W cieniu Świętej Księgi

Okładka książki W cieniu Świętej Księgi Kevin Frazier, Arto Halonen
Okładka książki W cieniu Świętej Księgi
Kevin FrazierArto Halonen Wydawnictwo: Czarne Seria: Mikrokosmos/makrokosmos: literatura faktu reportaż
432 str. 7 godz. 12 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Mikrokosmos/makrokosmos: literatura faktu
Tytuł oryginału:
Shadow of the holy book
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2010-01-25
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-25
Liczba stron:
432
Czas czytania
7 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375361636
Tłumacz:
Sebastian Musielak
Tagi:
Turkmenistan ideologia
Inne
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
34 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
14
13

Na półkach: ,

Książka zwróciła na mnie uwagę landrynkowym różem okładki. Było to dość intrygujące jak na fakt, że leżała wśród innych książek wydawnictwa Czarne. Zaintrygował mnie też jej temat-geograficznie kraj leżał poza moją sferą interesów, myliłam go z Tadżykistanem i innymi postsowieckimi republikami. Do tego kontekst kodeksów etycznych wielkich korporacji, wraz z polskim akcentem (PGNiG). Trochę pachniało mi teorią spiskową, ale za 7 zł (dzięki, Dedalusie!) postanowiłam zaryzykować.
Ryzyko się opłaciło. Solidnie przeprowadzone badanie dziennikarskie, kompleksowe spojrzenie na kwestie powiązań między korporacjami i reżimami. Pozostał jednak niedosyt- chciałabym dowiedzieć się nieco więcej o kulturze Turkmenistanu, o jego obywatelach. Do poznawania regionu wzięłam się jednak od niewłaściwej strony- w każdym razie był to rzut na głęboką wodę, wymagający wiedzy geopolitycznej i pokładów krytycznego myślenia. Niektóre recenzje wskazują na moralizatorski ton, nie sposób się nie zgodzić.
Książka rozbudziła we mnie ciekawość, z racji prawniczego wykształcenia, zagłębienia się w kwestię mocy prawnej kodeksów etycznych korporacji i całego nurtu compliance.

Książka zwróciła na mnie uwagę landrynkowym różem okładki. Było to dość intrygujące jak na fakt, że leżała wśród innych książek wydawnictwa Czarne. Zaintrygował mnie też jej temat-geograficznie kraj leżał poza moją sferą interesów, myliłam go z Tadżykistanem i innymi postsowieckimi republikami. Do tego kontekst kodeksów etycznych wielkich korporacji, wraz z polskim akcentem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
212
85

Na półkach: , ,

Załóżmy, że jest przełom wieku XX i XXI. Czy w takim świecie jest jeszcze miejsce na jedynowładztwo znane nam z opowieści o uważającym siebie za boga cesarzu rzymskim Kaliguli? I czy możliwe jest aby ten władca absolutny prowadził legalne interesy ze światem zachodnich korporacji za zgodą i tuż pod bokiem potężnej putinowskiej Rosji? Historia różowo- zielonej "Świętej księgi" rzekomego autorstwa wieloletniego prezydenta Turkmenistanu Saparmurada Nijazowa wskazuje na to, że jak najbardziej.

Często oglądając programy informacyjne opisujące nasze rodzime podwórko można dojść do wniosku, że żyjemy w krainie absurdów. jednakże kiedy poznałem świetnie przetłumaczoną na język polski książkę "W cieniu świętej księgi" stwierdziłem, że to co u nas uchodzi za absurd lub groteskę znaną nam z Mrożka jest ledwie niewinną igraszką w porównaniu z pomysłami jakie miewał poprzedni prezydent Turkmenistanu nazywany "Turkmen-baszą", czyli Ojcem Wszystkich Turkmenów.

