rozwiń zwiń
Julka

Profil użytkownika: Julka

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 5 lata temu
133
Przeczytanych
książek
381
Książek
w biblioteczce
2
Opinii
3
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 10 cytatów
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Strach. Okrucieństwo. Niesprawiedliwość. Nieodwracalność biegu zdarzeń. Kruchość życia oraz okrutna ironia losu. Pośród natłoku emocji i refleksji zawartych w „Zielonej Mili” Stephena Kinga, rodzą się pytania: Czy sprawiedliwość istnieje? Czym jest dobro, a czym zło? Paul Edgecombe, człowiek u kresu swej podróży, całe życie szukający odpowiedzi, zabiera nas do wehikułu czasu napędzanego wspomnieniami. Przenosi nas do czasu wielkiego kryzysu, do roku 1932, kiedy pracował w bloku E codziennie przemierzając Zieloną Milę. Do czasu, który nauczył go, że śmierć nie jest równa śmierci, a los często zapomina o czymś, co nazywamy sprawiedliwością.
Paul Edgecombe przebywa w Domu Starości, gdzie postanawia przelać na papier swoją historię, która tak znacząco wpłynęła na jego życie. Myślami przenosi się do czasu kiedy był naczelnym klawiszem w bloku E, stanowego więzienia „Cold Mountain”, gdzie codziennie spotykać musiał Starą Iskrówę, krzesło elektryczne, które miano swe otrzymało od pracowników bloku odpowiedzialnego za wykonywanie egzekucji.
Na samym początku powieści naświetlony nam zostaje obraz systemu pracy w Cold Mountain, zwyczaje tam panujące oraz współpracownicy głównego bohatera – narratora. Z czasem pojawia się także więzień, o wielkiej posturze i dziwnie niepasującym łagodnym przysposobieniu, John Coffey. Od samego początku narrator daje nam do zrozumienia, iż ów bohater jest postacią kluczową, odgrywającą najważniejszą rolę w tej historii, aczkolwiek po wstępnym zapoznaniu z jego osobą i sytuacją, w jakiej się znajduje, postać Johna Coffeya zostaje przesunięta na dalszy plan, co wywołuje dość dziwne uczucie nieprzewidywalności dalszej części fabuły. Przez pierwszą połowę powieści zostają nam przybliżone historie z codziennego życia w bloku E dotyczące zarówno więźniów jak i strażników. Narrator często cofa się do przeszłości, do okresu przed Johnem Coffeyem. Jego historie w większości przypadków nie są chronologiczne, co może wywołać bałagan i poczucie zamętu u czytelnika, a jeśli należy on do tych wyjątkowo niecierpliwych i rządnych szybkiego rozwoju akcji, podejrzewam że może wywołać to nawet odstawienie lektury. Spotęgować to uczucie może również wrażenie, iż przytaczane historie są zbędne i spowalniają bieg akcji. Na przykład ciągła, niedająca spokoju infekcja głównego bohatera, czy choroba znajomej, które są często przytaczane w opowieści. Jednak najwięcej czasu narrator poświęca nadzwyczaj inteligentnej myszy, która systematycznie odwiedza blok E oraz skazańcowi o nazwisku Eduard Delacroix, zwany potocznie przez klawiszy Delem. Wszystkie wątki, z pozoru nieistotne, z czasem łączą się w jedność . Delacroix i mysz stają się nierozłączni, sam Del nazywa zwierzę Panem Dzwoneczkiem, ponieważ uważa, że sam szepnął mu do ucha swoje imię. Mysz zachowuje się jakby miała świadomość swojego istnienia i śmierci, która czeka ją tak samo jak inne żywe stworzenia, lepiej niż jakikolwiek człowiek. Z czasem zostaje nam coraz bardziej naświetlona postać Dela, w którego psychikę nie jesteśmy w stanie się wgłębić, aż do momentu kiedy miał usiąść na Starej Iskrówie. Aczkolwiek, aż do samego końca nie możemy stwierdzić co mogło być motywem jego zbrodni, zbrodni uczynionej przez człowieka, którego poznajemy jako strachliwego, spokojnego, niskiego Francuza, który nad życie kochał swojego Pana Dzwoneczka. Wiemy natomiast, że żałował swego czynu oraz, bardziej niż tego co stanie się z nim po śmierci, obawiał się tego co stanie się z Panem Dzowneczkiem, kiedy on odejdzie, co przedstawiało jego postać w ciekawym świetle.
