rozwińzwiń

Badenheim 1939

Okładka książki Badenheim 1939 Aharon Appelfeld
Okładka książki Badenheim 1939
Aharon Appelfeld Wydawnictwo: W.A.B. Seria: Don Kichot i Sancho Pansa literatura piękna
130 str. 2 godz. 10 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Don Kichot i Sancho Pansa
Tytuł oryginału:
Badenhaim, 'ir nofesh
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2004-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2004-01-01
Liczba stron:
130
Czas czytania
2 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
83-89291-46-0
Tłumacz:
Henryk Szafir
Tagi:
literatura hebrajska II wojna światowa
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
73 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1159
1135

Na półkach:

Nieczęste spojrzenie na Zagładę z perspektywy tych co „przedtem w Rzeszy”. Nikt jeszcze nie ma jej świadomości, choć atmosfera w austriackim uzdrowisku - małym getcie, gdzie jeszcze trwa rejestracja i koncentracja, zanim ruszy eksterminacja - tężeje z każdym zbliżającym się dniem „wyjazdu do Polski”. A zarazem życie toczy się „normalnie”: romanse, dąsy, swary, nieporozumienia….

Inny też niż w dotychczasowej literaturze Holokaustu jest zbiorowy bohater. To niemiecko-austriackie „żydostwo oświecone”, zeświecczone i zeuropeizowane, żadny tam zacofany sztetl jak w Polsce i dalej. Niektórzy z bohaterów nie są wręcz wolni od niechęci do ”Ostjuden”, którzy w ich mniemaniu mogą być słuszną przyczyną złości Unkela Adiego na ich rasę (tylko że jego takie rozróżnienia nie interesowały…).

„- Nadal widzę siebie jako wolnego obywatela austriackiego. Do Polski trzeba wysyłać polskich Żydów. Oni wracają do swojego kraju. To, że się znalazłem wśród nich, to nieporozumienie. Zwykłe nieporozumienie”.

Zebrana w Badenheim społeczność to ludzie tacy, jak wszędzie i zawsze. Żadnej tu idealizacji przyszłych ofiar – także na tym polega odwaga spojrzenia Autora. Czyni to ich los jeszcze bardziej przejmującym.

„Człowiek siedzi w fotelu, słucha muzyki, przegląda kolorowe magazyny i marzy o Polsce. A Polska, obca i daleka, przybiera w końcu postać idyllicznej, sielankowej wizji, krainy bez zmartwień i trosk”.

Czy może dziwić, że nie mogą oni przypuszczać, aby w tej Polsce mogło stać się im coś złego? Czy jednak ktoś mógł sobie wyobrazić gazowanie i palenie ludzi na skalę przemysłową, a co dopiero dać wiarę takim pogłoskom. Niemieccy ludobójcy genialnie rozegrali jakże ludzką chęć „życia choć chwilę dłużej” i mechanizm: „oni tak, ale ja – nie”…

Wciąż nie rozumieją: „Nie rozumiem, jakie przestępstwo popełniłem, że wygnano mnie z własnego domu. Powiedzcie mi proszę”. Żyją wciąż pojęciami „państwa prawa”, którego kres przeoczyli: „Komisja na pewno zacznie rozpatrywać odwołania. Należy założyć, że podczas tej nie do końca przemyślanej akcji popełniono niemało błędów”.

Niektórzy jeszcze myślą o przyszłości: „Muzycy bezwstydnie ładowali do swoich bagaży hotelowe serwisy i srebrną zastawę. Semicki zapytał ich, po co to robią. W Polsce ludzie nie jadają na porcelanie”:

Nastroje pogarszają się z każdym dniem. A ludzie? „Ludzie wtapiali się w ściany jak cienie”. ”Starszy kelner siedział w kącie. Był w czarnym garniturze, który wkładał rzadko, tylko przy wyjątkowych okazjach. Nie wiadomo dlaczego wyglądał na człowieka, w którym wygasł już ogień życia. Na jego twarzy gościł wyraz pełnej obojętności pustki”. „Ostatnie oznaki młodości zniknęły z jego twarzy”. „Z całej jego postaci emanowała już tylko starość, teraz wyraźnie widoczna”…

Wiele tu scen „wbijających w fotel”, choć tak naprawdę nic ”złego” się nie dzieje ot, nakaz rejestracji w „wydziale sanitarnym”, wyrzekanie się członków rodziny zamknięcie cukierni, zakaz korzystania z basenu. A jednak zaczynają się samobójstwa, niektórych ogrania szaleństwo…

Nie jest trudno przewidzieć, że na koniec tej wybitnej książki podjeżdżają wagony…


Nieco cytatów:

…Jeden z muzyków, który z trudną do pojęcia dumą obnosił się ze swoim polskim nazwiskiem, zauważył, że urzędnicy przypominają mu marionetki. Nazywał się Leon Semicki...

