Cóż można powiedzieć o Sherlocku Holmesie? To jedna z najbardziej obgadanych postaci literackich. Sięgam do niego, kiedy nic mi się nie chce. Nie muszę myśleć, bo Sherlock robi to za mnie, a wierny komentarz Watsona nie pozwala mi popaść w nadmierną samokrytykę – nie tylko ja nie rozwiązałam zagadki przed detektywem. Niestety w "Ostatniej zagadce Sherlocka Holmesa" Conan Doyle już słabo przędzie z pomysłami. Jedyna sprawa godna wielkiego umysłu naszego bohatera to "Zniknięcie Lady Frances Carfax". Tu rzeczywiście mamy do czynienia z interesującym i jednocześnie całkiem prawdopodobnym obrotem sprawy. Podobnie oceniam "Trzech Garridebowów", otwierających ten zbiór opowiadań. Pozostałe historyjki są nazbyt wydumane i przez to niezbyt wciągające. Rozwiązania spraw nieodmiennie rozczarowują (tajemniczy proszek z Afryki, wywołujący przywidzenia? Serio?), a sam Sherlock upodabnia się do Herculesa Poirot – nudniejszy i bardziej przewidywalny z każdą stroną. Nie ratuje go nawet twarz Roberta Downey Jr.’a , kołacząca się w mym umyśle podczas lektury – starość, panie Holmes, to starość.
Sherlock Holmes, ten chodzący triumf rozumu, z błyskiem w oku sprowadzający wszystkie, nawet najbardziej niezwykłe sprawy do smutnej powszedniości, nie potrafi rozpalić mego serca. Kiedyś potrafił, ale twarde fakty już dawno przestały mnie kręcić. Pewnie, że wszystko można wyjaśnić, tylko po co? No, ale przynajmniej myśleć przy nim nie trzeba. Potraktujmy to jako formę odpoczynku i rekreacji przy jednoczesnym rozszerzaniu kompetencji kulturowej. Wszak zagadki rozwikłane przez Sherlocka Holmesa wypada znać. Nigdy nie wiadomo, kiedy się nieśmiało przewiną, udając oryginalne pomysły (więcej zabawy) lub świadomie odsyłając do tego tytana kultury masowej (mniej zabawy, ale też fajnie). Proponuję wybrać jednak inny tom z przygodami detektywa. Taki, który nie nudzi. Bo ten niestety trochę tak.

Cóż można powiedzieć o Sherlocku Holmesie? To jedna z najbardziej obgadanych postaci literackich. Sięgam do niego, kiedy nic mi się nie chce. Nie muszę myśleć, bo Sherlock robi to za mnie, a wierny komentarz Watsona nie pozwala mi popaść w nadmierną samokrytykę – nie tylko ja nie rozwiązałam zagadki przed detektywem. Niestety w "Ostatniej zagadce Sherlocka Holmesa"...