rozwińzwiń

Juliet, naga

Okładka książki Juliet, naga Nick Hornby
Okładka książki Juliet, naga
Nick Hornby Wydawnictwo: Nowa Proza Ekranizacje: Też go kocham (2018) literatura piękna
336 str. 5 godz. 36 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Juliet, naked
Wydawnictwo:
Nowa Proza
Data wydania:
2010-09-08
Data 1. wyd. pol.:
2010-09-08
Liczba stron:
336
Czas czytania
5 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7534-096-9
Tłumacz:
Wojciech Szypuła
Ekranizacje:
Też go kocham (2018)
Tagi:
literatura angielska
Średnia ocen

6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
313 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
348
348

Na półkach: ,

Zdecydowanie najlepsza powieść Hornby’ego. Jedyna, która przetrwała próbę czasu.
Dziś już chyba tylko najtwardsi załoganci z kręgów wielkomiejskiej złotej młodzieży pamiętają, jaki znaczenie 25-30 lat temu miała proza Nicka Horby’ego. Wraz z twórczynią postaci Bridget Jones – Helen Fielding – stworzył on taran, który znokautował ówczesne pokolenie +/- trzydziestolatków. Ich wpływ na ówczesną obyczajowość można porównać do fali nowej brytyjskiej muzyki popularnej lat dziewięćdziesiątych – zarówno tej tanecznej, z okolic Fatboy Slima, Prodigy i The Chemical Brothers, jak i rockowej – od Primal Scream do Blur i Oasis.
Proza Hornby’ego, choć bardzo brytyjska, trafiła do czytelników na całym świecie. Nawet do, niespecjalnie zaczytanych, kolesi z naszego kraju. W pewnym momencie ówczesny polski wydawca pisarza zorganizował Konkurs Literacki im. Nicka Hornby’ego na najlepszą „chłopacką” powieść obyczajową. Niestety, rezultaty okazały się takie, jak zwykle nad Wartą i Wisłą. Ktoś wygrał, wyszły dwie książki laureata i jedna zdobywcy innej nagrody, ale przeszły zupełnie bez echa. Dziś nie pamiętają o nich chyba nawet sami laureaci.
Ale o sile prozy Hornby’ego chyba najlepiej świadczy fakt, że z dziewięciu powieści, które wydał, aż siedem zostało zekranizowanych – w tym dwie dwukrotnie. I nie były to filmy, o których zapomina się po weekendzie otwarcia. „Był sobie chłopiec” z Hugh Grantem stał się regularnie powtarzanym w telewizji i oglądanym w streamingu romantycznym klasykiem, zaś „Hi Fidelity” z Johnem Cusackiem, znane także jako „Wierność w stereo” to dziś obiekt kultu, oglądany wciąż – przy joincie i bro – przez kolekcjonerów płyt i osoby związane z branżą muzyczną.
Filmy są wciąż oglądane, ale z powieściami rzecz ma się o wiele gorzej. Nic dziwnego, kawałki Fielding i Hornby’ego, rejestrujące precyzyjnie ówczesne tańce godowe niedojrzałych trzydziestolatków, mocno się posunęły. Dziś są ciężko przyswajalne nawet przez najbardziej sentymentalne osobniki z tego pokolenia. Okazuje się, że gdy ciężko dostrzec w ich bohaterach siebie i/lub swoich znajomych podczas ostatniego weekendu, prozę tę w ogóle trudno nazwać literaturą. To raczej notatniki z tamtych czasów wypełnione pretensjonalnymi obserwacjami i niezbyt zabawnymi żartami. Wyjątkiem jest „Juliet, naga”.
Jakość tej powieści na pewno wynika z tego, że powstała relatywnie późno – w 2009 roku. Po wypichceniu sześciu poprzednich historii Hornby mógł w końcu nauczyć się pisać. A może po prostu dojrzał i pracując nad nią nie patrzył już z takim, podszytym ironicznym poczuciem humoru, zachwytem na swoje pokolenie. Możliwe też, że po prostu zobaczył, co po latach stało się z tymi cool dziewczynami i kolesiami, jak żałośni się stali meldując się w końcu w wieku średnim.
Bo oczywiście można potraktować „Juliet, nagą” jako swobodną kontynuację „Hi Fidelity”/„Wierności w stereo”. To rzeczywiście kolejna hornby’owska opowieść o muzyce i jej wpływie na nasze życie. Wpływie negatywnym. Hornby – sam zagorzały fan muzyki – chyba jako pierwszy przytomnie zwrócił uwagę, że dla pewnej grupy ludzi z jego pokolenia (oczywiście było też tak wcześniej, ale nikt się tym nie zajął) jest ona drogą do chronicznej ucieczki od rzeczywistości. Stanowi wrota czasu do krainy wiecznego nastolatcwa i młodości, nieustannego lewitowania w stanie ducha, jaki miało się w wieku 16-25 lat. Korzystają z nich zarówno wykonawcy, jak i odbiorcy. Problem w tym, że cierpią na tym ich najbliżsi. I o tym jest właśnie „Juliet, naga”. O chorobie zwanej niedojrzałością i jej konsekwencjach.
Hornby po mistrzowsku buduje szalony trójkąt – zgorzkniały semi gwiazdor rocka, próbujący uciec od swojej przeszłości, jego patologiczny fan oraz jego partnerka. Korzystając z tych trzech figur pisarz snuje wielowątkową opowieść o niespełnionych marzeniach, przegranym życiu, zniszczonym talencie i, przede wszystkim, samotności w związku oraz wszystkich innych pułapkach, jakie zastawia życie na przebywających zbyt długo w krainie Piotrusia Pana i Wendy.
Brzmi to bardzo ponuro i gorzko, ale „Juliet, naga” nie jest bergmanowskim dramatem egzystencjalnym. Hornby po mistrzowsku rozgrywa tragikomedię życia, chwilami śmiało podchodząc do ściany zwanej groteską. I choć jego bohaterów można śmiało nazwać smutasami czy przegrywami, pokazuje, że nie wszystko stracone. A lekarstwem wcale nie jest wyrzucenie płyt przez okno. Po prostu wystarczy się odważyć, wyjść z kokonu małej stabilizacji. O coś takiego jak szczęście warto zawalczyć.
Oczywiście „Juliet, naga” została zekranizowana. W 2018 roku na ekrany kin wszedł film „Też go kocham”. W rolach głównych wystąpili solidni drugoligowcy – Rose Byrne, Ethan Hawke i Chris O’Dowd. To zgrabna komedia romantyczna dość wiernie relacjonująca historię napisaną przez Hornby’ego, Ale tylko komedia romantyczna. Książka jest o wiele bardziej zniuansowana i wieloznaczna. Bawi, ale też skłania do zastanowienia się, czy nie jesteśmy jednymi z tych, których opisał w niej Nick Hornby.

