rozwińzwiń

Serce w listopadzie

Okładka książki Serce w listopadzie LaVyrle Spencer
Okładka książki Serce w listopadzie
LaVyrle Spencer Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Seria: Biblioteczka pod Różą literatura obyczajowa, romans
416 str. 6 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Seria:
Biblioteczka pod Różą
Tytuł oryginału:
November of the Heart
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
1995-11-06
Data 1. wyd. pol.:
1995-11-06
Liczba stron:
416
Czas czytania
6 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
8386669446
Tłumacz:
Jolanta Bartosik
Tagi:
miłość bogactwo ubóstwo młodość zakochani
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
42 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1518
125

Na półkach:

To bardzo spokojna historia. Dramatyczne wydarzenia pojawiające się w niej, nie są wcale tak bardzo dramatyczne. Płomienne uczucia rozwijają się powoli i po każdym kroku na przód, cofają się troszeczkę.
Bohaterowie wystawiają czytelników na próbę. Tacy mili, tacy uroczy i pełni uczuć, jednak postępują niezgodnie z zasadami wielkiego love story. Przez długi czas życie, prozaiczne argumenty, czy też brutalna rzeczywistość wygrywają z wielką miłością ponad podziałami. I choć czas i miejsce akcji to już wcale nie jest arystokratyczna, dziewiętnastowieczna Anglia, jednak związek panny z dobrego domu z pomocnikiem kucharki, to coś nie do pomyślenia.
Dobrze mi się czytało tę książkę. Za styl autorki. Za niebanalność historii (choć wielu mogłoby powiedzieć, że jednak banalna) - jak na romans historyczny zupełnie inne realia, zupełni inni bohaterowie. Za dodatkowe smaczki, których zawsze szukam w powieściach - tym razem były to informacje na temat wyścigów żeglarskich i łodzi płaskodennych.
A sam związek bohaterów? Rozczulił mnie, wzruszył, zirytował, znów wzruszył - wywołam wiele emocji, więc chyba spełnił swoje zadanie.

To bardzo spokojna historia. Dramatyczne wydarzenia pojawiające się w niej, nie są wcale tak bardzo dramatyczne. Płomienne uczucia rozwijają się powoli i po każdym kroku na przód, cofają się troszeczkę.
Bohaterowie wystawiają czytelników na próbę. Tacy mili, tacy uroczy i pełni uczuć, jednak postępują niezgodnie z zasadami wielkiego love story. Przez długi czas życie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
991
891

