Jest to książka mojego wykładowcy, którą musiałam przeczytać, aby przygotować się do zaliczenia z przedmiotu. Jak to z przymusowymi książkami bywa - ich czytanie nie jest najmilszą rzeczą jaka może przydarzyć się człowiekowi, bo wiadomo, że najfajniej czyta się to, co chcemy i lubimy. Podeszłam do tej książki z dystansem, aczkolwiek przyznam, że jest całkiem niezła. Słownictwo nie jest wyszukane, ze składnią zdań również różnie bywa, jednak czyta się ją szybko i nawet przyjemnie.
"Złodzieje na wolności" przedstawia młodych chłopców z Zakładu Poprawczego, którzy wybrali się na wycieczkę w góry ze swoim wychowawcą. Chłopcy mają swoje "za skórą" - w ośrodku znaleźli się z wielu względów, zazwyczaj przez to, iż ich zachowanie było karygodne i niedopuszczalne. Jednak wbrew pozorom, uważam, że w każdym z nich można dojrzeć nutkę dobroci, wystarczy tylko chcieć. Spodobało mi się to, iż mimo tego, że jeżeli sytuacja tego wymaga - potrafią stanąć w obronie "swoich", ale również ludzi obcych, bezbronnych, słabych. Najważniejsze, aby nie skreślać takich ludzi - wystarczy dobre słowo, pomoc, a nawet zwykła rozmowa... to może czasami zdziałać cuda.

Jest to książka mojego wykładowcy, którą musiałam przeczytać, aby przygotować się do zaliczenia z przedmiotu. Jak to z przymusowymi książkami bywa - ich czytanie nie jest najmilszą rzeczą jaka może przydarzyć się człowiekowi, bo wiadomo, że najfajniej czyta się to, co chcemy i lubimy. Podeszłam do tej książki z dystansem, aczkolwiek przyznam, że jest całkiem niezła....