Wybrańcy bogów

Okładka książki Wybrańcy bogów Rafał A. Ziemkiewicz
Okładka książki Wybrańcy bogów
Rafał A. Ziemkiewicz Wydawnictwo: superNOWA fantasy, science fiction
296 str. 4 godz. 56 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
superNOWA
Data wydania:
2000-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1991-01-01
Liczba stron:
296
Czas czytania
4 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788370541323
Średnia ocen

6,3 6,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Historia Do Rzeczy 133 (03/2024) Marek Gałęzowski, Mikołaj Iwanow, Grzegorz Janiszewski, Arkadiusz Karbowiak, Sławomir Koper, Wojciech Lada, Lloyd Llewellyn-Jones, Leszek Lubicki, Michał Mackiewicz, Krzysztof Masłoń, Jakub Ostromęcki, Tymoteusz Pawłowski, Piotr Semka, Dariusz Sikorski, Tomasz Stańczyk, Anna Szczepańska, Piotr Włoczyk, Rafał A. Ziemkiewicz, Piotr Zychowicz
Ocena 0,0
Historia Do Rz... Marek Gałęzowski,&n...
Okładka książki Historia Do Rzeczy 132 (02/2024) Jacek Bartosiak, Łukasz Czarnecki, Marek Gałęzowski, Mikołaj Iwanow, Grzegorz Janiszewski, Arkadiusz Karbowiak, Sławomir Koper, Leszek Lubicki, Michał Mackiewicz, Damian K. Markowski, Krzysztof Masłoń, Jakub Ostromęcki, Tymoteusz Pawłowski, Maciej Pieczyński, Piotr Semka, Tomasz Stańczyk, Anna Szczepańska, Piotr Tylus, Piotr Włoczyk, Rafał A. Ziemkiewicz, Piotr Zychowicz
Ocena 0,0
Historia Do Rz... Jacek Bartosiak, Łu...
Okładka książki Historia Do Rzeczy 131 (01/2024) Łukasz Czarnecki, Marek Gałęzowski, Mikołaj Iwanow, Arkadiusz Karbowiak, Jacek Komuda, Sławomir Koper, Michał Mackiewicz, Krzysztof Masłoń, Simon Sebag Montefiore, Jakub Ostromęcki, Tymoteusz Pawłowski, Maciej Pieczyński, Piotr Semka, Tomasz Stańczyk, Anna Szczepańska, Piotr Włoczyk, Rafał A. Ziemkiewicz, Piotr Zychowicz
Ocena 4,5
Historia Do Rz... Łukasz Czarnecki, M...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,3 / 10
99 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
580
314

Na półkach: ,

Lubię od czasu do czasu sięgnąć po science-fiction, trafi się nieraz naprawdę ciekawe dzieło (kiedyś tak trafiłem na Peanatemę Neala Stephensona). Chcę również poznawać twórczość pisarzy w kolejności chronologicznej, czasem pozwalam sobie na odstępstwa, zwłaszcza, gdy już znam sporą część twórczości. Ale początki staram się mieć „po kolei”. I tak dotarłem do niejakiego Rafała Ziemkiewicza. Jest mi z nim bardzo nie po drodze, jeśli o światopogląd, z wielu kwestii wyrosłem, inna część zawsze brzmiała dla mnie głupio lub zbyt fantazyjnie. Ale pióro w tych kilu felietonach, gdzie miałem możliwość go poznać, było lekkie i bardzo „czytalne”. Łysiaka nie lubię za przekonania, ale czyta mi się go bardzo dobrze. Tu było podobnie, jak go nie lubię, tak lekkość pióra czy tam klawiatury, doceniłem. No to sprawdźmy go.

Pierwsza oficjalna powieść, czyli właśnie Wybrańcy bogów, powstała w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku, i to się czuję podczas lektury. Mamy hard science-fiction, odległą przyszłość, mega zaawansowaną technikę, wykorzystującą nawet zdolności PSI u człowieka, oraz planetę, którą odłączyła się od Ziemi. Mamy ruch oporu, bunt generałów, wysoko postawione „szyszki” oraz tajemniczy pojazd na orbicie. Język stylizowany jest na aktualny dla czasu akcji, więc czytelnik jest atakowany słownictwem, które poznaje dopiero z czasem. Mamy mnóstwo bohaterów, ich imiona są dla współczesnego czytelnika totalnie obce, chwilami zupełnie abstrakcyjne, ale zupełnie nie potrafiłem się przez sporą część książki połapać, kto jest kim.

