Bardzo ciekawa lektura. Ghańsko-brytyjski autor mieszkający w USA zna temat, o którym pisze, lepiej niż większość z nas. W jego rozumieniu kosmopolityzm to stan uniwersalny, bo wioska jest przecież globalna. Autor ma niezwykle ciekawe, choć - jak niektórym czytelnikom może się wydawać - jednak momentami naiwne przekonania dotyczące ludzkich relacji w wielokulturowym środowisku.

Bardzo ciekawa lektura. Ghańsko-brytyjski autor mieszkający w USA zna temat, o którym pisze, lepiej niż większość z nas. W jego rozumieniu kosmopolityzm to stan uniwersalny, bo wioska jest przecież globalna. Autor ma niezwykle ciekawe, choć - jak niektórym czytelnikom może się wydawać - jednak momentami naiwne przekonania dotyczące ludzkich relacji w wielokulturowym środowisku.

Przenikliwa, mądra i bardzo wyważona rozprawa na temat tego, jak oswoić obcość, różnorodność i jak traktować własną tożsamość, nie krzywdząc innych. Nie sposób wskazać książki, która o podobnych problemach traktowałaby z większym wyczuciem - również czasu.

Przenikliwa, mądra i bardzo wyważona rozprawa na temat tego, jak oswoić obcość, różnorodność i jak traktować własną tożsamość, nie krzywdząc innych. Nie sposób wskazać książki, która o podobnych problemach traktowałaby z większym wyczuciem - również czasu.

Książka warta przeczytania. Nie jest to, co prawda, lektura, która zabawia jak lansowane powieści popularne, jednakże jest zdecydowanie wartościowsza i może wzbogacać wewnętrznie. Autor "Kosmopolityzmu..." pochodzi z Afryki, mieszka i pracuje w USA i ma w połowie rodowód brytyjski, można więc zaryzykować stwierdzenie, że wie, o czym pisze. Czytelnikowi zostaje przedstawiona (całkiem przystępnie) problematyka właściwego postępowania wobec innych, bez względu na miejsce przebywania. Autor skłania się ku poglądowi, iż w dzisiejszym, zglobalizowanym świecie, każdy, w pewnym sensie, jest kosmopolitą: styka się z przedstawicielami innych kultur i społeczeństw na co dzień. Stając na wysokości zadania (omawianego w książce),należy do nich podejść z należytym szacunkiem i zainteresowaniem, bacząc, aby to nie przerodziło się w bezmyślne zachownie nie dość, że nie sprzyjające dialogowi, to jeszcze bardziej komplikujące wzajemne relacje. W "Kosmopolityzmie..." zostaje także zaprezentowany pogląd, iż każdy z nas ma obowiązki wobec bliźnich, nie chodzi tu tylko o najbliższą rodzinę, sąsiadów czy przyjaciół, ale także o zupełnie nieznanych bliźnich z odległych zakątków świata. Żeby jednak dokładnie dowiedzieć się, w czym rzecz, odsyłam do lektury.

Książka warta przeczytania. Nie jest to, co prawda, lektura, która zabawia jak lansowane powieści popularne, jednakże jest zdecydowanie wartościowsza i może wzbogacać wewnętrznie. Autor "Kosmopolityzmu..." pochodzi z Afryki, mieszka i pracuje w USA i ma w połowie rodowód brytyjski, można więc zaryzykować stwierdzenie, że wie, o czym pisze. Czytelnikowi zostaje przedstawiona...