- Gdy opuściłem Polskę, miałem siedem lat, a teraz mam wrażenie, jakby to było zaledwie rok temu.
- Tam ludzie są bardzo biedni – powiedział ktoś szeptem.
- Biedni, ale nie boją się śmierci.

…Truda nie szczędzi szczegółów. Nie ma drugiego tak pięknego kraju jak Polska. Powietrze nigdzie nie jest tak świeże.
- A język? Przecież ja nie mówię po żydowsku.
- Nie ma nic łatwiejszego niż nauczyć się żydowskiego. To prosty i ładny język. Również polska mowa jest piękna…

- Wracamy do Polski? – wybuchnął śmiechem – A ja przecież kiedyś stamtąd uciekłem.
- Wszyscy byliśmy kiedyś w Polsce i wszyscy kiedyś do niej wrócimy – oświadczył Papenheim.

….Nie pozostało im nic poza wspomnieniami – w długie zimowe noce oddawały się im, wyrażając żal za minioną kobiecością, tak jakby teraz były wdowami….

…Śmierć wyraźnie widoczna pojawiła się i stanęła koło umywalni na korytarzu. Pani Zauberblit przez chwilę przyglądała się jej wzrokiem, jakim kobieta przygląda się dawnemu kochankowi, który ponownie stara się o jej względy…

…Śmierć bawi tam swobodnie, bez przeszkód, podobnie w ogrodzie różanym i w salonie. Rozmawia się z nią jak z każdą inną żyjącą istotą, żartując lub przymilając się. A gdy wybija godzina, znika się z tego świata, czasami jęcząc i krzycząc, innym razem dyskretnie i po cichu…

- Nie rozumiem – zdziwił się major - czy panuje tu epidemia?
- Epidemia żydostwa.

…Przy wejściu do cukierni stał sędziwy piekarz w niebieskim garniturze. Długie lata, spędzone w cieniu właściciela, zabiły w nim najmniejszy przejaw własnej woli. Na jego długiej twarzy malował się wyraz zupełnej bezradności…

- Ośmielę się zadać pytanie natury osobistej – rzekł piekarz. - Pracowałem tu bez przerwy przez 30 lat. Czy moja emerytura zostanie uznana również tam?
- Wszystko będzie honorowane – zapewnił Papenheim – Ludzie nie zostaną skrzywdzeni.
- Tak też myślałem.

…Słowa takie jak „odwołanie” i „procedury” jakoś przemówiły do niego. Widocznie studiował kiedyś prawo. Trochę się uspokoił. Kontakt ze znajomymi pojęciami sprawił, iż trochę rozjaśniło mu się w głowie...

…Klienci zaopatrywali się przede wszystkim w duże ilości leków nasennych i uspokajających…

…Jeśli już komuś należy się tytuł „wielkiego Żyda”, to z pewnością Karlowi Krausowi; on przywrócił satyrze godne jej miejsce…

Nieczęste spojrzenie na Zagładę z perspektywy tych co „przedtem w Rzeszy”. Nikt jeszcze nie ma jej świadomości, choć atmosfera w austriackim uzdrowisku - małym getcie, gdzie jeszcze trwa rejestracja i koncentracja, zanim ruszy eksterminacja - tężeje z każdym zbliżającym się dniem „wyjazdu do Polski”. A zarazem życie toczy się „normalnie”: romanse, dąsy, swary,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1121
949