Wyobraźmy sobie coś kompletnie absurdalnego- kamyk, deskę lub nawet książkę. I nadajmy jej magiczne, wręcz totemiczne znaczenie. Czy ludzie podszyci strachem stracą resztki zdrowego rozsądku i uwierzą w cud świętej księgi pióra ukochanego przywódcy. Oczywiście, że tak. Sprzeciw to represja, więc nie dziwi gorliwość w wyznawaniu "prawd objawionych" zawartych w księdze. Nic w tym dziwnego, gdyż strach skłoni człowieka do uwierzenia we wszystko. W historii XX wieku takich świętych książek było więcej, jednakże nigdy świat zachodni nie wykorzystywał ich w sposób tak bezczelny jak właśnie księgę Nijazowa.

Okazuje się, że najlepsze transakcje wymienne dotyczące bogactw naturalnych Turkmenistanu odbywają się nie za pomocą pieniędzy, ale właśnie poprzez świętą księgę. Bo kiedy jej odpowiednie użycie przez kontrahentów może zaspokoić rozdmuchane ego władcy absolutnego, to kapitalizm bez wahania użyje tej broni, aby uzyskać dostęp do turkmeńskich złóż ropy i gazu, a zachodnie koncerny ze świętą księgą w ręku będą starały się podbijać tamtejszy rynek zbytu swoimi produktami.

Mimo podanych wyżej argumentów książkę czyta się opornie. Proponuję skupić się tylko na wątkach związanych z życiem w Turkmenistanie i z samą świętą księgą. Wówczas przekonamy się, że granice absurdów są wciąż nieskończone...

Załóżmy, że jest przełom wieku XX i XXI. Czy w takim świecie jest jeszcze miejsce na jedynowładztwo znane nam z opowieści o uważającym siebie za boga cesarzu rzymskim Kaliguli? I czy możliwe jest aby ten władca absolutny prowadził legalne interesy ze światem zachodnich korporacji za zgodą i tuż pod bokiem potężnej putinowskiej Rosji? Historia różowo- zielonej "Świętej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
190
35

Na półkach: , , , ,

dość dawno, bo chyba latem pozostawiłam „W cieniu…” po pierwszych kilkudziesięciu stronach, żeby się „odleżała”. dlatego głównie, że szczerze mówiąc na początku była dla mnie kompletnie niestrawna, nieskładna i właściwie „o niczym”. odsądziłam od czci i wiary moją biedną intuicję, która kiedyś koniecznie kazała mi wejść w jej posiadanie.

ale kilka dni temu, kiedy pod poduszką narosły stosy niechybnie prowadzące do deformacji szyjnego odcinka kręgosłupa, z czystego pragmatyzmu postanowiłam zacząć w momencie, w którym przerwałam. zmęczyłam jeszcze kilka stron książki i nagle tadaaaa! jakby ktoś inny zaczął ją pisać. książka niespodziewanie zrobiła się „na temat” i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeniosła mnie do Turkmenistanu końca wieku XX i początków XXI, w realiach którego życie z punktu widzenia normalnego człowieka wydawało się zupełnie niemożliwe.

o samym Turkmenistanie wcześniej niewiele wiedziałam, poza tym, że jest jedną z byłych republik dawnego ZSRR i mniej więcej znałam jego położenie geograficzne. incydentalnie docierały z mediów wzmianki o przypadkach łamania tam praw człowieka czy też o zagrożonej wolności słowa. jednak ani ówczesny ustrój polityczny Turkmenistanu, ani warunki życia Turkmenów z jakichś nieznanych mi bliżej przyczyn nie stanowiły przedmiotu zainteresowania światowej opinii publicznej. ot, był sobie taki pustynny kraik, o którym się niewiele mówiło, niewiele pisało i rzadko słyszało, bo też i o czym miało być głośno? w dobie konfliktu bałkańskiego i późniejszych wojen w państwach powstałych po rozpadzie ZSRR, które to tematy zajmowały gros miejsca we wszystkich bez wyjątku mediach, żadne warte czasu antenowego sensacje stamtąd nie docierały. a tymczasem z dala od zgiełku wydarzeń przełomu wieków rósł sobie po cichu egzotyczny, trujący grzybek…

cokolwiek dalej napiszę, będzie spoilerem, zatem cicho sza. skupię się natomiast na tym, co mi przeszkadzało.