Książką rządzi chaos. Rozdziały są krótkie, dawkują czytelnikowi świat stopniowo, atakując go dziwnościami, które niby mają sens, ale większość trzeba przyjąć na wiarę (tak, wiem, to sci-fi, tak nieraz trzeba, ale czasem jakieś podłoże jest potrzebne). Ciągłe zmiany punktu widzenia na samym początku również nie ułatwiają usadzenia się w świecie. No, krótko pisząc, jest ciężko wejść w ten wszechświat.

Można usprawiedliwiać autora, że to pierwszy duży format, że to taka wprawka, ale jednak cały ten miszmasz, który tam dostajemy, wcale nie jest tego wart. Oczywiście, że czas powstania powieści ma ogromne znaczenie dla sensu powieści. Lata osiemdziesiąte mocno odbijają się w treści tej historii. Władza, opozycja, ruch oporu, kościół, wszystko ma tam jakieś odnośniki, i może niepotrzebnie, bo trzeba było nie odwzorowywać świat, tylko stworzyć własny, byłoby ciekawiej. W drugiej połowie książki dostajemy kilka wewnętrznych monologów, które nie wymęczyły, a już ten religijny to wręcz usypiał. Aż ciężko uwierzyć, że z tego siermiężnego dzieła wyrośnie ciekawy felietonista (może nie zawsze, po prostu ja miałem szczęście trafiać na takie artykuły).

Pan Ziemiański zostaje w strefie zainteresowań, mimo wszystko. Książka nie była aż tak męcząca jak ta od Sumlińskiego. Może późnej będzie ciekawiej.

+ świat, może chaotycznie pokazany, ale ciekawych
- chaos we wprowadzaniu, wielu bohaterów, trudnych do zapamiętania, natarczywe polityczne analogie

Lubię od czasu do czasu sięgnąć po science-fiction, trafi się nieraz naprawdę ciekawe dzieło (kiedyś tak trafiłem na Peanatemę Neala Stephensona). Chcę również poznawać twórczość pisarzy w kolejności chronologicznej, czasem pozwalam sobie na odstępstwa, zwłaszcza, gdy już znam sporą część twórczości. Ale początki staram się mieć „po kolei”. I tak dotarłem do niejakiego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
43
40

Na półkach:

Gatunek Social SF, ale po prawdzie to kompilacja szeregu innych konwencji: klasyka SF, thriller polityczny, sensacja, scenariusz kina akcji. Nie będzie odkryciem sugestia; fikcja SF stała się okazją do autorskich interpretacji w zakresie polityki, filozofii i etyki.

