Do ponownej lektury (po wielu latach) zmusił mnie film "Dni zaćmienia" oparty na tej mikropowieści. Film, który sprawia wrażenie, jakby producenci wycięli zeń reżyserowi na chybił trafił połowę materiału, sklejony z kilku nieskładających się w logiczną całość epizodów. W panice rzuciłem więc w kąt bieżącą lekturę (z szacunku dla Themersona nie wymienię jego nazwiska) i nuże sprawdzać, czy figle płata mi pamięć, czy jednak schyłkowa radziecka kinematografia. Ku memu ukontentowaniu okazało się, iż pamięć, choć selektywna i niekiedy mglista, działa sprawnie. Otrzymujemy fascynującą historię, wiarygodną naukowo i psychologicznie, a dylemat, przed jakim zostają postawieni bohaterowie, przyćmiewa skalą nie tylko rozterki typu "inteligentny Staszek czy przystojny Wiesiek". "Miliard" opakowany jest na dodatek w ciepłą, słowiańską mądrość życiową, a w ogóle mocno zalatuje Lemem, nie tylko dlatego, że, w przeciwieństwie do kryminałów, jego koniec nie przynosi ostatecznych odpowiedzi na postawione w książce pytania. Swoją drogą, kryminał również mają Strugaccy na koncie, zresztą i na jego podstawie powstał film, dla odmiany estoński. Ale to już inna historia.

Do ponownej lektury (po wielu latach) zmusił mnie film "Dni zaćmienia" oparty na tej mikropowieści. Film, który sprawia wrażenie, jakby producenci wycięli zeń reżyserowi na chybił trafił połowę materiału, sklejony z kilku nieskładających się w logiczną całość epizodów. W panice rzuciłem więc w kąt bieżącą lekturę (z szacunku dla Themersona nie wymienię jego nazwiska) i nuże...