najbardziej chyba to, że problem Turkmenistanu zupełnie niepotrzebnie zestawiony został nachalnie z etyką wielkiego światowego biznesu, bo takie podejście do tematu w sposób straszny zaciemniło przekaz, a problem w istocie miał o wiele głębszy i poważniejszy wymiar. dotyczył bowiem notorycznego i zakrojonego na szeroką skalę zjawiska łamania praw człowieka, inwigilacji, wyzysku i ogłupiania obywateli, w tym dzieci, zastraszania, więzień, tortur i ogólnie całego wachlarza metod stosowanych z niesłabnącym powodzeniem przez ustroje totalitarne. doprawdy nie wiem czy taka prezentacja tematu była intencją autorów, czy tylko robili to, na czym wydawało im się, że się znają.
no i ta etyka wielkiego biznesu! będę się trzymać zasady, że o nieobecnych się nie rozmawia. tak wtedy, jak i dziś.

reasumując, ktoś powinien panom autorom solidnie przetrzepać tyłki zarówno za ten odstręczający wstęp poświęcony autoprezentacji i kładący zbyt duży nacisk na ich wcześniejsze dokonania (who cares?!),jak i za ostatnią część, która jest – niechętnie używam tego sformułowania – zwyczajnie nudna, choć bez cienia wątpliwości uważam, że można było jeszcze o wielu ciekawych rzeczach napisać.

dawno nie czytałam tak nierównej książki, oddaję bez żalu

dość dawno, bo chyba latem pozostawiłam „W cieniu…” po pierwszych kilkudziesięciu stronach, żeby się „odleżała”. dlatego głównie, że szczerze mówiąc na początku była dla mnie kompletnie niestrawna, nieskładna i właściwie „o niczym”. odsądziłam od czci i wiary moją biedną intuicję, która kiedyś koniecznie kazała mi wejść w jej posiadanie.

ale kilka dni temu, kiedy pod...

więcej Pokaż mimo to

avatar
203
20

Na półkach: ,

Gdy zobaczyłem książkę w bibliotece, stwierdziłem "o, Turkmenistan, super!". Lubię czytać o krajach, którymi mało kto się interesuje, lubię czytać o różnych odmianach totalitaryzmu. Zerknąłem jednak na tył okładki, skąd dowiedziałem się, że książka powstała jako suplement do filmu dokumentalnego, tworzonego właśnie przez Arto Halonena we współpracy z Kevinem Frazierem. W tym momencie zainteresowanie delikatnie spadło, bo nie do końca miałem ochotę czytać o tym, jak powstawał film.

Okazało się jednak, że akurat kulisy powstawania filmu są dla mnie jedną z najciekawszych części tej książki. Poza nimi, autorzy prezentują informacje na temat różnych korporacji, działających na terenie Turkmenistanu, porównując ich projekty z kodeksami etycznymi, próbując uzyskać te informacje od działów PR poszczególnych firm. Opis takich działań nijak nie był w stanie przykuć mojej uwagi.

Moje największe zadziwienie budziło jednak uparte moralizowanie, które kończyło praktycznie każdy rozdział. Za każdym razem Arto dokonuje moralnej oceny działania danej firmy. Żeby było ciekawiej, cała książka jest pisana w trzeciej osobie, by pokazać, że Kevin Frazier miał wpływ na jej kształt. Faktycznie jednak zabieg okazał się dość słaby, bo od samego początku widać, że to Halonen jest jej głównym autorem. Jak można się domyślić, ocena jest zazwyczaj negatywna. Jest to zrozumiałe, ale momentami wynika ona z, na przykład, samego faktu braku publicznego potępienia kraju, z którym prowadzi się biznes. Samo narzucanie czytelnikowi określonego sposobu interpretacji zachowań korporacji również powodowało, że rosła moja niechęć do tej książki.