W kontekście SF nie można autorowi odebrać inwencji, ale o nieco naiwnej imaginacji w preparacji świata SF opartej na skąpej wiedzy naukowej, a przecież w tej dziedzinie znawstwo: futurologii, cybernetyki, kosmologii… i zasad elementarnych nauk: fizyki, chemii... wydaje się kluczowe.. To nie warianty Lema, gdzie jego erudycja jako pisarza tej konwencji, była wprost zadziwiająca.
Sam fakt, że rzecz się dzieje się na planecie, której warunki biologiczne są matrycą ziemskich wydaje się alogiczne, bo wręcz nieracjonalnym założeniem jest aby w kosmosie istniała zbieżność o takiej skali. Chociażby drobny niuans, „wszędzie plątanina kabli”, jak już w momencie edycji utworu znano przesył Wi-Fi lub Bluetooth a co dopiero jako odkrycie przyszłości.
No bo na czym w aspekcie odkrywczości kreacji świata SF, ta epika się zasadza.
Myślenie autorskie w zakresie koncepcji futurologicznych jest oparte na myśli technicznej już poniekąd istniejącej: rzeczy typy holografia (holo ale nie holoekrany),urządzenia GPS do namierzania ( trasery ),pojazdy powietrzne (flajtery, rollery, pancerniaki),noże laserowe, kolejki pneumatyczne, czytniki, automaty do napojów to wszystko cuda ówczesnej techniki prawie bliskie urzeczywistnienia.
Co najwyżej pomysł przestrzeni psi (hiperpsionicznej – emanacja ludzka i jej transgresja w nadświat jako rewers świata materii) lub telepatia obrazu wstecznego na podstawie obecności emanacji zakodowanej w materii, czy też w ogóle telepatia za pomocą urządzeń ( telepaxy, pelengi),możnaby uznać za jakieś novum. Tak samo sugestia, iż w każdym człowieku, w jego psycho-polu tkwi potencjał telepatyczności od jasnowidzenia po poziom zerowy należy go tylko zweryfikować i wydobyć. Teza o strukturach nadmaterialnych niechby była też nową jakością, albo defacto można to potraktować jako wersję koncepcji bytu duszy po śmierci.
A kwestia socjologiczna: zwyczaj palenia papierosów wydaje się archaiczny w świecie SF, zwyczaj noszenia zegarka dość niesensowne, sięganie po wizje z średniowiecznej ziemskiej historii podczas halucynacji Keczisa lub Hornego, to nie mentalności ludzi kolonizujących kosmos.
Brak rzeczywistych reguł które wyznaczają się samoistnie podczas anektowania kosmosu.
Nawet język w czasach SF wydaje się być inny mając na uwadze że jego dynamika zmian w kontekście semantyki nabiera tempa w miarę technizacji wszystkiego.
Ktoś gra jeszcze na klasycznej gitarze w dobie życia w kosmosie ( jakby ktoś grał obecnie na lutni średniowiecznej),ktoś preferuje życie singla: praca –knajpa, wzorce nie do przyjęcia, kiedy w perspektywie sztuczna inteligencja, która pokłosiem ma potencjał modyfikacji każdego stylu życia.
Dostrzega się nadmiar niekonsekwencji w kreacji świata SF: chociażby niby plantacje upraw, a więc sugestia rolnictwa, a ludzie aplikują na śniadanie preparaty chemicznie witamizowane, organizacja służb wojskowa lub policyjna oparta na ziemskich strukturach: bezpieczniacy, bobasy (ZOMO),postpolitniacy ( służby porządkowe ) i socjonicy (rządzący).
Idąc dalej tym tropem. Sama organizacja owej planety zerzniętą z przesłanek ziemskich; terytorium podzielone na pięć stref z tendencją na więcej ( jak ziemskie prowincje, województwa, itd.),miasta z estakadami ( było ich multum w tych najbardziej zurbanizowanych ziemskc aglomeracjach),groźba klęski głodu wskutek dysfunkcji ekologii ( kiedy świat SF oparty może być na chemicznej karmie),wyznawcy religii- religianci (kiedy ateizm pewnie kroczy w miarę postępu technologizacji i wypiera wszelkie kulty religijne aż do całkowitej ich atrofii),szereg instytucji organizacji o dziwnych nazwach i niekoniecznej preferencji ( Kongres Młodych Entuzjastów, Biuro Ekonomiczne, Komisja Karna, Instytut Rozwoju Społeczeństwa, Instytut Śledczy…) jakby cała społeczność zorana została pseudo-instytucjami typowymi dla ziemian, tam gdzie świat SF wyznacza tendencje do nie o takim profilu struktur organizacyjnych.
I zwyczaje społeczne: upajanie się alkoholem jakże to socjologicznie ziemskie ( standarówa, księżycówa),jakoś nie współgra z nawykami przyszłości, bo trans dopamino-genny można byłoby sobie zadać chociażby jedną aplikacją chemiczną; dalej wydobywanie informacji w śledztwie przez tortury o znanej wariacji (np. walenie pałką ) jakby nie było innej etyki w świecie SF.