Na półkach: ,

Nie znałam Aharona Appelfelda, chociaż wydawało mi się, że dość dobrze znam pisarzy izraelskich. "Badenheim 1939" jest książką bardzo oryginalną, z ducha kafkowską.
Jest 1939 roku i autor zabiera nas do tytułowego kurortu. Zjeżdżają się tu co roku, różnego autoramentu, Żydzi, bogaci kuracjusze, mniej wykwintna klientela, podstarzałe prostytutki, kelnerki itp.
Tym razem w kurorcie panuje niepokojąca atmosfera. Miasteczko otaczane jest drutem kolczastym, Żydzi muszą rejestrować się w urzędzie i wszyscy są nakłaniani na wyjazd do Polski, jako tej ziemi obiecanej...
Przewrotne? Upiorne?
Appelfeld nie daje żadnego historycznego backgroundu. Nie ma ani słowa o wojnie. Nazizmie. Faszyzmie. Antysemityzmie.
Jest za to iście kafkowska sytuacja nieuchronności, niepokoju, niepewności, nieokreślonej grozy.
Po mistrzowsku jest to zrobione.
To jedna z bardziej oryginalnych książek o Holocauście, jaką czytałam.
Surowa. Przejmująca. Obrazująca absurd sytuacji.
Upiorna, to słowo najbardziej pasuje mi do książki Aharona Appelfelda "Badenheim 1939".

Nie znałam Aharona Appelfelda, chociaż wydawało mi się, że dość dobrze znam pisarzy izraelskich. "Badenheim 1939" jest książką bardzo oryginalną, z ducha kafkowską.
Jest 1939 roku i autor zabiera nas do tytułowego kurortu. Zjeżdżają się tu co roku, różnego autoramentu, Żydzi, bogaci kuracjusze, mniej wykwintna klientela, podstarzałe prostytutki, kelnerki itp.
Tym razem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1748
875

Na półkach:

W zasadzie najlepszą reakcją na tę książkę jest milczenie. Długie, wymowne, ciężkie, w moim przypadku druzgocące.
Wspominając historię XX wieku trudno spokojnie reagować na opowieść o Badenheimie. Otóż mamy wiosnę 1939 roku. Do podwiedeńskiego letniska zaczynają zjeżdżać stali bywalcy, przedstawiciele żydowskiego mieszczaństwa. Z niecierpliwością oczekują rozpoczęcia kolejnego sezonu, stałych atrakcji (takich jak festiwal muzyczny),spotkań z dawnymi znajomymi.
Pojawia się lubiany przez wszystkich doktor Schutz, który przez swoje umiłowanie płci pięknej stale popada w tarapaty finansowe. Przybywa też pogrążony w pisaniu książki profesor Fussholt, któremu towarzyszy znudzona młoda żona. Jest też polski emigrant Semicki, a także orkiestra kameralna, przygotowująca się do sezonu.
Nad wszystkim czuwa doktor Pappenheim, impresario, nie rozumiejący zupełnie, czemu zaproszeni muzycy nie odpowiadają na jego depesze i nie potwierdzają przyjazdu.
Początkowo senna i przyjemna atmosfera spotkań, gier zespołowych, miłych niezobowiązujących rozmów, przekształca się w nastrój pełen grozy i strachu. Wydział sanitarny wydał zarządzenie na mocy którego wszyscy Żydzi zostali spisani i poddani kwarantannie. Zakaz opuszczania uzdrowiska dla jednych jest nic nie znaczącą fraszką, dla innych przestrogą i początkiem rozpaczy.
Subtelnymi, zawoalowanymi figurami pokazuje autor to co nieuchronne, to, co przez następne lata znaczyć będzie żydowski los. Izolacja w Badenheimie zmieni się w getto, deportacja do Polski stanie się transportem do obozów koncentracyjnych, zaś rejestracje urzędowe wyznaczać będą przynależność do rasy panów, lub tych uznanych za nieczystych, a co za tym idzie, przeznaczonych do eksterminacji.
Początkowe nastroje kawiarniane, jedzenie truskawkowych ciastek i granie w tenisa, przechodzi w ciche rozmowy o wyznaczonym przez urzędników kraju deportacji. Kuracjusze zostają sami (sławny profesor Mandelbaum nie dostaje poparcia z uniwersytetu, nie ratują go przed wyjazdem, zaś księżna Milbaum nie potrafi obronić się tytułami, aryjskimi mężami, ni pieniędzmi),znikąd nie widać ratunku. Niektórzy próbują zdać się na los, inni na humor i dowcip, ale nastrój ciemnieje, robi się ponuro, czuć beznadzieję, grozę. Mimo wszystko poczucie to jest wciąż subtelne i ulotne, bez dosłowności.
Appelfeld jest czarodziejem nastroju. Nade wszystko jest prawdziwy. Ocalał z Zagłady. to daje mu prawo do oceniania zachowań, do wspominania dawnego świata, do opowieści o tym, narody poniżały i mordowały inne narody. Appelfeld pisze o przeznaczeniu, o wierze, która, choć beznadziejna, pozwoliła zachować człowieczeństwo.