Pod koniec zdarzył się też opis balu, na którym znaleźli się Halonen i ambasador Chin w Finlandii. Przytaczanie dokładnie całej ich rozmowy i pokazywanie, że Halonen złożył protest przeciwko braku przestrzegania praw człowieka w Chinach może i uwiarygodniało go z punktu widzenia całej opowieści, ale jednocześnie zakrawało na mocną prywatę.

Co mogę więc powiedzieć o tej książce? Dla kogoś, kogo interesuje kwestia przestrzegania wartości etycznych w korporacjach jest to bardzo interesująca publikacja. Mnie jednak "W cieniu Świętej Księgi" bardzo męczyło. Podejrzewam, że film, który był pretekstem do powstania książki, jest dobry, ale rozciągnięcie godzinnego dokumentu na format książkowy zostawiło we mnie niesmak.

Gdy zobaczyłem książkę w bibliotece, stwierdziłem "o, Turkmenistan, super!". Lubię czytać o krajach, którymi mało kto się interesuje, lubię czytać o różnych odmianach totalitaryzmu. Zerknąłem jednak na tył okładki, skąd dowiedziałem się, że książka powstała jako suplement do filmu dokumentalnego, tworzonego właśnie przez Arto Halonena we współpracy z Kevinem Frazierem. W...

więcej Pokaż mimo to

avatar
431
192

Na półkach: ,

Ten rok w mojej karierze czytelniczej jest zaskakująco... przełomowy. Przekonałam się, że słuchanie audiobooków może być przyjemne, po raz pierwszy sięgnęłam po angielski oryginał powieści, a także przeczytałam z własnej woli książkę będącą przedstawicielką niezłej literatury faktu. Mowa oczywiście o "W cieniu świętej księgi". Niech Was nie zmyli cukierkowa okładka w kolorze słodkiego różu, przywodząca na myśl tani romans sprzedawany w dworcowych kioskach. Publikacja finlandzkiego reżysera, Arto Halonena i amerykańskiego dziennikarza, Kevina Fraziera, ma niewiele wspólnego z tandetą.
Niełatwo jest mówić o etyce wielkiego biznesu. Mimo tego, autorzy tej książki podejmują się wyzwania analizy pobudek popychających międzynarodowe korporacje do nieuczciwej współpracy z krajami totalitarnymi, gdzie nagminnie łamane są prawa człowieka, i zaprzeczają w ten sposób postanowieniom zawartym w ich własnych kodeksach etycznych. Halonen i Frazier zadają sobie pytanie, jak daleko można posunąć się w dążeniu do ekspansji i rzekomej pomocy w rozwoju krajów, których gospodarka nie stoi na najwyższym poziomie.
Centrum tego problemu jest Turkmenistan, państwo położone w Azji Środkowej, rządzone przez bezwzględnego dyktatora, Saparmurata Nijazowa, a potem kolejnego prezydenta, Berdymuchamedowa. Dla obu przywódców najważniejsze były własne korzyści, umacnianie swojej pozycji oraz podporządkowanie sobie każdej dziedziny życia Turkmenów. Świętą księgą narodu stała się Ruhnama, napisana przez Nijazowa książka będąca zapisem ideologii Turkmenbaszy, a także jedynym źródłem wiedzy i kodeksem postępowania wszystkich obywateli. W szerzeniu myśli Ruhnamy swój udział mieli także przedstawiciele wielkich korporacji, którzy oferowali tłumaczenie świętej księgi na swój język ojczysty, by zdobyć przychylność Nijazowa w rozpatrywaniu kolejnych ogromnych kontraktów. Turkmenistan jest dla korporacji atrakcyjny głównie z powodu znajdujących się na jego terenie surowców: gazu ziemnego i ropy naftowej. Dla tych bogactw firmy są w stanie przymknąć oko na jawnie łamane prawa człowieka.
Dużym plusem "W cieniu świętej księgi" jest przystępny język, jakim autorzy opisali ustrój panujący w Turkmenistanie oraz wiele zagadnień związanych z etyką biznesu (lub jej brakiem). Wydarzenia, o których w książce jest mowa, przeplatają się z uwagami Halonena czy Fraziera, a także z opisami wypraw autorów, podczas których powstawał film dokumentalny "Cień świętej księgi", dotyczący tych samych zagadnień, co książka.
Lektura tej publikacji uświadamia, że są na świecie problemy, o których przeciętny człowiek nie ma nawet pojęcia. Zanim zetknęłam się z tą książką, nie wiedziałam o Turkmenistanie NIC. Choć czterysta stron nie sprawi, że stanę się ekspertem w temacie łamania praw człowieka oraz nieuczciwych praktyk światowych korporacji, mam poczucie, że warto szukać książek, które mimo wszystko pokazują nam coś więcej, nie zapewniają rozrywki wynikającej z śledzenia ciekawej fabuły powstałej w głowie kreatywnego pisarza, ale mówią o aktualnych problemach na świecie, prawdziwych ludzkich tragediach, a także niebezpiecznym kierunku, w jakim - niestety - zmierza dziś biznes.
Etyka dla każdego może oznaczać coś innego, nie mniej uważam, że sprawa Turkmenistanu zasługuje na uwagę. Teraz za każdym razem, gdy spoglądam ma moją czarno-niebieską Nokię, myślę: "Kurczę, nie powinnam była dać im zarobić". Dlaczego? Przeczytajcie "W cieniu świętej księgi", a może zgodzicie się ze mną.

Ten rok w mojej karierze czytelniczej jest zaskakująco... przełomowy. Przekonałam się, że słuchanie audiobooków może być przyjemne, po raz pierwszy sięgnęłam po angielski oryginał powieści, a także przeczytałam z własnej woli książkę będącą przedstawicielką niezłej literatury faktu. Mowa oczywiście o "W cieniu świętej księgi". Niech Was nie zmyli cukierkowa okładka w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
791
125

Na półkach: , ,

Czy istnieje coś takiego, jak etyka biznesu? Oczywiście, że tak. Swoje kodeksy postępowania posiadają zarówno Nokia, jak i Zeppelin Group, Bouygues Group, a nawet Pierwszy Kanał Telewizji Francuskiej. A wraz z nimi setki innych firm budowlanych, komunikacyjnych, prawnych i tym podobne. Dawne kultury wierzyły, że to co w piśmie, to w rzeczywistości. Wydaje się, że współczesne firmy nie zauważyły skoku cywilizacyjnego, a swoich klientów uważają za wciąż mentalnie zakorzenionych setki lat do tyłu.

Więcej na: http://www.wywrota.pl/db/artykuly/17290_co_ma_ruhnama_do_mein_kampf_o_etyce_kapi.html

Czy istnieje coś takiego, jak etyka biznesu? Oczywiście, że tak. Swoje kodeksy postępowania posiadają zarówno Nokia, jak i Zeppelin Group, Bouygues Group, a nawet Pierwszy Kanał Telewizji Francuskiej. A wraz z nimi setki innych firm budowlanych, komunikacyjnych, prawnych i tym podobne. Dawne kultury wierzyły, że to co w piśmie, to w rzeczywistości. Wydaje się, że...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    90
  • Przeczytane
    47
  • Posiadam
    33
  • Reportaż
    5
  • Ulubione
    4
  • Literatura faktu
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Czarne
    2
  • Historia
    2
  • Azja
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki W cieniu Świętej Księgi


Podobne książki

Przeczytaj także