Nie godzi się aby Klasyka SF opierała się na dowolnych machinacjach wyobraźni i szastała andronami, bez zasad apriori iż są limity racjonalności, bo efektem całokształtu mogą być fantasmagoryczne dyrdymały. Musi istnieć logiczny sens zaistnienia danego przypadku w przyszłości w aspekcie dotychczasowej wiedzy i sensu. A planeta Terei jest właśnie tak sparametryzowana od pierwszego rzutu, bez przemyślenia: ma miliard populacji ( cóż robi taka populacja gdy robotyzacja),pięć prowincji, duże aglomeracje, kopalnie fabryki, rolnictwo, eksport przez kosmodromy ( ciężko skojarzyć jaki ) i dozór Federacji Ziemskiej i kontakt z nią, możliwy jakby była w odległości księżyca a nie kilku lat świetlnych i planeta z pułapem specyficznej stratosfery ziemskiej, co byłoby wyjątkowym dziełem przypadku. Naiwna ta suponowana cywilizacja kosmiczna.
A struktura społeczna niczym ziemski totalitaryzm.
Jako pusta przestrzeń Tereia skolonizowano przez Ziemian, potem ( na wzór wojny secesyjnej w USA) odizolowanie się jej kolonizatorów od macierzy i wprowadzenie systemu według zasad Milena, który defacto stał się totalitaryzmem; bez wolności wyznania, z ograniczeniem mobilności ( nie wolno było przemieszczać się z jednej strefy do drugiej),inwigilacja poprzez rejestrację do miejsc publicznych (restauracje…) i władza autokratyczna reżimu. Nie działa prawo wolnego rynku, jest odgórna dystrybucja, nadzór instytucji, zarządów, komisji, zakaz szmuglowania towarów do miast.
Skutek, znany z ziemskiej historii: bunty demokratyczne (bunt Roty) represje wobec ideowców ( Ronie, Szregi, Hornen) i ostatecznie wobec kryzysu ekonomicznego kolejny spisek wykorzystujący złą koniunkturę do zasiania fermentu buntu i wolności zorganizowany przez „wybrańców Bogów”, a na dodatek gdy na orbicie pojawił się dawny ciemiężca, a na „Olimpie” ścierają się dwie frakcje konserwatywna (Blom) i postępowa (Borden). Jednakże intryga polityczna nie kończy się tym sekwensem. I takie dzieje posecesyjne nie przemawiają za wiarygodnością aby w takim kontekście rozgrywały się na innej planecie - typowo ziemska percepcja i brak realizmu w kryterium SF.

W kontekście thrilleru politycznego żaden to wymysł, nawet jest to małpie odwzorowanie historii rodzimej, chyba że intencją autora było uczynienie z epiki formatu paraboli w tle fantastyki. Drążąc tą kwestię pod kątem alegorii idzie domniemanie a że: tereińska secesja ( uwolnienie się od władzy Ziemian ) to jak wydarcie się z okupacji niemieckiej, mistyczna doktryna Milena jako komunizm, zrywy na Terei: Rota i spisek Sayena to jak strajki wobec szwankującej ekonomii ( 1956, 1968),zamysły senatora Bordena to reformy gierkowskie jako antidotum na złapanie oddechu.
I na tym dzieju politycznym autor złożył fabułę, udowadniając tym samym, że bardziej mu do kwestii politycznych ( jego zwrot w kierunku kariery publicystyki politycznej) niż do fantastyki.

Nie ujdzie uwadze dysonans tej epiki, wprowadzenie do jej formy wtrętu dramatu scenicznego, egzaltowanego, na wskroś antycznego, nie do końca wiadomo w zamyśle jakiego wydźwięku. Na dodatek jeszcze wyciętego z historii tak nieadekwatnej do gatunku SF i z taką dozą lukratywnej improwizacji, podszytej romantyczną mistyką, śmieszną i zdezaktualizowaną, zasypaną kiedy nauka gra pierwsze skrzypce. Na usprawiedliwienie może być domniemanie, że świat emocji człowieka niezależnie gdzie jest i w jakim czasie żyje jest wyrażalny w sposób zakodowany od zarania, gdzie wiara i nadzieja, walor wolności… to tylko zrąb humanizmu, a on spostrzegany jest przez pryzmat zła i dobra, Boga, arbitrażu ostatecznego i iluzji życia wiecznego.

Wydaje się, że zasadą jest aby tytuł rozdziału jeżeli już w konwencji rozpisu ( tak czy owak archaik epiczny) był zapowiedzią jego treści, jego esencją, niechby sugestią toku akcji, a staje się zawieszonym czytelniczym gdybaniem, o co autorowi chodzi i co kryje ten lakonizm.
Rozpis jest albo treścią pieśni Kensicza, albo dyrektywą Instytutu lub innych tworów struktur społeczno-administracyjnych, newsem z „Zorzy wolności” , albo jakiś lex z kodeksu planety, i akurat sens tego nie współgra z tym co się dzieje w danym rozdziale, a jeżeli jest po myśli autorskiej, nie lada to trud aby dojść do zamyślonego kodu.