Zdecydowanie najlepsza powieść Hornby’ego. Jedyna, która przetrwała próbę czasu.
Dziś już chyba tylko najtwardsi załoganci z kręgów wielkomiejskiej złotej młodzieży pamiętają, jaki znaczenie 25-30 lat temu miała proza Nicka Horby’ego. Wraz z twórczynią postaci Bridget Jones – Helen Fielding – stworzył on taran, który znokautował ówczesne pokolenie +/- trzydziestolatków....

więcej Pokaż mimo to

avatar
19
3

Na półkach:

Nie wiem ,który bohater jest bardziej żenujący. Na końcu wygrywa Annie.
Książka turbo słaba, historia żałosna.

Nie wiem ,który bohater jest bardziej żenujący. Na końcu wygrywa Annie.
Książka turbo słaba, historia żałosna.

Pokaż mimo to

avatar
167
115

Na półkach:

Niestety rozczarowanie po innych powieściach autora

Niestety rozczarowanie po innych powieściach autora

Pokaż mimo to

avatar
359
142

Na półkach:

"Wymiar moralny tej sytuacji zupełnie mnie nie interesuje." - Annie z ostatniego rozdziału książki. Liczyłem że główna bohaterka wykaraska się ze swoich kłopotów, a tymczasem zaserwowała sobie jeszcze większe.

"Wymiar moralny tej sytuacji zupełnie mnie nie interesuje." - Annie z ostatniego rozdziału książki. Liczyłem że główna bohaterka wykaraska się ze swoich kłopotów, a tymczasem zaserwowała sobie jeszcze większe.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
67
67

Na półkach:

