktyk jednocześnie, spoglądał na wąską uliczkę gdzieś w Nazarecie, stertę kamieni na judejskiej pustyni lub zatłoczoną ulicę Jerozolimy.
Zatrzymajmy się na moment, by zastanowić nad Bożym punktem
widzenia. Bóg, będąc duchem nieograniczonym czasem i przestrzenią, czasami wykorzystywał obiekty materialne, takie jak płonący krzew lub słup ognia, by dać się lepiej poznać mieszkańcom naszej planety.
Za każdym razem Bóg dobierał odpowiednią pomoc wizualną do
przesłania, jakie chciał zakomunikować, tak jak aktor zakład...
Rozwiń
Zwiń