Mimo pewnych niepoprawności epika niesie z sobą cenny przekaz. Jest apoteozą wartości wolności, w czasach jakże dramatycznych i niestabilnych, w czasach kiedy każdym orężem, każdym wariantem należało ją krzewić i podsycać. Wszak edycja utworu w 1985 roku, kiedy wykrzesa się nadzieja i wiara w novum demokracji. A ci ludzie, którzy oddają życie w imię tej wartości, jakżeby nie nazwać wybrańcami Bogów, mimo że ta kontaminacja z rezerwą dla spraw niedosiężnych i rangi najwyższej.
I nawet teraz, obecnie, niedaleko ileż ich na oczach milczącego świata, a czyż nawet nacja w imię której występuje wybrana garstka sama nie jest poddana teraz Hiobowskiej próbie.
Mimochodem autor dotknął kontrowersji wokół pojęcia odpowiedzialności i zdrady w sytuacji gdzie wszystko na szalach. Podpisanie lojalki Szrediego za wolny byt i życie, potem próba rehabilitacji jako pokłosie wyrzutu sumienia, wszystko to dręczy nawet do pokusy targnięcia się na życie.
Ale konkluzja jest jednoznaczna: zdrada jest aktem usprawiedliwionym ale niewybaczalnym, jest jak stygmat do kresu dni.
Autor pokazuje, że są ludzie z krwi i kości z wilczym charakterem, z nieskalanym credo, z czystym sumieniem i szacunkiem wobec siebie, skłonni i tym samym jakby powołani, jakby wybrani do bezwzględnego poświęcenia życia dla idei, w tym tkwi prozaicznie ich sens życia, i ich słuszna nagroda chociażby w nadświecie emanacji.
W kontrapunkcie jest hedonizm ludzki, cynizm zachowania dla osiągniecie egoistycznych celów: władzy i prestiżu. Takim jest senator Borden , pod pozorem reform i lepkich haseł ( bo wtedy społeczność konsumpcyjna, ta większość będzie ślepo posłuszna rządzącym ) dla uspokojenia wrzenia społeczności knuje swoją anarchistyczną przyszłość.
Jakże słuszna wydaje się autorska teza o łatwej manipulacji ludźmi banalną metodologią, dwoma żerami: konsumpcją i doktryną przez tych, w genach których chciwość władzy.
Borden zmieni swobodę wyznania, przepisy majątkowe, zacieśni kontakt z Federacją Ziemską a tym samy wzrośnie eksport i import jako promesa pracy i lepszego bytu, a z drugiej jednakże strony inny ważniejszy profit; uzyska lepsze psycholeksyjne urządzenia dla umocowania się na szczycie władzy i walki z opozycją - idea gambitu.
Niezmienna jest natura ludzka w tym dualizmu, gdzie dobro targa się ze złem, gdzie empatia ściera się ze snobizmem, i sugestia jakoby te reguły były nierozłącznym paradygmatem lub kanonem życia póki istnieje człowiek. Ludziom, którzy rządzą obce są normatywy, nie podlegają im, oni sami je tworzą, nie ma ograniczeń z racji etyki i moralitetu, jest tylko chłodna kalkulacja i widmo sukcesu. W całej historii ludzkości jest niezmiennie, tak i teraz w dobie XXI wieku w danej chwili.
Ale jest i śmiała recepta na ład: system społeczny będzie sukcesem gdy interesy ogółu będą zgodne z interesami rządzących, przy ciągłej weryfikacji tego stanu jako gwaranta postępu. A narzędziem ku temu jest słowo a nie czyn, słowo celnie dobrane.
Kwestia wiary człowieka. Jej dylemat włóczy się za nim do kresu życia. Człowiek zawsze stoi na rozdrożu jej sensu, czy ją umacniać czy racjonalizować. A tak do końca wiara jest ciągle niewiadomym psycho-stanem. Nasuwa się wypowiedziana niegdyś refleksaj, iż wiara jest kalkulacją opłacalna, bo wierząc nic się nie traci gdy nikogo tam nie ma, jeśli jest tylko zyskuje się szanse.
Wiara pomaga w trudzie, w traumie, człowiek wzywa wtedy Boga, z domniemania wiary a może z nawyku potocznego. Kensicz dla wzmocnienia ego przed próbą charakteru szuka więzi i łaski w Bogu, w usprawiedliwieniu swojego czynu szuka jego aprobaty. Z drugiej strony jak światło w mroku jawi się u niego względność wszystkiego i sprzeczność, wszak idąc ku złu odchodzi się od Boga, a tylko czystość życia jest potencjałem wiary.