Jedna płyta, jedna recenzja, jedna zdrada, jeden mail – tak w skrócie można opisać rozkład 15-letniego pożycia Annie i Duncana. Oczywiście, żadna z tych rzeczy nie miałaby szansy nadwątlić jakiegokolwiek pożycia gdyby nie było ono już wcześniej dwustronnie rozłożone.
Gdy 15 lat temu Annie i Duncan, wtedy dwudziestokilkuletni, napływowi mieszkańcy nadmorskiej miejscowości Gooleness, poszli na zaaranżowaną przez znajomych randkę z rozsądku, nie spodziewali się, że półtorej dekady później w kilka dni przeżyją więcej burzliwych i nadzwyczajnych wydarzeń, niż przez całe swoje wspólne życie. Właściwe wspólne życie całej trójki: Annie, Duncana i Tuckera Crowe’a, cenionego w latach 80-tych amerykańskiego piosenkarza, który zamilkł bez podania przyczyn w 1986 roku. Duncan był nie tylko wielkim fanem Crowe’a – uważał się za jednego z ekspertów do spraw jego życia i twórczości. Annie – jak sama stwierdziła – dostała Tuckera Crowe’a w pakiecie z Duncanem i nie było dnia, by nie była zapoznawana z jakimś wycinkiem jego twórczości, faktami biograficznymi, czy też teoriami na temat obecnego życia. Toteż, gdy Duncan otrzymał unikatową, nieopublikowaną i nieobrobioną wersję „Juliet”, najlepszej płyty piosenkarza, był w ciężkim szoku z dwóch powodów. Po pierwsze: że udało się dotrzeć do materiału tak cennego i wyjątkowego, po drugie: że Annie przesłuchała ten materiał jako pierwsza. I do tego wcale nie podzielała jego entuzjazmu, ani nie przyjmowała jego interpretacji i opinii na temat płyty. Dotknięty do żywego Duncan pozwolił resztką godności i urażonej dumy na to, by Annie opublikowała na jego eksperckiej stronie internetowej swoją recenzję „nagiej” wersji Juliet. Nie wiedział jednak, iż jej opinię podziela sam Tucker Crowe, który w odpowiedzi napisał maila do Annie.
W przypadku powieści, które zostały zekranizowane, staram się zwykle najpierw przeczytać literacki pierwowzór i dać szanse swojej wyobraźni na zobrazowanie tej historii, zanim zrobi to reżyser, aktorzy oraz reszta ekipy filmowej. W przypadku tej książki niestety mi się to nie udało, więc siłą rzeczy w trakcie czytania porównywałam książkę z filmem. I o dziwo, wcale film nie wypadł dużo gorzej, a pewne aspekty ujął zgrabniej i bardziej przekonująco, niż książka.
Paradoksem tej książki jest to, że Hornby ma lekkie pióro, a pisze o dosyć ciężkich sprawach, których jego styl niekoniecznie równoważy. Nawet Duncan z jego „tuckeryzmem” wcale nie jest tak bardzo komediowy, jakby się mogło początkowo wydawać. Oczywiście, parskniemy podczas tej lektury śmiechem niejednokrotnie, ale gdy sobie pomyślimy, jak wygląda obecna egzystencja, marzenia i przemyślenia „o życiu” każdego uczestnika tego specyficznego trójkąta, to mina nam niestety zrzednie. Co więcej – tak naprawdę nie ma w tej powieści wielkich tragedii, nadzwyczajnych okoliczności i wydarzeń, o których można powiedzieć „mnie to na pewno nie spotka” (poza mailem od sławnego piosenkarza). Może dlatego książka może zadziałać przygnębiająco na czytelnika – każdy z bohaterów stracił kawał życia w sposób przyziemny, zwykły, codzienny. Każdy z nich pozwolił, żeby przez palce przeleciało mu kilkanaście lat, podczas gdy w ciągu tych lat nie działo się nic takiego, co usprawiedliwiałoby taki stan rzeczy i trwanie w nic nie wnoszącej do życia codzienności. Ogólnie, mam problem z "gwiazdkami" dla tej powieści. Nie jest to książka przeciętna, ale też mam trochę oporów przed przypisaniem jej oceny jednoznacznie dobrej. Hornby wybronił się pomysłem, stylem, kreacją bohaterów i zaskakująco trafnymi diagnozami na temat marnowania sobie życia bez powodu i sensu. Nie udało mu się natomiast utrzymać spójności zachowań i motywacji do działania poszczególnych postaci (w szczególności Annie) oraz pewnej – nazwijmy to - logiki wydarzeń. Także rodzenie się uczucia między Tuckerem Crowem a Annie jest mało przekonujące. Oczywiście, jestem w stanie sobie wyobrazić, jak łatwo jest się otworzyć mailowo przed nieznajomym, a jak trudno powiedzieć 15-letniemu partnerowi prosto w oczy, co komu leży na sercu – i jak łatwo to się może przerodzić w fascynację nową znajomością. Jednak średnio uzasadnione jest dla mnie w tej książce przejście od fascynacji do miłości. Nie przekonało mnie także zakończenie, które moim zdaniem żadnym happy endem nie jest, bo związek dorastającego do poważnego życia o trzydzieści lat za późno Tuckera i pragnącej każdego, kto nie jest Duncanem Annie nie wygląda mi na szczęśliwy finał. Dla mnie happy endem w tej historii byłoby to, gdyby Annie i Tucker pozostali bliskimi przyjaciółmi po tym, jak oboje stali się dla siebie motorami do poważnych zmian w życiu. Chociaż – oddając sprawiedliwość autorowi – ich dalsze, wspólne życie mamy podane w mocno dużym domyśle. Tak jakby Nick Hornby chciał się przyasekurować na wypadek, gdybyśmy stwierdzili, że jednak ten związek dobrym pomysłem nie jest. Owszem, Tucker zaczął znów nagrywać muzykę, co oznacza, iż pewnie finansowo stanie na nogi i wróci do tego, co naprawdę lubił robić. Owszem, zaczął śpiewać o jakimś sadzeniu groszku w przydomowym ogródku, więc pewnie mu się zaczęło w życiu prywatnym zaczęło dobrze dziać. Owszem, nagrał cover „You’re my best friend” i raczej nie zrobił tego bez powodu, tylko zaadresował do konkretnej osoby. Ale czy to faktycznie musi oznaczać, że on i Annie są parą, i mają wspólne dziecko, które pomysłowa Annie powołała do życia w drodze „lekkiego” oszustwa? W sumie nie musi.
Jeśli chodzi o krótkie porównanie do wspomnianej ekranizacji: film o wiele lepiej tłumaczy przyczyny wycofania się Tuckera z życia publicznego i poczucie winy wobec najstarszej córki (w książce jest to tak opisane, że niby wybrał „płytę” czyli karierę, a nie córkę, ale przecież to po informacji o jej narodzinach się z tej kariery wycofał. W filmie pokazano, jak po prostu uciekł, gdy matka dziecka dała mu córkę do rąk, i po tej ucieczce już o nim publicznie nie słyszano) oraz mimo wszystko unika kontrowersji związanych z – nie ma co ukrywać – wrabianiem w dziecko. Filmowa Annie lepiej rozwiązała swoje pragnienie bycia matką, a książkowy Tucker po takiej akcji powinien uciekać jak najdalej od desperatki-oszustki. Książka natomiast oddaje więcej sprawiedliwości (i głosu) Duncanowi oraz mniej jednoznacznie źle określa jego dalsze losy, niż film. Natomiast film bardziej jednoznacznie opisuje losy Annie i Tuckera (jak dobrze być ojczymem). Jakby tak poskładać dobre strony książki i ekranizacji, historia byłaby spójniejsza, a postępowanie bohaterów lepiej umotywowane. Niemniej jednak, warto zapoznać się z historią przedstawioną przez Nicka Hornby’ego. Na pewno ciężko jest przyjąć ją obojętnie i nie przejąć się losami bohaterów, a do tego można przy okazji poczuć się zachęconym do zastanowienia się nad własnymi ostatnimi piętnastoma latami.