Na półkach: , ,

Wielki pokazowy dom, a w nim ojciec, dumny pan domu, matka dbająca o dom, ogród i o to, aby ogrodnik miał dogodne godziny pracy, syn patrzący na świat przez lornetkę, dwie stare ciotki, każda ze swoimi głupotkami w Glowie i trzy siostry. Najstarsza osiemnastoletnia Lorna odkrywa świat emocji i uczuć, dotyku w ramionach być może przyszłego narzeczonego i czegoś nieokreślonego pod spojrzeniem chłopca kuchennego Jensa. A potem niemal standardowo: dwoje młodych ludzi, szalona miłość, jej konsekwencje, a potem HEA może nie tak wybuchowa jak można by się spodziewać po historii, ale mocno osadzona w pisarstwie Spencer.
Niestety nie udało mi się polubić Lorny. Denerwowała mnie od samego początku, razem ze swoją pewnością, stawianiem na swoim, łamaniem zasad, jakby w pełni świadomie i celowo wchodziła tam gdzie niebezpiecznie, z zadziorną nadzieją, że nic jej się nie stanie. Młodziutka, uparta, głupiutka. Bardzo, bardzo długo, a nawet nie wiem czy nie nadal, nie umiała przekonać mnie do swojej miłości do Jansa. Cały czas z tyłu głowy dzwoniło mi, że to swoisty pokaz jej niezależności, że możliwość „kochania” w skrytości kuchennego chłopca, albo próba robienia czegoś zakazanego pod czujnym okiem rodziny. Potem też nie było lepiej, a kiedy postanowiła chyba rzeczywiście po raz pierwszy postawić na swoim i zatrzymać dziecko, świat wystąpił przeciwko niej. Chyba rzeczywiście po raz pierwszy zobaczyła czym jest strata. A potem dołożyła się tylko rozmowa z Jensem i Lorna stosunkowo szybko dojrzała. Choć i tak potrzebowała Phoebe, aby dzięki niej, poszła dalej.
Lubię bardzo Spencer, bo nie idzie na łatwiznę. Bo potrafi uchwycić półcienie w zachowaniu i uczuciach bohaterów. Opisuje świat na tyle blisko, że niekiedy rzeczywiście można mi9eć wrażenie, że wystarczy wyciągnąć rękę i sięgnąć.
Jak na tle innych jej książek wypadło Serce w listopadzie? Dobrze. Jak znakomita większość jej książek. Może nie należy do tych, które lubię najbardziej, ale znajduje się w środku tych dobrych i cenionych.
Przeszkadzała mi Lorna, ale spłakałam się kiedy zabierali jej dziecko. I pewnie dopiero wtedy dorosłam do polubienia jej, do nabrania szacunku do niej i kibicowaniu jej. Wtedy Jensen stał się jeszcze twardszy, jeszcze bardziej wymagający. A ona zła i wściekła dojrzała do bycia matką i żoną.
Śliczne zakończenie, nawet jeśli mocno łzawe to należało im się po tych wszystkich perypetiach.

Wielki pokazowy dom, a w nim ojciec, dumny pan domu, matka dbająca o dom, ogród i o to, aby ogrodnik miał dogodne godziny pracy, syn patrzący na świat przez lornetkę, dwie stare ciotki, każda ze swoimi głupotkami w Glowie i trzy siostry. Najstarsza osiemnastoletnia Lorna odkrywa świat emocji i uczuć, dotyku w ramionach być może przyszłego narzeczonego i czegoś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
556
21

Na półkach:

[Opinia ta, to wyłącznie moje subiektywne odczucia i wnioski w odniesieniu do moich subiektywnych gustów i upodobań ;) Uwaga - spoilery!]

Do tej książki podeszłam z ochotą, byłam spokojna i prawie pewna, że będzie mi się bardzo podobała.
Czytałam Koliberka i bardzo mi się podobał, ale kiedy zaczęłam czytać Serce w listopadzie opadły mnie wątpliwości. ;) Zaczęło się jakoś... miałko, nieciekawie, sama nie wiem czego tam brakowało.
Nie przepadam za młodymi parami, niedoświadczonymi życiowo, i chociaż oni wcale tacy młodzi wiekiem nie byli, to jednak wyczuwałam taką niedojrzałość emocjonalną, zachowanie typowe dla nastolatków. Bo miłość było widać, było ją czuć i była wyrazista.

Jedno mnie rozwaliło na początku. Scena łóżkowa i słowa bohaterów:
Cytuję:
"To, co stało się w szopie, wróciło do nich tej nocy. To, czego nauczyli się wówczas, dojrzewało i rozwijało się.
- Ty...! - Jens prawie krzyczał - doprowadzasz mnie do szaleństwa, nocą i dniem. Dlaczego nie trzymałaś się ode mnie z daleka, córko bogacza?
- Powiedz księżycowi, żeby dał spokój przypływom i odpływom... Dlaczego mnie nie wyrzuciłeś, ubogi synu rzemieślnika budującego łodzie?
Jens jęknął, położył się na niej i natychmiast wszedł w nią, a ona objęła go nogami."
Jeny! Skąd ona wzięła te słowa?! Jak z brazylijskiego dramatu.

