Wstrzykiwanie niezwykłości

Zicocu Zicocu
09.11.2018
Okładka książki Śmierć Komandora. Pojawia się idea Haruki Murakami
Średnia ocen:
7,5 / 10
1698 ocen
Czytelnicy: 3496 Opinie: 205

Pisarze, drodzy Państwo, są różni. Proszę powstrzymać okrzyki oburzenia i niezgody wywołane tym epokowym odkryciem, już tłumaczę. Zdarzają się tacy, co piszą z doskoku, łapiąc za pióro w przerwie między wizytą w biurze a kilkoma zbawiennymi chwilami snu. Zdarzają się tacy, co poświęcili się artystycznej pracy całkowicie, ale publikują rzadko (żeby nie być gołosłownym, a w dodatku udowodnić, że bieżące wydarzenia nie są mi obce, rzucę nazwisko: Myśliwski). Zdarzają się w końcu tacy, którzy regularnie serwują czytelnikom kolejne dzieła, próbując prześcignąć tempem broń maszynową. I choć Haruki Murakami z pewnością nie dorównuje w tej kwestii nieskończenie płodnemu Philipowi K. Dickowi, to śmiało można go zaliczyć do tej ostatniej kategorii. Dlatego też wielu fanów zapewne niepokoiło jego milczenie po „Bezbarwnym Tsukuru Tazakim i latach jego pielgrzymstwa”. Cóż, mogą odetchnąć z ulgą, bo nadeszła „Śmierć Komandora”.

Ulga błyskawicznie przemieni się w spokojne ukontentowanie, bo najnowszą książkę Japończyka z poprzednimi łączy znacznie więcej niż tylko jego nazwisko. Początek najklasyczniejszy z klasycznych, iście murakamiowski: cichy, spokojny, całkowicie zwyczajny mężczyzna w wyniku bardzo prozaicznych zmian zostaje zmuszony do rozsmakowania się we własnym towarzystwie, co – ze względu na jego usposobienie – jakoś szczególnie mu nie przeszkadza. Murakami w swoim stylu opisuje jego codzienność, pochylając się od czasu do czasu nad zmianami zachodzącymi w otaczającej protagonistę bogatej przyrodzie, i bez skrępowania zagląda do jego sypialni. Co dalej? Dalej następuje kulminacyjny punkt powieści według Japończyka – wstrzykiwanie niezwykłości.

Elementy fantastyczne są oczywiście bardzo stonowane i naruszają osnowę rzeczywistości w minimalnym stopniu. Stopniu tak małym, tak nieznacznym, że tradycyjne chwyty narracyjne literatury realistycznej mające za zadanie napędzać fabułę, wszystkie te zbiegi okoliczności i nagłe zwroty akcji, wydają się ingerować w logiczną spójność świata wręcz brutalnie, znacznie poważniej niż zwierzę przemawiające ludzkim głosem czy ożywające postaci z obrazów. Dzięki temu specyficznemu deformowaniu jawy z pęsetą w ręku i gumowych rękawiczkach Murakami tworzy kompozycję delikatną, ulotną, wręcz efemeryczną. Jeśli ten Nobel, którego bukmacherzy wróżą mu od tylu lat, ciałem się stanie, to mam nadzieję i chcę wierzyć w to, że otrzyma go przede wszystkim za tę do perfekcji opanowaną umiejętność, ten rzeczywiście niepowtarzalny talent: takie wplatanie elementów nadnaturalnych w narrację, że wydaje się bardziej autentyczna niż te teoretycznie „prawdziwsze” czy „poważniejsze”.

Ta wartość prozy Japończyka jest dla mnie szczególnie ważna, bo w innych kwestiach – dotyczy to także pierwszego tomu „Śmierci Komandora” – jest ona po prostu porządna; nie genialna, nie błyskotliwa, nie olśniewająca, a solidna, zaplanowana z rzemieślniczą sprawnością. Kilku bohaterów szarpanych przez wielkie tęsknoty, kilka tajemnic z przeszłości, kilka tajemnic teraźniejszych, które domagają się rozwiązania nie z tego względu, że są szczególnie ciekawe, a dlatego, iż powieściowy świat ma być pełną i zamkniętą całością; Murakami nie próbuje ukrywać literackości swojej najnowszej powieści, nie chowa się za maską mimetyzmu, tylko rzuca karty na stół i wyraźnie mówi, że moment wielkich wyjaśnień nadejdzie. „Śmierć Komandora. Pojawia się idea” z całą pewnością czyta się przyjemnie, a z bohaterem nie sposób się nie zżyć, ale przebłysku geniuszu w niej nie ma.

Najnowsza powieść Harukiego Murakamiego nie podbiła mojego serca, ale też się tego nie spodziewałem, bo zadeklarowanym fanem jego prozy nigdy nie byłem – choć ją cenię. Po raz kolejny udało mu się wykreować niesamowity, pochłaniający i niezwykle spójny świat, po raz kolejny osadził w nim sprawnie opowiedzianą historię, po raz kolejny stworzył bardzo sympatycznego bohatera. Trochę tych po-razów-kolejnych za dużo (szczególnie że jeden z nich mógłby dotyczyć frazy – tej, jak zwykle, zdarza się osiągać wysokie rejestry podniosłości, która przemienia się niekiedy w kicz typowy dla pewnego brazylijskiego pisarza), trochę za mało nowych pomysłów i wiary w czytelnika; wiary, że ten będzie gotów zmierzyć się z czymś innym, czymś rewolucyjnym. Czy więc żałuję czasu poświęconego „Pojawia się idea”? Nie, to wciąż dobra powieść. A mam ciche, wręcz silne przeczucie, że „Metafora się zmienia” będzie zdecydowanie mocniejsze pod względem wyrazu, mniej stonowane i intensywniejsze.

Bartosz Szczyżański

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja