rozwiń zwiń

Kultura jest ważna. Wiara i uczucie w osaczonym świecie

Okładka książki Kultura jest ważna. Wiara i uczucie w osaczonym świecie
Roger Scruton Wydawnictwo: Zysk i S-ka popularnonaukowa
136 str. 2 godz. 16 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Tytuł oryginału:
Culture Counts: Faith and Feeling in a World Besieged
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2010-05-18
Data 1. wyd. pol.:
2010-05-18
Liczba stron:
136
Czas czytania
2 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7506-474-2
Tłumacz:
Tomasz Bieroń
Tagi:
kultura popularnonaukowe europa konserwatyzm
Średnia ocen

                7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
48 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
68
23

Na półkach:

Moją opinię podzielę na dwie części. Pierwsza będzie bardzo ogólna w drugiej zaś omówię kilka szczegółów, które zapadły mi w pamięci.

I. Książka ta – a raczej książeczka (134str.) - napisana jest językiem lekkim i przyjemnym co jest niewątpliwym atutem, bo dziełko to jest zaadresowane także do tych, którzy nie czują się kompetentni w sprawach „humanistów” i humanistyki. O czym jest ta książka? O kulturze w każdym jej aspekcie, Roger Scruton porusza kwestie definicyjne, ontyczne, dydaktyczne, komparatystyczne, metodologiczne, aksjologiczne czy epistemiczne, ale także określa i opisuje zagrożenia oraz wrogów kultury. Oczywiście sir Roger zajmuje się konkretną kulturą – zachodnią, a patrzy na nią z perspektywy anglosaskiego konserwatysty, co nie powinno dziwić nikogo.

Sama książka nie jest oryginalna i nie stara się nią być prof. Scruton wykłada tu swoje zdanie, z którym jak myślę większość konserwatystów by się zgodziła. Więc konserwatyści, którzy będą szukać tu czegoś odkrywczego mogą się zawieść, ale i tak warto przeczytać, aby uporządkować sobie pewne informacje.

II. Bardzo lubię sir Rogera, nawet miałem okazję z nim dyskutować uważam go za mądrego człowieka, ale ehh… z punktu widzenia konserwatysty kontynentalnego i katolika nie mogę zdzierżyć konserwatystów anglosaskich. Gdybym dostał tę książkę bez podanego autora po przeczytaniu wiedziałbym, że to musi być Anglosas. Wydać to bardzo dobrze w stosunku do oświecenia dla konserwatysty kontynentalnego i katolika oświecenie jest herezją, wypaczeniem jednym z „pchnięć sztyletu” niszczących kulturę i cywilizację zachodu. Z kolei ci Anglosasi stawiają oświecenie na piedestale i traktują to, jako zwieńczenie procesu tworzenia się kultury i cywilizacji zachodu - co widać w obsadzeniu USA w roli kontynuatorki tradycji, cywilizacji i kultury zachodu. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle i jeden, i drugi konserwatysta wyciągną takie same wnioski metapolityczne, metafizyczne etc. tylko problem polega na tym, że z innych źródeł obaj będą gdzie indziej upatrywać źródeł (tam gdzie jeden będzie widział herezję i wypaczenie drugi zauważy jądro konserwatyzmu). Bardzo mocno na książkę rzutuje anglikanizm autora. Protestanci ( a zwłaszcza ci konserwatywni) mają ten problem, że immanentną cechą konserwatyzmu jest desakralizacja, sekularyzacja wiary i religii (czyli sprowadzaniem wszystkiego do prywatnych praktyk i wierzeń). Oczywiście ten redukcjonizm, jego siła i kierunki będą zależne od rytu protestantyzmu; konserwatywni protestanci podążają dwoma drogami jedni desakralizując i sekularyzując wiarę i religię (nieświadomie lub półświadomie, ale zawsze nieuchronnie) nie mogą dojść, dlaczego tak się dzieje i zakładają takie swoje małe twierdze silnych w wierze – co notabene wielu doprowadza z powrotem na łono kościoła apostolskiego – drudzy z kolei zdają sobie sprawę z tej immanentnej cechy protestantyzmu i budują ład konserwatywny ze zredukowaną religią i wiarą opierając się na kulturze czy innych cegiełkach do tych ostatnich ludzi należy Roger Scruton. Nie dziwi mnie, zatem, że Scruton sufluje tę samą tezę Schillera, że deprecjacja wiary i religii nie odbiera ludziom pewnych fundamentalnej wartości kultury. Ja nie mogę… 200 lat – tyle jest wałkowana ta teza i to z punktu widzenia teistów i ateistów i tak w skrócie: powstaje kulturowe chrześcijaństwo (taki, co MÓWI, że wierzy) bądź kultura jako taka zaczyna przesiąkać pewnymi elementami religii. Ale jak już wspomniałem wnioski pozostają takie same zarówno dla mnie jak i sir Rogera to ma znaczenie dla akademików lub wtajemniczonych polemistów.

Polemizowałbym również z próbą całkowitego przeciwstawienia tej wczesnej fazy kultury popularnej (lata 30, 40, 50, 60) z tą obecną zdaje się, że autor bezkrytycznie podchodzi do tej fazy wczesnej nie zauważając jej błędów i wypaczeń jak coraz większa brutalizacja akcji czy fabuły, seksualizacja kobiet, zaczątki pewnego relatywizmu. Według mnie wczesna popkultura stanowiła podglebie dla tego z czym obcujemy na co dzień. I o ile faktycznie istniałoby pewne pole do oddzielenia kultury popularnej do czasów Woodstocku i tej po tym „festynie” to jednak na pewno nie można tworzyć takiego mocnego kontrastu, jaki tworzy R. Scruton. Przy apologii tej wczesnej popkultury widać też ukąszenie heglowskie – co byłoby typowe dla konserwatystów anglosaskich. Wydawać by się mogło, że profesor Scruton uznał, że czasy banalizacji relacji międzyludzkich i niestałości tychże są czymś naturalnym, a kultura jedynie pomaga ludziom się z tym oswoić, ale nie będę więcej pisał, bo i tak już dużo napisałem, a muszę wspomnieć o innych kwestiach.

Bardzo wiele trafnych obserwacji sir Roger zawarł na kartach tej książki chociażby ta dotycząca kulturotwórczej i socjotwórczej roli śmiechu. Umiejętności zdystansowania się (tu spleciona ze śmiechem) od własnej cywilizacji i kultury miałaby świadczyć o zdrowiu/sile tejże cywilizacji i kultury. Wnikliwy czytelnik mógłby powiązać to również filozofią, która to w zamyśle ma zmuszać do dystansowania się tj. zdrowe cywilizacje i kultury posiadałby dość barwną i żywą myśl filozoficzną. Żałuję, że sir Roger nie postanowił pociągnąć tego wątku dalej… Otóż można byłoby zasadnie skonstatować, że nadmiar tego zdystansowania się (śmiechu) może również świadczyć o chorobie i niemocy cywilizacji, co miałoby realne przełożenie na nasze realia chociażby w postaci liberalnego ironisty, którego nakreślił Rorty.

Na pewno tę książkę powinni przeczytać nauczyciele i rodzice. Czemu? Ano sir Roger Scruton dość przystępnie opisuje jak i czego uczyć dzieci. Co może być cenną wskazówką gdyż światu potrzebne są nowe pokolenia ludzi, w których kultura będzie żywa, a przekonuje się o tym boleśnie każdego dnia również na LCz. gdzie - prawie, że po leninowsku - pytają młodzi po co mamy czytać Sienkiewicza czy Manna bądź dlaczego mamy słuchać Mahlera czy Ravela. Wydaje mi się, że rodzice znajdą tu odpowiedź, którą będą mogli przekazać swej pociesze.

Błyskotliwie autor zaatakował podstawy intelektualnej awangardy współczesnego uniwersytetu, która zaciekle odrzuca wszelki kanon, tradycję kulturalną lub marginalizuje sztukę i w konsekwencji kulturę poprzez casus Duchampa. Jednak to tylko pobieżny atak, ponieważ marksizm kulturowy, gender czy feminizm to dość obszerne zagadnienia i należy ten atak traktować, jako prolegomenę do dzieł, które zajmują się tylko atakiem na intelektualną elitę tego świata.
Cała książka była pisana dość spokojnie, ale w paru miejscach czuć było żar, jak np. tam gdzie Scruton walczy z modernistyczną koncepcją architektury. Co jest dość odświeżające, albowiem książka przeznaczona dla szerszego odbiorcy zostałaby zamordowana profesorką manierą spokoju czy wręcz zimna, wyłaniającego się spod czarnego atramentu. Te emocje pokazuję też, że sir Roger przejmuje się tym, o czym opowiada, co daje większą szansę na przyciągnięcie czytelnika i zainteresowanego omawianym zagadnieniem, a w dobie zapaści zainteresowania humanistyką to olbrzymi atut.

Zastanawia mnie tylko czy ten nikły promyk nadziei z ostatniego rozdziału nie jest jednak tylko iluzją lub efemeryczną iskierką, która zaraz zgaśnie, ale pewnie profesor skwitowałby to czymś w stylu, że kultura zachodu wiele razy ogłaszała swój koniec, a jakoś żyje… no w sumie można i tak.

Moją opinię podzielę na dwie części. Pierwsza będzie bardzo ogólna w drugiej zaś omówię kilka szczegółów, które zapadły mi w pamięci.

I. Książka ta – a raczej książeczka (134str.) - napisana jest językiem lekkim i przyjemnym co jest niewątpliwym atutem, bo dziełko to jest zaadresowane także do tych, którzy nie czują się kompetentni w sprawach „humanistów” i humanistyki. O...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    110
  • Przeczytane
    61
  • Posiadam
    16
  • Filozofia
    6
  • Konserwatyzm
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Eseje
    2
  • Ulubione
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Do kupienia
    2

Cytaty

Więcej
Roger Scruton Kultura jest ważna. Wiara i uczucie w osaczonym świecie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne