To ja byłem Vermeerem. Narodziny i upadek największego fałszerza XX wieku
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Seria:
- Biografie i powieści biograficzne
- Tytuł oryginału:
- I was Vermeer: The Legend of the Forger Who Swindled the Nazis
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2018-07-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-07-10
- Data 1. wydania:
- 2007-08-20
- Liczba stron:
- 280
- Czas czytania
- 4 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380623972
- Tłumacz:
- Ewa Pankiewicz
- Tagi:
- biografia Han van Meegeren fałszerz Vermeer
Historia życia i pracy genialnego fałszerza Hana van Meegerena.
W 1945 roku niewiele znaczący holenderski handlarz dzieł sztuki został aresztowany za sprzedaż bezcennego skarbu narodowego – obrazu pędzla Vermeera – marszałkowi III Rzeszy Hermannowi Göringowi. Jedyną możliwą karą za zdradę była śmierć. Jednak Han van Meegeren gnił w zimnej i wilgotnej celi więziennej, nie mogąc wydobyć z siebie dwóch prostych słów, które dałyby mu wolność: jestem fałszerzem.
„To ja byłem Vermeerem” jest zdumiewającą, niezwykłą opowieścią o człowieku, który minął się z czasem i powołaniem. Od wczesnego dzieciństwa marzył, żeby zostać malarzem, ale w skandalizującym świecie sztuki współczesnej jego malarstwo krytycy wyśmiali jako beznadziejnie staroświeckie. Wściekły i rozgoryczony uknuł plan zemsty na swych przeciwnikach. Było to oszałamiające, zręczne oszustwo, dzięki któremu w niespełna dziesięć lat zarobił równowartość pięćdziesięciu milionów dolarów; zyskał akceptację właśnie tych krytyków, którzy wcześniej z niego szydzili i... zobaczył swoje obrazy wiszące tuż obok arcydzieł Rembrandta i Vermeera. Jako malarz Han poniósł klęskę, jako fałszerz był niedościgniony.
„To ja byłem Vermeerem” jest niewiarygodną, a jednak prawdziwą historią największego fałszerza wszech czasów, trzymającą w napięciu opowieścią o zachłanności, nieposkromionej pysze, braku umiaru, zdradzie i sztuce.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
I któż tu jest artystą?
Istnieje wiele zmiennych, od których zależy to, czy osiągniemy sukces. Pomijając same nietuzinkowe umiejętności oczywiście. Czasem po prostu należy wpłynąć w nurt rzeki trendów i zahaczyć się w jej odmętach. Innym razem wystarczy, że ktoś szepnie o nas słówko i z nieznanej persony stajemy się nagle łakomym kąskiem dla każdego. Element zaskoczenia także się sprawdza, odróżniamy się od reszty tak bardzo, że nie sposób nas nie zauważyć. Przykłady można by mnożyć, ale nie o to chodzi, grunt to pytanie kluczowe – co jeśli jesteśmy wybitni, ale czas na naszą wybitność minął, zanim się pojawił?
Podobne pytanie musiał zadać sobie Han van Meegeren, kiedy jego obrazy, przynajmniej w części znakomite, ale w stylu, który w XX wieku był średnio poważany, bezwzględnie pomijano. Zdawał sobie sprawę z posiadanych umiejętności, irytował się, że mimo to miejsce i czas zatrzaskują przed nim drzwi kariery. Jakże okrutnie i przewrotnie to brzmi, że mając tak wiele, nie ma się nic. Jeśli jednak życie zawsze znajdzie wyjście, podobnie rzecz ma się z talentem.
Pojawia się istotna zagwozdka, cóż w takim wypadku czynić? Van Meegeren wpadł na pomysł, jak wyjść z tej sytuacji. Skoro potrafił malować jak dawni mistrzowie, lecz jego nazwisko nie znaczyło nic, postanowił przywłaszczyć sobie ich personalia i fałszować na potęgę. Jeżeli nikt się na nim nie poznał, właśnie tak postanowił pokazać, na co go stać. Brzmi jak wspaniałe przedsięwzięcie, po części karkołomne, ale przecież jak upaść, to właśnie po zmierzeniu się z tak pysznym i nielichym wyzwaniem.
Historia ta jak najbardziej prawdziwa, choć brzmiąca trochę niczym wymysł hollywoodzkiego scenarzysty, jest tym bardziej atrakcyjna, że z naszego artysty żaden skromny jegomość. Wręcz przeciwnie, nie dość, że nielichy z niego hulaka i awanturnik, to jeszcze kobieciarz, narkoman i alkoholik. Tak bardzo zepsuty, a zarazem ludzki, jak to tylko możliwe, a przy tym niezwykle skupiony w swej fałszerskiej sztuce. Można by rzec, że bez pewnych defektów nie byłoby miejsca na późniejsze efekty.