Jensa i Lornę polubiłam, choć nie bez oporów na początku. Miałam wrażenie, że Jens będzie takim wymoczkiem, który nie weźmie sprawy w swoje ręce, jak prawdziwy mężczyzna, irytowało mnie czasem jego zachowanie. Ale wyszedł obronną ręką.
Ona również nie była idealna od początku, jednak było w niej coś, co kazało mi ją zrozumieć. Bardzo żałowałam jej, kiedy już urodziła.
To było cholernie ciężkie dla mnie - przetrwać te sceny i nie zdołować się zupełnie. Ale warto było.

Długo czytałam początek, przerywałam i nie mogłam się zmusić do kontynuacji. Przeczytałam trzy inne książki żeby odwlec dokończenie jej.

Jednak kiedy już mnie wciągnęło, to czytałam bez przerwy i ryczałam jak bóbr.
Dawno tyle nie beczałam podczas czytania książki. To bardzo czuły punkt dla mnie, i chyba dla większości matek - odebranie dziecka i udręka po takim dramacie.
Nie mogłam przestać wyć i większość czytałam przez mgłę. ;)

Zabrakło mi troszkę jednej rzeczy. Czekałam, kiedy Jens przekona się, że Lorna naprawdę chciała zatrzymać dziecko, że wcale nie bawiła się z innymi po powrocie do domu, chciałabym, żeby to było wyjaśnione i żeby troszkę się pokajał za to, że jej nie uwierzył. ;)
W zakończeniu jest pojednanie oczywiście, ale ten szczegół został jakby zapomniany i nieważny.

Autorka zaczęła nieporadnie, żeby potem powalić mnie na kolana i kazać płakać i czytać do ostatniej strony. Budowała napięcie stopniowo, aż w końcu nie potrafiłam wytrzymać z tęsknoty i żalu, żeby już było wszystko dobrze.

Pięknie potem było - uczuciowa, przepełniona emocjami, wyciskająca łzy, pokazująca tęsknotę, żal, gniew, gorycz i bezsilność książka.

To nie była książka łatwa, lekka i przyjemna - oczywiście dla mnie, bo każdy może odebrać ją inaczej. Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam i polecam innym.

[Opinia ta, to wyłącznie moje subiektywne odczucia i wnioski w odniesieniu do moich subiektywnych gustów i upodobań ;) Uwaga - spoilery!]

Do tej książki podeszłam z ochotą, byłam spokojna i prawie pewna, że będzie mi się bardzo podobała.
Czytałam Koliberka i bardzo mi się podobał, ale kiedy zaczęłam czytać Serce w listopadzie opadły mnie wątpliwości. ;) Zaczęło się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1313
263