Uważam, że przełomem w książce jest miejsce, w którym większość wątków zaczyna tworzyć spójną całość. Myślę, że jest nim moment, kiedy rozpalony gorączką narrator wszedł co celi Johna Coffeya i odkrył na sobie samym, iż więzień przejawia nadprzyrodzone zdolności uzdrowicielskie. Kiedy wyszedł z celi miał mętlik w głowie, który zmienił się w huragan myśli, kiedy Coffey uzdrowił Pana Dzwoneczka, po tym jak ten został zdeptany przez okrutnego, sadystycznego strażnika, Percy’ego Wetmore’a, który podczas egzekucji Dela spowodował, iż ten cierpiał okrutne męczarnie, aż do samego końca będąc świadomym i przytomnym. Narrator oraz jego przyjaciele będący świadkami zdolności Coffeya zaczęli wątpić w winę więźnia, a kiedy uleczył on znajomą Edgcombe’ów, która miała guza mózgu, są już całkiem pewni, że Coffey nie popełnił zbrodni, a tylko próbował odwrócić jej skutki dzięki swoim zdolnościom. Kiedy zdali sobie sprawę, że nie są w stanie nikomu nic udowodnić, a Coffey tak czy inaczej zasiądzie na Starej Iskrówie, w ich głowach zaczęły rodzić się pytania. Odkryli, że wyrzuty sumienia są czymś cały czas obecnym w ich życiu i co gorsza uświadomili sobie, że nigdy nie zamierzają zniknąć. Narrator zaczął się zastanawiać, w czym jest lepszy od wszystkich złoczyńców, których posadził na krześle, skoro zamierza pozbawić świata prawdopodobnie największego daru, jakim był John Coffey. Czym jest sprawiedliwość? Czym jest zło, a czym dobro, i czy to ma jakiekolwiek znaczenie na końcu naszej ścieżki.
Bardzo ciekawym zjawiskiem, które można zaobserwować w „Zielonej Mili”, a także myślę że w kilku innych powieściach tego autora, jest zataczanie koła, pętli. Według mnie jest to jeden z najciekawszych zabiegów dokonanych przez Kinga na fabule powieści, który zasługuje na uwagę. Otóż w czasie opowieści Paula Edgecombe’a, zastosowano przerywniki, w których narrator przestawał spisywać swą historię, a w zamian opowiadał krótko o swoim życiu w Domu Starości.
O swojej drogiej przyjaciółce Elaine, która tak bardzo przypominała mu jego zmarłą żonę, która nota bene także pojawiała się w fabule powieści jako idealna z punktu widzenia narratora, kochająca, troskliwa żona. Także o Bradzie Dolanie, wścibskim, sadystycznym opiekunie, który do złudzenia przypominał Percy’ego Wetmore’a. Paul Edgcombe postanowił spisać swą historię, aby pozbyć się demonów przeszłości. Lecz czy udało mu się tego dokonać? Tego do końca nie wiemy, lecz domyślam się, że częściowo tak, udało mu się. Pętla całkowicie zamyka się w momencie, w którym do szałasu, do którego potajemnie udawał się narrator niemal każdego dnia, wchodzi Brad Dolan, który widzi na podłodze małą mysz, Pana Dzwoneczka. Zapewne zdeptałby ją, tak jak kiedyś uczynił to Percy Wetmore, gdyby nie to, że mysz leżała martwa. Uważam, że w tym momencie Paul pozbył się swoich zmór nawiedzających go co noc, ponieważ to właśnie Pan Dzwoneczek był uosobieniem jego przeszłości. Ponieważ w całej zapętlającej się historii, to oni, Paul Edgecombe i Pan Dzwoneczek byli jedynymi stałymi punktami, oboje dotknięci ręką Johna Coffeya, oboje ze wspólną przeszłością. Ostatnim wątkiem, który wydaje się być do samego końca niespójny z całością, jest wątek Williama Whartona, przez innych nazywanego Dzikim Billem, a przez samego siebie Billy’m Kidem. Brutalny morderca, człowiek bez skrupułów, bez wyrzutów sumienia. Czytając książkę ma się wrażenie, iż autor umieścił go w fabule tylko po to, aby robił zamieszanie. Jednakże, jak dowiadujemy się pod koniec, wszystko wskazuje, że to właśnie samozwańczy Billy Kid popełnił brutalne morderstwo, którego rzekomo dopuścił się John Coffey. Jest to wątek, który jak uważam, autor zostawia na sam koniec, aby zamknąć tę pętlę zdarzeń w jedną całość, która na swój sposób fascynuje, a z drugiej strony przeraża. Przeraża bezwzględność i niesprawiedliwość jakimi kieruje się śmierć.
Pomijając bardzo ciekawą fabułę oraz znakomity, moim zdaniem, styl pisarski autora, za duży atut powieści uważam spójność którą się odznacza. Po skończonej lekturze nie czułam niedosytu, natomiast miałam wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu, pomimo że zakończenie nie było szczęśliwe, ale nie było także tragiczne. Jest to także cecha, która mnie zastanawia, ponieważ po przeczytaniu kilku książek Stephena Kinga, ani razu nie potrafiłam stwierdzić, czy zakończenie było szczęśliwe czy nie. Wiedziałam tylko, że jest satysfakcjonujące. To samo tyczy się „Zielonej Mili”. Uważam, że śmierć Coffeya była potrzebna, aby ukazać jak okrutna, niesprawiedliwa i nierówna potrafi być śmierć. Według mnie, spójność powieści koronuje czas akcji, którym jest końcówka wielkiego kryzysu, po której nastąpią liczne zmiany w gospodarce państw, w tym przypadku Stanów Zjednoczonych, a równocześnie jest to czas największych zmian w życiu Paula Edgecombe’a. Nie mogę stwierdzić, czy było to zamierzone przez autora, czy jest to tylko zbieg okoliczności, aczkolwiek według mnie, w tym przypadku, czas akcji łączy się z przesłaniem powieści. „Zielona Mila” jest książką, która sprawiła mi wiele przyjemności z czytania, a podczas lektury czułam jak wraz
z rozwojem fabuły każdy klocek wskakuje na właściwe miejsce.