buchbuchbicher.blogspot.com

W zasadzie najlepszą reakcją na tę książkę jest milczenie. Długie, wymowne, ciężkie, w moim przypadku druzgocące.
Wspominając historię XX wieku trudno spokojnie reagować na opowieść o Badenheimie. Otóż mamy wiosnę 1939 roku. Do podwiedeńskiego letniska zaczynają zjeżdżać stali bywalcy, przedstawiciele żydowskiego mieszczaństwa. Z niecierpliwością oczekują rozpoczęcia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1170
254

Na półkach: ,

Przed sezonem w kurortach zawsze panuje nerwowa atmosfera. Przygotowania idą pełną parą; w hotelach urządza się coroczne mycie okien, w restauracjach odkurza się obrosłe brudem dywany, artyści ćwiczą przed występami, wodzireje przygotowują nowe atrakcje programu. Nie inaczej płynie czas w B. Tutaj każdy zna swoje miejsce, zarowno upijający się co wieczór członkowie orkiestry, jak i aptekarz opiekujący się chorą żoną, czy właściciel cukierni przeklinający dwie lokalne prostytutki, których mimo upływu lat, wciąż nie chce wpuscić do środka swojego przybytku. Także i wczasowicze, co roku ci sami, wiedzą doskonale czego mogą oczekiwać w B. Może ta atmosfera swojskości im odpowiada, a może są tak zmęczeni własnym życiem, że lubią raz do roku zanurzyć się w klimacie prowincji? W tym roku wszytko jest takie same, a jednak inne. W tle rozgrywają się wydarzenia, które mają zdecydować o przyszłości wszystkich żydowskich mieszkańców. Dział sanitarny nagle wprowadza obowiązkową kontrolę i zapisy, słyszy się pogłoski o podróży na wschód, co dla wielu oznacza powrót do utraconych korzeni. Ludzie starają się pocieszać siebie nawzajem, karmią się płonnymi nadziejami, upajają się marzeniami o wspaniałej przyszłości, niczym mocnym trukiem. Nikt nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę kryje się za spisem ludności żydowskiej, za kategoryzowaniem kto należy do tego narodu, kto nie. Przecież wcześniej nie odgrywało to właściwie roli, dlaczego nagle miałoby się to zmienić? Widmo nadciągającej zagłady jest obecne jedynie w tle wydarzeń, jest nienamacalne aż do ostaniej strony książki.

Appelfeld jak zwykle jest bardzo oszczędny w słowach i opisach. Zło czaji się między linijkami tekstu, przeskakuje z wyrazu na wyraz, z głoski na głoskę, jest nieuchwytne, a jednak obecne. Na początku opowieści nie czujemy jeszcze tej dusznej atmosfery oczekiwania, rozpoczęcie można sobie wyobrazić jako niebieskie niebo, z niewielkimi białymi chmurkami, jednak wraz z jej rozwojem, powietrze staje się coraz bardziej duszne, niebo szarzeje, pojawiają się pierwsze czarne chmury, jak przed nadchodzacą nawałnicą. Pomyślałam sobie, że na końcu, kiedy wszyscy grzecznie stoją na peronie, rozpoczyna się wielka ulewa, deszcz jest tak silny, że nie widzimy już twarzy żadnego ze skazanych na podróż, pojedyńcze osoby rozmywają się, tworząc bezkształtną masę. Nie widzimy już jednostek, istnieje tylko ogół.