Jedna płyta, jedna recenzja, jedna zdrada, jeden mail – tak w skrócie można opisać rozkład 15-letniego pożycia Annie i Duncana. Oczywiście, żadna z tych rzeczy nie miałaby szansy nadwątlić jakiegokolwiek pożycia gdyby nie było ono już wcześniej dwustronnie rozłożone.
Gdy 15 lat temu Annie i Duncan, wtedy dwudziestokilkuletni, napływowi mieszkańcy nadmorskiej miejscowości...

więcej Pokaż mimo to

avatar
697
697

Na półkach:

Gdzieś wpadła mi w oko informacja o filmie, który ponoć został nagrany na podstawie tej książki i zastanawia mnie bardzo jaki będzie tego efekt. W moim odczuciu bowiem książka jest tak smętna, że tylko prawdziwy wizjoner mógłby uczynić z tego porządną ekranizację.
Pierwsza połowa treści to ciągłe ględzenie o byłym gwiazdorze - Tuckerze Crowe, jego płytach, muzyce i karierze. Całe szczęście, że w końcu pojawia się i on sam, bo od tego momentu akcja zaczyna się rozkręcać.
Atmosfera powieści jest przygnębiająca, główni bohaterowie są przedstawieni jako przegrani, pogubieni, nieszczęśliwi. Smutne życie wiedzie też sam Tucker, jednak w jego przypaku nie ma poczucia zmarnowania czasu, raczej własnych głupich decyzji, co poniekąd sprawia, że sobie na to zasłużył, pozostali zaś nie.
Nie oceniłabym jednak tej książki jako złej. Jest specyficzna, powolna i lekko nostlgiczna, nie wpasowująca się w aktualne kanony, przez to pewnie niedoceniona. Są jednak w niej momenty zabawne, parę razy zdarzyło mi się nawet roześmiać - za co dodatkowy plus.
Ogólnie dobrze to czytać będąc w dołku - przypomni, że inni mają gorzej...
Ciekawa jestem jej ekranizacji.