Strach. Okrucieństwo. Niesprawiedliwość. Nieodwracalność biegu zdarzeń. Kruchość życia oraz okrutna ironia losu. Pośród natłoku emocji i refleksji zawartych w „Zielonej Mili” Stephena Kinga, rodzą się pytania: Czy sprawiedliwość istnieje? Czym jest dobro, a czym zło? Paul Edgecombe, człowiek u kresu swej podróży, całe życie szukający odpowiedzi, zabiera nas do wehikułu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W dużym skrócie. Edgar Freemantle, to człowiek, któremu wszystko w życiu wychodzi perfekcyjnie. Ma żonę, dwie dorosłe córki i świetnie prosperującą firmę, dzięki której ma na swoim koncie miliony. Jednym słowem, życie układa mu się idealnie... aż do feralnego dnia, w którym bezpośrednie spotkanie z dźwigiem powoduje, że ląduje w szpitalu w stanie, w którym tak naprawdę powinien już nie żyć. Ale Edgar żyje. Ma mętlik w głowie, staje się agresywny, szybko się denerwuje, nie umie nad tym zapanować. Z miesiąca na miesiąc jest z nim coraz lepiej. Lecz jego żona tego nie wytrzymuje. Dla niej trwało to zbyt długo i było zbyt bolesne. Dużą rolę w jego procesie zdrowienia odgrywa jego psychiatra, który w końcu, kiedy Edgar chce się poddać, proponuje mu wyjazd. Tym sposobem Freemantle trafia na wyspę Duma Key, gdzie czekają go różne sekrety i tajemnice.

