Tak jak napisała koleżanka Karolina, może faktycznie książka nic nie wnosi, ale jest dość oczarowująca żeby spędzić z nią miło weekend, relaksując się przy tym jakże przyjemnym romansie.
Ja osobiście bardzo lubię, kiedy akcja rozgrywa się w tych "dawnych" czasach. Przy czytaniu takich książek zawsze mam duże pole do fantazjowania jak to wtedy wyglądało, te stroje, zamki, sam wygląd przyrody, miast.. Mam ogromną frajdę czytając i próbując sobie wyobrazić to wszystko.
Poza tym, główna bohaterka do mnie "przemówiła". Bardzo lubię takie kobietki jak Jennifer Merrick, odważne, nieprzewidywalne i przede wszystkim mądre, zawsze lepiej mi się czyta, gdy takie są właśnie główne bohaterki, co wcale nie oznacza, że innych nie lubię (tylko trochę mniej ;)).
I wcale nie uważam, żeby zrobiło się przesadnie... no może troszeczkę, tak tyci tyci, ale i tak "fajnie" mi się czytało.
Z całą chęcią sięgnę po inne książki pani Judith McNaught mając przy tym nadzieję, że będą równie lekkie i urocze jak "Królestwo marzeń". ;)

Tak jak napisała koleżanka Karolina, może faktycznie książka nic nie wnosi, ale jest dość oczarowująca żeby spędzić z nią miło weekend, relaksując się przy tym jakże przyjemnym romansie.
Ja osobiście bardzo lubię, kiedy akcja rozgrywa się w tych "dawnych" czasach. Przy czytaniu takich książek zawsze mam duże pole do fantazjowania jak to wtedy wyglądało, te stroje, zamki,...