Mam przed sobą ciężki orzech do zgryzienia - a mianowicie "Jutro, kiedy zaczęła się wojna" autorstwa Johna Marsdena. Pisząc to mam na myśli mieszane uczucia, jakich doznałam po przeczytaniu tej książki.

Główną bohaterką jest Ellie, która wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, Corrie, zamierza zorganizować świetny wypad w góry z dość dużą paczką znajomych. Po długich konwersacjach z rodzicami w siedmioosobowym składzie, biorąc zapasy i śpiwory wyruszają żądni przygód do "Piekła". Jest to tajemnicze i przez nikogo nie uczęszczane miejsce, właściwie jakby kotlina, którą postanowili zdobyć. Na początku uważali ją jako wyzwanie i cel tygodniowej wycieczki, jednak potem okazała się ich jedynym schronieniem... Dlatego, że po powrocie w rodzinne strony nie zastają ani jednej żywej duszy. Zaczęła się wojna.

Powiem tak: sam pomysł na fabułę był świetny, gorzej z wykonaniem. Już od samego początku uderzyło mnie kilka rzeczy, a właściwie niedopracowań. Po pierwsze, nie wiemy ile lat mają główni bohaterowie (a przynajmniej ja czytając od deski do deski nigdzie takiej informacji nie znalazłam, choć mogłam ją przeoczyć), wiemy jedynie że wciąż chodzą do szkoły. Drugą kwestią może być to, że autor na początku mało tekstu poświęcił na opis bohaterów, za to dialogów było masa, dlatego na początku nie potrafiłam sobie zwizualizować bohaterów, co trochę mnie wkurzało. "Akcje" jakie przeprowadzali bohaterowie były bardzo odważne i pomysłowe, ale nie wiem w jaki sposób zwykli nastolatkowie z dnia na dzień znaleźli w sobie tyle odwagi, a nawet i umiejętności - jak prowadzenie cysterny, wywrotki, jazda na motorze... Cóż. I ten czasem dający się we znaki zbyt "młodzieżowy" język autora... Wróćmy jednak do zalet. Jak na młodzieżówkę, nie mamy tutaj wampirów, wilkołaków, ani żadnych nadprzyrodzonych głupot. Istny cud! Mimo wielu "głównych bohaterów" daje się potem rozróżnić nieco inne charaktery. Nie wiem jeszcze tylko w jaki sposób mogli się oni dobierać w pary i myśleć o chodzeniu ze sobą gdy nieopodal toczyła się wojna, ale nieważne. Główna bohaterka jest w porządku, zdołałam trochę ją polubić. Podobała mi się historia o pustelniku zamieszkującym Piekło, a później jakby większe rozwinięcie tego wątku. Ciekawą sprawą jest też jak bohaterowie radzili sobie w obliczu zagrożenia i jakie stosowali środki ostrożności, z czasem myśląc coraz bardziej "długofalowo" jak sami to określili. "Jutro" jest dobre na odstresowanie, bo nie jest bardzo wymagającą lekturą, co się czasami dobrze sprawdza. Jak chodzi o bohaterów, bardzo polubiłam Lee i Fi, może trochę Ellie. Zastanawia mnie, czy wiele z nich umrze w trakcie kolejnych części :) - które przeczytam dlatego, że mam całą serię.

Zdaję sobie sprawę, że chyba nie zachęciłam do przeczytania, ale to dlatego, że mam mieszane uczucia co do tej książki. Ocena jest trochę na zachętę, bo zdaję sobie sprawę, że kolejne części powinny być lepsze, przeważnie tak jest. Mimo wszystko nie mogę się doczekać tego, co wymyślą bohaterowie "Jutra" Johna Marsdena i za niedługo zabieram się za kolejną z części.

Mam przed sobą ciężki orzech do zgryzienia - a mianowicie "Jutro, kiedy zaczęła się wojna" autorstwa Johna Marsdena. Pisząc to mam na myśli mieszane uczucia, jakich doznałam po przeczytaniu tej książki.

Główną bohaterką jest Ellie, która wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, Corrie, zamierza zorganizować świetny wypad w góry z dość dużą paczką znajomych. Po...