Nienaganny jest warsztat pisarski, tam gdzie potrzeba inicjacji akcji opisy adekwatne zwięzłe, nasycone semantycznie, celnie oddające napięcie i emocje niepokoju, tam gdzie rojenia miłości niebanalny opis sfery intymności i percepcji ludzkiej, tam gdzie wnikanie w odwieczne tematy religii, filozofii życia- wyrafinowania.
Strona krytyki aby uczynić zadość swojej profilowanej misji zawsze wytknie niuanse, a że siermiężność, dezorientacja na początku, za dużo postaci i wszystkie naznaczone niezapamiętywanymi neologizmami nazwisk, a czytelnik winien mieć odczucie swobodnego teatralnego zassania w świat fikcji, ale epika broni się w danym przypadku swoją własną autonomią.

Gatunek Social SF, ale po prawdzie to kompilacja szeregu innych konwencji: klasyka SF, thriller polityczny, sensacja, scenariusz kina akcji. Nie będzie odkryciem sugestia; fikcja SF stała się okazją do autorskich interpretacji w zakresie polityki, filozofii i etyki.

W kontekście SF nie można autorowi odebrać inwencji, ale o nieco naiwnej imaginacji w preparacji świata...

więcej Pokaż mimo to

avatar
188
181

Na półkach: , ,

Bardzo trudne w odbiorze political-fiction osadzone w realiach sf, z bardzo, ale to bardzo wysokim progiem wejścia.

Od samego początku w powieści przewija się masa słownictwa, jak się później okazuje, dość specyficznego dla stworzonego przez Ziemkiewicza świata. Znalezienie wyjaśnienia dla niektórych z tych zwrotów (które znacząco ułatwiłoby odbiór książki) może zająć nawet kilkadziesiąt stron (co zważywszy na względnie małą jej objętość jest sporą niedogodnością).

Jeśli jednak przebrniemy przez to najeżone leksykalnymi pułapkami wprowadzenie w iście Dukajowskim stylu, to natrafimy na dość przyjemną powieść polityczną. Autor skupia się na akcji i informuje nas o niej z kilku perspektyw, dzięki czemu otrzymujemy dość obiektywny obraz całej sytuacji.

Cała fabuła nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale mniej więcej od połowy, gdy człowiek pojmuje już mniej więcej, o co biega i na co zwracać uwagę, można nawet czerpać z niej przyjemność. Telepatia stanowi tutaj od pierwszych stron clou całego programu, i o dziwo, w odróżnieniu od wielu książek i filmów traktujących o tego typu umiejętnościach, tutaj czuć powiew świeżości i, przede wszystkim, normalności (realności).

Bardzo trudne w odbiorze political-fiction osadzone w realiach sf, z bardzo, ale to bardzo wysokim progiem wejścia.

Od samego początku w powieści przewija się masa słownictwa, jak się później okazuje, dość specyficznego dla stworzonego przez Ziemkiewicza świata. Znalezienie wyjaśnienia dla niektórych z tych zwrotów (które znacząco ułatwiłoby odbiór książki) może zająć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4369
741

Na półkach:

Powieść powstała w połowie lat osiemdziesiątych XX w. i nosi wyraźne piętno tamtej epoki. Nawiązania do ówczesnej sytuacji Polski są bardzo liczne i najzupełniej oczywiste. Sensacyjna intryga, dotycząca rozgrywki pomiędzy zwalczającymi się ugrupowaniami w obozie władzy oraz próbami wykorzystania tego konfliktu przez resztki rozbitego „ruchu oporu” odgrywa w sumie rolę drugorzędną, podobnie jak sztafaż związany z telepatią (chociaż mamy tu kilka pomysłowych rozwiązań odnoszących się do technik śledczych oraz sposobów ich przechytrzenia). Nieco chaotycznie i nie do końca logicznie prowadzona intryga (przykładowo, z jakich powodów przypadkowy posiadacz unikalnej cechy umysłu zgadza się odegrać główną i praktycznie samobójczą rolę w planowanym zamachu) stanowi w istocie pretekst do próby ukazania kilku typowych postaci oraz ich rozterek: zgorzkniały, samotny i świadomy przegranej „ostatni” bojownik opozycji, nie rezygnujący jednak z dalszej walki, równie przegrany, złamany i szukający ukojenia w alkoholu były członek tejże opozycji, który zeszmacił się, sypnął i zrezygnował, ambitny śledczy, dążący do zrobienia za wszelką cenę kariery itp. Autor wypowiada też bardziej ogólne opinie na temat kondycji społeczeństwa, roli władzy, religii, Kościoła itp. Wszystko w odniesieniu do sytuacji Polski z lat osiemdziesiątych XX w. Tworzy to bardzo specyficzną mieszankę, która potrafiłaby się może obronić, gdyby nie ambicje Autora, by dorównać klasykom romantyzmu w tworzeniu sążnistych monologów wewnętrznych bohaterów, mających oddać ich nastroje, emocje, przekonania (w jednym z rozdziałów mamy zresztą bezpośrednie nawiązanie do twórczości J. Słowackiego). Serwuje sporo takich fragmentów, zwykle rozciągniętych na kilka stron tekstu. To już zdecydowana przesada, przeradzająca się w dłużyzny. Podsumowując, przeładowanie elementami polityczno-moralizatorskimi rzutuje negatywnie na zwartość intrygi. A elementy te uległy zdezaktualizowaniu już w chwili wydania tekstu (2000 r.),tym bardziej obecnie, gdy mamy inną sytuację i inne problemy społeczne.

Powieść powstała w połowie lat osiemdziesiątych XX w. i nosi wyraźne piętno tamtej epoki. Nawiązania do ówczesnej sytuacji Polski są bardzo liczne i najzupełniej oczywiste. Sensacyjna intryga, dotycząca rozgrywki pomiędzy zwalczającymi się ugrupowaniami w obozie władzy oraz próbami wykorzystania tego konfliktu przez resztki rozbitego „ruchu oporu” odgrywa w sumie rolę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
479
119

Na półkach: ,

Sięgnęłam po nią bo przeczytałam, że to klasyk polskiej fantastyki, a Pan Ziemkiewicz to legenda.
Moje odczucia są mieszane. Na pewno jest to Fantastyka przez duże ,,F". Plus dla mnie za to, że rodzima.
Jednak fabuła trochę haotyczna i ciężka. Nie w moim guście są intrygi polityczne i służby specjalne. Być może zbyt fantastyczne..? Trudno mi się czytało.

Sięgnęłam po nią bo przeczytałam, że to klasyk polskiej fantastyki, a Pan Ziemkiewicz to legenda.
Moje odczucia są mieszane. Na pewno jest to Fantastyka przez duże ,,F". Plus dla mnie za to, że rodzima.
Jednak fabuła trochę haotyczna i ciężka. Nie w moim guście są intrygi polityczne i służby specjalne. Być może zbyt fantastyczne..? Trudno mi się czytało.

Pokaż mimo to

avatar
354
343

Na półkach:

Rafał Ziemkiewicz pokusił się o napisanie ambitnej powieści SF dziejącej się w bardzo odległej przyszłości,gdy ludzkość skolonizowała odległe planety.Jedna z planet,po zerwaniu kontaktów z Ziemią,pogrąża się z totalitarnym ustroju.Przez książkę pojawiają wątki pokazujące sytuacje planety z perspektywy intryg ludzi władzy,jak i szlachetnych buntowników walczących o wolność,który nie wiedzą o co walczą.Dla Ziemkiewicza sceneria,którą stworzył, to raczej tło do ogólnych rozważań na temat czym jest totalitarna władza,kontrola społeczna,mechanizmy systemu władzy,pragnienie wolności przez garstkę buntowników,którzy są jacyś bezbarwni i nie ideowi. Głównym zarzutem jaki mam do tej pozycji Ziemkiewicza jest to,że cały czas miałem wrażenie,iż autor do samego końca ,pisząc Wybrańców bogów,nie zdecydował się czym tak książka ma być: czystą,SF,filozoficzną i religijną przypowieścią czy rozważaniami na temat socjologii czy książką o walce z tyranią.Książka niespójna ,przegadana,z bardzo rozbudowaną warstwą dialogową . Jednak te dialogi są raczej miałkie.Czyta się to wszystko raczej ciężko,a nawet bym powiedział źle.Przez pół książki czytelnik ma problemy ze zrozumienie kto jest kim,o co w tym wszystkim chodzi.Tak się nie pisze dobrej książki.

