Rozczarowała mnie ta książka. Może dlatego, że byłam "świeżo" po trylogii i miałam wielkie oczekiwania.
Na początku uderzyły mnie zmienione imiona bohaterów, zwłaszcza dzieci Hiltrud i jednej służącej Marii. Nie zwróciłam uwagi czy był to ten sam tłumacz, co w przypadku trylogii, ale uważam, że należało zachować jednolitość.
Na "dzień dobry" nastoletnia córka Marii traci dziewictwo. Słaby pomysł na wejściu. Potem jest bardzo dużo polityki, w której zawsze się gubię i łapię się na tym, że czytam bezwiednie, byle tylko dotrzeć do końca strony. Akcja nabiera przyspieszenia po śmierci Michała - sądy, oskarżenia, roszczenia wobec wdowy. W końcu Trudi podstępem wyrusza w podróż, by prosić króla o pomoc. Miałam nadzieję, że ta wędrówka będzie chociaż w połowie tak ekscytująca jak w przypadku Marii w poprzednich książkach Iny Lorentz - znowu się rozczarowałam. Trudi przez swoją naiwność wraz ze sługami trafia do niewoli dwóch rycerzy-bandytów. Są zamknięci, torturowani i bici. Udaje im się uciec i z pomocą jednego z rycerzy, którego Adlerowie oskarżyły o zabójstwo Michała wracają do grodu.
W tym czasie Maria, Falko i Michał (w książce Michi) bronią zamku przed najeźdźcami. Dodatkowo wdowa myśli, że Trudi zaginęła.

Może miałam zbyt duże wymagania. Trudno mi napisać. Nie przeczytam już kolejnych książek Lorentz. Przynajmniej przez jakiś czas.

Rozczarowała mnie ta książka. Może dlatego, że byłam "świeżo" po trylogii i miałam wielkie oczekiwania.
Na początku uderzyły mnie zmienione imiona bohaterów, zwłaszcza dzieci Hiltrud i jednej służącej Marii. Nie zwróciłam uwagi czy był to ten sam tłumacz, co w przypadku trylogii, ale uważam, że należało zachować jednolitość.
Na "dzień dobry" nastoletnia córka Marii traci...