Sama nie wiem co powiedzieć. Zakończenie tak mnie zaskoczyło, że jeszcze nie mogę pozbierać myśli. Wow. Ale zacznijmy od początku; okładka dla mnie jest najgorsza z całej serii, potem muszę przyznać, że byłam pod tak ogromnym wrażeniem „Osaczonej”, że ściągnęłam ebook „Kuszonej” i zaczęłam czytać. Niestety nie dałam rady jej skończyć, bo szczerze powiedziawszy czytało mi się fatalnie. Tak sceptycznie nastawiona, kupiłam „Kuszoną” i zabrałam się do czytania. I jedyne co mam do powiedzenia, to wow. No i jeszcze to, że Stark jest słodki. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego. Właściwie to nic nie dało się przewidzieć. Jakikolwiek podjęty wątek kończy się w taki sposób, że nie wiem co ze sobą zrobię do 20.11.2011 premiery kolejnej części „Wypalonej”. W końcu Zoey przestaje tak szaleć z facetami, a książka skupia się na akcji, akcji, akcji, choć wątek miłosny nie jest całkiem wymazany, bo tego bym nie zniosła. Muszę przyznać, że 391 stron uciekło mi tak, że nawet nie wiem kiedy. Jestem zachwycona tą książką. Jak poprzednie tomy napisana jest lekko, utrzymana w żartobliwym tonie, a teksty Afrodyty przejdą chyba do legendy. Dużym plusem są rozdziały z różnych punktów widzenia. Raz patrzymy na świat jako Zoey, innym razem towarzyszymy Afrodycie czy Stevie Rea. Podczas czytania „Kuszonej” nie zaznamy nudy, na ani jednej stronie!

Sama nie wiem co powiedzieć. Zakończenie tak mnie zaskoczyło, że jeszcze nie mogę pozbierać myśli. Wow. Ale zacznijmy od początku; okładka dla mnie jest najgorsza z całej serii, potem muszę przyznać, że byłam pod tak ogromnym wrażeniem „Osaczonej”, że ściągnęłam ebook „Kuszonej” i zaczęłam czytać. Niestety nie dałam rady jej skończyć, bo szczerze powiedziawszy czytało mi...