Na półkach: , ,

Po raz kolejny przekonałam się, że nazwisko pani Spencer to gwarancja dobrej opowieści. Już dawno urzekł mnie jej styl, a z każdą kolejna książką to się pogłębia. Dotychczas tylko przy jednym tytule się lekko rozczarowałam, ale nawet to nie zmieniło mojego dobrego zdania na jej temat. A czytając „Serce…” utwierdziłam sobie to dobre zdanie jeszcze bardziej.
„Serce w listopadzie” to porywająca historia uczucia, które połączyło ludzi z dwóch zupełnie różnych światów: Lornę – córkę bogaczy i Jensa – syna imigrantów i pomocnika kucharki. Od pierwszych stron wchodzi się w opowieść snutą przez panią Spencer, całkowicie w nią wsiąkając.
Minnesota schyłku XIX wieku to miejsce wciąż jeszcze pełne podziałów klasowych, konwenansów i sztywnych norm zachowań. Lorna jest w tym świecie postacią, z cała pewnością nietuzinkową. Otwarcie sprzeciwia się ojcu, pragnąc dla siebie choćby minimum niezależności, czego przejawem jest choćby jej fryzura czy ubiór. Marzy o żeglowaniu, chciałaby brać udział w regatach, tak jak męscy członkowie jej rodziny. Rodzina z ojcem na czele uważa, że jej rola sprowadza się do zrobienia tzw. dobrej partii, ona wolałaby raczej utworzyć pierwszy w Minnesocie kobiecy klub żeglarski.
Co do Jensa, to również on wychodzi poza normy narzucone mu przez pochodzenie. Ma wielkie marzenie: pragnie zbudować łódź według swojej konstrukcji, która będzie szybsza niż wszystkie łodzie, które dotychczas zbudowano. Jest przekonany o swoich racjach i z uporem i konsekwencją dąży do realizacji swojego marzenia, mimo, że początkowo wydaje się, że będzie skazany na porażkę.
Szansę nieoczekiwanie dostaje od ojca Lorny, który daje się przekonać do pomysłu, głównie dzięki sprytnym zabiegom córki. I tak to się wszystko zaczyna…
Okazuje się, że Lorna i Jens pochodzą co prawda z całkiem różnych światów, ale tak naprawdę są do siebie bardzo podobni. Od pierwszego spotkania ciągnie ich do siebie, a z każdym kolejnym spotkaniem, to przyciąganie się pogłębia. Bardzo mi odpowiada sposób w jaki autorka nakreśliła to uczucie rodzące się między nimi. Na początku subtelnie, później coraz bardziej emocjonalnie; iskrzenie, wzajemnie przyciąganie, fascynacja, a jednocześnie silne przekonanie, że to nie jest właściwe. Spencer kolejny raz udowodniła mi, ze żongluje emocjami w sposób mistrzowski.
Lorna i Jens są początkowo bardzo naiwni w swojej miłości. Szczególnie Lorna, która wydaje się być zupełnie nieświadoma konsekwencji jakie ta miłość ze sobą niesie. Mimo wszystko jednak, dla mnie jako czytelnika, bronią się w tej naiwności i nie wydają się infantylni. Głównie przez to, że autorka obdarzyła ich również mądrością i pewną szczyptą dojrzałości, która wcale się z tą naiwnością nie kłóci, a wręcz odwrotnie. Autorka tak zgrabnie te wszystkie cechy połączyła, że tym mocniej odbiera się uczucie, które ich łączy.
Nie chcę zbyt mocno opisywać wydarzeń, żeby nie zdradzić zbyt wiele, powiem tylko tyle, że jak łatwo się można domyślić autorka zafundowała naszym bohaterom emocjonalną bombę, zanim pozwoliła im dobrnąć do szczęśliwego finału. Świat musiał się przecież w końcu o nich dowiedzieć…
Co jednak dla mnie najważniejsze cały ten dramatyzm i cały ten kocioł pełen emocji był pod stałą kontrolą autorki i ja jako czytelnik bardzo to doceniam.
Wszystko miało sens.
Bohaterowie zapadający głęboko w serce ( nie tylko główna dwójka, ale choćby taka ciocia Agnes – cudowna, kochana i ciepła, mimo, że sama nie zaznała w życiu wiele radości).
Mnogość emocji, ale zero ckliwości.
Sporo wzruszeń, bez lukru.
Głębia wyrażająca się w prostocie przekazu.
Za to wszystko bardzo, bardzo sobie tę książkę cenię i wpisuję ją do grona swoich ulubionych.
Polecam wszystkim bardzo mocno!

Po raz kolejny przekonałam się, że nazwisko pani Spencer to gwarancja dobrej opowieści. Już dawno urzekł mnie jej styl, a z każdą kolejna książką to się pogłębia. Dotychczas tylko przy jednym tytule się lekko rozczarowałam, ale nawet to nie zmieniło mojego dobrego zdania na jej temat. A czytając „Serce…” utwierdziłam sobie to dobre zdanie jeszcze bardziej.
„Serce w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    64
  • Chcę przeczytać
    41
  • Posiadam
    5
  • Ulubione
    3
  • Powieść obyczajowa
    1
  • 2021
    1
  • Przeczytane w 2003
    1
  • Przeczytane 1998
    1
  • Obyczajowe
    1
  • Romans
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Serce w listopadzie


Podobne książki

Przeczytaj także