Wszystkim, którzy interesują się historią XX wieku i znają tło wydarzeń lat 30., napewno rzuci się w oczy pewien szczegół, którego być może inni nie dostrzegli. Chodzi o fakt, iż żydowscy obywatele, zarówno opisanej tutaj Austrii, jak i Niemiec oraz innych państw, ludzie którzy nierzadko walczyli po stronie tych krajów, swoich ojczyzn, w I wojnie światowej, posiadali liczne odznaczenia, byli wzorowymi obywatelami, nie chcieli wierzyć jaki zgotowano im los. Mieli oni prawie do samego końca ślepą niemalże ufność, że to o czym od dawna szeptali inni, nie może być prawdą. Większość nie wierzyła, że dojdzie do ludobóstwa, do masowej, przemysłowej zagłady, do wywłaszczenia Żydów, do mordów na milionach niewinnych. W relacjach wielu świadków można usłyszeć to samo zdanie: ‘Czekaliśmy na rozwój wydarzeń z ufnością, że nastroje antysemickie się upokoją, że to tylko kres przejściowy, a H. nie zostanie długo przy władzy’. Jakże wysoką cenę musieli oni zapłacić za swoje zaufanie i lojalność wobec ojczyzny, ojczyzny która nie widziała już w nich swoich pełnoprawnych obywateli...

Przed sezonem w kurortach zawsze panuje nerwowa atmosfera. Przygotowania idą pełną parą; w hotelach urządza się coroczne mycie okien, w restauracjach odkurza się obrosłe brudem dywany, artyści ćwiczą przed występami, wodzireje przygotowują nowe atrakcje programu. Nie inaczej płynie czas w B. Tutaj każdy zna swoje miejsce, zarowno upijający się co wieczór członkowie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4645
3414

Na półkach: , ,

Lekturę tej opowieści popsuły mi informacje z okładki, które zdradzają ważny szczegół z zakończenia, więc radzę ich nie czytać. Za takie spojlerowanie powinno się karać i to ostro!

Jeśli natomiast chodzi o treść książki, na pewno jest interesująca. Czyta się ją z dziwnym uczuciem - bohaterowie nie wiedzą, co ich czeka, natomiast czytelnik domyśla się finału, gdyż zna historię.
Duże wrażenie robi uczucie przytłoczenia, zaciskającego się wokół postaci kręgu i stopniowego ograniczania ich osobistej wolności.

Skupieni w hotelu bogaci Żydzi austriaccy początkowo zachowują się jak beztroscy goście w uzdrowiskowej miejscowości, czekają na coroczny koncert, raczą się posiłkami, ale wkrótce muszą zacząć się zapisywać na wyjazd do Polski, która dla większości z nich jest nieznanym krajem. Nie bardzo wiedzą, co ich tam czeka i dlaczego muszą opuścić swoją ojczyznę, ale starają się nie upadać na duchu, czekając na pociąg, który ma zmienić ich dotychczasowe życie.
Nagle okazuje się, że nie mogą już opuszczać Badenheim, są pilnowani, w hotelu zaczyna brakować żywności, a między ludźmi dochodzi do coraz większych spięć i otwartych konfliktów.
To narastające napięcie odczuwa się niemal namacalnie, a nadchodzący finał i ostatnie zdania pozostawiają czytelnika w pełnym niepokoju nastroju. Resztę można sobie bez trudu dopowiedzieć, odczytując treść w sposób dosłowny lub metaforyczny.

Autor posługuje się oszczędną formą, jednak treść aż kipi od emocji. Nie jest to lektura lekka i przyjemna, ale na pewno wartościowa. Warto po nią sięgnąć.

Lekturę tej opowieści popsuły mi informacje z okładki, które zdradzają ważny szczegół z zakończenia, więc radzę ich nie czytać. Za takie spojlerowanie powinno się karać i to ostro!

Jeśli natomiast chodzi o treść książki, na pewno jest interesująca. Czyta się ją z dziwnym uczuciem - bohaterowie nie wiedzą, co ich czeka, natomiast czytelnik domyśla się finału, gdyż zna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1149
707

Na półkach:

Wstęp do zagłady pokazany jak chocholi taniec ludzi zahipnotyzowanych dotychczasową wiarą w dotychczasowy świat. Idea do mnie przemawia, a tekst nie, i nie bardzo wiem, czemu tak jest. Może to częstotliwość nie dla każdego słyszalna.