Zastanawiałam się, czy dać 9 czy 10 gwiazdek, lecz ostatecznie zdecydowałam się na 10. Przez pierwszą połowę powieści nie działo się tak naprawdę nic konkretnego, a książkę mimo wszystko szybko się czytało i nie dało się oderwać. Jest jeden z głównych powodów, dla których zdecydowałam się na 10 gwiazdek, ponieważ na ogół nie przepadam za powieściami, w których tak naprawdę nic się nie dzieje, są tylko opisy (których także nie lubię, gdy są za długie) i opis życia jakiegoś tam faceta po wypadku. Jednak ta książka pokazała, że takie powieści też potrafią być ciekawe i wciągające, jeśli tylko napisze je odpowiedni autor. :) Nie, żartuję, ale może jednak coś w tym jest. Cyba większość czytelników tegoż autora, może potwierdzić, że jest coś w jego dziełach, co przyciąga i nie pozwala się nudzić, podczas czytania. Nawet te opisy, za którym nie przepadam. U Kinga, zupełnie mi nie przeszkadzają. Wszystko jest napisane płynnie i spójnie. A czytanie jego opisów, nie nudzi wcale, a wcale, jak to potrafi być w powieściach niektórych autorów. Opisy Kinga, zarówno te ukazujące otoczenie, ludzi, jak i te opisujące stan umysłu Edgara i jego myśli, czytałam z fascynacją i przyjemnością. Te właśnie opisy bardzo wzbogaciły książkę i sprawiły, że miało się wrażenie jakby się było naocznym świadkiem całej tej historii.
Dużym plusem jest też fakt, że powieść jest napisana w narracji pierwszoosobowej. Dzięki temu ma się wrażenie, ze się siedzi w głowie Edgara. Polecam, fajne uczucie. ;)
Nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć, oprócz tego, że według mnie te 10 gwiazdek to w pełni zasłużona ocena.

W dużym skrócie. Edgar Freemantle, to człowiek, któremu wszystko w życiu wychodzi perfekcyjnie. Ma żonę, dwie dorosłe córki i świetnie prosperującą firmę, dzięki której ma na swoim koncie miliony. Jednym słowem, życie układa mu się idealnie... aż do feralnego dnia, w którym bezpośrednie spotkanie z dźwigiem powoduje, że ląduje w szpitalu w stanie, w którym tak naprawdę...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Julka

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [2]

Stephen King
Ocena książek:
7,0 / 10
169 książek
14 cykli
15890 fanów
Andrzej Sapkowski
Ocena książek:
7,6 / 10
65 książek
7 cykli
Pisze książki z:
9834 fanów

Ulubione

Andrzej Sapkowski Wieża jaskółki Zobacz więcej
Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Stephen King Dallas '63 Zobacz więcej
Fiodor Dostojewski Zbrodnia i kara Zobacz więcej
Stephen King Cmętarz zwieżąt Zobacz więcej
Stephen King Cmętarz zwieżąt Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Sezon burz Zobacz więcej
Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Sezon burz Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Sezon burz Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Sezon burz Zobacz więcej
Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Stephen King Ręka mistrza Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Sezon burz Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
133
książki
Średnio w roku
przeczytane
10
książek
Opinie były
pomocne
3
razy
W sumie
wystawione
92
oceny ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
843
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
11
minut
W sumie
dodane
10
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]