Historia przedstawiona w książce jest ciekawa, jak na powieść ze świata gry. Dobrze został utrzymany klimat Mass Effect, choć brakowało mi głębszego ujęcia tematu. Fabuła skupiała się przede wszystkim na indoktrynacji Żniwaiarzy, Davidzie Andersonie, Człowieku Iluzji i jeszcze kilku postaciach, raczej w samej grze pominiętych.
Do fabuły za bardzo przyczepić się nie można, choć zwrócę uwagę na zindoktrynowanego bohatera - jego opis zewnętrzny przywodzi na myśl raczej bezmyślne zombie z jakimi przyszło walczyć Shepardowi, jednak sposób opisywania działań Graysona(zindoktrynowanego) bardziej odpowiada zindoktrynowanemu Sarenowi, w końcu, ani razu w grze nie zdarzyło mi się, aby zombie zaatakował mnie biotyką i poruszał się wyjątkowo szybko.
Poza tym, fabuła kręci się wokół Żniwiarzy, ale przez trzysta stron nie dowiadujemy się o nich niczego nowego, o czym nie wspominałaby już gra. Wygląda to tak, jakby sam autor nie wiedział jak rozwiązać tę tajemnicę starych maszyn.
O ile historia opowiedziana w powieści trzyma całkiem dobry poziom, o tyle korekta (a wręcz jej brak) woła o pomstę do nieba. Wygląda to jakby tłumacz, z korektorem i redaktorem, uparli się, aby wmówić ludziom, że w języku polskim istnieje tylko jeden czasownik: Być.
Zdarzały się zdania, których używano go nawet trzy, cztery razy i takie zdania lądowały w książce jedno za drugim.
Oczywiście jest kilka fragmentów całkiem dopracowanych. (Czy tylko mnie się wydaje, że jedynie owe fragmenty przeszły jakąś redakcję?)
Samo wydanie nie jest najgorsze, lecz nie widzę sensu w drukowaniu obrazków postaci z gry, które nie występują w książce i nawet nikt o nich nie wspomina.
Oczywiście, oprócz tego, że książka nieco rozszerza świat gry (ciekawe, czy poruszone w niej wątki, zostaną użyte w nadchodzącym Mass Effect 3) i przy tym nie robi tego najwspanialej, to ze strony Fabryki Słów jest bezwstydnym atakiem na portfele graczy. Z pewnością nie jest niezbędna i jeżeli nie chcecie umilić sobie czekania na zwieńczenie trylogii, nie wydawajcie na nią pieniędzy. Przynajmniej nie na tę w polskim wydaniu.
Powieści w angielskiej wersji językowej nie czytałam i raczej nie będę, lecz coś mi podpowiada, że jest o niebo lepsza.
Słowem: ten, kto szanuje swój portfel i lubi dobrą, dopracowaną literaturę, niechaj sobie odpuści.

Historia przedstawiona w książce jest ciekawa, jak na powieść ze świata gry. Dobrze został utrzymany klimat Mass Effect, choć brakowało mi głębszego ujęcia tematu. Fabuła skupiała się przede wszystkim na indoktrynacji Żniwaiarzy, Davidzie Andersonie, Człowieku Iluzji i jeszcze kilku postaciach, raczej w samej grze pominiętych.
Do fabuły za bardzo przyczepić się nie można,...