Wstęp do zagłady pokazany jak chocholi taniec ludzi zahipnotyzowanych dotychczasową wiarą w dotychczasowy świat. Idea do mnie przemawia, a tekst nie, i nie bardzo wiem, czemu tak jest. Może to częstotliwość nie dla każdego słyszalna.

Pokaż mimo to

avatar
15357
2025

Na półkach: , ,

studium zaślepienia niemieckich żydów, którzy latem 1939r przebywają w uzdrowisku i nie umieją zrozumieć polityki Hitlera względem swojej nacji. Bogaci urzędnicy, lekarze, kupcy- cała uzdrowiskowa społeczność cieszy się latem, kuracją, czuje się odcięta od wielkiego świata i polityki w austriackim kurorcie. Nie dostrzegają zmian, nie są w stanie skonfrontować się z rzeczywistością Nie wierzą w parcie Hitlera do wojny i eksterminacji żydów. Chowają głowę w piasek lub po prostu ignorują niewygodną prawdę. Autor pragnie odpowiedzieć sobie na pytanie czemu całe rody żydowskie posłusznie szły jak owieczki na rzeź do pociągów i dawały się oszukiwać terminami wysiedlenie czy przesiedlenie. Mistrzowskie budowanie napięcia, odmalowanie tej specyficznej sytuacji przed nadciągającą katastrofą, nieświadomość brutalnego zła, które zawładnie krajem i upomni się o życie i dobytek żydowskich obywateli. Orkiestra uzdrowiskowa pełni taką sama rolę co kapela na tonącym Titanicu.
Kuracjusze ciekawią się jak ugości ich mityczna Polska, bo wierzą Hitlerowi, że tam czeka ich „Lebensraum”. Największym zmartwieniem gości jest program festiwalu muzycznego, bo zespoły odwołują swoje przyjazdy, ma się wrażenie że wszyscy lepiej wiedzą, co czekają śmietankę żydowskiego towarzystwa, tylko oni żyją w nieświadomości swojego okrutnego losu. Atmosfera się zagęszcza, niemieckie wojsko jak metaforyczne wilki podchodzą bliżej miasteczka, zostaje założona blokada, by nikt nie wyjechał, a w domyśle nie uciekł przed zagładą. Izolacja od reszty świata sprzyja narastaniu konfliktów w samej społeczności. Naszpikowana metaforami i symbolami proza, pokazująca ironię losu, sugestywne obrazy zapadają w pamięć. Efemeryczność ludzkiego szczęścia : „a w kawiarni ludzie pili kawę i zajadali się ciastkami”

‘Życie się teraz odmieniło, skończyły się spacery do lasu, wycieczki, pikniki, organizowane wycieczki i improwizowane wypady” 46
„Ja osobiście nie cierpię gimnastyki. Skoro tak, to niech pan jedzie do Polski, do Łodzi, do Ostjuden, oni również nie znoszą sportu. Za to z upodobaniem zajmują się drobnym handlem. 47

Prozaiczne troski- czy uznają tam emeryturę zastanawia się piekarz, na co szara eminencja Pappenheim stwierdza: ”Wszystko będzie honorowane (,,,) ludzie nie zostaną skrzywdzeni”. 85 Szukanie kozła ofiarnego- przez zamożnych żydów- To Pappenheim powinien wyemigrować, nie my. Nie zrobiliśmy nic złego. Nie sprowadzaliśmy miernych artystów i nie byliśmy mecenasami perwersyjnej sztuki” p 101

studium zaślepienia niemieckich żydów, którzy latem 1939r przebywają w uzdrowisku i nie umieją zrozumieć polityki Hitlera względem swojej nacji. Bogaci urzędnicy, lekarze, kupcy- cała uzdrowiskowa społeczność cieszy się latem, kuracją, czuje się odcięta od wielkiego świata i polityki w austriackim kurorcie. Nie dostrzegają zmian, nie są w stanie skonfrontować się z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
443
397

Na półkach: , ,

Przeczytałem ponownie pod wpływem notatki Józefa Hena w "Dzienniku na nowy wiek": "Pisarstwo bardzo świadome warsztatu i poruszanej sprawy.Precyzyjne i przejmujące w swojej ascezie.W opisie operuje światłem(jest w zakończeniu i słup światła prowadzący do otchłani nieba),na ogół chłodnym i metalicznym.Aluzje do Kafki("Proces") i "Czarodziejskiej góry".Hen przeczytał tę książkę,ze względu na spotkanie z Aharonem Appelfeldem w Warszawie w 2004 roku.Ulubiony cytat z tej niewielkiej książeczki:"Lubiła sposób ich recytacji i w puste wiosenne noce szeptała odurzające strofy Rilkego jak ktoś,kto pije w samotności mocny alkohol".