A na marginesie dodam, że powieść opowiada o parze czterdziestolatków (nie trzydziestolatków jak głosi opis) - taka drobna pomyłka (?)

Gdzieś wpadła mi w oko informacja o filmie, który ponoć został nagrany na podstawie tej książki i zastanawia mnie bardzo jaki będzie tego efekt. W moim odczuciu bowiem książka jest tak smętna, że tylko prawdziwy wizjoner mógłby uczynić z tego porządną ekranizację.
Pierwsza połowa treści to ciągłe ględzenie o byłym gwiazdorze - Tuckerze Crowe, jego płytach, muzyce i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1187
435

Na półkach: , ,

Zabawna i lekka powieść, jak zresztą wszystkie pozycje Hornby'ego. Lata temu zrobiła na mnie dobre wrażenie, jednak z biegiem lat "Juliet, naga" blaknie w pamięci. Niedawno została zekranizowana, więc warto ją sobie przypomnieć. Dobry pomysł na relaks.

Zabawna i lekka powieść, jak zresztą wszystkie pozycje Hornby'ego. Lata temu zrobiła na mnie dobre wrażenie, jednak z biegiem lat "Juliet, naga" blaknie w pamięci. Niedawno została zekranizowana, więc warto ją sobie przypomnieć. Dobry pomysł na relaks.

Pokaż mimo to

avatar
832
487

Na półkach: , ,

Przezabawna, nieschematyczna i lekka, a mimo to dająca do myślenia opowieść. Przede wszystkim o muzyce. I wplątanej w jej zawiłości grupie ludzi, których jedna płyta łączy ze sobą. Juliet, naga. Juliet, ubrana. Może powinnam powiedzieć o dwóch płytach.
Annie i Duncan prowadzą spokojne i wypełnione obsesją jednego z nich życie kręcące się wokół wszystkich zwyczajnych rzeczy i jednej "niezwykłej" płyty. Kiedy światło dzienne ujrzy jej.... naga wersja... zaczyna się nasza opowieść. W nudnym życiu pary bohaterów pojawia się przygoda, zdrada, podróż i... prawda. Co z tym zrobią? Zachęcam do lektury i poznania odpowiedzi!

Przezabawna, nieschematyczna i lekka, a mimo to dająca do myślenia opowieść. Przede wszystkim o muzyce. I wplątanej w jej zawiłości grupie ludzi, których jedna płyta łączy ze sobą. Juliet, naga. Juliet, ubrana. Może powinnam powiedzieć o dwóch płytach.
Annie i Duncan prowadzą spokojne i wypełnione obsesją jednego z nich życie kręcące się wokół wszystkich zwyczajnych rzeczy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
83
51

Na półkach:

Głównym motywem książki jest niezadowolenie kobiety z dotychczasowego wieloletniego związku. Trudno się dziwić bo facet jest szurnięty ale jednocześnie najbardziej zabawny w całej książce. Jego idol natomiast jest osobą z bujną przeszłością ale żałosną przyszłością.
Książka ma momenty, na tak nieciekawym fundamencie wycisnęła i tak więcej niż się spodziewałem. Fajne niedopowiedziane zakończenie.

Głównym motywem książki jest niezadowolenie kobiety z dotychczasowego wieloletniego związku. Trudno się dziwić bo facet jest szurnięty ale jednocześnie najbardziej zabawny w całej książce. Jego idol natomiast jest osobą z bujną przeszłością ale żałosną przyszłością.
Książka ma momenty, na tak nieciekawym fundamencie wycisnęła i tak więcej niż się spodziewałem. Fajne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4381
4196

Na półkach: ,

Bardzo przyjemna i zabawna, z poczuciem humoru powieść, śmiałam się przy niej..ciekawa fabuła,dobra akcja zdecydowanie super lektura na miłe popołudnie przy kawie bardzo mi się podobała przeczytałam z przyjemnością wciągająca.

Bardzo przyjemna i zabawna, z poczuciem humoru powieść, śmiałam się przy niej..ciekawa fabuła,dobra akcja zdecydowanie super lektura na miłe popołudnie przy kawie bardzo mi się podobała przeczytałam z przyjemnością wciągająca.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    396
  • Chcę przeczytać
    273
  • Posiadam
    142
  • Teraz czytam
    8
  • Ulubione
    7
  • 2018
    7
  • 2013
    6
  • 2012
    5
  • Chcę w prezencie
    3
  • Literatura angielska
    3

Cytaty

Więcej
Nick Hornby Juliet, naga Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także