Wyjątkowo dużo czasu zajęło mi doczytanie dzieła typu "must have" z dziedziny psychologii społecznej. "Efekt Lucyfera" przedstawia dla mnie kawał monumentalnej, dobrej roboty w dziedzinie gromadzenia faktów, ale i przemyśleń. Traktuję go jako bazę, przystań z której można wypływać na wody psychologii zła. Nawet jeśli nie w każdym momencie zgadzałem się z autorem (a raz nawet bardzo negatywnie mnie zaskoczył, biorąc pod uwagę wrażenie człowieka bardzo akceptującego, jakie wywarł na mnie słuchany na żywo - we fragmencie, w którym zapewniał, że jeden z więźniów "mógł być homoseksualistą, a jednak śpieszę donieść, że funkcjonuje jako normalny mąż i ojciec" - po tym dosłownie rzuciłem książkę na tydzień w kąt), bardzo szanuję jego pracę i wkład w wiedzę. Bardzo chcę mu też te drobne potknięcia wybaczyć, zwalając winę na tłumacza lub niefortunny dobór słów. Wracając jednak do głównego tematu książki, "Efekt Lucyfera" wprawdzie nie wnosi zaskoczenia w przypadku czytelnika studiującego psychologię już od jakiegoś czasu, ale stanowi bardzo gruntowne zakotwiczenie wiedzy i punkt zaczepu dla tłumaczenia przeróżnych zjawisk.

Wyjątkowo dużo czasu zajęło mi doczytanie dzieła typu "must have" z dziedziny psychologii społecznej. "Efekt Lucyfera" przedstawia dla mnie kawał monumentalnej, dobrej roboty w dziedzinie gromadzenia faktów, ale i przemyśleń. Traktuję go jako bazę, przystań z której można wypływać na wody psychologii zła. Nawet jeśli nie w każdym momencie zgadzałem się z autorem (a raz...