Książkowe adaptacje filmów to w zdecydowanej większości dno totalne. Pierwsza część książkowego koszmaru nie jest absolutnie wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Książeczka jest cieniutka i nie dałem jej rady połknąć na raz tylko dlatego, że nie wytrzymałem jednorazowo takiej dawki kiepścizny. Ze względu na jej objętość wielkrotnie mamy tu do czynienia z tym, iż w jednym zdaniu zamknieta jest cała pełna dramaturgii, kolorów, szczegółów, ruchu i Bóg jeden wie, czego jeszcze, filmowa scena. Ekranowe kadry epatujące intensywnością na kartach książki potraktowane są skrótowo, byle jak. Epitety w stylu „przerażający, straszny, obrzydliwy” nawet nie zbliżają nas do uczucia grozy, które mnie towarzyszyło, kiedy przed laty gapiłem się na gębę Freddy’ego łypiącego na mnie z ekranu.

Mimo wszystko mam tę pozycję na półce i jest ona dla mnie cenna. Ze względu na sentyment. Szukając w związku z tym jakiegokolwiek plusa dla tej książeczki, wskazuję okładkę. Jest po prostu fajna. W odróżnieniu od treści książki, jej okładka w moich oczach prezentuje się lepiej niż przyzwoicie. Ale to tylko tyle.

Książkowe adaptacje filmów to w zdecydowanej większości dno totalne. Pierwsza część książkowego koszmaru nie jest absolutnie wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Książeczka jest cieniutka i nie dałem jej rady połknąć na raz tylko dlatego, że nie wytrzymałem jednorazowo takiej dawki kiepścizny. Ze względu na jej objętość wielkrotnie mamy tu do czynienia z tym, iż w jednym...