Opowieści takie aż się proszą, by ujrzeć światło dzienne, i dzięki umiejętnościom autora stają się wspaniałym, plastycznym materiałem, który porywa czytelnika w bieg nieprawdopodobnych zdarzeń. Frank Wynne z pewnością jest twórcą biegłym, ze swadą przedstawia kolejne etapy artystycznej drogi głównego bohatera i jego zmagań z niewdzięcznymi krytykami i nie tylko, acz trudno nie dostrzec, że brakuje w tym wszystkim błysku. Swoistego szaleństwa, które tętniło w żyłach niekonwencjonalnego fałszerza, tu zaś włożona w prawidła uporządkowanej narracji traci na swej wyjątkowości.
Może to sprawiać wrażenie, że najciekawiej jest nie tyle przebywać z holenderskim hulaką, ile w czasach, w których przyszło mu żyć, a mówiąc dokładniej: na ówczesnym rynku sztuki. To fascynujące, jak wielkie brzemię ciążyło na krytykach malarstwa i jak ci wielcy wielokrotnie mylili się bądź w swych osądach bardziej bazowali na opinii większości niż na własnym przekonaniu. Krytyka będąca krytyką tylko z nazwy to fascynujące zjawisko, każące się zastanowić nad sensem oceny jako takiej, a może przede wszystkim nad kryteriami, które mają oddzielić grudkę złota od pirytu.
„To ja byłem Vermeerem” to z pewnością pozycja, z której można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Znajdziemy tu kilka słów o fałszerstwie samym w sobie, zepsutym środowisku sztuki i geniuszu, który nie do końca wiedział, jak ze swoich darów korzystać. Szkoda tylko, że mimo tak wielu zalet po ostatnich stronach pojawia się wrażenie pewnej przezroczystości. Odczucie, że można było w zakresie tej postaci i tematyki zrobić więcej, ograniczono się jednak do podstawowych faktów i zadano zbyt mało intrygujących pytań. Prawdę człowieka przytłoczyła tu prawda faktu, a zdaje się, że ta pierwsza jest o wiele bardziej fascynująca.
Patryk Rzemyszkiewicz
Oceny
Książka na półkach
- 533
- 417
- 94
- 21
- 14
- 12
- 10
- 7
- 6
- 5
Opinia
Słuchając nie tak dawno „Szmaragdowej tablicy” zainteresowałam się fragmentem, w którym w czasie wojny niemiecki oficer musiał dostarczyć Himmlerowi oryginał obrazu Giorgonego pt. „Astronom”. Ponieważ nie mógł go zdobyć, wpadł na pomysł, że znajdzie dobrego fałszerza, który taki obraz namaluje. Ponieważ „Astronoma” nikt z Niemców nigdy nie widział, fałszerz miał pełną swobodę co do tego, co ten obraz konkretnie miałby przedstawiać. Problem polegał tylko na tym, że znawcy przy pomocy laboratoriów niemieckich mogli wykryć, że obraz powstał w innym okresie czasu, niż żył Giorgone. Fałszerz miał na swoją pracę 2 tygodnie. Na tego, a nie innego fałszerza wskazał inny niemiecki oficer, który zajmował się, mówiąc wprost, rabowaniem dzieł sztuki z muzeów europejskich, znał się więc wyśmienicie na rzeczy. Plan się powiódł, fałszerstwo nie zostało wykryte. Słuchając tego, uznałam, że jest to kompletna bzdura, że nawet w ramach fikcji literackiej, należałoby trzymać się pewnych realiów, a fałszerstwo takie nie jest przecież możliwe. Ale zaczęłam drążyć ten wątek, przeszukując internet. I okazało się, że byłam w błędzie.
Otóż istniał fałszerz doskonały, działał właśnie m. in. w trakcie II wojny światowej. Fałszował obrazy Vermeera, jednego z najwybitniejszych malarzy wszechczasów. Vermeerem zachwyca się chociażby Proust w „Poszukiwaniu straconego czasu”, szczególnie nad "Widokiem Delft" i w paru wierszach Wisława Szymborska, która pisała , że we śnie maluje jak Vermeer van Delft.
A wspomniany fałszerz był w stanie oszukać i Niemców, w tym Hermanna Goringa i niemieckie laboratoria. Gdyby nie przyznał się, jego dzieła nadal wisiałyby w najlepszych europejskich muzeach i nikt nie kwestionowałby ich autentyczności. Po wojnie zarzucono mu, że wyprzedawał dzieła sztuki nazistom, w tym właśnie Goringowi. I wtedy Han van Meegeren się przyznał, że owszem, sprzedał, ale falsyfikat. Nie była to nawet kopia, bo fałszerz sam stworzył obraz, starając się naśladować styl malowania Vermeera. Nie było to jego pierwsze fałszerstwo. Namalował m. in. „Wieczerzę w Emaus”, którą jeszcze przed wojną w 1937r. świat sztuki uznał za autentycznego Vermeera i która zakupiona została przez Boijmans Muzeum w Rotterdamie za zawrotną sumę. Można ją podziwiać tam do dziś, tylko że jako autor nie jest już wskazywany Vermeer, a Han van Meegeren.
