Przeczytałem bo sam nie wiem dlaczego... może z ciekawości ale czuję się... nie mogę i nie chcę nic mówić o serii ocena wyraża wszystko.

Przeczytałem bo sam nie wiem dlaczego... może z ciekawości ale czuję się... nie mogę i nie chcę nic mówić o serii ocena wyraża wszystko.

Tym razem w czasie kryzysu energetycznego uczniowie Bruce'a Wayne'a uwalniają Barry'ego Allena, który został wykorzystany jako darmowe źródło energii.
Szykuje się wojna z rządem USA.

Kto zwycięży?

Batman i Jego sprzymierzeńcy czy rząd amerykański, który ma po swojej stronie Supermana?

Tym razem w czasie kryzysu energetycznego uczniowie Bruce'a Wayne'a uwalniają Barry'ego Allena, który został wykorzystany jako darmowe źródło energii.
Szykuje się wojna z rządem USA.

Kto zwycięży?

Batman i Jego sprzymierzeńcy czy rząd amerykański, który ma po swojej stronie Supermana?

Lepsze pod każdym względem od "Powrotu Mrocznego Rycerza" z 1986 roku. Graficznie komiks jest świetny, zwłaszcza kolory autorstwa Lynn Varley. Na kredowym papierze całość prezentuje się rewelacyjnie. Pod względem scenariusza Miller również ewoluował, tworząc bardziej uniwersalną historię, z zastosowaniem innych postaci ze świata DC: Superman, Wonderwoman, Plasticman itd.

Lepsze pod każdym względem od "Powrotu Mrocznego Rycerza" z 1986 roku. Graficznie komiks jest świetny, zwłaszcza kolory autorstwa Lynn Varley. Na kredowym papierze całość prezentuje się rewelacyjnie. Pod względem scenariusza Miller również ewoluował, tworząc bardziej uniwersalną historię, z zastosowaniem innych postaci ze świata DC: Superman, Wonderwoman, Plasticman...

O WSZYSTKICH TRZECH TOMACH
Może coś ze mną nie tak, ale ja naprawdę lubię tę nowszą kreskę Millera - tę karykaturalną. Wolę ją od jego stylu rysowania, kiedy jeszcze potrafił pisać. Ten album to już ten nowy Miller, a rysunki w nim mają dla mnie w sobie to coś. Dialogi i narracja są głupkowate, ale klimatyczne. Natomiast co do fabuły...cóż, tejże akurat brak. To komiks raczej tylko do oglądania dla tej garstki zwyrodnialców, którzy lubią nowe bazgroły tego rysownika. Absolutnie wystawianie jednego z trzech tomów na allegro w cenie 50-90 zł jest bezczelnością. Nie dajcie się nabrać! Wart jest najwyżej kilka złoty powyżej okładkowej.
PS: Aha - i nie ma absolutnie NIC wspólnego z "The Dark Knights returns". Historia z "The Dark Knight returns" kończy się na "The Dark Knight returns". Kropka.

O WSZYSTKICH TRZECH TOMACH
Może coś ze mną nie tak, ale ja naprawdę lubię tę nowszą kreskę Millera - tę karykaturalną. Wolę ją od jego stylu rysowania, kiedy jeszcze potrafił pisać. Ten album to już ten nowy Miller, a rysunki w nim mają dla mnie w sobie to coś. Dialogi i narracja są głupkowate, ale klimatyczne. Natomiast co do fabuły...cóż, tejże akurat brak. To komiks...

Mijają trzy lata od zainscenizowanej śmierci Batmana. Ameryka uporała się z kryzysami na różnych polach i panuje ogólny spokój i radość. Tak przynajmniej pokazują to media, a rzeczywistość prezentuje nam policyjne państwo, supermocarstwo nie potrafiące rozwiązać niczego inaczej niż siłą. Bruce nie może tego znieść. Zaczyna przygotowania do swego kolejnego powrotu, ściągając do swojej prywatnej armii dawnych i nowych superbohaterów...

Po tak genialnym komiksie jakim był "Powrót Mrocznego Rycerza", nie spodziewałem się, że jego kontyunacja choćby mu dorówna, bo ideał z natury jest niedościgniony i niepowtarzalny. Ale nie mogłem spodziewać się, że będzie aż tak źle. Już strona graficzna przeraża niedopracowaniem i kiepską jakością zarówno rysunków, kolorów jak i druku. Plansze wyglądają jakby Miller rysował je na szybkiego i od niechcenia. Rażą topornością, zaburzonymi proporcjami i koszmarną niechlujnością. Tak samo jest niestety z kolorem pani Lynn. Kolorem kładzionym komputerowo, ale bez logiki, talentu i sensu. Dziwaczne rozbłyski, efekty świetlne jakby robiło je dziecko a czasem nawet utrata czytelności obrazu przez nieokreślone kleksy. Brrr... Aż trudno się to ogląda.

Niestety z fabuła też nie jest lepiej. Nie dość, że jest prosta i płytka (fakt, że Miller starał się ją jak najbardziej zakręcić by ukryć niedociągnięcia niczego tu nie zmienia),to jeszcze razi ewidentną głupotą i niezamierzoną autoparodią wielkiego "PMR". Poza tym nie trzyma się nawet chronologii.

Tak więc polecić tego komiksu nie mogę absolutnie nikomu. Chyba, że kochacie dzieła Millera i nie wyobrażacie sobie, że moglibyście któregoś nie przeczytać.

Jednym słowem: Porażka

Mijają trzy lata od zainscenizowanej śmierci Batmana. Ameryka uporała się z kryzysami na różnych polach i panuje ogólny spokój i radość. Tak przynajmniej pokazują to media, a rzeczywistość prezentuje nam policyjne państwo, supermocarstwo nie potrafiące rozwiązać niczego inaczej niż siłą. Bruce nie może tego znieść. Zaczyna przygotowania do swego kolejnego powrotu, ściągając...