Przeczytałem ponownie pod wpływem notatki Józefa Hena w "Dzienniku na nowy wiek": "Pisarstwo bardzo świadome warsztatu i poruszanej sprawy.Precyzyjne i przejmujące w swojej ascezie.W opisie operuje światłem(jest w zakończeniu i słup światła prowadzący do otchłani nieba),na ogół chłodnym i metalicznym.Aluzje do Kafki("Proces") i "Czarodziejskiej góry".Hen przeczytał tę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1406
85

Na półkach: , ,

CHOCHOLI TANIEC
Powieść „Badenheim 1939” to przede wszystkim narastający nastrój marazmu, letargu i niemożność podjęcia oporu.
W przyrodzie znane jest swoiste napięcie panujące na kilka minut przed burzą, powietrze wydaje się naelektryzowane, ludzie i zwierzęta zwalniają tępo, ich reakcje są opóźnione lub wręcz przeciwnie czują się rozdrażnieni i reagują nadpobudliwie.
Analogicznym momentem przedstawionym w książce jest wiosna 1939, chwila przed wybuchem największego konfliktu zbrojnego w historii świata. Akcja powieści rozgrywa się w austriackim uzdrowisku, do którego jak co roku zjeżdżają przedstawiciele zamożnej i średniej klasy Żydów, aby korzystać z uroków letniska, delektować się wyborną kuchnią, słuchać koncertów organizowanych w ramach letniego festiwalu i poznawać sobie podobnych.
Ale tej wiosny nic nie jest takie jak było wcześniej, sielankowy klimat uzdrowiska zainfekowany jest niepokojem wywołanym przez nerwowe ataki żony aptekarza, jej animalne przeczucie zagrożenia staje się sygnałem ostrzegawczym, niestety zupełnie zignorowanym przez społeczność.
Atmosfera Badenheim staje się coraz bardziej duszna w mieście pojawiają się kontrolerzy z wydziału sanitarnego. Początkowo urzędnicy sprawdzają stan lokali w mieście, później prowadzą spis osób pochodzenia żydowskiego, w celu zorganizowania ich przesiedlenia do Polski, która przedstawiana jest jako żydowska kraina wiecznego szczęścia. Ostatecznie uzdrowisko zostaje ogrodzone i zamknięte, a pozostający wewnątrz Żydzi uwięzieni w tym tymczasowym getcie. Ale nawet w obliczu takiego zniewolenia bohaterowie książki nadal jak mantrę powtarzają iluzję, że czeka ich tylko dobre zakończenie.
Autor powieści ukazuje gorzką prawdę o swoim narodzie, który w obliczu niewyobrażalnego zagrożenia nie podjął próby przeciwstawienia się i bez stawiania oporu dał się zaprowadzić na rzeź.

CHOCHOLI TANIEC
Powieść „Badenheim 1939” to przede wszystkim narastający nastrój marazmu, letargu i niemożność podjęcia oporu.
W przyrodzie znane jest swoiste napięcie panujące na kilka minut przed burzą, powietrze wydaje się naelektryzowane, ludzie i zwierzęta zwalniają tępo, ich reakcje są opóźnione lub wręcz przeciwnie czują się rozdrażnieni i reagują nadpobudliwie....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    94
  • Chcę przeczytać
    92
  • Posiadam
    26
  • Ulubione
    4
  • Holocaust
    3
  • Tematyka Żydowska
    2
  • 2021
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Z wojną w tle
    2
  • Seria Don Kichot
    2

Cytaty

Więcej
Aharon Appelfeld Badenheim 1939 Zobacz więcej
Aharon Appelfeld Badenheim 1939 Zobacz więcej
Aharon Appelfeld Badenheim 1939 Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także