Książka jest fascynująca wyprawą w świat fałszerzy. Ale mogą ją czytać nie tylko wielbiciele sztuki, nie jest potrzebna do jej zrozumienia zaawansowana wiedza. Powinna zainteresować każdego. Autor opisuje m. in., jak Meegeren fałszował. Przykładowo malował tylko na płótnach pochodzących z tego samego okresu, co żył Vermeer. Kupował w tym celu obraz, oryginalne było więc nie tylko płótno, ale i gwoździe. Wywabiał specjalną techniką malowidło i przystępował do malowania. Nie kupował gotowych farb, tylko takie składniki, jakich używał Vermmer. Szczegóły są w książce. Momentami przypominała mi się komedia J. Machulskiego „Vinci”, gdzie fałszowano „Damę z łasiczką” Leonarda da Vinci. Różnica polegała na tym, że u Machulskiego wszystko było bardzo zabawną fikcją.
Poza kwestiami fałszerstwa w książce jest sporo innych wątków. Zabawne są opisy wymądrzających się krytyków, którzy zachwycali się autentycznym Vermeerem, patrząc na van Meegerena z XX wieku. Są też rozważania, jak traktować obraz fałszerza, ze sfałszowanym podpisem naśladowanego malarza, a który, mimo, że jest fałszerstwem, jest wybitny? Krytycy mogą przyznać, że się pomylili co do autorstwa, ale co do rangi dzieła już nie za bardzo. I dalsze problemy, co zrobić z takimi falsyfikatami? Czy je zniszczyć, czy pokazywać w muzeum? Intrygujące się też opisy i przypuszczenia, jak to jest wiele wątpliwości co do tego, czy obrazy eksponowane w muzeach, niekoniecznie tylko Vermeera, są aby na pewno oryginałami. A wracając do Vermeera, aczkolwiek fałszerz przyznał się do określonej liczby fałszerstw, są mocne poszlaki, aby twierdzić, że nie do wszystkich się przyznał i że część z nich prawdopodobnie nadal można podziwiać w różnych muzeach. W książce jest wykaz, gdzie znajdują się obrazy Vermeera ze wskazaniem, czy w przypadku tego obrazu kwestionowane jest autorstwo. Co zadziwiające, mimo tak mocno posuniętej obecnie techniki, nadal co do niektórych obrazów są wątpliwości. Intrygujący jest rozdział o badaniach naukowych dzieł sztuki, też jest czytelny dla laików, którzy nie mają pojęcia o naukach ścisłych.
W książce zobaczyć można kilka zdjęć obrazów, namalowanych przez opisywanego van Meegerena. Przykładowo na okładce, chociaż faktycznie wygląda jak Vermeer, jest obraz fałszerza pt. „Kobieta czytająca nuty”. Tym razem Meegeren inspirował się dziełem Vermeera „Kobieta w niebieskim kaftanie”.
Jak wynika z aneksu, zawartego w książce z listą dzieł Meegerena, pozostało po nim kilkanaście obrazów, które w większości eksponowane są w europejskich muzeach.
Ciekawym pomysłem było też rozpoczynanie każdego rozdziału adekwatnym do treści cytatem. Przykładowo gdy autor zastanawia się nad łatwowiernością krytyków sztuki, zamieszcza cytat z Machiavellego – „Ludzie są tak ograniczeni i tak ochoczo ulegają pragnieniom chwili, że ten kto użyje podstępu, zawsze znajdzie innego, kto będzie cierpiał , że go oszukano”. I faktycznie, nasz fałszerz zanim przystąpił do dzieła, sporo czytał. Dowiedział się m. in., iż zdaniem krytyków, Vermeer najprawdopodobniej we wczesnym okresie twórczości malował obrazy o tematyce religijnej, które zaginęły. Ale spodziewano się, że kiedyś zostaną odnalezione. I fałszerz wyszedł naprzeciw tym oczekiwaniom.
całość ze zdjęciami http://powrot-do-krainy-ksiazki.blogspot.com/2016/09/frank-wynne-to-ja-byem-vermeerem.html
Słuchając nie tak dawno „Szmaragdowej tablicy” zainteresowałam się fragmentem, w którym w czasie wojny niemiecki oficer musiał dostarczyć Himmlerowi oryginał obrazu Giorgonego pt. „Astronom”. Ponieważ nie mógł go zdobyć, wpadł na pomysł, że znajdzie dobrego fałszerza, który taki obraz namaluje. Ponieważ „Astronoma” nikt z Niemców nigdy nie widział, fałszerz miał pełną...
więcej Pokaż mimo to