Rafał Ziemkiewicz pokusił się o napisanie ambitnej powieści SF dziejącej się w bardzo odległej przyszłości,gdy ludzkość skolonizowała odległe planety.Jedna z planet,po zerwaniu kontaktów z Ziemią,pogrąża się z totalitarnym ustroju.Przez książkę pojawiają wątki pokazujące sytuacje planety z perspektywy intryg ludzi władzy,jak i szlachetnych buntowników walczących o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
312
5

Na półkach:

Książka względnie ciekawa, jednak czytając ją cały czas ma się wrażenie, że świat przedstawiony oraz bohaterowie służą jedynie jako makieta (mimo wszystko dość udana) dla rozważań autora na tematy stricte socjologiczne. Po przeczytaniu historie z książki bardzo łatwo można przyrównać do wydarzeń mających miejsce w powojennej Polsce, zresztą równie łatwo można postawić analogiczne zdarzenia z historii naszej planety. Wychodzi na to, że schemat zawsze jest podobny i w zasadzie nie wiadomo, kogo powóz dziejów zmiażdży, kogo podwiezie z sobą, a kto go "wykolei" i zmieni bieg historii.
Konkluzja jest taka, że należy robić swoje, robić to jak najlepiej umiemy i mieć nadzieję, że "pchamy" w dobrą stronę.

Ha. Pomimo ewidentnych braków, książka jak widać skłania do przemyśleń.

Książka względnie ciekawa, jednak czytając ją cały czas ma się wrażenie, że świat przedstawiony oraz bohaterowie służą jedynie jako makieta (mimo wszystko dość udana) dla rozważań autora na tematy stricte socjologiczne. Po przeczytaniu historie z książki bardzo łatwo można przyrównać do wydarzeń mających miejsce w powojennej Polsce, zresztą równie łatwo można postawić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
361
30

Na półkach: ,

Socjologiczne s-f w duchu Zajdla, wciągająca lektura, choć zakończenie jakoś mi nie leży.

Socjologiczne s-f w duchu Zajdla, wciągająca lektura, choć zakończenie jakoś mi nie leży.

Pokaż mimo to

avatar
217
11

Na półkach: , , ,

Akcja powieści osadzona jest w dalekiej przyszłości na zkolonizowanej przez ludzi Terei. Planeta ta przed wieloma laty zdobył niepodległość i wyzwoliła się spod ucisku Federacji, czyli po prostu Ziemi. Nowy rząd stworzyli własny totalitarny system inwigilowania Tereańczyków. Pomagają mu w tym wyszkoleni telepaci potrafiący rozczytać emocje w człowieku. Nasi bohaterowie (Sayen, Hornen i Kensicz) starają się rozniecić powstanie i poprowadzić prosty lud do walki.
W książce widzimy całą głębie intryg politycznych i inicjatywy pojedyńczych ludzi nawet nie wiedzących o co walczących (np. Kensicz). Autor być może odnosi się do wkrótce upadających państw bloku komunistycznego. Jednak rzadko zachowuje spójność w dziejącej się akcji. Próbuje eksperymentować z wprowadzeniem elementów dramatu, moim zdaniem raczej mu się to nie udaje. Brak wyrazistego zakończenia psuje klimat zbudowany przez poprzednie wydarzenie.
Książka ani zła, ani dobra. Daje 5/10.

Akcja powieści osadzona jest w dalekiej przyszłości na zkolonizowanej przez ludzi Terei. Planeta ta przed wieloma laty zdobył niepodległość i wyzwoliła się spod ucisku Federacji, czyli po prostu Ziemi. Nowy rząd stworzyli własny totalitarny system inwigilowania Tereańczyków. Pomagają mu w tym wyszkoleni telepaci potrafiący rozczytać emocje w człowieku. Nasi bohaterowie...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
133
80

Na półkach: , ,

Książka warta przeczytania ze względu na opis początku upadku totalitaryzmu i wciągający wątek główny.

Książka warta przeczytania ze względu na opis początku upadku totalitaryzmu i wciągający wątek główny.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    144
  • Chcę przeczytać
    111
  • Posiadam
    57
  • Fantastyka
    6
  • Teraz czytam
    4
  • Ulubione
    3
  • Science-Fiction
    2
  • 2023
    2
  • Z biblioteki
    2
  • SF, Fantasy i Horror
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wybrańcy bogów


Podobne książki

Przeczytaj także